Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

- Pojebało cię? - szturchęłam mężczyznę, który uprowadził mi dziecko.

Wiedziałam, że to Cody. Wiedziałam, póki się nie obrócił.

- Zac? Co ty tu do cholery robisz?! - krzyknęłam, odpychając go gwałtownie.

Nie. To musi być jakiś chory sen. To nie może być on. Po prostu nie może.

- Przepraszam, chciałem zobaczyć mojego syna. - tłumaczył się żałośnie.

- Theo idź się pobaw. - powiedziałam spokojnie, wskazując palcem na huśtawki. - Syna?! Jakie masz cholerne prawo do nazywania go swoim synem?!

- Katie. Przepraszam. Wiem nie było mnie, ale jestem i... - próbował jednym gównianym przepraszać, nadrobić te wszystkie lata.

- Przepraszam?! Tylko tyle masz mi do powiedzenia?! Zostawiłeś mnie samą z brzuchem. Stchórzyłeś! - krzyczałam bez opamiętania.

Nienawidziłam go tak bardzo, jak kiedyś go kochałam.

- Ja chcę to wszystko naprawić. Chcę odzyskać twoje zaufanie. Chcę poznać Theo. - mówił, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Napisałam tylko SMS-a do Ethan'a, że Theo jest już ze mną i że wszystko mu wyjaśnię. - Daj mi szansę.

- Co chcesz do cholery naprawiać?! Zjebałeś każdą możliwą szanse. To, że zostawiłeś mnie w ciąży, chociaż bardzo cię kochałam, to ci jeszcze wybaczę, ale nigdy, przenigdy, nie nadrobisz bycia ojcem!

- Katie, mam do niego takie same prawo jak ty.

- Hahaha. - zaśmiałam się podle. - Prawo? To co my walczymy o spadek?! Jeszcze raz się do niego zbliżysz, a nie ręczę za siebie! - ostrzegłam.

- Katie, proszę cię. Nie możesz mi tego zrobić. - w jego głosie usłyszałam smutek.

- Nie było cię, gdy rodziłam. Nie było cię, gdy mały miał kolki i płakał całe noce. Nie słyszałeś jego pierwszego słowa, nie widziałeś jego pierwszego ząbka. Nie było cię, gdy pytał co z jego tatą. A teraz nagle zjawiasz się nie wiadomo skąd i jak gdyby nigdy nic, kradniesz mi dziecko z przedszkola i chcesz się z nim widywać. - mówiłam spokojnie, tylko dlatego, że łzy zalewały moją twarz.

- Katie, zrób dla mnie tylko jedną rzecz. Pozwól mi go poznać.

- Theo, idziemy. - zignorowałam prośbę Zac'a, wołając Theo.

- Mamo, dlaczego ten pan mnie zabrał? - zapytał synek w samochodzie.

- Pomyliło mu się coś. Nie przejmuj się. - wytłumaczyłam.

Nie miałam pojęcia, co teraz będzie. On nas zostawił. Po prostu uciekł. Wyparł się swojego niczemu winnego
synka. Kochałam go i nienawidziłam jednocześnie. Ułożyłam sobie życie bez niego. Kiedy wreszcie zaczęło być dobrze, on musiał się zjawić. O wiele bardziej wolałabym, aby już nigdy nie wrócił. Jak on sobie to wyobraża? Co powie dziecku? "Nie chciałem cię, ale nagle mi się o tobie przypomniało."? Zac ma rację, prawnie i biologicznie tak samo jesteśmy jego rodzicami. Ale prawda jest taka, że Theo nie ma taty.

Czekałam tylko, aż spotkam się z Ethan'em. Miałam nadzieję, że chociaż on znajdzie jakieś wyjście z tej sytuacji i że spojrzy na to z góry.

Zapakowałam pod samym blokiem. Podczas drogi zdążyłam uronić dużą ilość łez.

- Dlaczego płakałaś? - spytał Theo.

- Głowa mnie boli. - próbowałam brzmieć wiarygodnie.

- To przez tego pana?

- Chodź, wuja już na nas czeka. - wyciągnęłam synka z fotelika i w milczeniu doszliśmy do mieszkania.

Pomogłam synkowi ściągnąć kurtkę i buty, po czym od razu udałam się do kuchni. Wzięłam tabletkę, bo faktycznie z nerwów rozbolała mnie głowa.

Już po chwili w mieszkaniu pojawił się Ethan.

- Wszystko w porządku? - zapytał jak tylko mnie zobaczył. Rozpłakałam się jeszcze bardziej, a on przytulił mnie do siebie. - Theo, idź do pokoju, zaraz przyjdzie Hazel. - zwrócił się do mojego synka.

- To wszystko jest do dupy. - wybełkotałam.

- Co się stało? Jak tylko dorwę tego Cody'ego...

- To nie Cody. To Zac. - wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Czułam, że zaraz jego koszula, będzie całą mokra od moich łez.

- Zac? Jego ojciec? - przytaknęłam. - Cholera! Co on od ciebie chce?

- Chce mieć kontakt z Theo. - wyjaśniłam.

- Ale tak nagle?

- Chce wszystko naprawić.

- Może faktycznie żałuję.

- Ty go bronisz? - uniosłam głos.

- Nie bronię, ale on jest jego ojcem.

- Ojcem? Przez te wszystkie lata nie wysłał nawet kartki na święta, a teraz nagle jest ojcem? - denerwowałam się coraz bardziej. - Co jeśli wrócił tylko na chwilę?

- Nie wiem Katie, nie wiem.

- Nie chcę, żeby zawiódł Theo, tak jak zawiódł mnie.

- Kochanie, spokojnie. - otarł mi łzy i przytulił do siebie jeszcze mocniej.

- Co ja mam zrobić? - zapytałam zupełnie bezsilnie.

- Zacznij od tego, żeby się uspokoić.

- Nie puszczę już Theo, do tego przedszkola. - stwierdziłam. Wciąż bałabym się, że ktoś znów go zabierze.

- Jutro ja z nim zostanę, a dalej pomyślimy. - stwierdził Ethan, bez namysłu.

- Dziękuję. Kocham cię.

Już po chwili usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

- Otwarte! - wykrzyknął Ethan, wiedząc, że przyszła jego siostra.

- Daj laptopa, poszukamy niani. - zwróciłam się do Ethan'a.

Nie było czasu na płacz. Czas działać.

- Szukasz niani? Ja mogę zajmować się Theo. - wtrąciła się Hazel.

- Ty, to masz szkołę. - pouczył ją Ethan.

- Ale czasem mogłabym nie iść na kilka lekcji.

- Na razie idź do Theo. - Ethan uśmiechnął się szeroko. Hazel wykonała jego polecenie.

- Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytałam, gdy tylko zniknęła z horyzontu.

- Nie chcę, żeby zawaliła szkołę.

- W takim razie pozostały nam ogłoszenia w internecie.

- Tym zajmiemy się jutro, a teraz... - Ethan objął mnie w pasie i delikatnie położył na kanapę. Namiętnie zaczął mnie całować, próbując załagodzić sytuację.

- Ethan, daj spokój. - wstałam i udałam się do łazienki.

Zmyłam cały rozmazany makijaż. Nadal nie wiedziałam co zrobię, ale nie chciałam o tym myśleć. Napisałam tylko SMS-a do Laury.

Do Laura: Wiedziałaś, że Zac wrócił?

Już po chwili dostałam odpowiedź.

Laura: Przyjechał do nie niedawno. Co zamierzasz zrobić?

Do Laura: Nie mam pojęcia.

Faktycznie nie miałam. Byłam w zupełnej przepaści, z której nie widziałam wyjścia. Żadne, nie wydawało mi się dobre. Theo potrzebuje ojca, ale nie potrzebuje problemów. Co jeśli wrócił na chwilę, a zaraz znów go nie będzie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro