#9
Kroki chłopaka odbijały się echem po pustym korytarzu. Niecierpliwe rozglądał się dookoła, chcąc mieć już wszystko za sobą. Niestety nie był sam i obecność Jeongguka tylko dodatkowo go irytowała.
— Możesz w końcu usiąść? — starszy obserwował go już od jakiegoś czasu i miał dość jego nadpobudliwego zachowania. Dodatkowo bolała go głowa po zderzeniu ze szkolnym korytarzem, co wcale nie poprawiało mu humoru. Obstawiał, że już na wieczór będzie miał kolejnego guza.
— Możesz się zabić?
— Wkurwiasz mnie, Kim.
— Jakoś nie jest mi z tego powodu przykro — Taehyung spojrzał na siedzącego nienawistnym wzrokiem, wciąż powstrzymując się przed zaciśnięciem dłoni na jego szyi. Już dawno nie był tak wkurzony.
Obaj musieli czekać pod gabinetem dyrektorki na przyjazd taty Jeongguka i babci Taehyunga, którzy zostali wezwani już jakiś czas temu. Pozostawiono ich samych z myślą, że się nie pozabijają, chociaż pani z sekretariatu na wszelki wypadek zerkała na nich zza szyby. Jasnowłosy niemal odetchnął z ulgą, gdy zobaczył swoją opiekunkę wychodzącą zza zakrętu, jednak nie ucieszył go widok starszej wersji Jeongguka idącej obok niej. Ciekaw był, czy ojciec bruneta był takim samym dupkiem, jak jego syn.
—Nic ci nie jest, kochanie? — starsza pani szybko zbadała wzrokiem całą sylwetkę chłopaka szukając jakichkolwiek obrażeń. — Podobno się biliście.
— Chyba raczej Taehyung bił mojego syna — o dziwo pan Jeon brzmiał, jakby był rozbawiony, za to sam Jeongguk lekko się zaczerwienił.
— Taehyung? — Chaeyoung zmarszczyła groźnie brwi, patrząc to na swojego wnuczka, to na zadrapanie i małego sinika na twarzy wyższego chłopaka. — Dlaczego pobiłeś syna pana Jeona?
Kim zdobył się na najbardziej niewinny uśmiech, na jaki było go stać, jednak nie zdążył odpowiedzieć, bo otworzyły się drzwi i pojawiła się w nich dyrektorka.
— Dzień dobry, zapraszam wszystkich do środka —uśmiechnęła się uprzejmie i sama zniknęła wewnątrz gabinetu, w którym po chwili znajdowali się już wszyscy. Był tam również nauczyciel, który przerwał ich kłótnie i przyprowadził do pani Min. Kobieta usiadła za biurkiem, a gestem ręki wskazała wolne miejsca na krzesłach, jednak jedynie babcia Taehyunga zajęła jedno z nich. Reszta wolała stać. — Tak, jak mówiłam państwu przez telefon, Jeongguk i Taehyung wdali się w bójkę, a tego nie tolerujemy w naszej szkole. Niestety żaden z nich nie chce podać konkretnego wyjaśnienia.
— Mówiłem już, że to on się na mnie rzucił i nie wiem, dlaczego to zrobił — brunet znów skrzyżował ręce na piersi, patrząc na wszystkich zirytowanym wzrokiem. Taehyung za to nie mógł powstrzymać się przed głośnym prychnięciem.
— Jasne, skąd możesz wiedzieć, przecież przypadkiem zrobiłeś ze mnie dziwkę.
— Taehyung, wyrażaj się! — dyrektorka spojrzała na niego karcącym wzrokiem. — Wytłumacz, o co dokładnie ci chodzi.
— O to, że Jeon postanowił rozpowiadać, jak to ochoczo się z nim przespałem na imprezie, a pewna dwójka uroczych uczniów tej szkoły postanowiła złożyć mi bardzo ciekawe propozycje, które musiałem niestety odrzucić. Nie spodobało im się to, bo w końcu Jeongguk mówił, że jestem taki łatwy i jeszcze kilka minut mi się naprzykrzali, ale mogę zapewnić, że ucierpieli bardziej niż on i mam nadzieję, że do końca życia będą bezpłodni — w tamtym momencie Taehyung nie przejmował się już niczym. Znów gotowała się w nim wściekłość i obrzydzenie, gdy przypominał sobie, jakie Junsu próbował go pocałować. Z pewnością nie spodziewał się, że Kim uderzy go kolanem w krocze, więc tym bardziej jego zaskoczona mina satysfakcjonowała chłopaka, gdy patrzył, jak osuwał się na ziemię. — Zaraz po tym postanowiłem znaleźć tego dupka i dowiedzieć się, dlaczego rozpowiada takie historyjki skoro nawet palcem mnie na tej imprezie nie tknął, bo mu nie pozwoliłem. Początkowo chciałem być nawet miły, ale po drodze dowiedziałem się, że już większość szkoły mówi tylko o tym, że poszedłem w ślady matki! Rozumie, to pani?! Nikt nie będzie mnie porównywał do tej kobiety!
— Boże, rozmawiałem tylko z Junsu i Wooyoungiem, skąd mogłem wiedzieć, że ci idioci zrobią coś takiego i to rozpowiedzą?! — Jeongguk powoli zaczynał dostrzegać powagę sytuacji, w którą wpakował Taehyunga. W prawdzie nie rozumiał jego oburzenia związanego z mamą, ale za to domyślał się, co mogli mu powiedzieć tamci dwaj. Rozmowa z nimi na pewno nie należała do przyjemnych, więc nic dziwnego, ze Kim był tak wkurzony.
— Jedynym idiotą jesteś tu ty — pan Jeon niespodziewanie zabrał głos, wprawiając swojego syna w oburzenie. Chłopak spojrzał na niego z wyrzutem, niemal tupiąc przy tym nogą. On też był przeciwko niemu?
— Tato! Przecież wiesz, że nie zrobiłem tego specjalnie!
— Nie zmienia to faktu, że zachowałeś się, jak bezmyślne dziecko! Co ci przyszło do głowy, żeby rozpowiadać takie rzeczy? — mężczyzna patrzył na swojego syna surowy wzrokiem, ale Jeongguk wyczuwał w nim coś więcej niż tylko złość rodzica. To był wzrok alfy, pod którym jego wilk niemal skomlał żałośnie, nie mogąc go znieść. Najgorsze było to, że nie miał nic na swoje usprawiedliwienie. Nie mógł przecież powiedzieć, że we wszystkim chodziło o jego szkolny wizerunek.
— No dobrze, zrobiłem źle, przyznaje się do tego, ale naprawdę nie sądziłem, że oni komukolwiek o tym powiedzą.
— Więc wszystko wyjaśnione — dyrektorka omiotła ich wszystkich wzrokiem, wzdychając ciężko pod nosem. — Nie ukrywam, że zawiodłam się na tobie, Jeongguk. To co zrobiłeś było naprawdę głupie i dziecinne, dlatego masz natychmiast przeprosić Taehyunga i naprostować całą sytuację. Wszyscy mają się dowiedzieć, że to nie była prawda i nic cię z nim nie łączy. Nie zmienia to jednak faktu, ze ty również musisz przeprosić, Taehyung. W tej szkole nie rozwiązuje się problemów siłą i na następny raz będę bardziej surowa. Twoja złość nie usprawiedliwia tak agresywnego zachowania. Mimo wszystko znajdę dla was jeszcze jakieś dodatkowe zajęcie do końca tygodnia w ramach kary. Teraz macie się przeprosić, a później poproszę, żebyś jeszcze na chwilę został. Dokładnie mi opowiesz, jak wyglądało twoje spotkanie z tamtą dwójką, ich również muszę ukarać.
Kobieta skończyła mówić, patrząc na nich wyczekująco. Żaden nie mógł się z nią spierać i pomimo tego, że Jeongguk nienawidził przyznawać się do błędów, to pierwszy wyciągnął dłoń w stronę jasnowłosego. Chłopak dopiero po chwili niepewnie ją uścisnął, jakby obawiał się, że tamten coś knuje.
— Przepraszam — wyglądał, jakby mówił szczerze.
— Ja też przepraszam — Taehyung niemal niezauważenie pokręcił głową, chcąc uświadomić starszego, że to nie koniec. Przepraszał, bo musiał, jednak wcale nie żałował. Nienawidził go z całego serca i uważał, że to była niewystarczająca kara dla Jeongguka.
Po kilkunastu sekundach brunet szedł już ze swoim ojcem pustym korytarzem. Wiedział, że ojciec był na niego bardzo zły, ale miał nadzieję, że szybko o tym zapomni.
— Posłuchaj...
— Nie, to ty mnie posłuchaj — mężczyzna natychmiast mu przerwał, zatrzymując się w miejscu. — Wiesz, że toleruje wiele i zawsze pozwalałem ci na różne rzeczy, na które nie powinienem. Proszę cię, nie każ mi myśleć, że przez cały ten czas postępowałem źle i wychowałem cię na jakiegoś bezmyślnego człowieka.
—Tato... — Jeongguk jęknął cicho, przecierając twarz dłońmi. — Wiesz, jaki jestem naprawdę. Nie mam pojęcia, co tym razem mi odbiło, ale to się więcej nie powtórzy. Po prostu... Jeśli chodzi o Taehyunga, to w pewnych sprawach daję się ponieść emocjom. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo mnie ten człowiek wkurza. Nie zmienia to jednak faktu, że wiem, że zachowałem się źle i nawet on na to nie zasługuje, nie ważne, jak irytującym wrzodem na dupie jest.
—Mam taką nadzieję. Nie chciałbym jeszcze kiedyś usłyszeć, że mój syn rozpowiada tak ohydne rzeczy, dobrze? Nie tak zachowuje się przyszły alfa — Junghwan nieco złagodniał. Objął nieco niższego chłopaka ramieniem i ruszył w dalszą drogę do auta. — Ale charakterek to on ma po swojej matce.
— Właśnie, bo tak się zastanawiałem, o co mu chodziło z tą mamą?
— Naprawdę nie pamiętasz?
— Czy jakbym pamiętał, to bym pytał? — oboje wsiedli do auta, po chwili wyjeżdżając już ze szkolnego parkingu.
— W sumie byłeś wtedy mały, ale ta sprawa nigdy nie przycichła, więc sądziłem, że wiesz. Matka Taehyung wyjechała z miasteczka po tym, jak wyszło na jaw, że pracuje, jako miejscowa prostytutka, a sam Taehyung nie jest synem Dongwana. Skoro wszyscy inni wciąż o tym pamiętają, to nic dziwnego, że wyciągnęli wiadome wnioski z twojej głupiej historyjki.
— Jestem idiotą — brunet niemal uderzył się otwartą dłonią w czoło, uświadamiając sobie jeszcze bardziej, co właściwie zrobił. Czy naprawdę tylko on nie pamiętał o tak istotnych szczegółach? Tak, Taehyung miał prawo się na niego wkurzyć. Spierdolił bardziej, niż kiedykolwiek.
— Już ci to dzisiaj mówiłem — mimo wszystko starszy mężczyzna posłał mu pocieszający uśmiech i nawet poklepał lekko po udzie, jakby ten gest mógł wszystko naprawić.
***
Taehyung nie miał już humoru do końca dnia. Unikał rozmów z babcią, zwłaszcza, gdy próbowała poruszyć temat wydarzeń ze szkoły. Nie był gotowy znowu o tym rozmawiać, bał się, że mógłby zacząć krzyczeć również na nią. Po powrocie od razu zamknął się w swoim pokoju i włączył jeden z ulubionych albumów Cata Stevensa. Postanowił również nie odpisywać na wiadomości przyjaciół, po prostu spędził kilka godzin w całkowitej samotności z głową w poduszce. Nienawidził płakać, zbyt często robił to w Seulu i tak bardzo nie chciał, żeby to wszystko znów się powtórzyło.
Dopiero po kilkunastu godzinach postanowił zejść na dół. Była prawie dwudziesta druga, na dworze panowała ciemność, a on próbował, jak najciszej przemknąć do kuchni, jednak nie udało mu się.
— Tae, proszę przyjdź do salonu — głos Chaeyoung rozbrzmiał w całym domu i chłopak wiedział, że musiał w końcu z nią porozmawiać. W końcu dzisiejsze wydarzenia nie były jej winą.
Pomieszczenie oświetlała jedynie lampa stojąca w rogu, a kobieta siedziała na kanapie z książką w ręku. Odłożyła ją, jak tylko Taehyung wszedł do środka, ale nie zdjęła okularów. Wstała ze swojego miejsca, podeszła do jednej z szaf i zdjęła z niej pudło średnich rozmiarów, na którym zebrała się mała warstwa kurzu, który zdmuchnęła.
— Wyjdźmy na taras — powiedziała z uśmiechem i ruszyła w stronę szklanych drzwi. Po chwili siedzieli już na wygodnych krzesłach przy niewielkim stoliku. Wcześniej zapalili światło, a chłopak wciął cienki koc, którym mógł się okryć. — Zawsze oglądanie zdjęć poprawiało ci humor, a tych chyba jeszcze nie widziałeś.
Kobieta miała rację. Bardzo często przeglądał rodzinne zdjęcia, których jego babcia miała naprawdę wiele, żeby poprawić sobie humor. Urzekała go magia tych zdjęć, które miały swój niepowtarzalny klimat. Przysunął się bliżej niej i podkurczył nogi pod brodę, obserwując, jak otwierała pudło. Większość tych zdjęć nie znajdowała się w albumach, a leżała luzem, co jeszcze bardziej odpowiadało jasnowłosy.
Z czasem zaczynał się uśmiechać, słuchając opowieści babci o jej dzieciństwie i życiu z dziadkiem. Czasem przewijały się również zdjęcia jego, czy Seokjina, przez co znów przypominał sobie historie z młodszych lat.
—Z kim tutaj siedzę? — chłopak zmarszczył brwi, sięgając po jedną z fotografii. Dwóch małych chłopców siedziało na dywanie, bawiąc się kolorowymi klockami.
— Z Jeonggukiem — Chaeyoung uważnie obserwowała jego reakcje i zadowoleniem zauważyła, że był bardziej zdziwiony, niż zły. Przez chwilę grzebała w pudełku, aż w końcu znalazła jeszcze jedno zdjęcie, które tym razem przedstawiało dwóch starszych mężczyzn. — To jego dziadek razem z twoim. Przyjaźnili się ze sobą, gdy obaj jeszcze żyli, przez co czasem spotykałeś się z Jeonggukiem. Byłeś tak mały, że nic dziwnego, że tego nie pamiętasz.
— Wyglądam tutaj, jakby bardzo mnie irytował — chłopak przyjrzał się uważnie swojej młodej twarzy. Po chwili przeniósł wzrok na drugiego chłopca i musiał przyznać, że Jeon był całkiem uroczym dzieckiem.
— Kochanie, posłuchaj... — Taehyung lekko przekręcił głowę, żeby móc spojrzeć na kobietę, która delikatnie wsunęła mu kosmyk włosów za ucho. — Sama jestem zła, za to, co zrobił. Nie chce, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. Mimo wszystko wiem, że on jest dobrym chłopakiem. Nie wymagam od ciebie, że mu nagle wybaczysz i że zaczniecie się przyjaźnić, ale spróbujcie tak naprawdę się pogodzić.
— Nie mogę po tym, co zrobił. Zrozum mnie, babciu. Uciekłem z Seulu, bo wszyscy dowiedzieli się o mojej matce i uważali mnie za taką samą osobę, co ona. Nie mogłem tego znieść, a teraz tutaj dzieje się dokładnie to samo. Nie mam siły znów przechodzić przez to piekło, które prawdopodobnie zgotował mi przez swoją głupotę.
— Wiem, że ci ciężko, Tae — kobieta objęła go ramieniem, pozwalając, żeby się w nią wtulił. Znów był bliski płaczu i tym razem nie miała zamiaru pozwolić mu płakać w samotności . — Obiecuję ci, że teraz będzie inaczej. Jeongguk to odkręci, wierzę w to. Ludzie tutaj nie są tak okrutni, jak w Seulu.
— Mogę jutro nie iść do szkoły? Proszę — jego głos delikatnie się załamał, jednak szybko postarał się go opanować. Bliskość babci i jej słowa działały na niego kojąco.
— Tak, kochanie — pocałowała go w czubek głowy, po czym zaczęła lekko bujać się w przód i w tył, jakby chciała utulić go do snu, niczym małe dziecko.
— Kocham cię.
— Ja ciebie też.
Szanujcie babcię Tae i tatę Jeongguka, bo to będą super ludzie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro