Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#33

Tak, w końcu mi się udało to napisać:) koncept na ten rozdział zmieniał mi się 86327532 razy i ostatecznie wyszła wielka mieszanka wszystkiego XD
Ogólnie prawie zasypiam na siedząco, ale bardzo chciałam dodać już ten rozdział, więc przepraszam za wszystkiego błędy:(

***

     Wiedział, że przyjście na tę imprezę nie było dobrym pomysłem. Od początku Dahyun z Jiminem wydawali mu się jacyś dziwni, nieco nerwowi. Mimo wszystko nie spodziewał się, że posuną się do zrobienia czegoś takiego. Zamknięcie go z Jeonggukiem w jednym pokoju było z ich strony wyjątkowo odważnym posunięciem zorganizowanym razem z Hoseokiem. To nie tak, że jego trochę nie męczyła relacja, jak między nim a brunetem aktualnie panowała, jednak nie uważał ich pomysłu za szczególnie dobry. Miał wrażenie, że to się mogło źle skończyć.

— Nie wierzę, że to zrobili — mruknął pod nosem, cały czas opierając się czołem o drewnianą powierzchnię. Słyszał, jak Jeongguk niespokojnie przemieszczał się po pokoju za jego plecami.

—Pewnie niedługo nas wypuszczą.

— Tak? — spytał ironicznie, odwracając się w stronę chłopaka. — Jak dla mnie to raczej będziemy tu siedzieć dopóki się nie pogodzimy. Nie zdziwię się, jeśli nas tu na całą noc zostawią.

— Prędzej wyskoczę przez okno niż spędzę tu z tobą kilka godzin — starszy nawet na niego nie patrzył. Zainspirowany własnym pomysłem podszedł do szyby, jednak był zmuszony zrezygnować ze swojego pomysłu. Skoczenie z pierwszego pieta byłoby dla niego możliwe, jednak dla Taehyunga z pewnością nieco zastanawiające.

— Przestań zachowywać się, jak małe dziecko — odburknął mu cicho, co Jeongguk mimo wszystko usłyszał i tym razem spojrzał na niego z uniesioną brwią.

— Bo co? Znowu mnie uderzysz? — parsknął pod nosem, na co młodszy przewrócił oczami i oparł się plecami o drzwi.

— Przeprosiłem cię za to na następny dzień, ale miałeś to w dupie.

— Serio sądzisz, że zwykłe „przepraszam" było wystarczające?

— A to co, miałem za tobą na kolanach biegać i błagać o wybaczenie, do cholery?

— Chociażby — wzruszył ramionami, zdając się być całkowicie obojętnym. Właśnie tak zachowywał się w jego towarzystwie przez ostatni tydzień. Był oschły, czasem opryskliwi i często po prostu niemiły. Taehyung ostatecznie odpłacał mu się tym samym, bo raz wyciągnął w jego stronę dłoń na zgodę, którą tamten odrzucił, a nienawidził przepraszać i nienawidził był lekceważony w takich sytuacjach.

— Ta i co jeszcze? Nawet ślad ci po tym nie został, więc o co ten cały szum? — skrzyżował ręce na klatce piersiowej czując, jak dłonie zaczęły mu drżeć. Zdążył już trochę wypić, choć nie za wiele, a w pokoju było dziwnie duszno. Miał małe problemy z koncentracją, a Jeongguk wcale mu nie pomagał z tą swoją prowokująco rozpiętą koszulą, ukazującą kawałek jego klatki piersiowej. Było mu cholernie dobrze w czerni.

— Nie rozumiesz, że tu nie chodzi tylko o to? Już pierdolić to, że to Jongup się na mnie rzucił, bo mu naopowiadałeś jakichś głupot, a i tak to nie jemu przywaliłeś. Chodzi o całego ciebie, kurwa — starszy wyrzucił dłonie do góry, powoli tracąc panowanie nad sobą.

— Słucham? Co to ma niby znaczyć? — odbił się od drzwi, żeby znaleźć się bliżej Jeongguka, który stał niemal na środku pomieszczenia. Taehyung lubił fakt, że byli niemal tego samego wzrostu i bez przeszkód mógł mu patrzeć prosto w oczy. To poprawiało mu humor i dodawało pewności siebie w takich momentach.

— Znasz mnie już lepiej, wiesz, jaki jestem, a i tak uważałeś, że byłbym w stanie tak po prostu pójść się przespać z Seulgi. Kurwa, Tae... Zawsze wszystko, co złe sprowadza się do mnie, robisz ze mnie tego najgorszego. I nie ważne, że wystarczy że zaświecisz przede mną tymi swoimi czekoladowymi oczami, a ja jestem w stanie dla ciebie zrobić wszystko, przecież to i tak ja jestem tym złym. A co dostaje w zamian? Muszę znosić twoje chamskie docinki i ciągłe marudzenie, bo coś ci nie pasuje. Mam już tego dość, rozumiesz? Bo owszem, lubię się z tobą przekomarzać i kłócić w żartach, ale czasem chciałbym dostać od ciebie też coś innego i poczuć, że może rzeczywiście mnie lubisz.

— Wow... I mówisz mi o tym dopiero teraz, chociaż wcześniej sam ochoczo odwdzięczałeś mi się tym samym? — odezwał się w końcu, po kilku sekundach ciszy. Jeongguk otwierał już usta, żeby mu odpowiedzieć, jednak nie pozwolił mu na to i zrobił krok w przód, żeby być jeszcze bliżej niego. — Więc co chcesz usłyszeć? Że jestem kapryśną, egoistyczną i nieczułą księżniczką, która nienawidzi, jak coś nie idzie po jej myśli? Okey, przyznaję się do tego, ale nie mam zamiaru się zmieniać. Może powinieneś się cieszyć, że jestem przy tobie w stu procentach sobą? I nie możesz mi się też dziwić, że tak zareagowałem, bo też wiem, jaki ty jesteś i mogłem się spodziewać, że naprawdę się z nią prześpisz.

— To chyba jednak mnie nie znasz — prychnął cicho, po chwili przecierając twarz z widocznym zmęczeniem.

— Naprawdę od kilku tygodni nie robiłeś tego z nikim innym? — Taehyung naprawdę musiał zadać to pytanie, chociaż znał na nie odpowiedź. Po prostu chciał jeszcze raz usłyszeć to z ust bruneta, bo w jakiś sposób sprawiało to, że czuł się lepiej.

— Nie, kurwa. I nie ważne, jak cholernie zły na ciebie jestem, to i tak mam ochotę po prostu się na ciebie rzucić i zedrzeć z ciebie wszystkie ubrania.

W końcu spojrzał mu w oczy i Kim naprawdę w to uwierzył. Niemal widział, jak jego oczy ciemniały, a szczęka zaciskała się coraz mocniej. Wiedział, że nie tylko on czuł ten gorąc, który pojawił się nie wiadomo skąd. Całe napięcie z tygodnia nagle zaczęło się między nimi kumulować i obaj byli, jak dwa wulkany, które zaraz miały wybuchnąć.

To Taehyung pierwszy nie wytrzymał i rzucił się na Jeona, agresywnie wpijając się w jego usta. Starszy nie pozostawał mu dłużny i bardzo szybko odwzajemnił pocałunek, jednocześnie próbując przejąć nad nim kontrolę, na co ciemnowłosy początkowo nie chciał pozwolić. Zażarcie walczyli o dominację, chociaż wiedział, że i tak był na przegranej pozycji, bo w Jeongguku uwolniło się coś, czego do tej pory jeszcze nie widział. Zrozumiał, dlaczego ludzie czasem tak się go obawiali i po prostu schodzili mu z drogi. Miał wrażenie, jakby nagle przebudziło się w nim zwierzę, które wcale nie bawiło się w delikatność, jednak wcale się przez to nie niepokoił. Wręcz przeciwnie, to było dla niego obietnicą czegoś cudownego.

— Musisz przestać palić, śmierdzisz fajkami — wysapał między pocałunkami, kiedy Jeongguk pchnął go na łóżko. Spojrzał na niego z dołu, jednak brunet na tym nie poprzestał. Zdjął z niego bluzę, żeby sprawnie i szybko móc obrócić go na brzuch, jakby kompletnie nic nie ważył.

— Nie — tylko tyle mu odwarknął, zanim ustami przyssał się do jego nagich pleców. Początkowo wywołało to w Taehyungu lekki dyskomfort, bo wciąż nienawidził widocznych na nich blizn, jednak szybko o tym zapomniał, bo Jeonowi wcale one nie przeszkadzały.

Sunął po nich ustami, zostawiając mokre ślady, a w niektórych miejscach krwiste malinki jednocześnie odpinając rozporek spodni młodszego. Nie musiał nawet podtrzymywać jego bioder, bo Kim sam ochoczo trzymał je w górze chcąc mu wszystko jak najbardziej ułatwić. Wciąż wszystkiego sobie nie wyjaśnili, jednak jeśli to była ich droga do pogodzenia się, to był jak najbardziej chętny. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo tęsknił za tym aspektem znajomości z Jeonggukiem.

W kilka sekund jego spodnie i bokserki znalazły się na ziemi, a po chwili dołączyła do nich również koszula bruneta. Poczuł dłonie, które zaczęły sunąć wzdłuż jego ud oraz usta ponownie znaczące jego skórę, jednak tym razem niżej. Kręcił niecierpliwie biodrami, dopóki nie poczuł mokrych warg na swoich pośladkach i palców zaciskających się na jego bokach. Niezbyt męski pisk wyrwał się z jego gardła, gdy Jeongguk nieco mocniej wgryzł się w rozgrzaną skórę, zostawiając na niej ślad swoich zębów. Kolejne sekundy były dla niego słodkimi torturami, podczas których brunet bawił się w najlepsze jego uczuciami i swoim językiem.

To było dla niego całkowicie nowe uczucie czuć ten mokry mięsień wewnątrz siebie. Wzdychał cicho pod nosem, coraz mocniej przygryzając swoje wargi, gdy Jeongguk zaciskał dłonie na jego pośladkach. W tamtym momencie byłby w stanie zrobić dla niego dosłownie wszystko i przepraszać go ile tylko by sobie zażyczył. Niszczył go powoli i bezlitośnie, ale całkowicie mu to nie przeszkadzało. Pragnął tylko, żeby już nigdy go nie zostawiał i nie sprawiał, że czuł się tak beznadziejnie pusty, jakby brakowało mu czegoś ważnego.

W momencie, w którym język Jeongguka został zastąpiony czymś większym już ani trochę nad sobą nie panował. Pragnął dokładnie tego, co od niego dostawał. Żeby brał go mocno i szybko, jakby był jego własnością. Wciskał twarz w poduszkę niemal krzycząc imię bruneta, który zdawał się trzymać o wiele lepiej od niego.

— Cholernie mi tego brakowało — mruknął gardłowo, wchodząc w jego ciasne wnętrze do samego końca. Nie miał siły na czułości i delikatność, zbyt mocno pragnął Taehyung. Kochał jego uległość, to jak bardzo na niego działał i jak samym dotykiem potrafił sprawić, że młodszy nagle przestawał być taki pyskaty.

Chociaż Kim nie znał wcześniej tej strony Jeongguka, to zdążył ją pokochać. Nigdy nie wyobrażał sobie, że pozwoliłby komukolwiek traktować się w ten sposób, niemal jakby był jakimś przedmiotem, bo wiedział, że znaczył dla starszego coś więcej. W tamtym momencie był w stanie odczuć cały jego gniew i frustracje, jakie zbierały się w nim przez tydzień i w końcu znalazły swoje ujście. Był niemal pewien, że gdyby nie głośna muzyka, to wszyscy na dole usłyszeliby jego jęki i żałosne błagania, żeby już nigdy nie przestawał.

Nawet wtedy, gdy doszedł z twarzą ukrytą w poduszce i dłońmi zaciśniętymi na prześcieradle, to Jeongguk nie zwalniał. Mocno trzymał jego biodra, kiedy młodszy nie miał już siły utrzymywać ich w górze samemu i czuł, jak pot spływał po jego plecach. Widział pod sobą drżące ciało Kima, które sam doprowadził do tego stanu i przyjemne ciepło zaczęło pojawiać się gdzieś w okolicach jego podbrzusza aż w końcu doszedł wewnątrz niego, gładząc dłonią naznaczone czerwonymi śladami plecy.

Dyszał ciężko, nie ruszając się przez jakiś czas, na co Taehyung nie protestował. Sam wciąż próbował uspokoić swój oddech i całe ciało, które wydawało się całkowicie z nim nie współpracować. W końcu z ulgą mógł przekręcić się na plecy i rozprostować nogi, gdy Jeongguk odsunął się do niego.

— Powinniśmy posprzątać — mruknął zachrypniętym głosem, obserwując bruneta, który sięgał po swoje spodnie.

— Pierdolić to, posprzątamy później — odpowiedział po chwili, ostatecznie zrzucając na podłogę brudną kołdrę i kładąc się obok młodszego. Miał zamiar zapalić, jednak ostatecznie zrezygnował wmawiając sobie, że to wcale nie miało związku z Taehyungiem. Wciąż był zły, jednak nie miał zamiaru się o nic kłócić, choć nie chciał też udawać, że wszystko było już dobrze.

Zgasił małą lampkę, która do tej pory była ich jedynym źródłem światła i ułożył się na plecach, nawet nie patrząc na Kima. Był w stanie usłyszeć, jak jego serce biło wyjątkowo szybko i wiedział, że jego również.

—Z iloma chłopakami robiłeś to wcześniej? —to w końcu młodszy przerywał ciszę, odzywając się nieco niepewnie. Nie wiedział, jak powinien zachowywać się przy takim Jeonie.

—Przed tobą był tylko jeden, nic znaczącego — odpowiedział w końcu, choć po kilkunastu sekundach zastanowienia, jakby nie wiedział, czy powinien to mówić. Taehyung lekko skinął głową na jego słowa, chociaż tamten nawet nie mógł tego zobaczyć.

— A ile dziewczyn? Nie licząc Seulgi.

— Pięć, może sześć.

Kima szczerze zdziwiły jego słowa. Spodziewał się większej liczby, a tymczasem Jeongguk zaskakiwał go po raz kolejny. Może rzeczywiście nie znał go tak dobrze, jak mu się wydawało, a w większości to były tylko jego przypuszczenia i błędna wizja tego, kim był?

—Myślałem, że było ich więcej...

— Nie zaliczam na każdej imprezie po kilka lasek, Tae — powiedział ze zrezygnowaniem, jednak ciemnowłosy wiedział już, że było lepiej. Gdy był zły, to nie skracał jego imienia. — Często robiłem to kilka razy z tą samą. Wiem, szok i niedowierzanie. Raczej spodziewałeś się, że lubiłem skakać z kwiatka na kwiatek, a pod łóżkiem trzymałem dziennik z imionami dziewczyn, które przeleciałem, prawda?

— No może bez przesady... Ale w takim razie mnie też pewne kiedyś wymienisz, co nie? — uśmiechnął się smutno, czego tamten znów nie mógł zobaczyć.

Niespodziewanie poczuł nieco szorstką dłoń starszego, która przyciągnęła go do niego. Odetchnął cicho z ulgą, ochoczo wtulając się w większe ciało i oplatając je szczelnie rękoma i nogami. Mogło mu się podobać, gdy traktował go niedelikatnie w czasie seksu, jednak po wszystkim potrzebował trochę czułości i pewności, że było między nimi lepiej.

— Czasem jesteś tak bardzo głupi, Tae — wymamrotał cicho, gładząc jego włosy.

— Ale i tak mnie lubisz.

— Nie mam innego wyjścia.

— I już nie jesteś obrażony?

— Tego nie powiedziałem.

—No weź... — uniósł głowę do góry, żeby móc spojrzeć na jego twarz, choć i tak była dla niego nie do końca widoczna. — Powiem to jeszcze raz: przepraszam. Przyznaję, czasem przesadzam i źle cię traktuję, ale postaram się to zmienić, okey? Poza tym, jeśli będziesz na mnie dalej zły, to nie będziemy mogli się więcej kochać, a chyba było ci teraz dobrze, prawda?

— Znowu próbujesz mnie wziąć podstępem —wywrócił oczami, mimowolnie parskając pod nosem śmiechem, przez co Taehyung się rozweselił.

— I jak mi idzie?

—Bądź już cicho.

— To nie była odpow... — nie mógł dokończyć, ponieważ wargi bruneta skutecznie zajęły jego usta czymś innym. Mruknął cicho, łapiąc jego policzki w dłonie i przez chwilę leniwie oddawał pocałunek, jednak w końcu niechętnie się odsunął. — Jeon Jeongguk, czy ty mnie właśnie uciszyłeś?

— Nieskutecznie, jak widać — zauważył z nutą załamania w głosie, na co Taehyung cicho prychnął.

— A ja miałem w planach zaproponować ci miłe spędzanie jutrzejszego popołudnia gdzieś na mieście.

— W sensie, że randkę?

—... Może — mruknął cicho, znów układając głowę na jego ramieniu. Nie mógł zobaczyć, jak Jeongguk uśmiechnął się pod nosem, a jego oczy stały się dziwnie jaśniejsze.

***

— No ty sobie chyba żartujesz —spojrzał na starszego z oburzeniem, kiedy tamten rzucał Dodo jeden z patyków znalezionych gdzieś na trawniku. — Jak możesz tak w ogóle mówić?

— Normalnie, to byłoby po prostu cholernie głupie.

—I nie byłoby ci ich nawet szkoda? One wszystkie by zginęły przez ciebie.

— Ale pomyśl, gdyby dinozaury przeżyły, to czy bylibyśmy teraz w tym miejscu? Prawdopodobnie nie.

— Co nie zmienia faktu, że i tak jesteś bezdusznym frajerem. Gdybym ja miał możliwość uratowania ich wszystkich, to bym to zrobił.

— To całe szczęście, że nie masz — zaśmiał się cicho, gdy Taehyung uderzył go w ramię z oburzoną miną. Bawiło go, że Kim czasem zachowywał się, jak małe dziecko, które wciąż żyło w świecie bajek i fantazji.

— Jeszcze mi powiedz, że nie wierzysz w King Konga, to już w ogóle zakończę tę znajomość — odburknął, zabierając szczęśliwemu psu obśliniony kawałek drewna. Z całej siły rzucił go przed siebie, patrząc jak zwierzę rzucało się w pogoń za nim, żeby po kilkunastu sekundach wrócić z powrotem.

— Mam rozumieć, że ty wierzysz? — uniósł brew, po chwili dostrzegając, że młodszy uśmiechnął się lekko pod nosem.

— Nie przesadzajmy, Jeon, nie jest ze mną aż tak źle.

— A byłem już skłonny uwierzyć, że tak.

— Pierdol się.

— Zawsze musisz mnie tak kusić? — objął go w pasie z zadziornym uśmiechem, który nie zniknął nawet wtedy, gdy tamten go odtrącił. Nie tylko oni czuli się lepiej odkąd zaczęli znów ze sobą rozmawiać. Atmosfera w całej ich grupie stała się jakaś mniej napięta i wszyscy znów czuli się swobodniej. Taehyung był wdzięczny przyjaciołom za to, że jednak wpadli na tak głupi pomysł i zamknęli ich samych w pokoju, jednak nie miał zamiaru mówić tego na głos.

— Lepiej się zastanów, gdzie masz ochotę wyjść, zboczeńcu.

— To ty mnie zaprosiłeś na randkę, więc się wysil — zauważył błyskotliwie, ale widząc minę Taehyunga cicho odchrząknął i zaczął się zastanawiać. — Może kino?

— Tak oklepanie? Ostatnio było muzeum, zaniżasz standardy — zacmokał z niezadowoleniem, po czym mimo wszystko złapał starszego pod ramię i zaczął prowadzić w kierunku domu. Dodo ochoczo dreptał przy ich boku, w pysku cały czas trzymając dumnie patyk. — Ale niech ci będzie, tandetne kino też się nada.

Oboje wsiedli do samochodu, zostawiając nieco posmutniałego psa samego i Taehyung standardowo włączył swoją ulubioną stację radiową. To nie tak, że jeżdżenie w ciszy stało się ich nawykiem, ale dokładnie tak było. Przynajmniej wtedy nie mieli możliwości o nic się pokłócić, a młodszy nie miał powodów do sypania złośliwymi komentarzami. Niedzielne popołudnie było w miasteczku bardzo spokojne, bo niewiele ludzi wychodziło z mieszkań, woląc ten dzień spędzić przed telewizorem w ciepłym salonie. To głównie młodzi kręcili się po ulicach i szukali jakichś rozrywek.

Nie byli jedynym osobami, które wpadły na pomysł urządzenia sobie kinowego wypoczynku. Specjalnie siedzieli nieco na boku, żeby nikomu nie przeszkadzać swoimi ciągłymi komentarzami odnośnie fabuły filmu, co również stało się ich nawykiem. Taehyung nigdy nawet nie wyłapywał momentu, w którym ich dłonie się łączył, a on mógł swobodnie bawić się palcami Jeona. Zawsze na koniec seansu lekko się rumienił, pozostawiając jego dłoń w spokoju i przechylając się na drugą stronę siedzenia. W ich małej rutynie zmieniło się jedynie to, że tym razem po wszystkim pojechali jeszcze do kawiarni, bo to w końcu Taehyung zarządzał ich randką, a miał ochotę napić się czegoś ciepłego i zjeść ciasta.

— Wiesz, chyba naprawdę trochę za tobą tęskniłem przez ten tydzień. Jakoś tak już się do ciebie przyzwyczaiłem i dziwnie mi było, kiedy znów się do siebie nie odzywaliśmy, jak na początku — przyznał szczerze, wygodniej rozsiadając się w niewielkim fotelu. Czekali już na swoje zamówienie, które za chwilę miało się pojawić, a młodszemu zebrało się na chwile otwartości.

— Ja właściwie też. Czasem jesteś, jak wrzód na tyłku, ale jest mi bez ciebie dziwnie, jakby czegoś mi brakowało.

— Do wrzodów to jednak też się można czasem przywiązać. — skrzywił się, patrząc na Jeongguka z udawany współczuciem, choć pod stołem uderzył go niezbyt delikatnie butem w piszczel.

—To prawda — skinął lekko głową, zatrzymując jego stopę między swoimi łydkami, a Taehyung wcale nie miał ochoty jej zabierać. 

To ff ma już 10k gwiazdek... Jesteście cudowni, kocham was 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro