lørdag1
Budzi mnie dziwne i nieprzyjemne kłucie w sercu. Powoli otwieram oczy i ciężko wzdycham. Zdecydowanie piję za dużo kawy, co kończy się tym, że nie mogę spać, a serce wali mi jak oszalałe. Spoglądam na poduszkę obok, gdzie porozrzucane są blond włosy mojej dziewczyny, która jeszcze smacznie śpi. Uśmiecha się przez sen, co oznacza, że w przeciwieństwie do mnie, śni się jej coś miłego. Delikatnie się przeciągam, by jej nie obudzić, by po kilku sekundach wstać z łóżka. Rozglądam się po pokoju za swoją koszulką, bo odkąd zamieszkałem z Noorą wiem, że lepiej nie krzątać się po mieszkaniu w samych bokserkach. Wciąż mam w głowie dwie najbardziej niezręczne sytuacje z Eskildem i Linn i chyba nigdy nie będzie mi dane o nich zapomnieć. Wciągam na siebie koszulkę, a na czarne bokserki zakładam czerwone krótkie spodenki, które nie wiedzieć czemu kiedyś kupiłem. Po cichu wychodzę z pokoju, który dzielę z Noorą i kieruję się do łazienki. W przypadku soboty moja poranna toaleta to jedynie wysikanie się umycie zębów i rąk. Oczywiście niekoniecznie w takiej kolejności, ale sikanie musi być pierwsze. Gdy jestem gotowy, wychodzę i powoli idę do kuchni, gdzie zazwyczaj nikogo nie ma o tej porze. Wpatruję się w czajnik i dociera do mnie, że chociaż mam przeogromną ochotę na kawę, nie mogę jej wypić. Dzisiaj mam wolne, nie zamierzam się uczyć, a wieczorem widzę się z Chrisem, więc powinienem mieć energię. Decyduję się na herbatę. Gdy mieszkałem w Londynie, jakoś przekonałem się do tego napoju i w chwilach, gdy nie upijam się kawą, sączę z uśmiechem herbatę. Wyciągam lekko ubitą filiżankę i wrzucam do niej torebeczkę z herbatą. Opieram się o blat, czekając, aż woda się zagotuje. Zastanawiam się, czy czasem już nie zrobić Noorze kawy, ale przypominam sobie, że w soboty dziewczyna potrafi spać do późnego popołudnia.
- Późno wczoraj wróciłeś Romeo – słyszę za sobą zaspany i osądzający głos Eskilda.
- Byłem w bibliotece – odpowiadam, chociaż wiem, że wcale nie muszę mu się z niczego tłumaczyć.
- W bibliotece – powtarza, jakby chciał się upewnić, że właśnie to przed chwilą powiedziałem.
- Chcesz nagrania z monitoringu biblioteki? - Odwracam się ze złośliwym uśmiechem, na co Eskild tylko parska.
- Nie bądź taki pewny siebie, wiesz? - Poprawia fioletowy szlafrok, a ja marszczę nos, bo byłem święcie przekonany, że należy on do Linn, a nie do chłopaka.
- Nie jestem – rzucam, nalewając do filiżanki wody. - Po prostu wiem, że czasami z tobą nie idzie się inaczej dogadać – wzruszam ramionami, dosypując cukru do cukierniczki.
- Co to niby miało znaczyć, co? - Chłopak podchodzi do mnie i bezczelnie zabiera filiżankę, upijając łyk mojej herbaty. - Ugh gorąca – krzywi się, a ja nie potrafię uwierzyć w to, co widzę.
- To moja herbata – dodałem, chociaż wiedziałem, że już mogę się z nią pożegnać.
- O co ci chodziło? - Powtórzył, a ja tylko pokręciłem głową.
- Nie lubisz mnie i podejrzewasz o wszystko, co najgorsze, załapałem – zaśmiałem się. - Ale mógłbyś przestać kwestionować wszystko, co mówię? - Uważnie na niego spojrzałem. - Jeśli już miałbym się z czegoś tłumaczyć, to robiłbym to przed Noorą, a nie przed tobą. Więc proszę cię o to, byś przestał wciskać nos tam, gdzie nie powinieneś.
- Późno wczoraj wróciłeś i Noora nie pozwoliła na nocne figle, co? - Zaśmiał się, a ja spojrzałem na niego z niedowierzaniem. - Dlatego jesteś taki nieznośny – westchnął – przymknę na to oko, wiesz? - Parsknął, bo czym mocniej zawiązał pasek szlafroka. - Lubię cię – patrzy na mnie – i cieszę się, że dajesz Noorze szczęście, bo właśnie taką chcę ją oglądać. Roześmianą, z błyszczącymi oczyma i z rozmazaną szminką jak mała zdzira – wybucha śmiechem. - Nie chcę z kolei oglądać smutnej Noory, która chodzi z kąta w kąt i jest cieniem samej siebie. A taką już ją widziałem, gdy wróciła z Londynu. Przysiągłem sobie wtedy, że gdy tylko się pojawisz, skopię co dupę. Pojawiłeś się, a twoja dupa jest cała – pokręcił głową. - Więc rób wszystko, żeby tak zostało.
- Nie skrzywdzę jej – rzucam, bo to jest jedna z niewielu rzeczy, której jestem pewny.
- Mam nadzieję – mówi, po czym upija łyk herbaty – pyszna! - Rzuca, po czym odwraca się na pięcie i wychodzi z pomieszczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro