#31
Czy ja was jednak znów za bardzo nie rozpieszczam?
Polecam włączyć muzykę, którą wstawiłam, zwłaszcza na ostatnim fragmencie
***
— Wiedziałaś? — Taehyung wciąż nieustępliwie wpatrywał się w starszą kobietę. Nie zwracał uwagi na to, że jej zaskoczona mina sama w sobie była odpowiedzią na jego pytanie. Chciał to usłyszeć z jej ust, mieć tę cholerną pewność, że nie okłamywała go przez tak wiele lat i wciąż była osobą, której mógł ufać. — Odpowiedz mi.
— Zwracaj się do babci grzeczniej — Seokjin zwrócił mu uwagę, marszcząc przy tym brwi. Był równie zgubiony, jak cała reszta znajdująca się w pokoju i chciał znać kilka odpowiedzi, jednak wiedział, że wszystko musieli załatwić na spokojnie.
— Twoja matka powiedziała, że nie wie, kto jest prawdziwym ojcem... Wmawiała nam, że zbyt wielu ich było, żeby mogła wskazać konkretnego i uważała to za stratę czasu. — kobieta w końcu oderwała wzrok od lekko pogniecionej kartki z wynikami. Rozumiała skąd brało się zdenerwowanie Taehyunga, ona sama wciąż jeszcze nie dopuszczała tej wiadomości do siebie, jednak chłopak zdążył ją już przyswoić, choć na pewno nie zaakceptować.
— Najwidoczniej wiedziała od początku i chciała się tylko upewnić... — prychnął cicho, siadając przy niewielkim stole. Jeongguk przez cały ten czas trzymał się na uboczu i cicho stał przy wejściu do kuchni. To nie była jego rozmowa, jednak młodszy poprosił go, żeby został jeszcze przy nim przez jakiś czas. — Cudownie, moja matka jest dziwką, a ojciec agresywnym alkoholikiem. Czy może być gorzej?
— Kochanie... Wiesz, że to nie znaczenia — kobieta położyła swoją dłoń na tej jego. Odetchnęła z ulgą, gdy ten jej nie odtrącił. — Jesteś teraz trochę pogubiony, ale..
— Pogubiony? — spojrzał na nią z politowaniem. — Jestem wkurzony i rozżalony. W jednym miała rację, nie chciałem znać odpowiedzi na pytanie, kto jest moim ojcem. Całe życie wyobrażałem go sobie, jako przystojnego pana po czterdziestce z masą pieniędzy, ale ona nawet w tym musiała zawieść. Dostałem za to irytującego oblecha, który uważa, że może bić słabszych. Mogła się chociaż puszczać z klasą.
Jeongguk siłą woli powstrzymał się przed cichym parsknięciem śmiechem. To nie tak, że to wszystko go bawiło, to po prostu Taehyung ze swoim podejściem całkowicie go rozbrajał. Jasne, początkowo było ciężko, a dalsza droga do Seulu wcale nie było przyjemna, jednak z czasem zaczął raczyć go tak sarkastycznymi teksami, że sam ostatecznie znów zaczynał się śmiać.
— Rozmawiałeś z nią o tym? — Seokjin postanowił zignorować jego słowa, bo i tak nie było sensu upominać młodszego. Nie potrafił trzymać swojego niewyparzonego języka za zębami.
— Byłem u niej tylko na chwilę zanim się jeszcze o tym dowiedziałem, właściwie w ogóle z nią nie gadałem. —wzruszył ramionami, po chwili ubiegając kolejne pytanie swojego brata. — I nie, nie mam zamiaru z nią rozmawiać. W tym momencie nawet nie obchodzi mnie to, czy Jaesung wie, że jest moim ojcem. Zamykam ten temat i tyle.
— Ale... — starszy spróbował się odezwać, jednak uciszył go dłonią, podnosząc ją do góry.
— Nie, Jin. To naprawdę koniec — powiedział stanowczo, wstając ze swojego miejsca. Wiedział, że będzie musiał szczerze porozmawiać z bratem, jednak nie był na to jeszcze gotowy. Spojrzał na swoją babcię z lekkim uśmiechem, żeby nieco poprawić jej humor i zapewnić, że wszystko było w porządku. —Przeprasza za to, jak się wczoraj zachowałem. Wrócę za kilka godzin i wtedy jeszcze porozmawiamy, dobrze? Na razie chce po prostu od tego wszystkiego odpocząć.
— Dobrze, kochanie — również się uśmiechnęła, choć wolałaby, żeby został już w domu. Martwiła się o tego młodego chłopca, który wciąż był pogubiony we własnym życiu, jednak nie mogła zrobić nic na siłę. Taehyung pomachał Jinowi na pożegnanie, po czym ruszył do wyjścia, a Jeongguk zaraz za nim.
—Podwieziesz mnie w ostatnie miejsce? — spojrzał na niego prosząco, gdy oboje wychodzili z ciepłego domu na popołudniowy chłód listopadowego dnia.
— Jasne, maleńki.
— Maleńki? — uniósł brew, pakując się do samochodu bruneta. Zauważył jego uśmiech, który tamten szybko starał się zetrzeć z twarzy.
— Nie podoba ci się? Mniej prześmiewcze niż „księżniczka" — wzruszył ramionami, udając całkowicie niewzruszonego, na co Taehyung skinął głową.
— Jasne, może być. To ja do „frajera" dodam jeszcze „dupek", co ty na to? — uśmiechnął się szeroko z zadowoleniem, przy okazji zapinając pasy. Do jego uszu dotarło ciche prychnięcie Jeona, który nie wyglądał na zadowolonego.
— Mów gdzie jechać, bo inaczej wywiozę cię do lasu.
— Dom Dahyun... A czemu akurat do lasu?
— Tam nikt by nie usłyszał twoich krzyków — Jeongguk spojrzał na niego z udawaną powagą i nieco dzikim uśmiechem.
— Albo twoich jęków.
— Pierdol się, Kim.
— Z tobą bardzo chętnie, frajerze. — chłopak puścił mu oczko, po czym szybko włączył radio, żeby zagłuszyć jego kolejne słowa i ze złośliwym uśmiechem zacząć dodatkowo głośno śpiewać.
***
Całą trójką siedzieli w przestronnym pokoju dziewczyny, która chwilę wcześniej przyniosła im kubki pełne ciepłej herbaty. Jej rodzice nie mieli nic przeciwko temu, że siedzieli u niej przez kilka godzin, bo w niczym im nie przeszkadzali i mogli spokojnie pracować w swoich biurach.
— Trochę się porobiło przez jedną noc — stwierdziła cicho, odchylając się do tyłu na krześle. Taehyung zdążył opowiedzieć im już całą historię w przeciągu kilku minut, jak tylko Jimin do nich dołączył.
— Taaa, trochę — przytaknął niechętnie, nawet nie patrząc na przyjaciół.
— Pamiętam tego Jaesung, chujowy facet.
— Co ty nie powiesz? Zdążyłem zauważyć, jak pierwszy raz uderzył moją matkę.
— I naprawdę nie chcesz się dowiedzieć, czy on wie, że jesteś jego synem? — Jimin jako jedyny wydawał się być zdziwiony tym faktem.
—Tak. Właściwie obstawiam, że nie wie, inaczej by się pewnie wygadał, ale i tak wolę się nie przekonywać. Chyba niektórych rzeczy rzeczywiście lepiej nie wiedzieć — wzruszył lekko ramionami, uśmiechając się przy tym słabo. Akurat to mówił szczerze. Po tej nocy nauczył się, że życie w nieświadomości czasem bywa lepsze. — Przynajmniej Jeongguk przez cały czas ze mną był i nawet nie wiem, jak mam mu dziękować.
— Uważaj, bo się jeszcze zakochasz — Dahyun zażartowała, jednak przez jej słowa na policzki Taehyunga wpłynęły delikatne rumieńce. — O mój Bożę, żartujesz sobie?!
— Daj spokój, przecież nigdy bym się w nim nie zakochał! — zaprotestował szybko, jednak jego policzki stały się jeszcze mocniej zarumienione. — Po prostu przekonałem się, że tak naprawdę jest cholernie kochanym i troskliwym człowiekiem.... Zdarza się, że pierdoli głupoty, jak zaczyna się rozgadywać, ale czasem bywa to nawet zabawne. M-może po prostu odrobinę się w nim... z-zauroczyłem...
Te słowa wcale łatwo nie przeszły przez jego gardło, a reakcja przyjaciół wcale mu nie pomogła. To nie tak, że bez przerwy myślał o brunecie, bo naprawdę miał na głowie ważniejsze sprawy, jednak gdzieś tam w między czasie dostrzegał te drobne szczegóły, które sprawiały, że zyskiwał w jego oczach.
— To fantastycznie! — dziewczyna aż klasnęła dłońmi, wcześniej odstawiając kubek na biurko. — Co zamierzasz z tym zrobić?
— Jak to, co? — zdziwił się lekko, samemu wciąż popijając nieco zbyt słodkawą herbatę. — Nic. Jedna noc nie sprawi, że nagle rzucę mu się do stóp i zacznę wielbić. Może troszkę się zauroczyłem, ale minie mi to równie szybko, jak przyszło.
— Jaaasne — Jimin wywrócił oczami, całkowicie nie wierząc w słowa ciemnowłosego. Cała ich relacja zmierzała w jednoznacznym kierunku, jednak Taehyung najwidoczniej tego wciąż nie dostrzegał. Trudno, Park nie zamierzał go w tej kwestii uświadamiać. Wolał patrzeć, jak jego przyjaciel sam do tego dochodził.
— Tylko ani słowa Hoseokowi! Wygada się Jeonowi, a tamten idiota mi spokoju nie da —szybko ostrzegł chłopaka, po chwili zwracając się tez do Dahyun. — Namjoonowi też!
— Słowem się na ten temat nie odezwę — zapewniła go z dłonią na sercu, choć na jej twarzy wciąż gościł szeroki uśmiech.
— Tak swoją drogą, to w końcu jak to wygląda w waszych relacjach? Jesteście oficjalnie razem czy nie?
— Oficjalnie nie, ale chyba do tego zmierzamy. — tym razem to ona oblała się rumieńcem. — Kilka razy się pocałowaliśmy, sporo się spotykamy poza szkołą i ogólnie jest cudownie, więc w sumie czekam tylko aż wyjdzie z inicjatywą.
— Założyliśmy się z Hoseokiem. On obstawia, że za tydzień będziecie już razem, ale ja uważam, że jeszcze przynajmniej dwa — wtrącił się Jimin, przez co ich uwaga całkowicie skupiła się na nim.
— O co się założyliście?
— Jeśli on wygra, to przestajemy w szkole udawać, że jesteśmy tylko znajomymi, a jeśli ja to jeszcze trochę poczekamy.
— Wow... Dahyun nie chcesz może ty wyjść z inicjatywą i to najlepiej jeszcze dzisiaj? — spytał niewinnie Taehyung, na co dziewczyna ochoczo pokiwała głową.
— Poczekam tylko aż sobie stąd pójdziecie.
— Co z was za przyjaciele? — JImin patrzył na nich z oburzeniem, nawet wtedy, gdy po prostu zaczęli się śmiać. Zawsze wyglądał zabawnie, kiedy się denerwował.
— Daj spokój, tylko żartujemy. Jak z twoimi rodzicami, jeśli już przy tym temacie jesteśmy?
— Szkoda gadać, cały czas się do mnie nie odzywają — westchnął cicho, wygodniej układając się między miękkim poduszkami. — Mówi się trudno i żyje się dalej, prawda?
— Powinniśmy założyć jakieś stowarzyszenie dzieci z chujowymi rodzicami, nie sądzisz? — zaproponował Taehyung, na co Park cicho się zaśmiał. Właściwie, to nie był zły pomysł. Jacyś chętni by się znaleźli, a za wstęp do grupy mogliby uzbierać sporo pieniędzy.
***
Chłopak z niedowierzaniem podchodził do przeszklonych drzwi, za którymi widział potężną postać. Szczelniej okrył się kocem, kiedy wpuścił do salonu chłodne powietrze, a w raz z nim ogromne łapy zaczęły stawiać kroki na drewnianej podłodze. Pozwolił wilkowi wejść do środka, cały czas przyglądając mu się podejrzliwie, jakby zaraz miał zniknąć.
— Tak bardzo za tobą tęskniłem — szepnął cicho, kucając na zimnej podłodze. Zamknął tarasowe drzwi i pozwolił, żeby zwierzę wtuliło się w niego, samemu zanurzając dłonie w jego miękkiej sierści. Czuł ciężar jego pyska na swoim ramieniu, jednak nie przeszkadzało mu to. Nie widział swojego wilka od czasu, gdy ten uratował go przed niedźwiedziem i myślał, że już nigdy nie będzie mógł głaskać jego potężnego ciała.
— Co się z tobą działo? — spytał z lekką pretensją, jakby mógł mu odpowiedzieć i lekko się odchylił, żeby spojrzeć w jego czarne ślepia. Były tak piękne, jak je zapamiętał i tak samo błyszczące.
Poczuł jego język na swoim policzku, a po chwili mokry nos, który wydawał się badać całą jego twarz, żeby upewnić się, że wszystko było z nim w porządku. Taehyung nie miał zamiaru ruszyć się z tamtego miejsca i po prostu usiadł wygodniej, pozwalając wilkowi zapoznawać się z całym swoim ciałem. Podświadomie czuł, że on też za nim tęsknił i nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo zły na siebie był w tamtym momencie Jeongguk. Tak długo powstrzymywał się przed tymi głupimi i niebezpiecznymi wyprawami do młodszego, jednak znów nie wytrzymał i uległ namowom wilka, który wręcz próbował się z niego wyrwać, żeby tylko móc znaleźć się znów blisko Taehyung.
— Sporo się ostatnio u mnie wydarzyło, wiesz? — zaczął znów mówić, gdy zwierzę ułożyło się na podłodze przy jego boku, pozwalając by powoli gładził jego sierść przy świetle księżyca. — Brakowało mi ciebie, ale na szczęście był przy mnie taki jeden chłopak, na pewno byś go polubił. Lekko irytujący, ale za to strasznie opiekuńczy. Dobry z niego przyjaciel. I ma super psa, Dodo pewnie też byś polubił. Chociaż w sumie... Czy wilki lubią się z psami? Będę musiał to później sprawdzić. Wracając, Jeongguk jest naprawdę fajny. Nie sądziłem, że tak dobrze będzie mi się z nim spędzać czas, a teraz jest mi tak dziwnie, że nie ma go tu przy mnie. Chyba jednak zbyt dużo czasu spędziliśmy razem i już się do niego przyzwyczaiłem, ale nie żałuje tych kilkunastu godzin.
Przez cały czas mówił z lekkim uśmiechem, a jego dłoń nieprzerwanie błądziła po ciele wilka. Był zapatrzony w jego lśniącą sierść, przez co nie zwrócił nawet uwagi na to, że zwierzę odwróciło łeb, żeby móc wpatrywać się w niego. Nie potrafił opisać tego uczucia, które rodziło się w jego wnętrzu z każdym kolejnym słowem Taehyunga. Na swój sposób czuł się dumny, że udało mu się doprowadzić ich relację do takiego momentu, ale też przyjemne ciepło rozlewało się po całym jego ciele, gdy słuchał tego głębokiego głosu mówiącego o nim samym.
— Ale mimo wszystko już nigdy nie zostawiaj mnie na tak długo, proszę.
Zabrał dłoń tylko po to, żeby szybko zetrzeć z policzka pojedynczą łzę. Pamiętał, jak latami czuł się samotny, choć otaczały go setki ludzi. Pamiętał te nieprzespane noce spędzone na płakaniu i pustkę, jaka rozprzestrzeniała się po jego wnętrzu.
Dopiero tamtego wieczoru w końcu poczuł, że naprawdę miał już wszystko, czego potrzebował do szczęścia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro