Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#23

    Lekki deszcz towarzyszył miastu przez niemal cały dzień. Gęsta mgła unosiła się nad ulicami w sobotni poranek i mało kto miał ochotę wychodzić z domu. Był niewielki ruch, tylko pojedyncze osoby przemierzały chodniki w szybkim tempie, chowając się pod ciemnymi parasolami. Atmosfera była ciężka, zupełnie jakby miało wydarzyć się coś złego.

Taehyung stał pod niewielkim daszkiem z nieco szybciej bijącym sercem, czekając aż ktoś mu otworzy. Odsypiał piątkowe wydarzenia wyjątkowo długo, przez co niedługo po obudzeniu musiał już wychodzić, jednak i tak był zmęczony. Nie czuł się zbyt dobrze, nieprzyjemny katar towarzyszył mu przez cały czas, a obolałe ciało niemal odmawiało posłuszeństwa. Modlił się, żeby móc już wejść do ciepłego domu Jeongguka i dłużej nie marznąć stojąc na betonowych schodach.

W końcu usłyszał odgłos przekręcanego klucza i drzwi powoli się uchyliły, a w progu ujrzał niską dziewczynkę. Na jego oko miała około dziesięciu lat i od razu rozpoznał w niej siostrę Jeongguka, o której mu opowiadał.

— Hej, jesteś Moonbyul, prawda? — uśmiechnął się delikatnie, wyciągając dłoń w jej stronę. — Mam na imię Taehyung. Przyszedłem do twojego brata.

— Oppa nic nie mówił, że będzie miał gościa —powiedziała nieufnie, dopiero po kilku sekundach ściskając niepewnie wysuniętą w jej stronę dłoń.

— Spokojnie, możesz wpuścić Taehyunga — nagle z wnętrza domu usłyszał kolejny głos, który od razu rozpoznał. Drzwi otworzyły się szerzej, a on zobaczył uśmiechniętą Hyejin, która położyła rękę na ramieniu przyszywanej siostry. — Znam go.

— Na pewno? — młoda dziewczynka cały czas mrużyła oczy, jakby naprawdę nie wierzyła w jej słowa. — Tata mówił, że nie mogę wpuszczać obcych osób do domu.

— Ale tata też zna Taehyunga — westchnęła pod nosem i sama odsunęła Moonbyul na bok, żeby zrobić przejście czekającemu chłopakowi. — Wejdź.

Od razu chętnie skorzystał z zaproszenia i zaraz za progiem ściągnął mokre buty. Poczuł się o wiele lepiej, kiedy tylko drzwi za jego plecami zostały zamknięte, a przyjemne ciepło otuliło jego ciało.

— Zaprowadzisz Taehyunga do Jeongguka? Robi coś w garażu — Hyejin zwróciła się do siostry, kiedy tylko puściła klamkę i znów skupiła się na czekającej dwójce. Młodsza skinęła lekko głową i ruszyła w głąb domu, a dziewczyna zachęcająco skinęła w tamtą stronę, żeby Kim również tam poszedł.

Nie miał innego wyjścia, jak po prostu dotrzymać Moonbyul kroku i zbytnio nie rozglądać się dookoła, w końcu nie przyszedł tam na zwiedzanie. Dosyć szybko dotarli do jakichś drzwi, za którymi schody prowadziły na dół do pomieszczenia, w którym przebywał Jeongguk.

Znajdowali się chyba w garażu, bo chłopak stał przy samochodzie, a głównym źródłem światła były otworzone na oścież szerokie drzwi. Jedną dłonią robił coś pod uniesioną maską samochodową, a w drugiej trzymał na wpół wypalonego papierosa i Taehyung naprawdę starał się nie myśleć o tym, jak cholernie seksownie wyglądał, kiedy flanelowa koszula opinała mu się na barkach przy każdym ruchu, a pod dresowymi spodniami wciąż widoczne były wyćwiczone mięśnie ud.

— Dlaczego patrzysz tak na mojego brata? — głos Moonbyul wyrwał go z chwilowego zamyślenia i przywołał na ziemię. Spojrzał na dziewczynkę pytającym wzrokiem, udając, że nie miał zielonego pojęcia o czym mówiła.

— To znaczy?

— Zupełnie, jak on na swój obiad, kiedy wraca głodny ze szkoły — skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, mrużąc niebezpiecznie oczy. — Czy ty chcesz zjeść Jeongguka?

Taehyung momentalnie zachłysnął się powietrzem, kaszląc w niebogłosy, jednak nawet wtedy był wstanie usłyszeć chichot wspomnianego chłopaka, którego plecy zaczęły się niekontrolowanie trząść.

— Jestem pewien, że nie chce mnie zjeść, możesz być spokojna — Jeon w końcu odwrócił się w ich stronę, a z jego twarzy nie schodził rozbawiony uśmiech. Domyślał się, w jaki sposób młodszy na niego patrzył oraz co mu chodziło po głowie i nie ukrywał, że go to cieszyło. Mimo wszystko spoważniał, kiedy napotkał mordercze spojrzenie Kima i odchrząknął robiąc skruszoną minę. — Przepraszam, Tae. Trochę zapomniałem, że miałeś przyjść i obiecałem tacie, że zajmę się jego samochodem. Poczekasz na mnie kilka minut w pokoju? Moonbyul cię zaprowadzi i na pewno zadba o to, żebyś się nie nudził.

— Jasne, nie ma problemu — chłopak skinął głową, bo tak właściwie nie miał innego wyjścia. Ledwie zdążył poprawić torbę na ramieniu, a poczuł, jak mała dłoń złapała go za nadgarstek i pociągnęła z powrotem na górę po schodach. Znów grzecznie szedł za Moonbyul, kilka razy dyskretnie obracając się za siebie i przyglądając plecom Jeongguka zanim nie zniknęły za zamkniętymi drzwiami.

— Oppa mówił prawdę, jesteś ładny. Mogę cię pomalować? — dziewczynka uśmiechnęła się do niego szeroko, a cała jej nieufność gdzieś zniknęła. Najwidoczniej wystarczyła krótka rozmowa z jej bratem, żeby uwierzyła, że rzeczywiście można mu ufać i bezpiecznie wpuszczać do mieszkania.

— Może innym razem? Dzisiaj nie czuję się najlepiej, przepraszam — również starał się uśmiechnąć, jednak niemal od razu kichnął, jak na potwierdzenie swoich słów. — Więc Jeongguk ci o mnie mówił?

— Mi nie, ale czasem podsłuchuję, jak rozmawia z Hyejin i kolegami, kiedy przychodzą — wydawała się być z siebie wyjątkowo dumna, a Taehyung nie miał zamiaru upominać jej, że podsłuchiwanie jest niegrzeczne.

— A co jeszcze o mnie słyszałaś?

Zdążyli wejść do niewielkiego pomieszczenia i zamknąć drzwi, dzięki czemu mieli odrobinę prywatności. Chłopak nie wiedział, czy większą ciekawość wzbudzał w nim pokój Jeongguka, czy to co Moonbyul mogła się o nim dowiedzieć z ust starszego.

— Że lubi słuchać, kiedy się śmiejesz, ale przy nim robisz to bardzo rzadko — mówiąc to wskoczyła na drewniane biurko i na nim usiadła, jakby dokładnie do tego służyło. — Kiedyś wspominał też, że masz śliczny uśmiech, ale zazwyczaj mało go widuje. Dlaczego nie chcesz uśmiechać się przy moim bracie?

Nagle Moonbyul wydawała się nie być już tak wesoła, jak chwilę wcześniej i marszczyła brwi w zamyśleniu, a Taehyung musiał przyznać, że było to bardzo dobre pytanie, bo rzeczywiście nigdy nie uśmiechał się przy Jeonie zbyt wiele, nie mówiąc już o prawdziwym i szczerym śmiechu. Zazwyczaj starał się powstrzymywać, podczas gdy starszy nie szczędził mu widoku swoich króliczych zębów.

— Postaram się robić to częściej — powiedział to na głos, nie do końca zdając sobie z tego sprawę, a w oczach dziewczyny znów zaświeciły się wesołe iskierki.

— Obiecujesz? — spytała z nadzieją, jakby mimo wszystko nadal mu niedowierzała.

— Obiecuję — zapewnił ją stanowczo i w końcu rozejrzał się dookoła, odkładając swoją torbę na podłogę. — Jeongguk jest chyba dobrym bratem, prawda?

— Najlepszym — powiedziała to, jakby było najoczywistszą rzeczą na świecie. — Tylko często nie ma dla mnie czasu, bo pomaga tacie, ale nie mam mu tego za złe. Później stara się to nadrobić.

— Co zazwyczaj razem robicie? — korzystając z okazji Taehyung chciał dowiedzieć się o starszym, jak najwięcej, bo tak naprawdę wciąż bardzo mało o nim wiedział. Przechadzał się po pokoju przeglądając zawartość półek, które wisiały na ścianach i delikatnie się uśmiechał na widok starszych zdjęć Jeongguka z młodszą Hyejin, czy jeszcze małą Moonbyul. Nie było ich dużo, ale nadawały temu pomieszczeniu przyjemny klimat i Kim czuł się tam naprawdę dobrze.

— Pozwala mi się czesać, chociaż ma bardzo krótkie włosy i to nie wygodne, ale ogląda też ze mną bajki albo wychodzi na spacery. Zazwyczaj zabieramy ze sobą Dodo, żeby mógł pobiegać w parku z innymi psami — dziewczyna machała nogami w powietrzu, uważnie obserwując ruchy Taehyunga. — Chcesz poznać Dodo?

— Chyba na razie wolałbym się wstrzymać, mam dość przygód ze zwierzętami na najbliższych kilka dni.

Ku jego zdziwieniu młodsza wiedziała, o czym mówił i skinęła głową ze zrozumieniem, zsuwając się z drewnianego blatu.

— Musiałeś się wczoraj bardzo bać — stwierdziła z powagą i podeszła do niego, żeby już po chwili oplatać go w pasie swoimi drobnymi ramionami. Rozczulił go ten z pozoru niewinny gest i przez chwilę nie miał pojęcia, co robić. Dopiero po kilku sekundach jedną dłoń ułożył na jej barku, a drugą pogładził po ciemnych włosach, które w dotyku bardzo przypominały te należące do Jeongguka.

Niemal w tym samym momencie starszy wszedł do pokoju i lekko zdziwił się ujrzaną sceną, jednak nic nie powiedział, a jedynie lekko się uśmiechnął. Moonbyul w końcu odsunęła się do Taehyunga i po raz ostatni spojrzała mu w oczy, po czym ruszyła w stronę wyjścia ze spuszczonymi ramionami.

— Już stąd idę, nie musisz mnie wyganiać — powiedziała zanim z otwartych ust Jeona wydobyły się pierwsze słowa i lekko trzasnęła drzwiami wychodząc.

— Może powinna z nami zostać? — nieśmiałe pytanie Taehyunga przerwało ciszę, a chłopak oderwał wzrok od drewnianej powierzchni, za którą zniknęła jego siostra. Z cichym westchnięciem podszedł do szafy, w której zaczął grzebać w poszukiwaniu czystych ciuchów i pokręcił przecząco głową.

— Przeszkadzałaby nam, a poza tym niedługo i tak idzie do koleżanki — powiedział wyjmując z szafy koszulkę z jakimś spranym nadrukiem i przebrał się w nią, brudną koszulę odrzucając na bok. Nie zrobił tego wystarczająco szybko i chociaż Taehyung starał się nie zerkać w jego stronę, to i tak to zrobił, chwilę później zrywając się z miejsca z przerażeniem.

— Boże święty! Co ty sobie zrobiłeś, Jeon?! —podszedł do starszego i bez uprzedzenia podwinął jasny materiał, a jego oczom znów ukazała się skóra bruneta pokryta fioletowymi sińcami. Było ich dużo i zajmowały sporą powierzchnię jego górnej części ciała, a dodatkowo na boku dostrzegł bladą, ale wyglądającą na świeżą, bliznę.

— Oh... To nic takiego — skłamał szybko, chcąc opuścić koszulkę w dół, ale Taehyung mu na to nie pozwolił. Wciąż wpatrywał się w kolorowe ślady na jego ciele szeroko otwartymi oczami. Nie mógł mu powiedzieć prawdy i wyjaśnić, że były to pamiątki, bo jego wczorajszym spotkaniu z niedźwiedziem. Wyszedłby na wariata, a Kim uciekłby z jego mieszkania w przeciągu sekundy.

— Nic takiego? — prychnął cicho i przeniósł zmartwiony wzrok na twarz Jeongguka. Ta szczera troska sprawiła, że serce chłopaka lekko się ścisnęło, a on znów poczuł się źle, że musiał go okłamywać. — Wyglądasz, jakby przejechał po tobie traktor. Boli?

— Jest okey, serio — starał się go zapewnić, ale bezskutecznie. Taehyung uniósł drżąca dłoń i wskazującym palcem musnął jeden z jego siniaków, przez co ciało chłopaka przeszedł przyjemny dreszcz. Musiał wymyślić coś wiarygodnego, żeby Kim przestał się martwić. — Po prostu ostatnio schodziłem po ciemku po schodach do garażu i spadłem. Trochę się poobijałem i tyle.

— A ta blizna? — młodszy nie odpuszczał i tym razem przesunął dłoń na podłużny, lekko zaróżowiony kawałek skóry na żebrach Jeona. Nawet on nie był tak poturbowany po swojej wczorajszej przygodzie w lesie.

— W garażu jest sporo ostrych rzeczy, jak już byłem na bole to sobie o coś rozciąłem... Naprawdę nie musisz się martwić. Nic już nie czuję.

— Dobrze, że nie zrobiłeś sobie nic gorszego — Taehyung westchnął cicho i chciał już zabrać dłoń, jednak tym razem brunet go powstrzymał łapiąc za nadgarstek.

— Czyżby jednak moje zdrowie cię obchodziło? — spytał z zadziornym uśmiechem chcąc nieco rozweselić Kima, co chyba mu się udało, bo chłopak przewrócił oczami.

— Powiedzmy, że już się trochę przywiązałem do tych głupot, które czasem mówisz i możliwe, że by mi ich brakowało.

— Lepsze to niż nic — wzruszył ramionami i z zaciekawieniem spojrzał w dół na bransoletkę, którą bawił się przez tych kilka sekund. — Ładna. Nigdy jej nie widziałem, kupiłeś sobie niedawno?

— Nie, dostałem od Jongupa.

Jeongguk uniósł brwi w zdziwieniu, znów przyglądając się srebrnej biżuterii. Wiedział, że Taehyung dostawał drobne prezenty od swojego adoratora, ale nie spodziewał się czegoś takiego.

— Chyba nadal nie rozumiem, co jest między wami. Jesteście parą, czy jak? Skoro kupuje ci takie drogie rzeczy, to chy...

— Nie jesteśmy parą — Taehyung mu przerwał, zabierając swoją dłoń i odchodząc na bezpieczną odległość. Będąc zbyt blisko Jeona czasem tracił panowanie nad własnymi myślami, a wtedy schodziły na bardzo złe drogi. Wolał spokojnie siedzieć na krześle parę metrów od niego. — Chodzimy na randki i jest zazwyczaj romantycznie, ale Jongup nigdy nie spytał mnie o chodzenie, a ja nie czuję żebym był już gotowy na coś więcej. Lubię go i to bardzo, ale chcę być z nim szczery i pewien swoich uczuć zanim mu powiem, że możemy przejść dalej. Wszystko jednak zmierza w dość oczywistym kierunku.

— Dopóki będzie cię dobrze traktował, to życzę wam szczęścia.

Szczere wyznanie Jeongguka sprawiło, że młodszy trochę się zdziwił. Nie spodziewał się po nim takich słów, raczej wyśmiewania się z Jongupa, czy czegoś w tym stylu, a tymczasem otrzymał wyjątkowo dojrzałą, jak na Jeona, odpowiedź. Niestety sam nie zdążył nic powiedzieć, bo dopadł go niekontrolowany kaszel, a zaraz po nim seria kichnięć, co skutecznie przypomniało mu o tym, że czuł się, jak chodzące gówno.

— Zajmijmy się matematyką, chcę to mieć już z głowy.

Brunet zgodził się na jego propozycję dosyć niechętnie, kiedy tylko zobaczył, w jakim tak naprawdę stanie chłopak do niego przyszedł. Właściwie nawet go nie dziwiło, że był chory po spędzeniu kilku godzin w zimnie i deszczu, biegając w przemoczonych ubraniach po lesie. Mimo wszystko nie miał innego wyjścia, jak po prostu w najkrótszym czasie wytłumaczyć mu to, czego nie rozumiał, żeby był gotowy na następne lekcje. Miał nawet zamiar zaproponować mu regularne korepetycje chociaż raz w tygodniu, ale zostawił to na później.

Spędzili nad książkami całe dwie godziny i Taehyung spokojnie mógł przyznać, że to były jedne z gorszych godzin w jego życiu. Nie tak straszne, jak te spędzone z Dahyun w lesie, jednak niemal równie męczące. Z czasem zaczęła boleć go również głowa, a kaszel stawał się coraz bardziej męczący. Cieszył się, że przynajmniej gorączki nie miał, chociaż nie był pewien, czy i to się nie zmieni.

Dodatkowe trudności sprawiała mu tak bliska obecność Jeongguka. Czuł, jak kolano chłopaka ocierało się o to jego, a czasem ich dłonie przypadkowo się stykały. Nieco drażnił go zapach papierosów i smaru, którym przesiąkły włosy starszego, ale miało to też swój urok. Przyłapywał się co jakiś czas na tym, że pragnął zanurzyć dłoń w tych ciemnych kosmykach dokładnie tak, jak pewnej pamiętnej nocy. Wiedział, że nie powinien tak myśleć, ale to było silniejsze od niego. Jeongguk po prostu go pociągał, a on nie mógł się w tej kwestii okłamywać.

— Hej, słuchasz mnie w ogóle? — nagłe pytanie przywróciło go na ziemię. Spojrzał nieco zdezorientowany na chłopaka, który przypatrywał mu się ze zmarszczonymi brwiami. Na dworze robiło się coraz ciemniej, a on nawet nie zorientował się, kiedy brunet zapalił lampkę na biurku. — Na dzisiaj już wystarczy.

— Nie, możemy kontynuować. To tylko chwilowe zamyślanie, przepraszam — starał się jakoś wytłumaczyć, ale to wcale nie przekonywało Jeona.

— Przecież widzę, że już ledwo tutaj siedzisz. Jesteś chory i powinieneś odpocząć, a nie dodatkowo wysilać się nad matematyką.

— Naprawdę... — przerwał sam sobie głośnym kichnięciem, po którym od razu musiał sięgnąć po paczkę chusteczek, wcześniej przyniesionych przez starszego. — Chyba jednak masz rację. I tak dużo mi wytłumaczyłeś, będę zbierał się już do domu.

— O nie, nie, nie — tym razem to Jeongguk zaprotestował, unosząc nieco dłoń do góry. — Miałem na myśli, że odpoczniesz tutaj, u mnie. Nie puszczę cię teraz na pieszo, a nie mam auta do dyspozycji. Hyejin zawiozła Moonbyul do koleżanki i pewnie z kimś się spotka, a ojciec wróci może za godzinę. Do tego czasu zostajesz u mnie.

— Daj spokój, przecież dam radę dojść do domu.

— Tae, powiedziałem coś — stanowczy, nieco władczy głos chłopaka zdziwił Taehyunga. — Nie chcę cię mieć na sumieniu, jeśli coś ci się po drodze stanie, a jeśli mam być szczery, to nie uśmiecha mi się chodzić w deszczu i cię odprowadzać. Prześpij się u mnie, obudzę cię, jak tylko tata wróci i będę miał auto.

— I tak nie zasnę — mruknął pod nosem, odwracając wzrok w drugą stronę.

— Dlaczego?

— Spałem dzisiaj do południa, bo dopiero późnym rankiem udało mi się zasnąć. Wcześniej budziłem się co trochę, bo miałem koszmary.

Sam nie wiedział, dlaczego mu to mówił. To były tylko głupie, nic nieznaczące sny, a na ich wspomnienie w jego oczach zebrały się łzy. Spuścił głowę, żeby Jeongguk nie mógł ich zobaczyć.

— Boję się, że jeśli teraz zasnę, to wspomnienia z wczoraj znowu wrócą. To było straszne, wiesz? Do końca nie zdawałem sobie sprawy, w jakim niebezpieczeństwie byliśmy, że mogliśmy tam umrzeć. Gdyby nie wil... Szczęście, to nie wiem, czy ratownicy znaleźliby nas żywych. Nie chcę, żeby to się kiedykolwiek powtórzyło.

Nagle poczuł, jak oplotły go ramiona Jeongguka, który przyciągnął go do siebie w mocnym uścisku. Trzymał jego drżące ciało czując, jak chłopak moczył jego koszulkę łzami. Przez cały czas gładził go uspokajająco po plecach, choć niewiele to dawało, więc w końcu położył dłonie na jego policzkach i uniósł twarz chłopaka do góry, żeby spojrzeć w te zapłakane i opuchnięte oczy, które nawet w tamtym momencie wyglądały dla niego pięknie.

— Teraz jesteś bezpieczny, Tae. Nie masz się czego bać, już po wszystkim — cały czas starał się mówić stanowczym, ale zarazem łagodnym głosem, żeby go bardziej nie wystraszyć. — Ze mną nic ci się nie stanie, obiecuję.

Działał całkowicie instynktownie, niewiele myślał o konsekwencjach. Pochylił się nad Taehyungiem i docisnął swoje wargi do tych należących do chłopaka, jakby to było przypieczętowaniem jego obietnicy. W pierwszym momencie poczuł słony smak łez, a chwilę później subtelnie muśnięcie, kiedy Kim oddał pocałunek. Tak bardzo różnił się od wszystkich poprzednich, którymi się obdarzali, że Jeon sam miał wrażenie, jakby był to ich pierwszy raz. Jeszcze nigdy nie traktował nikogo z taką delikatnością, bo właściwie na nikim jeszcze nie zależało mu tak bardzo. Czuł się, jakby chłopak nagle stał się o wiele mniejszy i zaraz miał się rozsypać w jego ramionach.

A Taehyung? Powinien go odepchnąć, nakrzyczeć na niego i poczuć się wykorzystanym ze względu na swój stan, a tymczasem było zupełnie na odwrót. Był w pełni świadomy tego, co robił, może niekoniecznie tego, co czuł. Dłońmi złapał nadgarstki bruneta, mocno je ściskając, jakby bał się, że chłopak zaraz zabierze ręce i się odsunie, a ta cudowna chwila minie.

W tamtym momencie po prostu oddał się słodkiej przyjemności, jaką dawały mu usta Jeongguka i poczuciu bezpieczeństwa, które czuł w jego ramionach. 

Następny rozdział powinien wam się bardzo spodobać 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro