Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#5


   Dzień zapowiadał się na całkiem przyjemny i nie tak gorący, jak poprzednie. Taehyung liczył na to, ze minie mu całkowicie bez przeszkód i nie zepsuje humoru, jaki miał przed nadchodzącym weekendem. Zaplanował już spotkanie z Jiminem i Dahyun, którzy byli zaproszeni do jego domu i postanowił spędzić więcej czasu z Seokjinem, żeby nadrobić wszystkie miesiące, podczas których nie mogli rozmawiać.

Niestety nic nie mogło być idealne, a on już na drugiej przerwie zdążył natknąć się na jedną z osób, o których tego dnia wolał nie myśleć. Seulgi była zbyt zajęta rozmową z koleżankami, żeby patrzeć, jak idzie, przez co wpadła na Taehyunga, stojącego przy swojej szafce.

— Uważaj, jak chodzisz — dziewczyna spojrzała na niego zirytowanym wzrokiem, dopiero wtedy dostrzegając, kto przed nią stał. Wyższy zignorował fakt, że to ona w niego weszła, jedynie uniósł brew, gdy jej spojrzenie stało się o wiele bardziej nienawistne. Nie wróżyło to nic dobrego. — No proszę, kogo my tu mamy. Chłopiec z wielkiego miasta chyba nie wie, co znaczy słowo „przepraszam".

To był pierwszy raz, kiedy bezpośrednio się do niego zwracała, nigdy wcześniej nie mieli okazji porozmawiać. Taehyung znał ją z opowieści swoich przyjaciół, w które całkowicie wierzył. Spotkał wiele takich, jak ona i zdążył się przekonać, że naprawdę miały się za o wiele lepsze od innych. Głównie, dlatego jej słowa go nie zirytowały. Po prostu był gotowy na atak z jej strony.

­— Mógłbym przeprosić, gdybym rzeczywiście na ciebie wpadł, ale wydaje mi się, że to chyba ty powinnaś użyć tego magicznego słowa — odpowiedział spokojnie, siląc się nawet na lekki uśmiech, który ani trochę nie był uprzejmy.

— Ja nigdy nie przepraszam. Zwłaszcza takich, jak wy — mówiąc to, spojrzała z wyższością na dwójkę przyjaciół za jego plecami, którzy do tamtego momentu po prostu stali, czekając na rozwój wydarzeń.

— Odwal się, Seulgi. Nikt nie ma ochoty na rozmowę z tobą — Dahyun zrobiła krok do przodu, mając nadzieję, że jej słowa zapobiegną dalszej kłótni, w której Taehyung z chęcią by uczestniczył. Zdążyła zauważyć, że często przejawiał samobójcze zachowania, narażając się najbardziej nieodpowiednim osobom. Niestety jej próby się nie udały, a jedynie pogorszyły sytuację.

— Brawo, nauczyłeś pieska szczekać — powiedziała z kpiną Selugi, ponownie wracając wzrokiem do chłopaka.

— Nazwij ją tak jeszcze raz, a ta rozmowa przestanie być miła — Taehyung momentalnie spoważniał, zapominając o panowaniu nad sobą. Mogła obrażać jego, ale nie Dahyun, czy Jimina.

— Uważaj, komu grozisz, bo ta osoba też może przestać być. Nie wiem i nie obchodzi mnie, jak było w twojej starej szkole, ale tutaj jesteś nikim, takim samym zerem, jak ci, z którymi się zadajesz — zrobiła krok w jego stronę, uśmiechając się z satysfakcją. — I lepiej odpieprz się od Jeongguka, bo on jest poza twoim zasięgiem.

Dopiero wtedy chłopak zrozumiał prawdziwe motywy, jakie kierowały Seulgi, przez co głośno się roześmiał. Całe napięcie z niego wyparowało, gdy dotarł do niego sens słów dziewczyny. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że ktoś mógłby w ogóle pomyśleć, że jego i Jeongguka mogłoby coś łączyć.

— Ja nie żartuje — niższa najwidoczniej błędnie zinterpretowała jego reakcje, przez co zirytowała się jeszcze bardziej. — Widzę, jak często na niego patrzysz i tylko prosisz się o jego uwagę. Pogódź się z tym, że już jest zajęty i że nie masz u niego szans.

— Przepraszam bardzo, ale niby przez kogo jest zajęty? Przez ciebie? — Taehyung wciąż był rozbawiony, ale i tak nie potrzebował odpowiedzi, żeby wiedzieć, że tak właśnie dziewczyna uważała. Naprawdę nie sądził, że wciąż się łudziła, że między nimi coś będzie, patrząc na to, że Jeongguk zbywał ją przez ostatnie lata, co wiedział od Jimina. Z resztą musiałby być ślepy, żeby nie zauważyć, jak do niego lgnęła i jak bardzo go to męczyło. Nawet przez ułamek sekundy był w stanie mu współczuć. — Mogę cię zapewnić, że Jeona nawet kijem przez szmatę bym nie dotknął.... Chociaż gdybym jednak zmienił zdanie, to możesz być pewna, że nie byłabyś dla mnie żadną konkurencją.

Po tych słowach skinął głową na swoich przyjaciół i po prostu odszedł, zostawiając zdumioną Seulgi w towarzystwie jej koleżanek. Był z siebie bardzo zadowolony, bo nie sądził, że te słowa aż tak na nią podziałają, ale najwidoczniej nikt nigdy jej nie zasugerował, że może być lepszy od niej.

— Czy wy widzieliście jej twarz? — Jimin wciąż nie mógł przestać śmiać się pod nosem, gdy odprowadzał pozostałą dwójkę pod ich klasę. — Miała minę, jakby właśnie usłyszała najgorszą rzecz w całym swoim życiu.

— Starałem się — chłopak posłał im szeroki uśmiech, jednak po chwili lekko się zamyślił — Czy nikt, nigdy nie próbował jej uświadomić, że wcale nie jest jednym z cudów świata?

— Wszyscy się jej raczej boją. Potrafi się nieźle zemścić, ale obstawiam, że ty sobie z nią poradzisz? — Dahyun poprawiła torbę na ramieniu, zatrzymując się przy drzwiach do sali, gdzie mieli się rozstać z Jiminem.

— Jak ty mnie już dobrze znasz.

***

   Taehyung odetchnął z ulgą, gdy za oknami na szkolnym boisku zobaczył resztę drużyny, ale na szczęście bez trener. Wprawdzie uprzedzał go, że ostatnią miał mieć matematykę, a nauczycielka miała w zwyczaju zatrzymywać ich na przerwie, ale i tak nie chciał, żeby musieli na niego czekać. Szybko przebrał się w szatni i ruszył w stronę drzwi prowadzących na boisko. Cieszył się, że mieli trening na dworze, bo słońce nie grzało tak bardzo, jak dzień wcześniej, a on marzył o świeżym powietrzu.

Jego dobry humor nieco się ulotnił, gdy w grupie chłopaków ujrzał jednego, którego stanowczo nie powinno tam być. Podszedł bliżej ze zmarszczonymi brwiami, ale nie zdążył się nawet odezwać, bo zadowolony Jeongguk go wyprzedził, stając przed nim z zadowolonym uśmiechem.

— Szkoda, że się przebrałeś, bo nie było to konieczne. Zapomniałem ci wcześniej powiedzieć, że nie ma już konieczności, żebyś przychodził na treningi.

— O co tu chodzi? — chłopak postanowił go zignorować i dowiedzieć się od kogoś innego, co dokładnie się działo. Ostatecznie jego wzrok padł na Jinhwana, który stał przebrany blisko niego i patrzył przepraszająco.

— Już nie jesteś w drużynie, o to tu chodzi — niestety to Jeon odpowiedział na jego pytanie i zmuszony był z powrotem na niego spojrzeć. — Jinhwan wchodzi na twoje miejsce, drużyna jest pełna, a ty możesz się już zwijać.

— Serio? Jak on przecież do kosza nie doskoczy — Taehyung prychnął pod nosem, jednak niemal po sekundzie zwrócił się do niższego chłopaka z lekko zakłopotanym uśmiechem — Przepraszam.

— Luz, też mu to mówiłem, ale nie słuchał — starszy wzruszył ramionami, rzeczywiście nie wyglądając na urażonego.

— Powiedz mi, Jeon, co ty tak naprawdę próbujesz osiągnąć? Wkurwić mnie jeszcze bardziej? Chyba, że naprawdę jesteś aż tak nadętym dupkiem, który nie umie godnie przyjąć tego, że przegrał. W czym ja ci w ogóle przeszkadzam, co?

— Przeszkadzasz mi w tym, że w ogóle oddychasz — odpowiedział ostro, robiąc krok w jego stronę. — Za każdym razem, jak tylko słyszę ten twój sarkastyczny głosik i widzę tę irytująco idealną twarz, to mam ochotę ci ją rozgnieść na najbliższej ścianie, więc z łaski swojej, daruj mi już tego widoku i po prostu stąd idź, bo w tej drużynie nie ma dla ciebie miejsca!

— Dobra chłopaki, może porozma... — Junhoe nie mógł nawet dokończyć zdania, bo oboje mu przerwali.

— Zamknij się! — powiedzieli to niemal w tym samym momencie, tylko na chwilę spuszczając wzrok z siebie nawzajem.

— To niestety mam dla ciebie złe wieści, bo nigdzie się nie wybieram i w dupie mam to, czy jakakolwiek część mnie cię irytuje! — Taehyung mierzył Jeongguka gniewnym spojrzeniem, a gdzieś wewnątrz głowy słyszał ten ostrzegawczy głos, który mówił, że to wszystko może się źle skończyć. — Mnie też nie sprawia przyjemności patrzenie na ciebie, ale przynajmniej potrafię zachowywać się, jak człowiek i nie rozwiązywać problemów w tak idiotyczne sposoby, jak ty! Nie każe ci ze sobą rozmawiać ani poświęcać mi całego twojego wolnego czasu, to jedynie głupie trzy godziny w tygodniu podczas treningów, które musisz ze mną spędzić. A teraz idę do trenera, żeby uzgodnić, czy Jinhwan ma wejść na moje miejsce, bo zakładam, że ty nawet tego nie zrobiłeś i z góry założyłeś, że wypadam z drużyny.

Chłopak natychmiast się odwrócił, chcąc szybko znaleźć nauczyciela, jednak gardłowy odgłos go zatrzymał. Szybko się obrócił, patrząc z niedowierzaniem na Jeongguka, który wciąż stał z utkwionym w niego wzrokiem.

— Czy ty właśnie na mnie warknąłeś? — Kim wyglądał na mocno zdezorientowanego, co nawet usatysfakcjonowało bruneta, jednak nie sprawiło, że poczuł się lepiej po kolejnej porażce, jaką odniósł, bo w końcu młodszy miał rację. Czy naprawdę nie mógł chociaż spróbować wytrzymywać z nim tych kilku godzin, podczas których może nawet nie musiałby zwracałby na niego uwagi?

— Musiało ci się przesłyszeć — odpowiedział chłodnym głosem, tym razem kontrolując swoje emocje. Może rzeczywiście lekko na niego warknął, ale to był odruch niemal instynktowny, którego nie zdołał powstrzymać. Mógłby przysiąc, że Yoongi z Jinhwanem patrzyli na tę sytuację rozbawieni, jakby wiedzieli już, że kryzys został zażegnany, a w sumie zdziwienie na twarzy jasnowłosego mogło być całkiem zabawne. — Trener już idzie nie musisz go szukać.

Rzeczywiście miał rację, bo po kilku sekundach starszy pojawił się w ich gronie. Jeongguk postanowił się wycofać i póki, co skończy kłótnie z Taehyungiem, tym samym pozwalając mu wygrać. Nie miał złudzeń, że pan Song będzie wolał pozostawić jego w drużynie, niż przyjąć Jinhwana, bo znał jego zamiłowanie do sportu. Oczywiście się nie mylił i kiedy okazało się, że chłopak jest wolny i nie musi grać, to od razu odetchnął z ulgą. Jeongguk nie mógł też przeoczyć zwycięskiego wzroku Taehyunga, jednak nie zareagował na niego. Pozwolił mu się tą chwilą nacieszyć, ale w planach miał jeszcze małą zemstę.

***

   Było już niemal całkowicie ciemno, gdy powoli szedł wzdłuż ściany. Duże łapy stawiał bezgłośnie na ceglanym chodniku, czujnym wzrokiem obserwując drobną sylwetkę. Taehyung wracał z niewielkiej kawiarni w centrum miasteczka, gdzie pod wieczór spotkał się z jakimś chłopakiem, prawdopodobnie starszym od niego. Jeongguk go kojarzył, ale jakoś nieszczególnie miał ochotę zastanawiać się skąd. Po prostu czujnie czekał przez prawie godzinę, dopóki jasnowłosy nie ruszył w drogę powrotną do domu. Idealnie dla niego się złożyło, że wybrał porę, kiedy niewiele ludzi kręciło się po mieście, a zawłaszcza w okolicy, po której szedł.

Kim marzył już tylko o ciepłym łóżku i dobrej książce, kiedy szybkim krokiem przemierzał chodniki. Miał dziwne wrażenie, jakby ktoś go obserwował, przez co dłonie zaczynały mu się pocić. Nie potrafił tego opisać, ale po prostu wyczuwał czyjąś obecność. W prawdziwości jego przeczucia utwierdził go fakt, że po kilku minutach usłyszał za sobą głośne szuranie. Instynktownie się obrócił, ale niczego nie zobaczył. Stał tak parę sekund, chcąc się upewnić, czy na pewno jest bezpieczny.

Naprawdę przestraszył się dopiero w momencie, gdy ponownie się obrócił, a kilka metrów przed sobą ujrzał dużego, czarnego wilka. Stłumił głośny krzyk w gardle, momentalnie sztywniejąc. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że cały czas stawiał kroki do tyłu, bo widok bestii całkowicie odebrał mu zdolność myślenia.

Tymczasem Jeongguk z satysfakcją patrzył na twarz przestraszonego nastolatka. Ruszył w jego stronę z nisko pochylonym łbem, warcząc gardłowo. Fakt, że chłopak był całkowicie bezbronny sprawiał mu nieopisaną radość. Tym razem, to on był górą, chociaż Kim nie zdawał sobie nawet sprawy, z kim musiał się w tamtym momencie zmierzyć. Nawet ułatwiał mu zadanie, bo w pewnym momencie sam potknął się o wystający kawałek kostki chodnikowej i upadł na plecy z głośnym piskiem. Jeongguk niemal sekundę po tym znalazł się nad nim, mając swój pysk w odległości kilu centymetrów od jego twarzy.

Taehyung wciąż z przerażeniem patrzył na ostre zęby, które znajdowały się coraz bliżej niego. Masywne ciało nie dawało możliwości ucieczki, niemal przygniatając go do ziemi, na której chwilę wcześniej boleśnie wylądował. W tamtym momencie myślał tylko o tym, że ten ogromny wilk prawdopodobnie zaraz zagryzie go na śmierć. Tymczasem zwierzę niemal w ogóle się nie poruszało, jedynie intensywnie się w niego wpatrywało równie dużymi, co ono samo, oczami. Choć chłopak nie był w stanie jasno myśleć, to był w stu procentach pewien, że te ciemne oczy były dziwnie znajome.

Jeongguk chciał jedynie nastraszyć Taehyunga, dać mu małą nauczkę i nieco przytemperować jego charakter, bo może jako człowiek sobie z nim nie radził, ale przemieniony w wilka był górą. Niestety po kolejnych kilku sekundach poczuł, że był to równie głupi plan, jak wszystkie poprzednie, bo po bladych policzkach chłopaka zaczęły spływać pojedyncze łzy, a całe ciało drżało. Tak, chciał go wystraszyć, ale nie przyprawić o taka serca, czy traumę do końca życia.

Westchnął w myślach, opuszczając ciężki łeb jeszcze niżej, żeby nosem móc delikatnie musnąć policzek Taehyunga. Po tym geście nie tylko przerażenie, ale i zdziwienie malowało się w oczach chłopaka, który początkowo sądził, że wilk zacznie od jego twarzy, a dopiero później zje resztę jego ciała. Zamknął oczy, bojąc się, że może to był tylko wstęp przed ucztą, jaką miał sobie z niego zrobić.

O dziwo zwierzę zaczęło się powoli cofać, zostawiając Taehyungowi wolną przestrzeń. Pyskiem szturchnął jego dłoń, którą ten zaciskał w pięść i niecierpliwie przestąpił z łapy na łapę. Kim nie miał zamiaru zwlekać i szybko stanął na nogach, żeby jak najszybciej uciec do domu. Chociaż, co jeśli bestia najpierw chciała się nim trochę pobawić, żeby sprawić sobie przyjemność? Zwierzę zupełnie jakby wyczuło, o czym myślało i przekrzywiło głowę, patrząc na niego z politowaniem, a bynajmniej tak się wydawało jasnowłosemu.

Nie zwlekając już dłużej, szybkim krokiem ruszył z powrotem w stronę domu z przerażeniem odkrywając, że wilk ciągle szedł przy jego boku. Dopiero kiedy w okolicy znajdowali się ludzie, to bezpiecznie usuwał się w cień, jednak wciąż podążał śladem chłopaka. Jeongguk po prostu chciał mieć pewność, że Kim dotrze do domu bezpiecznie i nie zemdleje po drodze. Wolał go nie mieć na sumieniu przez następne miesiące, gdyby coś mu się stało.

Zatrzymał się dopiero kilka metrów od jego domu, gdzie stanął w cieniu wysokiego dębu. Nawet z tej odległości widział, jak Taehyung wciąż zerkał w jego stronę, zapewne obawiając się, że jednak rzuci się na niego zanim zdąży dobiec do drzwi wejściowych. Stwierdził, że to będzie całkiem zabawne spotkać go ponownie w szkole, gdzie znów będzie grał nieustraszonego chłopca. 


powinnam się uczyć na sprawdzian z wosu, a zamiast tego piszę rozdział, dajcie mi za to dużo miłości 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro