Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#32

Ten słodko-gorzki rozdział, to tak na umilenie rozpoczęcia roku szkolnego
Przepraszam za błędy wszystkie, ale jestem tak zmęczona, że nawet nie mam siły sprawdzać:(

***


    Jeongguk z rozbawieniem przyglądał się młodszemu, który z naburmuszoną miną siedział na kawałku uprzątniętego blatu. Jego lekko opuchnięte wargi szczelnie oplatały biało-różowego lizaka, a nogi swobodnie zwisały nad ziemią. Chłopak mógłby się rozczulić nad tym widokiem, gdyby nie morderczy wzrok Kima, który przez cały czas bacznie śledził każdy jego ruch.

— Nadal jesteś zły? — odezwał się w końcu, wyciągając z tylnej kieszeni paczkę papierosów. Nie przejął się jeszcze bardziej natarczywym wzrokiem Taehyunga i po chwili poczuł w gardle to przyjemne drapanie, którego w tamtym momencie bardzo potrzebował.

— A jak myślisz? — ciemnowłosy w końcu się odezwał, od razu po tym znów zajmując swoje usta lizakiem.

— To nie była moja wina przecież. Sam chciałeś spróbować — zauważył starszy, co nie spotkało się z zadowoleniem Kima.

— Mogłeś mnie powstrzymać, frajerze. Myślałem, że to będzie bardziej... Przyjemne.

— Dla mnie było — błysnął uśmiechem, robiąc unik przed brudną szmatą, którą młodszy postanowił wykorzystać, jako pocisk. Po chwili uniósł dłonie w obronnym geście, podchodząc bliżej blatu, na którym siedział. — No skąd mogłem wiedzieć, że ci się nie spodoba? Nigdy nikomu nie obciągałem, nie wiem jak to jest.

— Nigdy więcej, kurwa —Taehyung niemal się wzdrygnął, na to krótkie wspomnienie i po chwili znów wycelował w Jeongguka swój morderczy wzrok, gdy starszy zaczął się śmiać.

— I tak ja ucierpiałem na tym bardziej — stwierdził z żalem, w końcu znajdując się na tyle blisko chłopaka, że mógł objąć go jedną dłonią w pasie. W drugiej wciąż trzymał dymiącego papierosa, przez co Kim skrzywił się z niesmakiem. — Skończyłeś szybciej niż zacząłeś i zostawiłeś mnie z małym problemem. To ja powinienem być zły.

— Przestań palić, to może pozwolę ci się go później pozbyć — młodszy dźgnął go palcem w klatkę piersiową, żeby odsunął się na bezpieczną odległość, jednak niewiele to dało. Poczuł na swoich ustach te, które należały do Jeongguka i mimowolnie mruknął cicho, opuszczając dłoń. Wyczuł, jak tamten lekko się uśmiechnął i wiedział, że był na przegranej pozycji, bo brunet działał na niego zbyt mocno. Z lekki żalem obserwował, jak powoli się od niego odsuwał, a po chwili zaczął cicho kasłać, gdy Jeon z premedytacją zaciągnął się papierosem, a następnie wypuścił w jego stronę chmurę dymu. — Dostaniesz raka, frajerze.

— A do tego wypadną mi wszystkie zęby — starszy wywrócił oczami, podwijając rękawy i podchodząc do czekającego samochodu. Musiał się nim zająć tego popołudnia, bo i tak zwlekał z tym zbyt długo, a Taehyung wyjątkowo nie miał nic innego do roboty i postanowił dotrzymać mu towarzystwa. Nie zdawał sobie sprawy, że chłopak po prostu lubił obserwować jego ciało, kiedy robił cokolwiek wymagającego większej aktywności fizycznej. — Ale patrz, dałem ci przynajmniej po wszystkim lizaka.

— Ukradzionego siostrze.

— Nawet nie zauważy. Doceń to, przecież sam mówiłeś, że jestem taki fajny i opiekuńczy — powiedział te słowa, zanim zdążył się dwa razy zastanowić, a później było już za późno. Na sekundę zamarł, po czym niewzruszenie starał się kontynuować swoją pracę nad czyszczeniem narzędzi.

— Co?

— Co? — udał, że kompletnie nie miał pojęcia, o co chodziło młodszemu, a brudny sufit był czymś wyjątkowo interesującym.

— Jimin wygadał się Hoseokowi, prawda? Zabiję go — Taehyung zacisnął mocniej dłoń na niewielkim patyczku, a Jeon zaczął myśleć na zwiększonych obrotach. Nie mógł przecież powiedzieć mu, że przypadkiem odwiedzał go wieczorami od kilku miesięcy i wiedział o nim więcej niż sobie mógł wyobrazić. Nie pozostawało mu nic innego, jak improwizacja.

— Daj spokój, tylko mu coś tam wspomniał — machnął ręką lekceważąco i szybkim krokiem wrócił do samochodu, żeby tym razem zająć się podziwianiem silnika.

— Coś jeszcze mu powiedział poza tamtym?

— Nie — szybko go zapewnił, na co Kim odetchnął cicho z ulgą. Właściwie był ciekaw, co takiego powiedział Jiminowi, że tak się tym przejął, jednak wolał nie drążyć tego tematu i poruszyć jakiś ciekawszy. —Idziesz na te jutrzejsze urodziny Jinhwana?

— Tak, chociaż jego zaproszenie trochę mnie zdziwiło — przyznał szczerze, na co Jeongguk posłał mu pytające spojrzenie. —No będzie tam Seulgi, a my się przecież nie lubimy, więc to raczej nie był dobry pomysł.

— Daj spokój, nie będziecie na siebie zwracać uwagi i tyle. Ona już nic do ciebie nie ma.

— Jakie to miłe z jej strony — złapał się dramatycznie za serce, a starszy wywrócił oczami. Taehyung nie miał zielonego pojęcia, co tamten tak właściwie robił, ale wolał nie pytać. Samochody nie były jego mocną stronę i i tak pewnie nic by nie zrozumiał. Już raz popełnił ten błąd i pół godziny musiał słuchać o podwoziach. — Tak szczerze, to nie mam pojęcia, czego się spodziewać.

— Jinhwan zawsze świętuje raczej w małym gronie. Miły wieczór, dobre żarcie i sporo alkoholu.

—Brzmi dobrze — skinął głową, zsuwając się z blatu, Wyrzucił patyczek do kosza i powoli zaczął przechadzać się po całkiem sporym warsztacie, żeby przyjrzeć się pojedynczym przedmiotom. Nieco już zaczynało mu się nudzić i starał się wymyślić jakieś ciekawe zajęcie. — Jeon?

— Hmmm? — starszy nawet na niego nie spojrzał, między wargami trzymając końcówkę papierosa. Nagle poczuł na swoim barku dłoń Taehyunga, która niespiesznie zaczęła sunąć w dół ramienia i chłopak opuszkami palców zaczął gładzić jego odsłoniętą skórę.

— Mówisz, że kiedy wróci twój ojciec? — spytał uśmiechając się niewinnie. Jeongguk od razu domyślił się, o co mogło mu chodzić i bez zawahania postanowił odłożyć na bok to, co miał zrobić. Samochód mógł jeszcze jakiś czas poczekać.

— Pewnie za jakieś dwie godziny — oszacował szybko, odwracając się w stronę Taehyunga.

— Jesteś pewien? — spojrzał na niego z udawaną niepewnością, na co cichy pomruk wyrwał się z gardła Jeona. Przyciągnął go do siebie szybko, na co młodszy cicho pisnął nie spodziewając się tak nagłego ruchu.

— Tak — mruknął zanim tak po prostu uniósł go do góry, żeby przejść kilka kroków i posadzić chłopaka z powrotem na chłodnym blacie z zadziornym uśmiechem. — I tym razem nie przerwiemy tego po kilku sekundach.

— Na to liczę.

***

    Dlaczego poniedziałkowy poranek był jeszcze bardziej beznadziejny niż zazwyczaj? Na pewno nie przez pogodę, która Taehyungowi wyjątkowo odpowiadała, a drobny deszcz wręcz dawał mu nieco ukojenia. On po prostu wiedział, że znoszenie Jeongguka będzie czymś wyjątkowo ciężkim. Przez kilka godzin szło mu to naprawdę nieźle i nawet na stołówce powstrzymywał się przed złośliwymi komentarzami, jednak trening był już czymś o wiele trudniejszym do przejścia.

Naprawdę starał się nie myśleć o tym, jak zareagował na sobotnich urodzinach Jinhwana na widok Jeona razem z Seulgi. Wolał nie pamiętać tego, jak ostatecznie upił się w samotności i skończył w domie Jongupa, który stał się pierwszą osobą, do której zadzwonił w chwili swojej największej żałości. Może byłoby okey, gdyby nie usłyszał, jak tamta dwójka umawiała się na niedzielny wieczór, ale akurat wtedy musiał przechodzić obok. Wnioski były jasne z ich rozmowy i Taehyung na myśl, że tamten miał zamiar znów pieprzyć się akurat z nią, czuł się jakby miał zaraz wypluć wszystkie wnętrzności.

Nie chodziło o zwykłą zazdrość. Mógł to robić z kimkolwiek chciał, ale wtedy powinien odpuścić sobie z nim. Nie chciał robić za jedną z zabawek, wśród których Jeongguk mógł sobie wybierać każdego dnia. Widząc, jak obejmował Seulgi miał wrażenie, jakby ktoś uderzył go w policzek. Dawna złość na tego dupka powróciła i znów zaczął wyobrażać sobie jego śmierć na milion sposobów.

Nie pamiętał nawet, co dokładnie mówił Jongupowi, ale na pewno większość nie miała najmniejszego sensu albo była wiązanką przekleństw kierowanych w stronę Jeona. W tamtym momencie nienawidził go tak bardzo, że byłby w stanie pójść do niego tylko po to, żeby wykrzyczeć mu to prosto w twarz. Kim Taehyung nie traktowało się w ten sposób, a on powinien o tym wiedzieć. Chwała Jongupowi, że powstrzymywał go przed zrobieniem tych wszystkich głupstw, które przychodziły mu do głowy i całą noc się nim zajmował. Nie był pewien, czy już kiedykolwiek będzie w stanie spojrzeć jego rodzicom w oczy czy samemu chłopakowi.

— Tae, poczekaj! — usłyszał za sobą ten wyjątkowo niechciany głos i nawet przez chwilę się nie zawahał. Szedł dalej przed siebie, żeby jak najszybciej przebrać się w szatni i znaleźć na sali, gdzie nie było czasu na rozmowy. Niestety Jeongguk zdążył go dogonić i złapać za ramię zatrzymując w miejscu. — Masz chwilę?

— Nie — odpowiedział sucho, nawet na niego nie patrząc.

— Proszę, chcę pogadać... Zachowujesz się dzisiaj dziwnie, a wczoraj nie odpowiadałeś na moje wiadomości. Martwię się, stało się coś? — starszy zmarszczył brwi, wciąż nie zabierając swojej dłoni, co wcale mu się nie spodobało.

—Daj mi spokój, Jeon. Nie mam ochoty rozmawiać.

— Ale... — nie zdążył dokończyć, bo pojawił się przy nich ktoś jeszcze i niezbyt lekko odepchnął go do tyłu.

— Chyba powiedział, że nie ma ochoty z tobą gadać, prawda? — Jongup wyglądał na mocno zirytowanego, co dla Kima było całkowicie nowym widokiem. Dla Jeongguka z resztą też, bo patrzył na niego ze zdziwieniem.

— Słucham? Od kiedy ty robisz za jego prywatnego ochroniarza?

— Od kiedy pewien dupek nie rozumie, co się do niego mówi — uśmiechnął się sztucznie, po czym bez ostrzeżenia rzucił się na bruneta.

Taehyung krzyknął cicho, kiedy obaj niemal upadli na podłogę. Naprawdę nie potrafił sobie przypomnieć, co nagadał na Jeona do Jongupa, ale musiały to być straszne rzeczy patrząc na jego reakcję. Przez chwilę nie potrafił jasno myśleć i zszokowany po prostu obserwował, jak tamta dwójka szarpała się na środku pustego korytarza. Miał wrażenie, jakby starszy bez problemu blokował każdy cios, ale wcale nie atakował, jakby nie chciał zrobić drugiemu krzywdy.

— Przestańcie! ­— Kim dopiero po kilku sekundach się otrząsnął i rzucił w ich stronę, żeby jakimś cudem ich rozłączyć. Było to zadanie niemal niewykonalne, przez co musiał wymyślić skuteczniejsza metodę. Z ich dwojga uznał Jeona za bardziej twardego, co niestety w tamtym momencie nie zadziałało na jego korzyść. Poczekał na odpowiedni moment, kiedy nieco się od siebie odsunęli i z lekkim zawahaniem sam uderzył bruneta w sam środek twarzy.

Jongup momentalnie zamarł słysząc cichy jęk swojego przeciwnika i spojrzał na Taehyunga szeroko otwartymi oczami, gdy tamten kurczowo pocierał obolałe knykcie. Nie był z siebie dumny, jednak jego metoda przynajmniej zadziałała.

— Czy wy jesteście dziećmi?! Bicie się jest najgłup... Boże, Jeon! Nic ci nie jest?! — momentalnie rzucił się w jego stronę, widząc na palcach starszego krew. Przez chwilę myślał, ze to był jakiś żart, jednak on naprawdę krwawił z nosa i to była jego wina. — Przepraszam, ja nie chciałem tak mocno!

Lekko spanikował, kurczowo zaciskając palce na ramieniu bruneta. Mógł nienawidzić dupka i w myślach wbijać mu nóż w plecy, ale tak naprawdę nie chciał mu zrobić krzywdy. Złość przez chwilę została zastąpiona poczuciem winy, gdy obserwował milczącego chłopaka przykładającego wierzch dłoni do krwawiącej dziurki.

— Musimy iść do pielęgniarki. — próbował zachęcić go do wstania, jednak tamten nie miał zamiaru się ruszyć. W końcu uniósł wzrok, żeby spojrzeć na Kima, ale od razu tego pożałował. Nie rozumiał nic z jego zachowania, właściwie był nieco zirytowany faktem, że młodszy całkowicie ignorował go bez powodu, a teraz tak po prostu go uderzył, choć to Jongup się na niego rzucił.

—Teraz księżniczka umie mówić? — warkną zirytowany, wyciągając z kieszeni paczkę chusteczek. Nie było to łatwe, jednak nie przyjął zaoferowanej pomocy. Właściwie wszystko to bolało go bardziej psychicznie niż fizycznie.

— Proszę, daj spokój. Musimy się tobą zająć.

— Naprawdę ignorowałeś mnie przez prawie dwa dni bez powodu i traktowałeś jak powietrze, a wystarczyło, że mnie uderzyłeś i znów się przyjaźnimy? — uniósł brew i całkowicie się wyprostował, co młodszy zrobił zaraz po nim. Nie wiedział nawet, w którym momencie Jongup tak po prostu odszedł, ale miał to całkowicie w dupie. To było nawet zabawne, kiedy próbował go pobić, jednak Taehyung był ważniejszy niż cokolwiek związanego z tamtym.

— Bez powodu? — Taehyung spytał z niedowierzaniem, marszcząc przy tym brwi. — Naprawdę jesteś tak głupi? Jak ty byś się czuł, gdybym ja dzisiaj tak po prostu przespał się z kimś innym? Albo w sumie nie odpowiadaj, w końcu na pewno nie miałbyś nic przeciwko. Skoro ty sobie możesz ruchać Seulgi, to dlaczego ja nie mógłbym kogoś innego?

— Serio, Taehyung? Kurwa, serio? —z niedowierzaniem spojrzał w górę, a w myślach policzył do dziesięciu. Musiał być spokojny i opanowany, nie wypadało zacząć krzyczeć na cały korytarz. — Cała ta szopka jest tylko dlatego, bo myślałeś, że przespałem się z Seulgi? Pożaliłeś się jeszcze Jongupowi, chociaż nawet ze mną o tym nie pogadałeś? Dla twojej wiadomości, jesteś jedyną osobą, z którą to robiłem od kilku tygodni.

A Taehyung mu uwierzył. Znał go już na tyle dobrze, że wiedział, kiedy kłamał i to nie był ten moment. Patrzył na niego w osłupieniu, całkowicie zdezorientowany i pogubiony.

— Ale... Ja słyszałem, jak wy się na to umawialiście.

— Bo tak było, ale miałem od początku wątpliwości i ostatecznie stwierdziłem, że nie mógłbym ci zrobić czegoś takiego, bo chociaż tylko się przyjaźnimy, to wiedziałem, jakbyś się poczuł gdybyś się dowiedział. Poza tym, sam nie miałem na to ochoty, bo starczasz mi w zupełności i nie potrzebuję robić tego codziennie i z kimś innym.

— Ja... — naprawdę chciał coś w tamtym momencie powiedzieć, ale nie wiedział co. Jeongguk był na niego wkurzony, widział to i czuł się jeszcze gorzej. Zrobił z siebie kretyna i po raz kolejny zwątpił w bruneta, chociaż ten już kilkakrotnie udowodnił mu, że był kimś o wiele lepszy niż przypuszczał.

— Przekaż, że nie będzie mnie dzisiaj na treningu i przy okazji poinformuj Jongupa, że już nie musi się na mnie rzucać przy następnym spotkaniu.

Taehyung po prostu obserwował, jak starszy się od niego oddalał, przez cały czas przykładając chusteczkę do krwawiącego nosa. W tamtym momencie mógł śmiało powiedzieć, że bardziej od Jeona potrafił nienawidzić tylko samego siebie. 

obiecuję, że za chwilkę z vkookami będzie znów dobrze! i tak swoją drogą to jesteśmy już bliziutko poznania przez Tae prawdy, więc czekajcie na to heh 

jak tam po rozpoczęciu szkoły mordki?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro