Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6.3 FREDAG*

* tak, wiem, że dzisiaj jest sobota, ale możemy na potrzeby fikcji cofnąć się w czasie haha


Nie wiem dlaczego, ale czułem się dziwnie. Już od chwili, gdy podjechałem pod Nissen, towarzyszyło mi cholernie nieokreślone uczucie, które z jednej strony podpowiadało mi, żebym odjechał jak najdalej stąd. Z drugiej strony szeptało mi, bym jakoś sympatycznie przywitał się z Noorą, by nie było żadnej niezręczności. Sęk w tym, że przyjechałem za wcześnie, przez co musiałem czekać jak skończony kretyn, a potem, ku mojemu nieszczęściu Noora wyszła ze szkoły w towarzystwie swoich przyjaciółek, które od razu zauważyły moją obecność. Nawet z dużej odległości mogłem zauważyć, że dziewczyna, która zaledwie wczoraj z wielkim uśmiechem na twarzy opowiadała mi o Chrisie, dzisiaj wyglądała, jakby miała się rozpłakać. Ponownie, bo jej zaczerwienione oczy i nos mówiły same za siebie. Noora pożegnała się z nimi, po czym szybkim krokiem skierowała się w stronę mojego samochodu.

- Hej - rzuciła, wsiadając do pojazdu, a ja byłem cholernie wdzięczny za to, że nie musimy się tulić, czy robić cokolwiek innego w ramach powitania.

- Hej - odpowiedziałem, po czym od razu uruchomiłem silnik i opuściłem szkolny parking. - Jak w szkole? - Brawo William, zabrzmiałeś jak jej ojciec.

- Jak zwykle - wzruszyła ramionami, po czym zaczęła szukać czegoś w torebce. Wyciągnęła z niej szminkę, którą przejechała po swoich ustach. - Z tym że mamy teraz więcej roboty, bo zbliżają się święta i tak dalej - zaśmiała się. - A co u ciebie? - Spojrzała na mnie. - Jak uczelnia i te wszystkie dorosłe sprawy - zabawnie poruszyła głową, a ja zastanawiałem się, o co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego Noora się tak zachowuje? Tak, jakby nic się nie stało.

- Ciężko - rzuciłem, co w sumie było prawdą, bo przez całe zamieszanie ze swoim niepoukładanym życiem, opuszczałem zajęcia, przez co narobiłem sobie zaległości. - No ale czego innego mogłem się spodziewać - zażartowałem, po czym zauważyłem, że jesteśmy już na moim osiedlu. Zaparkowałem samochód, po czym oboje wysiedliśmy z auta.

Prowadziłem dziewczynę, a ona tylko rozglądała się po okolicy. W windzie panowała niezręczna atmosfera, która sprawiała, że miałem ochotę wykrzyczeć, że to wszystko to poroniony pomysł i że lepiej będzie, jak odwiozę ją do domu. W końcu znaleźliśmy się w moim mieszkaniu, gdzie od razu skierowałem się do kuchni. Kurtkę rzuciłem na krzesło, podczas gdy Noora rozbierała się na przedpokoju.

- Wow, trochę się różni od twojego poprzedniego mieszkania - usłyszałem i się zaśmiałem.

- Taa - pokręciłem głową. - Jest większe - wzruszyłem ramionami.

- Więcej miejsca na robienie imprez - usiadła na krześle, wieszając moją kurtkę na oparcie.

- Już nie robię imprez - rzuciłem, zalewając wodą dwie herbaty. Podałem napój dziewczynie, po czym zaproponowałem, byśmy przenieśli się do salonu.

Blondynka tylko skinęła głową i udała się za mną.

- Co z Evą? - Nie wiem, czemu to pytanie wyrwało się z moich ust.

- A co ma być? - Noora spojrzała na mnie podejrzliwie, a do mnie dotarło, że najwyraźniej nie wie o moich pogawędkach z jej przyjaciółką.

- Nie wiem - wzruszyłem ramionami - dziwnie dzisiaj wyglądała. Jest chora? - Udało ci się wybrnąć Magnusson, chociaż tyle.

- Nie - pokręciła głową, po czym westchnęła. - Chris dał dupy - spojrzała na mnie. - Eva jest w stanie tolerować dużo rzeczy, ale wydaje mi się, że teraz Chris przekroczył granice.

- Co się stało?

- Nie gadałeś z nim? - Spojrzała na mnie z zaciekawieniem. - Wow, to na serio musi mu być głupio - zadrwiła. - Mieli jakąś imprezę w wojsku i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że na większości zdjęć na kolanach Chrisa siedzą jakieś dziewczyny, a on nie wygląda na takiego, jakby mu to przeszkadzało. Już nawet nie wspominam o tych zdjęciach, gdzie się z nimi tuli, a na jednym wygląda tak, jakby się całował z jakąś blondynką - skrzywiła się. - Eva to zobaczyła i nie wiem, chyba wróciły wszystkie obawy dotyczące Schistada - wzruszyła ramionami. - Bo jak spojrzysz na te zdjęcia, to zobaczysz starego Chrisa, a nie tego od Evy - westchnęła.

Nie wiem, czy chcę widzieć te zdjęcia, bo sam opis mnie wkurwił. Czy właśnie tak zachowuje się koleś, który chce się oświadczyć swojej dziewczynie? Nie wydaje mi się.

- Pewnie sobie to wszystko wyjaśnią - usłyszałem Noorę. - Już nie z takich sytuacji wychodzili - uśmiechnęła się. - A co u Iny? - Rozejrzała się po pokoju, jakby chciała, by dziewczyna wyskoczyła zza fotela.

- Chyba lepiej - westchnąłem, bo co innego miałem powiedzieć? Że się całowaliśmy, ona uciekła, a teraz wyjedzie do Nowego Jorku, a ja nie wiem, co mam ze sobą zrobić, bo mój mózg przypomina cholernie cienko poszatkowaną sałatkę warzywną.

- Gdzie ona jest?

- A skąd to pytanie? - Zaśmiałem się. - U siebie. W akademiku.

Dziewczyna wzięła głęboki oddech, po czym na chwilę zamknęła oczy.

- Nie wiedziałam, że Eskild do ciebie przyjdzie - rzuciła. - I szczerze cię za to przepraszam.

- Powiedziałbym, że nic się nie stało, ale muszę maskować siniak korektorem, więc jednak coś się stało - zadrwiłem, a dziewczyna tylko przewróciła oczyma.

- Eskild powiedział, że Ina u ciebie była. Że mieszkacie razem - wzruszyła ramionami. - I że porządnie go zjechała, co go podnieciło - zaśmiała się, chowając twarz w dłoniach.

- Zatrzymała się na kilka dni - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - I Eskild akurat trafił na jeden z tych dni i jeśli mam być szczery, dostał za swoje, bo nie powinien na nią naskakiwać. Ona mu nic nie zrobiła.

- Chciał mnie ochronić - zaśmiała się.

- Dlatego chciałaś się spotkać? - Spojrzałem na nią. - By przeprosić za Eskilda?

- Poniekąd - skinęła głową. - Chciałam po prostu pogadać - zaśmiała się nerwowo. - Zobaczyć, czy mamy szansę na przyjaźń, o której mówiliśmy.

- I co?

- Wydaje mi się, że mamy - uśmiechnęła się. - Ale nie od razu. Jeszcze jest za wcześnie, na wspólne wypady na kawę i w ogóle - przewróciła oczyma. - To z Iną jesteś umówiony na później? - Spojrzała na mnie, a ja powoli zacząłem się irytować.

- Tak - wzruszyłem ramionami.

- Będzie coś z tego? - Zapytała, a ja tylko się zaśmiałem.

- Noora - westchnąłem. - Zerwaliśmy tydzień temu - pokręciłem głową. - Uwierz mi, że nie w głowie mi nowy związek - spojrzałem na nią, ale poczułem się jak skończony kutas, bo to nie do końca była prawda. To nie tak, że chcę oświadczyć się Inie i spędzić z nią resztę życia, ale wiem, że w tym momencie chciałbym, żebyśmy byli czymś więcej. Ale jest milion pieprzonych przeszkód i zaczynam się zastanawiać, czy wszechświat czasem nie daje mi jakichś znaków.

- Przecież cię nie osądzam - zaśmiała się. - Po prostu pytam jak przyjaciel przyjaciela.

- W porządku - rzuciłem, chociaż wiedziałem, że Noora chce wybadać teren.

Usłyszałem dzwonek do drzwi i spojrzałem na zegarek. 16. Kurwa.

- To ja już chyba będę się zbierać - Noora szybko wstała i skierowała się na przedpokój.

Poszedłem za nią i otworzyłem drzwi, gdzie w chabrowym, długim płaszczu stała Ina. Wyglądała na lekko zaskoczoną, gdy jej wzrok wylądował na Noorze.

- To ja nie będę przeszkadzać - rzuciła, po czym skierowała się w kierunku windy.

- Ina! - Krzyknąłem, bo dotarło do mnie, jak musiało to wyglądać.

- Pogadamy później, co? - Noora poklepała mnie po ramieniu, po czym szybkim krokiem podeszła do Iny i zaczęła coś do niej mówić.

Dotarło do mnie, że Noora nie ma jak wrócić, ale wiedziałem, że nie zgodzi się na to, bym ją odwiózł, zwłaszcza teraz, kiedy wie, że jestem umówiony z Iną. Chwilę później dziewczyna stała przede mną, nie potrafiąc spojrzeć mi w oczy.

- Wejdź - powiedziałem, szerzej otwierając drzwi. Wzrokiem odprowadziłem Noorę, która zniknęła za drzwiami windy.

Pomogłem Inie ściągnąć płaszcz, a ona kucnęła by pozbyć się butów.

- Masz zamiar się do mnie odezwać, czy jak? - Zadrwiłem, bo nie ukrywam, że cała ta sytuacja była absurdalna.

- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi - powiedziała, po czym spojrzała mi w oczy. - Że powoli mówimy sobie wszystko, że sobie ufamy - jej głos się załamał, a oczy zaszły łzami. - Że jesteśmy ze sobą blisko - dodała cicho.

- Jesteśmy - dotknąłem jej ramion. - Ina, co się dzieje?

Dziewczyna odsunęła się ode mnie, po czym sięgnęła do dużej, czarnej torebki, z której wciągnęła szarą teczkę. Pociągnęła nosem, po czym na mnie spojrzała.

- Jak zbierałam swoje rzeczy, wzięłam to - uniosła do góry teczkę. - Dopiero wczoraj, gdy przeglądałam to, co wzięłam, zorientowałam się, że to nie jest moje - pokręciła głową. - Dlaczego mi nie powiedziałeś, że jesteś chory? Poważnie chory William? - Spojrzała na mnie z bólem i się rozpłakała.

Wpatrywałem się w nią i dotarło do mnie, że ta cholerna teczka należy do mnie. Że są w niej wyniki moich badań i cała reszta medycznego bełkotu, który przeraził mnie do szpiku kości. Nie wiedziałem co mam zrobić, bo kompletnie nie brałem pod uwagę tego, że ktoś mógłby się dowiedzieć o mojej chorobie. Ale wszechświat ponownie ze mnie zadrwił. Chwilę później poczułem, jak Ina przyciska swoje ciało do mojego, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej.

- Bierzesz leki? Masz już swojego lekarza? - Wyszeptała, a ja poczułem przyjemne ciepło.

- Biorę - westchnąłem. - I tak, mam lekarza.

- Kiedy masz następną wizytę? - Odsunęła się ode mnie, ścierając łzy z policzków.

- W przyszłym miesiącu. - Spojrzałem na nią. - Mogłabyś przestać płakać? - Delikatnie uniosłem do góry jej brodę.

- Boję się o ciebie - rzuciła, po czym zamknęła oczy.

- Nie musisz - zaśmiałem się, przyciągając ją do siebie. - Mówię poważnie In, jest dobrze.

- Nie jest dobrze - pokręciła głową. - Jesteś chory.

- Biorę leki - nie wiem dlaczego, ale pocałowałem ją w czoło. - Masz się nie martwić, jasne? I tak w ogóle to gratuluję - rzuciłem, a ona się ode mnie odsunęła.

- Czego? - Zmrużyła oczy.

- Kontraktu - starałem się, by zabrzmiało to naturalnie. - Podbijesz jankeskie serca - zaśmiałem się.

- Nie podbiję - powiedziała, po czym westchnęła. - Emily ci powiedziała? - Spojrzała na mnie.

- Tak - zaśmiałem się, bo co innego miałem zrobić.

- Nie przyjmę kontraktu - rzuciła, po czym skierowała się do kuchni, gdzie do szklanki nalała sobie wody.

- Dlaczego? - Spojrzałem na nią z niedowierzaniem. - Czy to nie o tym właśnie marzyłaś? - Zamrugałem.

- Marzyłam o tym, by być księżniczką - zadrwiła. - By mieć piękne, kręcone włosy. Być wyższą, mieć większe piersi i tyłek. Ale to się nie stało. To są marzenia, a nie rzeczywistość. Nie rzucę wszystkiego i nie wyjadę na drugi koniec świata, by wrócić miesiąc później z podkulonym ogonem i jeszcze większym wstydem - wzruszyła ramionami. - Poza tym nie mogłabym cię zostawić samego - uśmiechnęła się. - I Emily i w ogóle wszystkich - zmieszała się. - Nie mogę zostawić Kiry samej.

- Mnie powiadasz? - Uśmiechnąłem się i podszedłem do niej.

- I Emily. I Kiry - dodała, uśmiechając się.

- Ale mnie też, prawda? - Puściłem do niej oko.

- Przecież to powiedziałam - przewróciła oczyma.

Chciałem ją pocałować. Przyciągnąć do siebie i nigdy nie wypuścić jej z ramion. Już miałem to zrobić, kiedy przeszkodził mi dzwonek do drzwi. Westchnąłem i skierowałem się w stronę osoby, która przerwała mi cholernie ważną sytuację. Otworzyłem drzwi i ku własnemu zaskoczeniu zobaczyłem tam Chrisa.

- Chris? - Zapytałem. - Co ty tutaj robisz? - Spojrzałem na niego, bo kompletnie nie wiedziałem, co się tutaj dzieje.

- Eva ze mną zerwała - powiedział, po czym wpakował mi się do mieszkania.



____

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro