Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#40

Ten rozdzialik dedykuje @thegr4ndking bo to właśnie ona z dwóch przebiegów dalszej fabuły (które ostatecznie prowadziłby do tego samego) kazała mi napisać ten, w którym będzie jeszcze jedna, większa drama zamiast spokojnego przebiegu wydarzeń... Wszystkie zażalenia proszę kierować do niej! 

***


    Głośny śmiech Taehyunga rozniósł się po ciemnym domu, gdy brunet po raz kolejny potknął się o jedną z par butów stojących w przedpokoju, najprawdopodobniej należącą do niego samego. Mimo wszystko śmiech nie trwał zbyt długo, bo Jeongguk szybko zajął jego usta czymś innym, jednocześnie prowadząc ich w stronę swojego pokoju. Chłopak odpinał pojedyncze guziki koszuli starszego, przy okazji samemu starając się nie potknąć. Nie pamiętał już, kiedy ostatnio miał tak dobry humor. Wszystko wydawało się trzy razy lepsze niż w ostatnich dniach i nawet najprostsze czynności sprawiały mu nieopisaną przyjemność.

— Jeongguk, stop... — mruknął pomiędzy wargi chłopaka, który odsunął swoją twarz na kilka centymetrów. Gdyby tylko widział jej wyraz, to z pewnością byłaby mieszanką niezadowolenia z niepokojem, bo całe jego ciało nagle zesztywniało.

— Stało się coś? — spytał, zaciskając nieco mocniej dłonie na bokach Taehyunga, który miał ochotę po raz kolejny się roześmiać. Jeon zachowywał się, jakby nagle miał się rozmyśleć i od niego uciec, a on miał po prostu bardzo ważne i istotne pytanie...

  — Chciałem tylko wiedzieć, czy nie zmienisz się nagle w wilka, jak będziemy się kochać? Pytam tylko dla pewn...— nie mógł dokończyć, bo brunet z cichym warknięciem znów zaatakował jego usta, a on ochoczo oddał pocałunek. Tak, definitywnie wiedział, jak podirytować Jeongguka w każdej sytuacji.

Kiedy dotarli do pokoju, brunet pozbawiony był już koszuli i Taehyung mógł swobodnie sunąć dłońmi po jego nagiej skórze. Czuł, jak chłopaka przechodziły delikatne dreszcze za każdym razem, gdy mocniej wbijał paznokcie w jego ramiona, pozostawiając na nich czerwone ślady. Nie przeszkadzał mu fakt, że jego popękane wargi w tamtym momencie były doprowadzane do jeszcze gorszego stanu przez ciągłe podgryzanie. Bardziej liczyło się dla niego to, że czuł Jeongguka tak blisko siebie, jakby zaraz mieli stać się jednością. Nie musiał nic mówić, bo każdy ruch starszego był tak zaplanowany, jakby przewidywał każdy kolejny krok i zamiar Taehyunga.  

Bez słowa to on położył się na plecach, ciągnąc za sobą młodszego, który z zadowolonym mruknięciem usiadł na nim okrakiem. Po raz pierwszy od kilkunastu sekund oderwał się od ust bruneta, żeby móc zdjąć swoją bluzę i odrzucić ją na bok. Spojrzał w dół i uśmiechnął się delikatnie, bo choć nie widział zbyt wyraźnie Jeongguka, to błyszczące oczy bardzo dobrze wyróżniały się na ciemnym tle.

— Masz jeszcze jakieś głupie pytania? — spytał cicho, powoli sunąc dłońmi po udach Taehhyunga spomiędzy którego warg wyrwał się cichy chichot. Stan, w jakim się znajdował, podobny był do tego, w jakim bywał po trzech puszkach piwa.  

— Właściwie, to jedno — uśmiechnął się zadziornie, co zapewne starszy mógł dostrzec nawet w tak niesprzyjających warunkach. Pochylił się nad uchem Jeongguka, jakby zaraz miał mu zdradzić największy sekret, lekko podgryzając jego płatek. — Byłeś szczepiony na wściekliznę?

W zaledwie sekundę ich pozycje zostały zamienione i to on został uwięziony pod ciepłym ciałem. Nieopisaną satysfakcję sprawiało mu irytowanie, a nawet lekki załamywanie Jeongguka w tak nieodpowiednich momentach. Gdy czuł, jak jego szczęka mocniej się zaciskała lub widział policzek wypychany od środka językiem, to dziwnie przyjemne dreszcze przepływały wzdłuż jego kręgosłupa. Może znając już całą prawdę powinien przestać tak robić w obawie, że rzeczywiście może zdenerwować nie tylko samego bruneta, ale też przy okazji jego włochatego przyjaciela, jednak z jakiegoś powodu wcale się nie bał. Sunąc po napiętych mięśniach niewinnie się uśmiechał, żeby ostatecznie zakończyć z dłonią na kroczu Jeongguka.  

 — No już się nie wkurzaj, tak się tylko droczę — mruknął, powolnie ugniatając przez spodnie twarde przyrodzenie bruneta, który na ten gest westchnął cicho pod nosem.

O ile gwałtownym ruchem odciągnął rękę Taehyunga, tak już o wiele spokojniej ustami zaczął błądzić po jego szyi. Chłopak na ten gest momentalnie spoważniał, przymykając powieki i ochoczo oddając się w ręce Jeona. Palcami błądził wśród jego ciemnych włosów, ciągnąc za pojedyncze kosmyki, gdy tamten zdobił jego szyję mokrymi pocałunkami i drobnymi śladami, które nabierały mocniejszych kolorów z każdą kolejną sekundą. Oddawał się słodkiej przyjemności, którą za każdym razem znajdował w ramionach Jeongguka i wiedział już, że nie będzie niczego żałował.

Pozwalał dłoniom chłopaka zwiedzać całe jego ciało, by za ich przykładem podążały również jego usta. Zupełnie tak, jakby poznawał na nowo ciało młodszego, co w pewnym sensie było prawdą. Jeonowi zdawało się, jakby nagle po raz pierwszy mógł dotykać nieco wystających obojczyków Taehyunga, zasysać się na drobnych sutkach i językiem tworzyć mokre kółka wokół jego pępka. Zdejmując spodnie Kima, stopniowo odkrywał przed samym sobą kolejne centymetry kremowej skóry, którą tak chętnie pieścił na różne sposoby. Słodki zapach Taehyunga pomieszany z napięciem tworzącym się między nimi i jego cichymi westchnięciami sprawiały, że niemal tracił zmysły.  

Nie lepiej było z samym Kimem, który z każdą kolejną sekundą potrzebował więcej Jeongguka, bo miejsca, które pozostawiał bez swojego dotyku, stawały się dziwnie chłodne i nieprzyjemne, jakby czymś nienaturalnym było, że w ogóle istniały. Chciał, żeby wypełnił go całego, jednocześnie przylegając swoim ciałem do jego pragnącej uwagi skóry. Cicho szeptał imię chłopaka, co tamten z łatwością usłyszał, bo już po chwili ich wargi ponownie były złączone.

Jak przez mgłę pamiętał zmagania Jeongguka z jego własnymi spodniami i bokserkami. Obejmował go ramionami, trzymając blisko siebie, jakby bał się, że zaraz miałby uciec. Z tego dziwnego stanu wyrwało go dopiero coś chłodnego, co powoli wdzierało się do jego wnętrza. W tamtym momencie nie miał nawet siły nakrzyczeć na starszego, że nie pomyślał o czymś takim, jak rozciąganie. Prawda była taka, że on sam zbyt mocno już go pragnął i jedynie mocniej wbił się paznokciami w plecy bruneta czując pieczący ból.

Słyszał uspokajające słowa Jeongguka tuż przy swoim uchu, jednak niespecjalnie był w stanie się na nich skupić. Wolał, żeby jego usta zajmowały się czymś innym, więc jak najszybciej nakierował je na własne wargi. Gdyby świat naprawdę mógł stanąć w miejscu, to prawdopodobnie zrobiłby to właśnie w tamtym momencie, bo Taehyung był dosłownie w raju.

— Kocham cię — wymruczał między wargi bruneta, kończąc to krótkie wyznanie jękiem, gdy tamten wsunął się w niego do samego końca.

— Ja ciebie też, Tae — odpowiedział bez zawahania, jakby najbardziej oczywistą rzeczą na świecie było to, że to właśnie Kim Taehyung był tym, który wypełnił swoją osobą całe jego serce.

Prawdopodobnie żaden inny seks nie równał się z tym, który przeżyli tamtego wieczoru. Żaden nie był tak pełen uczuć i w końcu wypowiedzianych słów, których brzmienia oboje wcześniej się bali. Nogi Taehyunga ściśle oplatały ciemnowłosego w pasie, gdy ten niespiesznie, choć intensywnie poruszał biodrami. Dzięki temu wyjątkowo łatwo było mu się wyprostować, a młodszy oderwał się od łóżka w ślad za nim, żeby z dłońmi zaciśniętymi na jego karku poruszać biodrami i nabijać się na członka chłopaka.

Odchylając głowę do tyłu dał Jeonggukowi jeszcze łatwiejszy dostęp do tych miejsc, które były najbardziej wrażliwe. Jego coraz głośniejsze jęki mieszały się ze stęknięciami ulatującymi spomiędzy warg bruneta, gdy zgrabne pośladki Taehyunga obijały się o jego uda. Dowoli mógł je ściskać i ugniatać, co wywoływało jedynie jeszcze intensywniejsze drżenie ciała młodszego.

Powoli on sam odpływał, pozwalając instynktom brać nad nim górę. Nie był jedynie Jeonggukiem, w tamtym momencie również wilk miał kilka minut swojego szczęścia, gdy ten pyskaty i nieco zarozumiały chłopak w końcu naprawdę do niego należał. Już nikt ani nic nie miało prawa mu go zabrać, a on czuł nieodpartą potrzebę podkreślenia tego faktu. Coraz niżej schodził z szyi Taehyunga i jeszcze bardziej intensywnie zasysał się na gładkiej skóry jego ramienia, żeby następnie przenieść się w okolice karku. Dopiero czując specyficzny, metaliczny posmak na języku uświadomił sobie, że zębami nieco zbyt mocno wbijał się w delikatne ciało.

Nie potrafił się tym jednak przejąć, gdy w tym samym czasie Taehyung coraz bardziej drżał w jego ramionach, wręcz błagając o więcej.

***  

— Czemu się tak ciągle uśmiechasz? — pytanie w końcu wyrwało się z ust Jeongguka, podczas gdy sunął palcami po nagich plecach Taehyunga. Wyczuwał pod opuszkami wypukłe pamiątki po incydencie z Wenhanem, ale nie był w stanie nawet się złościć. Nie, kiedy miał przy sobie Kima z uroczo roztrzepanymi włosami.

— A nie mogę? — odpowiedział pytaniem na pytanie, lekko wzruszając ramionami. — Po prostu jestem szczęśliwy i tyle.

Ponownie złączył ich usta w powolnym pocałunku, żeby następnie ułożyć brodę na klatce piersiowej Jeongguka i wpatrywać się w niego lekko zamglonymi oczami. Tamten co chwila zerkał na bark Kima, na którym ledwie widoczne były drobne kropki będące śladem jego chwili zapomnienia. Starał się nie myśleć o tym, jak nieodpowiedzialnie się zachował i powtarzać sobie, że przecież wszystko było w porządku, a jak na razie Taehyung zachowywał się całkowicie normalnie, więc nie mógł mu zrobić krzywdy.

— Opowiedz mi coś więcej o byciu wilkołakiem — poprosił w pewnym momencie, splatając ich palce razem. Dziwną odmianą było zwykłe leżenie bez kierowania w swoją stronę wyzwisk po tak długiej przerwie, jaką mieli w swojej relacji. Coś znów wskoczyło na swoje miejsce i oboje bardzo dobrze to odczuli.

— A co chcesz wiedzieć?

— Wszystko — zaśmiał się cicho, na co Jeongguk wywrócił oczami. Mimo wszystko nie mógł powstrzymać się przed lekkim uśmiechem, gdy w oczach Taehyunga widział to szczere zainteresowania, a nie jedynie strach i odrazę. — Jak to jest być częścią stada?

— To takie... niesamowite uczucie. Każdy z nas ma swoje życie, w którym możemy nie spotykać się dość często, jednak kiedy się przemieniamy, to wtedy znów zaczynamy tworzyć jedność — zaczął powoli, starannie dobierając słowa. — Wiesz, tak jakbyś nagle zaczął czuć, że wcale nie jesteś sam, że przynależysz do czegoś większego, jesteś częścią takiej specyficznej rodziny. Poprawiamy swoje relacje, gdy wspólnie biegamy, czy urządzamy pseudo polowania, a gdy zbyt długo nie mamy ze sobą kontaktu, to po prostu tęsknimy. Tak szczerze, to nie da się tego opisać. To trzeba po prostu poczuć.

— Rozumiem, brzmi nawet fajnie. A co z byciem alfą? Jinhwan trochę mi o tym opowiadał i wiem, że też kiedyś nią zostaniesz. Kiedy?

— Ciężko mi to określić. Nie stajesz się alfą, kiedy dojdziesz do jakiegoś wieku czy coś w tym stylu. Musisz do tego dorosnąć, ale też psychicznie. To po prostu duża odpowiedzialność, z której trzeba sobie zdawać sprawę. Tak właściwie, to największy wpływ będzie na to miał wilk, a nie ja. To on będzie czuł, kiedy będzie gotowy, a ja po prostu będę musiał się z tym pogodzić i to zaakceptować.

— Nie sądzisz, że to brzmi jak jakieś rozdwojenie jaźni? — cichy śmiech Taehyunga po raz kolejny wypełnił pomieszczenie, a sam Jeon na chwilę się zamyślił. No tak, z jego perspektywy mogło to wyglądać i brzmieć nieco dziwnie, choć dla niego było całkowicie naturalną rzeczą.

— Może trochę — skinął głową, uśmiechając się pod nosem. — Ale wbrew pozorom jesteśmy bardzo zgrani. Dla ciebie może to brzmieć nierealnie, ale dla tych, którzy po prostu mają tę drugą naturę, jest to wszystko czymś jak najbardziej naturalnym. Na przykład, nie wyobrażam sobie teraz, że nagle miałoby zabraknąć we mnie wilka, bo on to ja a ja to on.

— Teraz za to brzmisz, jakbyś był w nim co najmniej zakochany.

— Zakochany jestem w kimś innym — mruknął, za co dostał w ramię od zaczerwienionego Taehyunga. — Nie mogę wyjść z podziwu, jak bardzo potrafisz się czasem zmienić, wiesz? Możesz pluć jadem i wyzywać dosłownie wszystko, a później wystarczy cię ugłaskać odrobiną czułości albo dobrym seksem i już stajesz się małą kulką szczęścia.

— Pierdol się, Jeon. Jakbym chciał, to nawet teraz mógłbym pluć jadem — przedrzeźnił jego ton, mrużąc lekko oczy. Mimo wszystko naprawdę nie miał nawet siły na bycie niemiłym, zwłaszcza gdy Jeongguk wyjątkowo go nie denerwował. — Teraz już ci tak łatwo nie będę odpuszczał, frajerze.... I wiesz, teraz tak się zastanawiam... Myślisz, że to się uda?

— W sensie co?

—No ty i ja. Związek.

— A dlaczego miałby się nie udać? — starszy zmarszczył lekko brwi, obserwując uważnie zmieszanego Taehyunga, który nagle stał się nieco bardziej przybity. — Wszyscy od początku próbowali nam wmawiać, że do siebie pasujemy. Nie miałem pojęcia, o co im chodziło, gdy mówili mi, że oboje jesteśmy ślepi i głupi, ale teraz już wiem i ty też powinieneś. Spójrz na mnie i spróbuj powiedzieć, że to nie jest prawda, że zgraliśmy się idealnie. Że nasz relacja już od dawna nie była czymś więcej i oboje nie czuliśmy, że to przekracza granice zwykłej przyjaźni. Taehyung, dawaliśmy radę i całkiem nieźle funkcjonowaliśmy razem od kilku tygodni, a teraz kiedy mam pewność, że nie chcę ponownie stracić cię chociażby na tych kilka dni, to jestem jeszcze bardziej pewien, że i teraz się uda.

— I będziesz znosił moje złośliwe dogryzanie, głupie obrażanie się i wyolbrzymianie wszystkiego? — dopytał, choć w jego oczach znów widoczne były już te drobne iskierki radości.

— Jeśli tylko ty będziesz wytrzymywał moje bezsensowne gadanie i lekkie spierdolenie umysłowe w krytycznych sytuacjach.

— Zgoda.

Już z szerokim uśmiechem Taehyung znów dobrał się do ust bruneta, który specjalnie się przekręcił, żeby móc nad nim górować. Najchętniej po raz kolejny tego wieczoru zacząłby się kochać z chłopakiem, ale wiedział, jak bardzo tamten był już zmęczony. Z przymkniętymi oczami mruczał cicho, gdy nos Jeongguka błądził po jego policzku, a następnie szyi, niemal usypiając go tą drobną przyjemnością.

— Ale wiesz, że czasem potrzebuje dużo uwagi? — odezwał się ponownie, oblizując popękane wargi. Nie musiał widzieć twarzy starszego, żeby wyczuć na niej lekki uśmiech, gdy chował ją w zagłębieniu jego szyi.

— Zauważyłem.

— I że podczas kłótni nie będzie ograniczał się tylko do krzyczenia?

— Yhym... O tym też doskonale pamiętam, dlatego zadbam o to, żeby było ich jak najmniej.

— I w szkole nie chce się chwalić tym, że ze sobą chodzimy. Znaczy, pewnie i tak wszyscy będą o tym wiedzieć, ale zachowajmy czułości dla siebie i nie wsadzajmy sobie języków do gardeł na środku korytarza, bo to obrzydliwe, okey? Zwykłe trzymanie się za dłonie wystarczy.

— Mam pomysł — mruknął niewyraźnie Jeongguk, cały czas wygodnie leżąc z twarzą wtuloną w skórę ciemnowłosego. — Do jutra spisz mi całą listę swoich wymagań i zastrzeżeń co do naszego związku i się ustosunkuje do tego.

— Bardzo śmieszne — wywrócił oczami, perfidnie ciągnąc go za pasmo włosów nawinięte wokół jego palca. — Po prostu nie chciałbym później żadnych niedomówień.

— Wiem, Tae.

Jeongguk w końcu uniósł głowę, żeby spojrzeć w te czekoladowe, nieco szczenięce oczy i pocałować spierzchnięte wargi Kima. W tym łóżku mógłby spędzić pozostałą część tygodnia i po prostu nie wypuszczać z niego również młodszego.

— Ale teraz bądź już cicho, okey? — poprosił, nie przestając gładzić jego policzka kciukiem.

— Jeszcze tylko ostatnie pytanie! — uparcie wpatrywał się w Jeongguka, który nie mając innego wyjścia, lekko skinął głową. — Jak wilkołaki są w ciąży, to dzieci rodzą się, jako ludzie czy wilki?

***

    Choć chłopak naprawdę tego nie chciał, to musiał w końcu wrócić do domu. Dziwna pustka i nieprzyjemne kłucie serca pojawiało się za każdym razem, gdy myślał o samotnej nocy, jaką będzie musiał spędzić. Sam nie rozumiał tego, dlaczego tak bardzo przeżywał to kilkunastogodzinne rozstanie z Jeonggukiem, jednak sam chłopak nie wydawał się zbytnio z tego zadowolony. Gdy oboje próbowali się ubrać trwało to trzy razy dłużej niż zawsze, przez drobne pocałunki, które co chwila zajmowały ich usta na kilka sekund. Podczas nich Taehyung znów odczuwał tę przyjemną lekkość, a ciało zdawało się uspokajać, jakby znajdywało swoje ukojenie po bolesnym upadku.

— Możesz iść już zakładać kurtkę, ja znajdę jeszcze słuchawki — powiedział brunet, po raz ostatni muskając wargami czoło swojego chłopaka. Najlepiej dla niego byłoby odwieźć Taehyunga samochodem, jednak tamten upierał się, że mają iść na pieszo, bo starszy pił zaledwie trzy godziny wcześniej i wcale nie chciał przyjąć do wiadomości, że był całkowicie trzeźwy.

Zgodnie z jego poleceniem wyszedł na korytarz, żeby już po chwili wciskać buty w nieco za małe buty. Ledwie zdążył się wyprostować, a zamek charakterystycznie skrzypnął, zwiastując powrót reszty domowników. Hyejin weszła do środka z uśmiechem na ustach, jednak wystarczyło, że zamknęła drzwi, a nagle cała zesztywniała.

Początkowo Taehyung nie zauważył tej nagłej zmiany i po prostu przywitał się z dziewczyną, ale kiedy tylko obróciła się w jego stronę, przełkną głośno ślinę. Zwinięte w pięści dłonie zaczęły drżeć wraz z coraz mocniej zaciskającą się szczęką, podczas gdy oczy z każdą kolejną sekundą ciemniały, a niebezpieczny błysk pojawiał się w tej głębokiej czerni.

— Hyejin? — jego glos się załamał, gdy automatycznie zrobił krok w tył, nie przeczuwając nic dobrego.

— Uciekaj.

Jedynie to zdążyła wymruczeć, zanim jej ubranie zaczęło się rozrywać, a ciało przekształcać w potężnego wilka. Tyle wystarczyło chłopakowi, żeby spełnił jej rozkaz i rzucił się biegiem w głąb domu. Nie był jednak wystarczająco szybki, bo nie minęło nawet kilka sekund, a on został przygnieciony do ziemi masywnymi łapami, które pozbawiły go oddechu.

Pierwszy krzyk wyrwał się z jego ust, gdy poczuł ostre pazury przebijające się przez grubą bluzę i raniące jego plecy po całej długości. Chciał się skulić, osłonić możliwe jak najwięcej części swojego ciała, jednak nie był w stanie się poruszyć. Wilk górował nad nim, próbując z wręcz szaleńczym zapałem dobrać się kłami do skóry naznaczonej drobny malinkami, co w końcu mu się udało. Tak intensywnego bólu nie czuł naprawdę nigdy, bo w tamtym momencie nie był w stanie nawet zdobyć się na żaden odgłos.

To wszystko trwało zaledwie kilka sekund, jednak Taehyung był pewien, że równie dobrze mogło przedłużać się już do kilkunastu godzin. Poczuł, jak nagle zwierzę zostało oderwane od jego drżącego ciała, a głośny dźwięk tłuczonego szkła świadczył o tym, że z pewnością zetknęło się z rakami wiszącymi na ścianie. Łapczywi łapał powietrze, nie będąc w stanie dostrzec niczego przez łzy spływającego po jego policzkach i moczące ciemne panele domu Jeongguka, mieszając się z jego własną krwią.

— Taehyung, zostań ze mną, proszę — usłyszał tak dobrze znajomy mu głos, który w tej jednej sytuacji wcale nie przyniósł mu ukojenia. — Oddychaj.

Chciał wytknąć Jeonowi, że łatwo było mu mówić, jednak jedynie nieopisany bliżej dźwięk wyrwał się z jego gardła. Czuł się, jakby parzący ogień powoli obejmował całe jego ciało, a strach przejmował kontrolę nad umysłem. To był ten moment, w którym umierał? Naprawdę, to był koniec? Miał tak po prostu odejść bez wytknięcia wcześniej Jeonggukowi, jak wielkim był idiotą?

— Hyejin! — głośne warknięcie wypełniło całą jego głowę, a on bez przeszkód rozpoznał głos pana Jeona.

Nie miał pojęcia, co dokładnie działo się dookoła niego. Coraz ciężej było mu utrzymać otwarte powieki i jedyne co czuł, to ciepłą dłoń gładzącą jego policzek. Odgłosy jakiejś szamotaniny odbijały się echem w jego głowie, gdy powoli tracił już świadomość, a później ciche skomlenie było jedynym odgłosem, który wypełnił korytarz, nie licząc jego głośnego dyszenia.

Ostatnią rzeczą, jaką zarejestrował przed utratą świadomości, był głos najstarszego mężczyzny, który znalazł się przy ich boku w zaskakująco szybkim tempie.

— Jak mogłeś go naznaczyć, kurwa? 

A JAK SIĘ CZUJĄ FANI MARVELA PO ZWIASTUNIE AVENGERS?? BO JA SIĘ NIE CZUJĘ  OGÓLE :))

A tak poza tym, to zapraszam do mojego drugiego vkooka Mystery of love, w którym w końcu ruszyłam z rozdziałami! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro