Dziwne jest to że żaden z was nie spojrzał na balkon...
Obudziłem się już w łóżku ktoś mnie musiał chyba przenieść. Balkon był zamknięty okazało się, że strasznie pada to może dlatego ktoś mnie tu przeniósł zacząłem dziwnie się czuć, kaszlałem, strasznie zrobiło mi się ciepło i miałem mokre włosy, byłem cały jakiś spocony. Słyszałem, że ktoś przechodzi obok mojego pokoju więc zacząłem wołać kogoś okazało się, że mój głos wysiadł ale jednak ktoś wszedł okazało się, że to był Vincent.
-Boże Will coś ty ze sobą zrobił.
-Co się stało?- zapytałem ostatkiem sił
-Spałeś na balkonie w deszczu przeniósł cię Dylan bo był sprawdzić czemu nie było cię na kolacji okazała się, że śpisz właśnie na balkonie co ci odbiło?
-Spałem.. na balkonie?
-Tak co ci w ogóle odbiło masz łóżko od spania jeszcze w deszczu boże Will.
-Nie było deszczu jak tam siedziałem- zacząłem kaszleć i traciłem siły.
-Dylan!- po chwili przyszedł Dylan
-Tak?
-Przynieś leki i ciepłą herbatę dla Willa
-Już- i poszedł
-Will zostajesz teraz w łóżku nigdzie się nie ruszasz Dylan ci przyniesie herbatę i leki masz połknąć je i iść spać będziemy do ciebie zaglądać
-Nie nie trzeba ja naprawdę się dobrze czuję- wstałem z łóżka i po chwili upadłem
-Boże Will!
-Co się stało??- wszedł Shane
-Pomóż mi go przenieść na łóżko wstał i upadł po chwili, spał na balkonie więc się przeziębił po spał w deszczu.
-Co czemu?
-Nie wiem Shane.- położyli mnie na łóżku
-Proszę- Dylan dał mi leki i herbatę
-Nie ruszasz się stąd Will.- chłodny głos Vincenta czyli mówił to ze złością.
-No dobra
Połknąłem leki i wypiłem 2 łyki herbaty i poszedłem dalej spać przynajmniej próbowałem gdy tylko usłyszałem że wyszli wstałem z łóżka i powoli skierowałem się w stronę łazienki jak wszedłem do niej przymknąłem drzwi, kucnąłem przy toalecie i zacząłem wymiotować nie wiem co się ze mną dzieję po takie chwili wstałem popatrzyłem się w lustro przemyłem twarz i wróciłem spowrotem do łóżka nudziło mi się więc założyłem słuchawki puściłem muzykę i wyszedłem znowu na balkon tym razem go przymknąłem żeby wyglądał jak zamknięty usiadłem jak najbardziej z boku żeby mnie nie było widać gdy tak siedziałem i padał na mnie deszcz obmyślałem co jest ze mną nie tak, siedziałem i siedziałem aż mi słuchawki nagle się wyłączyły i tylko słyszałem że ktoś jest w moim pokoju więc siedziałem cicho żeby mnie nie usłyszeli gdy się obróciłem nikogo już nie było więc włączyłem słuchawki które mi się jakoś wyłączyły i słuchałem dalej wiedziałem że będę chory i to bardzo nie obchodziło mnie to wtedy spojrzałem na telefon miałem nieodebrane połączenia od braci i Hailie coś strasznego się ze mną dzieję była 18:50 zamknąłem oczy słuchając muzyki i zasnąłem gdy się obudziłem było strasznie ciemno spoglądając na telefon zauważyłem że jest 22:40 i że mam strasznie dużo nieodebranych połączeń a od samego Vincenta było ich 20 dziwne to jest że nie spoglądneli na balkon przy następnym telefonu od Hailie tym razem odebrałem.
-Halo Will!?
-Co jest malutka?- zapytałem kaszląc
-Gdzie ty jesteś?! Wszędzie cię nie ma, słyszę deszcz jesteś na polu?? Przecież chory jesteś Will
-Dziwne jest to że żaden z was nie spojrzał na balkon
-Will nooo czemu znowu tam jesteś dobrze wiesz że jesteś chory
-Malutka wszystko jest okej nic mi nie będzie- zacząłem mocniej kaszleć
-Will wszystko okej? Już idę do ciebie
-Tak wszystko jest okej...- skłamałem niestety
Hailie się rozłączyła i po chwili słyszałem krzyki Dylana i Vincenta krzyczeli na mnie nic dziwnego, dawali mi lekcje, kurwa nawet ochroniarza jak wyjdę na balkon to mnie ma wsadzić spowrotem do domu jagby niee błagam nie chcę tak zero prywatności już wiem jak się Hailie czuła, przepraszam cię Hailie za ten trudny czas który przechodziłaś jak miałaś ochroniarza...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro