Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#21

W końcu randeczka vkooków, żebyście zbyt długo nie wkurzali się na Jeona
I czytając ten rozdział przypomnijcie sobie, jak Jeongguk wyglądał w dance practice do baepsae :)

***

   Czekoladowe oczy już od kilku sekund wpatrywały się w wysokiego chłopaka, który nerwowo drapał się po skroni, jakby to miało sprawić, że cała niezręczność sytuacji minie. Taehyung nie był nawet zaskoczony. On był cholernie zdziwiony i pogubiony. W głowie cały czas przetwarzał słowa bruneta, wciąż zastanawiając się, czy aby na pewno się nie przesłyszał.

— Jeszcze raz. Muszę się upewnić, że dobrze zrozumiałem… Chcesz, a raczej prosisz mnie, żebym spotkał się z tobą w sobotę po południu, żebyś mógł mnie zabrać nie wiadomo gdzie, bo to ma być niespodzianka? — skrzyżował ręce na klatce piersiowej, patrząc na Jeongguka, jak na chorego psychicznie. — Wszystko z tobą dobrze?

— Tak, wszystko ze mną dobrze. Jak już mówiłem, chciałbym pokazać ci się z nieco lepszej strony, a to będzie idealna okazja. To tylko kilka godzin, a ja będę mógł naprawić to, co wczoraj spierdoliłem.

— Ale tu nie ma czego naprawiać, Jeon. Nic nas nie łączy.

— Więc sprawię, że zacznie, ale musisz mi na to pozwolić i przestać wszystko utrudniać — jego niemal błagalny głos był dla Taehyunga czymś nowym, jednak utwierdzającym go w przekonaniu, że on naprawdę nie żartował i najwidoczniej nie miał zamiaru odpuścić. — Proszę.

— A pomyślałeś, że może ja nie chce, żeby cokolwiek nas łączyło?

— Tak, ale spróbuję zmienić twoje zdanie. Czy żałowałeś tych dwóch godzin, na które się zgodziłeś w niedzielę rano? Teraz proszę o to samo. Jedno popołudnie, podczas którego będziemy się razem dobrze bawić, a później będziesz mógł zdecydować, czy chciałbyś dać mi szansę i ewentualnie jeszcze kiedyś się spotkać.

— Czego tak właściwie oczekujesz, co? Nawet jeśli będzie fajnie, to co dalej? Zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi i będziemy sobie malować paznokcie podczas nocowań? — niemal parsknął śmiechem przez własne słowa, bo wizja Jeongguka w szlafroku z różowym lakierem do paznokci i maseczką na twarzy wyglądała niezwykle realistycznie w jego głowie. Tamten chyba też sobie coś wyobraził, bo i na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

— A czemu nie? Mi to odpowiada.

— Ja się pytałem na poważnie…

— A ja odpowiedziałem całkowicie szczerze — wzruszył lekko ramionami, jednak po chwili znów spoważniał. — Nie wiem, Tae. Chyba możemy spróbować żyć w dobrych i przyjacielskich relacjach, prawda?

— Wiesz, że nie mam zamiaru ci tego ułatwiać? Będę tak samo złośliwy i irytujący, jak zawsze, a ty prędzej czy później pożałujesz swojego super pomysłu — ledwie wypowiedział te słowa, a w oczach Jeongguka rozbłysły małe iskierki szczęścia. Wiedział już, że wygrał i w ten okrężny sposób Taehyung powiedział mu, że się zgodził.

— Na to liczę. Lubię, jak jesteś taki ostry i nieprzystępny — puścił mu oczko i szybkim krokiem odszedł korytarzem, jednak krzyk młodszego i tak dobiegł jego uszu.

— Jeszcze mogę się rozmyślić, Jeon!

***

    Jasnowłosy chłopak bez pukania wbiegł do mieszkania swojego przyjaciela, który od godziny nie odbierał jego telefonu. Była już jedenasta, a on dawno powinien być na nogach i się szykować.

— Dzień dobry, pani Kim! — ukłonił się szybko staruszce, która zajrzała do przedpokoju, żeby sprawdzić, kto robił tyle hałasu podczas zdejmowania butów. Momentalnie uśmiech pojawił się na jej twarzy i ucałowała chłopaka, gdy ten znajdował się już przy niej. — Taehyung jeszcze nie wstał?

— Nie, ale miałam iść zaraz go budzić. O piętnastej wychodzi, prawda?

— Tak i pewnie nie zdąży się uszykować, jak go znam — Jimin miał już wbiegać po drewnianych schodach na górę, jednak kusząca propozycja babci jego przyjaciela go zatrzymała.

— Może skusisz się najpierw na naleśnika?

— Z dżemem jagodowym? — jego oczy momentalnie się zaświeciły, a cały plan pomocy Taehyungowi zszedł z jego listy priorytetów na ten dzień.

—Specjalnie dla ciebie już czeka otwarty.

— Uwielbiam panią.

Razem poszli do kuchni, gdzie chłopak usiadł przy stole i grzecznie poczekał aż starsza kobieta nałoży mu dwa naleśniki z dżemem. Naprawdę zazdrościł przyjacielowi, bo mieszkał z aniołem, a nie człowiekiem. Miał ochotę rozkoszować się swoim puszystym posiłkiem jeszcze pół dnia, jednak nie mógł sobie na to pozwolić, więc w szybkim tempie pochłonął całą porcję z talerza i tym razem pobiegł już prosto do pokoju Taehyunga.

Nie bawił się w subtelność i po prostu rzucił się na owinięte w kołdrę ciało. Głośny jęk wyrwał się spomiędzy suchych warg obudzonego chłopaka, a Jimin po chwili wylądował na podłodze, gdy tamten zrzucił go w przypływie siły.

— Czy ciebie pojebało? — Kim podparł się ręką na łóżku i zaspanymi oczami rozejrzał po pokoju. Jego przyjaciel wciąż leżał na podłodze, uśmiechając się, jak idiota.

— Masz cztery godziny. Pomyślałem, że pomogę ci w szykowaniu się, żebyś przypadkiem nie stchórzył i w między czasie nie odwołał spotkania.

Taehyung spiorunował go wzrokiem za tę sugestię do jego nocnej paniki, gdy dzwonił do jasnowłosego, bo ze stresu nie mógł spać. Miał mu już wygarnąć, że potrafił być naprawdę wredny, jednak wtedy dotarł do niego cały sensu słów Parka.

— Jak to cztery godziny?! — przerażony spojrzał na zegarek i jęknął głośno widząc późną godzinę. Szybko zerwał się z łóżka, przy okazji prawie potykając się o wciąż leżącego chłopaka.

— Spokojnie, wyrobisz się. Proponuję najpierw zjeść śniadanie, bo potrzebujesz dużo energii na swoją randeczkę.

— To nie jest randka.

— A niby co?

— Zwykłe spotkanie, o które Jeongguk truł mi dupę i nie odpuściłby dopóki bym się nie zgodził.

— Ale trochę ci zależy, co nie? Inaczej byś się tak nie przejmował — zwycięski uśmiech pojawił się na twarzy Jimina, gdy wyższy lekko się zarumienił. — To randka i weź już się zamknij. Twoja babcia zrobiła pyszniutkie naleśniki, więc idź zjedz, a ja ci ogarnę łóżko.

Po kilku sekundach protestów Taehyung tak po prostu został wypchnięty z pokoju siłą i nie miał innego wyjścia, jak zejść na dół. Chodził cały spięty i nawet cudowny zapach jedzenia nie był w stanie sprawić, że poczuł się lepiej. Ostatecznie niewiele zjadł, bo jedynie jednego naleśnika, jednak nie był w stanie więcej przełknąć. Szybko wrócił do pokoju, gdzie Jimin czekał już na pościelonym łóżku.

— Szkoda, że Dahyun nie mogła przyjść. Razem wybralibyśmy ci zajebiste ciuchy, ale niestety jesteś zdany tylko na mnie.

— Właściwie już sobie wybrałem.

— Widziałem, ale je odrzuciłem. Idź się kąpać, później znajdziemy coś bardziej pasującego.

— Co ci się nie podobało w tamtej koszulce? — zmarszczył brwi, szukając czystej bielizny i potrzebnych mu rzeczy do łazienki.

— Wiesz gdzie cię zabiera?

— Nie, ale obstawiam coś tandetnego. Pewnie kino albo coś w tym stylu.

— Więc musisz być gotowy na każdą okoliczność. A jak pójdziecie na obiad do jakiejś super drogiej i wykwintnej restauracji?

— On jest tylko uczniem, a nie jebanym biznesmenem, żeby mnie w takie miejsca zabierać. Poza tym nie zależy mi, więc nie muszę się jakoś szczególnie starać.

— Gówno prawda i obaj o tym wiemy. Później byś żałował, że się nie odjebałeś, jak milion dolców — Jimin wywrócił oczami, a w myślach policzył do dziesięciu. Jego przyjaciel był naprawdę ciężkim przypadkiem. — Po prostu idź się już wykąpać, a ja poczekam.

Czasem Park potrafił być tak uparty, jak mało kto i Taehyungowi nie pozostawało nic innego, jak grzecznie wykonywać jego polecania. Mimo wszystko był wdzięczny przyjacielowi za wsparcie, jakie mu okazywał. Bez niego prawdopodobnie naprawdę by stchórzył i odwołał spotkanie z jakiegoś wymyślonego powodu. Musiał przyznać przed samym sobą, że cholernie się stresował, głównie ze względu na to, że nie miał pojęcia, czego się spodziewać.

W końcu po dwóch godzinach był już całkowicie gotowy i mógł przeglądać się w lustrze, podziwiając efekt końcowy. Szmaragdowa koszula wpuszczona w ciemne spodnie subtelnie podkreślała jego zgrabne kształty, a rozpięte dwa pierwsze guziki odsłaniały kawałek gładkiej skóry. Tego dnia nawet włosy postanowiły z nim współpracować i lekko rozchodziły się na boki, przez co jego czoło było widoczne bardziej niż zazwyczaj. Zachował swoje postanowienie i nie zrobił tak mocnego makijażu, jak kiedyś, jednak uznał, że kilka drobnych poprawek się przyda.

— Jeongguk nie będzie mógł oderwać wzroku od twojego tyłka — Jimin patrzył z uznaniem na swoje dzieło, uśmiechając się przy tym.

— Jeongguk będzie skupiał się na mojej twarzy, bo jak nie to go uderzę — mimo swojej odpowiedzi lekko się obrócił, żeby w odbiciu przyjrzeć się swojemu tyłowi. Musiał przyznać, że jego pośladki rzeczywiście wydawały się jakieś pełniejsze w tych spodniach. Nie był zbyt wystrojony, ale też nie założył koszulki, więc chyba rzeczywiście był gotowy na niemal każdą okoliczność i miejsce, do jakiego starszy mógł go zabrać. Właściwie był ciekaw, co on sam założy i nawet by się nie zdziwił, gdyby była to jedna z jego białych koszulek.

— Wiesz, jak ja się cieszę, że wy na tę randkę idziecie? Czekałem na tę chwilę odkąd tylko pierwszy raz się pokłóciliście.

— Jak patrzę na twój entuzjazm, to może ty tam powinieneś iść zamiast mnie?

— Nie… Jeongguk raczej by się nie ucieszył.

Kolejne dwie godziny starali się spędzić w jak najmniej aktywny sposób, a Taehyung nawet zmienił ubrania, żeby przypadkiem tamtych czymś nie ubrudzić. Właściwie cały czas po prostu leżeli i nadrabiali razem odcinki Shameless, a w pewnym momencie nawet Jimin stracił poczucie czasu i był tak samo zaskoczony, jak chłopak, gdy jego babcia weszła do pokoju, żeby powiedzieć, że Jeongguk czekał już pod domem.

Była idealnie piętnasta, a Taehyung miał na sobie spodenki w dinozaury, podczas gdy powinien stać już gotowy pod wejściowymi drzwiami. Starał sobie wmawiać, że przecież wypadało chwilę się spóźnić i kazać na siebie poczekać, jednak i tak przebierał się i poprawiał drobne szczegóły w swoim wyglądzie w pośpiechu.

— Liczę na szczegółową relację, jak tylko wrócisz — Jimin stał uśmiechnięty nad przyjacielem, gdy ten zakładał buty w przedpokoju, a przy jego boku znajdowała się równie szczęśliwa staruszka.

— Ja też — dopowiedziała obejmując jasnowłosego w pasie i patrząc na swojego wnuczka z rozbawianiem, gdy toczył walkę ze sznurówkami.

— Tak, tak — Kim machnął ręką i w końcu się wyprostował, żeby móc wziąć głęboki wdech i odwrócić się w stronę drzwi. — To do później.

Nacisnął klamkę i przybierając obojętny wyraz twarzy wyszedł na zewnątrz. Uderzył w niego podmuch chłodnego powietrz, gdy delikatny wiatr rozwiał jego proste włosy, a on niemal zamarł w bezruchu dostrzegając bruneta opartego o maskę samochodu. Na pewno nigdy nie spodziewałby się, że zobaczy Jeongguka w koszuli, która wcale nie nadawał mu bardziej oficjalnego wyglądu, a jedynie sprawiała, że stawał się dla niego jeszcze bardziej pociągający. Nie tylko Kim postanowił zostawić pierwsze guziki rozpięte, przez co jego wyobraźnia zaczęła pracować na wysokich obrotach, a podwinięte rękawy wcale mu nie pomagały, kiedy odsłaniały żyły na rękach Jeongguka.

— Idziesz, księżniczko? — brunet najwidoczniej dostrzegł wahanie Taehyunga, które sprawiło mu lekką satysfakcję i wywołało uśmiech na jego twarzy. Kim szybko się otrząsnął i nawet nie zareagował na to, jak go nazwał. Zbiegł po schodach i dołączył do Jeona, który zdążył już wsiąść do samochodu. Kątem oka zauważył, że jego babcia wraz z Jiminem obserwowali ich przez okno, na co miał ochotę uderzyć się dłonią w czoło, jednak w ostatnim momencie się powstrzymał.

— Przepraszam, trochę straciłem poczucie czas — zapiął pasy i zerknął z Jeongguka, jednak podziwianie go z bliska było jeszcze gorszym pomysłem, niż w ogóle zgodzenie się na to spotkanie. Wyglądał po prostu zbyt dobrze i mimo wszystko Taehyung podziękował w myślach przyjacielowi za to, że nakłonił go do założenia lepszych ubrań niż początkowo miał w planie. — Dowiem się teraz, gdzie mnie zabierasz?

— Nie, to nadal niespodzianka. Mogę tylko powiedzieć, że jedziemy do Seulu.

— Czy to jest randka? — kolejne pytanie lekko go zdziwiło, jednak już po chwili wzruszył ramionami i w końcu odjechał spod domu młodszego.

— A chcesz, żeby to była randka?
— Niespecjalnie.

— Więc jest to tylko miłe spotkanie w celu zapoznawczym i czysto relaksacyjnym.

— Dobrze — takie rozwiązanie pasowało Taehyungowi, chociaż w głębi duszy czuł, że to i tak była randka, czy tego chciał czy nie. Zapoznawać się mogli w jego ulubionej kawiarni przy kubku ciepłej herbaty, a nie jeżdżąc do Seulu w nie wiadomo, jakie miejsce. — Zastanawiam się tylko, dlaczego aż tak bardzo zależało ci na tym, żebym się zgodził.

— Po prostu chciałbym polepszyć nasze stosunki i pokazać ci, że nie jestem aż taki zły, jak sobie wyobrażasz. Zaczęliśmy źle. Może rzeczywiście na początku zachowywałem się, jak dupek i ciągle tylko utwierdzałem cię w tym przekonaniu, ale teraz żałuję. Źle cię oceniłem i na starcie uznałem, że jesteś tylko rozpieszczonym dzieciakiem z Seulu, który myśli, że jest ponad wszystkimi.

— Możliwe, że ja też źle cię oceniłem — przyznanie się do tego było dla niego pierwszym krokiem do poprawienia relacji z Jeonggukiem, jednak wystarczyło, że zobaczył, z jaką satysfakcją uśmiechnął się przez te słowa i niemal od razu ich pożałował. — Ale tylko odrobinę, okey?

— Nigdy nie sądziłem, że usłyszę takie słowa z twoich ust — chociaż brunet skupiał się na drodze, to co chwila zerkała na Taehyunga. — Ale chyba nie myślałeś o mnie aż tak źle, prawda?

— Nie wiem, czy chcesz znać odpowiedź na to pytanie — spojrzał na niego z rozbawieniem i w końcu trochę się rozluźnił. Póki co nie było tak strasznie, jak sobie wyobrażał. — Chociaż nadal, jak ci coś odwali, to mam wrażenie, że jednak cofamy się do początków.

— Przepraszam jeszcze raz za tamto z Jongupem — chłopak wyraźnie się zmieszał, jednak Kim zbył to machnięciem ręki.

—Nie wspominajmy już o tym. Ja też mam swoje za uszami.

— Rzeczywiście, potrafisz człowiekowi dopiec.

— Staram się, jak mogę.

Po tych słowach podgłośnił muzykę, która cały czas leciała w radiu i usiadł wygodniej. Droga minęła im całkiem przyjemnie, bo niewiele mówili, dzięki czemu nie mieli powodów do kłótni. Taehyung pomrukiwał pod nosem niektóre teksty piosenek, które akurat znał, a Jeongguk starł się udawać, że wcale wszystkiego doskonale nie słyszał.

Po pół godzinie jechali już po zatłoczonych ulicach Seulu, a młodszy mógł oglądać znajome widoki. Cały czas zerkał przez okno starając się domyślić, dokąd chłopak chciał go zabrać, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Dopiero kiedy znaleźli się pod nowoczesnym budynkiem spojrzał zaskoczony na Jeongguka.

— Przyznam, że spodziewałem się czegoś bardziej oklepanego — wyznał szczerze i odpiął pas, żeby móc wysiąść z auta. ¬— Skąd pomysł, żeby zabrać mnie do muzeum?

— Lubisz sztukę, więc pomyślałem, że ci się spodoba.

Widział, jak nerwowo podgryzał dolną wargę, jednocześnie w oczach mając coś na kształt dumy i wydało mu się to całkiem urocze, aż nie mógł powstrzymać się przed cichym śmiechem.

— Tak, ale sztukę współczesną akurat najmniej —niemal od razu pożałował swoich słów, bo mina bruneta momentalnie zrzedła i nie wydawał się już być tak bardzo dumny z siebie. — Ale to nic i tak się cieszę, naprawdę.

— Możemy pojechać w inne miejsce, sam wybierzesz coś, co będzie ci podobać — Jeongguk się zatrzymał, a z ust Kima wyleciało ciche westchnięcie. — Chcę, żebyś się dzisiaj dobrze bawił, a nie patrzył na coś, czego nie lubisz.

— Już i tak muszę patrzeć na ciebie  — wywrócił oczami, nie mogąc powstrzymać się przed tą drobną złośliwością. Zupełnie nie myśląc o tym, co robił, złapał dłoń bruneta i zaczął ciągnąć go w stronę głównego wejścia. —Będę się dobrze bawił, głupku. Idziemy tam i koniec dyskusji.

Na tym skończyły się protesty Jeongguk, bo ciepła ręka Taehyunga była wystarczającym powodem, żeby grzecznie za nim iść. Patrzył na ich złączone dłonie i nie potrafił powstrzymywać delikatnego uśmiechu, który wkradał się na jego usta. Chciał cieszyć się tą chwilą w nieskończoność i już nigdy nie puszczać dłoni młodszego, jednak było to niemożliwe, bo Kim wysunął swoje palce spomiędzy tych jego chwilę po tym, jak weszli do przestronnego budynku.

Jeongguk zajął się wszystkimi sprawami związanymi z biletami i szybko wrócił do chłopaka, który rozglądał się dookoła. Ramię w ramię ruszyli dalej, żeby po kilku metrach wejść na pierwszą wystawę i móc podziwiać zawieszone na ścianach obrazy.

Problem był taki, że brunet cały czas podziwiał Taehyunga, a nie te dzieła sztuki, który właściwie w ogóle go nie interesowały. Mijali grupki ludzi, a on cały czas patrzył jedynie na tego jednego chłopaka, który wyglądał uroczo, a zarazem pięknie. Wydawał wcale nie przejmować się pojedynczymi pasemkami włosów wpadającymi mu do oczu, jednak Jeongguk je dostrzegał i miał ochotę przeczesać ciemne włosy chłopaka. Doskonale pamiętał, jakie były gładkie i miękkie, kiedy wplatał w nie palce podczas nocy sprzed tygodnia.

Delikatny uśmiech cały czas błądził na ustach młodszego, gdy przyglądał się kolejnym wystawom i czytał krótkie notki o artystach. W niektórych momentach podsłuchiwał nawet przewodniczkę, która oprowadzała grupę starszych ludzi i akurat mówiła o czymś wyjątkowo interesującym. Wolałby móc podziwiać jakieś renesansowe dzieła jego ulubionych malarzy, jednak nie zmieniało to faktu, że był pod wrażeniem pomysłowości Jeongguka i mimo wszystko mógł miło spędzędzić czas w otoczeniu sztuki.

— Co ci się stąd najbardziej podoba? — jego nagłe pytanie zaskoczyło starszego na tyle, że przez pierwszych kilka sekund w ogóle nie rozumiał, o co mu chodziło. Odchrząknął cicho, lekko się czerwieniąc, jednak z ulgą dostrzegając, że Taehyung nawet na niego nie patrzył, więc nie mógł zauważyć jego zmieszania.

— Wszystko jest… Bardzo inspirujące — próbował jakoś wybrnąć z sytuacji, choć niezbyt udolnie. Kim spojrzał na niego z lekkim rozbawieniem i pokręcił głową ledwie zauważalnie.

— Jesteś niemożliwy. Przecież czuję, jak cały czas się na mnie gapisz, Jeon.

— Po prostu wyglądasz dziś cholernie dobrze, a ja nie do końca jestem fanem sztuki i wolę popatrzeć na ciebie — zdobył się na szczerość, którą Taehyung najwidoczniej docenił.

— To urocze, że postanowiłeś się dla mnie pomęczyć.

— Liczę na to, że docenisz moje poświęcenie — przyłożył dłoń do serca dla podkreślenia dramatyzmu swojej wypowiedzi.

— Doceniam — to jedno słowo wypowiedziane poważnym głosem sprawiło, że brunet znów poczuł się z siebie dumny.  — Teraz już stąd chodźmy w jakieś mniej oficjalne miejsce.

— Na pewno nie chcesz jeszcze zostać? Zostało sporo do zobaczenia.
— Umieram z głodu, więc wizja dużej porcji jedzenia jest o wiele bardziej kusząca niż kolejna godzina patrzenia na czerwono-niebieskie kwadraty.

Z tym argumentem Jeongguk nie mógł już dyskutować i zabrał chłopaka w kolejne miejsce, którego Kim się nie spodziewał. Bar mieszczący się przy średnio ciekawej ulicy z niezbyt drogimi, ale podobno z bardzo dobrymi hamburgerami z pewnością nie pasował do muzealnego klimatu, w jakim kilka minut wcześniej się obracali, jednak miał swój urok.

Jakaś wesoła piosenka leciała w tle, gdy dwójka chłopaków zajmowała miejsce przy najdalej wysuniętym stoliku, a miła kelnerka podawała im menu. Do wyboru nie mieli zbyt wiele, ale Taehyung i tak zdał się na bruneta, który podobno często bywał w tym lokalu i pozwolił mu zdecydować za siebie.

— Wiesz o mnie całkiem sporo, a ja o tobie praktycznie nic  — w końcu Kim mógł zagadać chłopaka, bo tamten skończył składać ich zamówienie i całkowicie skupił się na młodszym. — Opowiedz mi swoją historię.

— W sensie?

— Ja mam matkę prostytutkę, która załatwiła mi seksem miejsce w jednym z lepszych liceów w Seulu i musiałem przez nią stąd uciec, a wszyscy mieli mnie za patologicznego kłamcę — wypowiedział te słowa tak lekko, jakby nie miały żadnego znaczenia, chociaż na samo wspomnienie tamtych wydarzeń coś nieprzyjemnie ścisnęło go w żołądku. — A ty? Chociaż czekaj, daj mi zgadnąć. Pewnie masz rodzinę, jak z tych wszystkich reklam. Ty, jako przykładny syn, kapitan szkolnej drużyny koszykówki, czasem tylko sprawiający drobne problemy, kochający swoją młodszą siostrę i pomagający ojcu w domowych i typowo męskich zajęciach. Twoja mama ma pewnie jakiś zawód w stylu psychologa, dzięki czemu relacje w waszej rodzinie zawsze są poukładane, każdego ranka jecie razem śniadanie i kolację, a w niedzielę chodzicie popołudniami na spacer. No i oczywiście macie psa, któremu rzucacie patyki w parku, a on ochoczo je aportuje, bo tresowaliście go od małego i macie to nagrane.

W cichym śmiechu Jeongguka było słychać coś na kształt smutku, którego w tamtym momencie Taehyung nie potrafił jeszcze zrozumieć. Obserwował jego reakcję z nieskrywanym zaciekawieniem i czekał aż chłopak w końcu się odezwie.

— Naprawdę nie wiem, skąd ci się to wzięło, ale w sumie sporo z tego to prawda. Pomyliłeś się tylko, co do kilku drobnych szczegółów — w końcu spoważniał, a ciekawość młodszego wzrosła jeszcze bardziej. Podziękowali kelnerce, która przyniosła ich napoje i wrócili do wcześniej przerwanej rozmowy. — Moja mama zmarła w wypadku samochodowym osiem lat temu.  W tym samym wypadku Hyejin straciła swoich rodziców, a ponieważ nasze rodziny się przyjaźniły, to ojciec ją zaadoptował i postanowił wychować, jak własne dziecko. Jest mechanikiem i ma własny warsztat, czasem przyjeżdża pracować w Seulu, a ja rzeczywiście mu pomagam, nie tylko w domu, ale też w pracy. Lubię sobie pogrzebać w samochodach, całkiem odprężające zajęcie. Wychował łącznie trójkę dzieci, bo jest jeszcze moja młodsza siostra, Moonbyul. Miała dwa lata, jak mama umarł. Nasz pies tak właściwie jest jej, bo ojciec dał jej owczarka niemieckiego w prezencie na piąte urodziny. Dodo to bardzo fajny pies, pewnie byś go polubił. W sumie to tak się prezentuje moja historia w skrócie.

Między nimi zapanowała cisza, gdy obaj się w siebie wpatrywali. Taehyung nie spodziewał się takiej szczerości i otwartości ze strony Jeongguka, a tamten zaczynał wątpić, czy dobrze zrobił mówiąc młodszemu o wszystkim.

— Przepraszam, nie powinien był pytać — w końcu Taehyung postanowił się pierwszy odezwać. — Przykro mi z powodu twojej mamy.

— A nie powinno. Było, minęło. Czasu nie cofniesz — wzruszył ramionami i smutno się uśmiechnął. — Ja zdążyłem się nią choć trochę nacieszyć, najgorsze było tłumaczenie Moonbyul, dlaczego inni mają mamy, a ona nie. Ojciec robił, co mógł, żeby zastąpić jej oboje rodziców, ale chyba wiesz, jakie są dzieci.

— Twój tata wydaje się być dobrym człowiekiem.

— Bo taki jest — tym razem jego uśmiech był nieco bardziej weselszy. — Mnie zawsze traktował nieco surowiej i oczekiwał więcej, niż od Hyejin, ale jestem mu za to wdzięczny. Mimo wszystko miałem w nim oparcie i był, kiedy go potrzebowałem, więc nie mogę na nic narzekać.

— Do tej pory nie znalazł sobie innej kobiety?

— Nie. Często powtarza, że nadal kocha naszą mamę i poza tym nie ma czasu na takie rzeczy.

— W sumie, to urocze, ale smutne zarazem.

Chwile później dostali również swoje hamburgery i Taehyung nie mógł wyjść z podziwu, jak wielkie to były porcje i że Jeongguk i tak zamówił sobie powiększoną. Nawet się z nim założył, że nie da rady zjeść tego wszystkiego, bo również frytki zajmowały sporą część jego talerza, jednak już po kilkunastu minutach uświadomił sobie, że przegra. Tymczasem on był już najedzony w połowie i ledwie wpychał w siebie kolejne kawałki smacznego burgera.

— Gdzie ty to wszystko mieścisz? — patrzył z podziwem, jak ostatnia frytka znikała w ustach bruneta, który cały czas uśmiechał się z zadowoleniem. Podsunął mu swój talerz z porcją pieczonych ziemniaków, który ochoczy przyjął, wcześniej upewniając się, że Taehyung na pewno ich nie chce.

— Jestem duży, to muszę dużo jeść — wzruszył ramionami, przepijając jedzenie chłodnym napojem.

— Zawsze pochłaniasz takie porcje? Jak wy jeszcze nie zbankrutowaliście?

— W domu jem mniej, okey? Ale jak mam okazję, to co się będę ograniczał.

Skończyło się na tym, że Jeongguk dokończył resztę hamburgera Taehyunga, który wciąż nie mógł wyjść z podziwu i zastanawiał się, jak wiele chłopak byłby jeszcze w stanie zmieścić. Poza treningami musiał sporo ćwiczyć, żeby utrzymać taką figurę i w głowie Kima na tę myśl od razu pojawił się obraz bruneta robiącego pompki bez koszulki.

— Dobrze się czujesz? — starszy przyglądał się chłopakowi, który nagle ucichły, a jego policzki stały się nieco bardziej zaróżowione. Szli już do samochodu, który zaparkowany był kawałek dalej, a temperatura obniżyła się o kilka kolejnych stopni.

— T-tak, po prostu się zamyśliłem — mruknął w odpowiedzi i jak najszybciej wsiadł do auta, żeby uniknąć ciekawskiego spojrzenia Jeongguka. — Wracamy już do domu, prawda?

— Tak szybko chcesz się mnie już pozbyć? — chłopak udał zranionego, jednak po chwili przytaknął wyjeżdżając z parkingu. — Więcej atrakcji na to popołudnie nie przewiduję.

— Było fajnie, wiesz? Spodziewałem się czegoś gorszego i że będę się męczył, ale właściwie dobrze się bawiłem.

Uśmiech, jakim obdarzył Jeongguka sprawił, że miał ochotę zatrzymać samochód i móc mu się przyglądać w nieskończoność. Był tak szczery i uroczy, że jego serce zabiło nieco mocniej i sam nie mógł powstrzymać się przed uniesieniem kącików ust.

— Cieszę się, że ci się podobało. Co prawda nie było tak, jak sobie zaplanowałem i wybrałem najbardziej nieodpowiednie muzeum w całym Seulu, a później zabra…

— Zamknij się i nie psuj tej chwili swoim bezsensownym gadaniem, proszę — Taehyung przerwał mu w połowie zdania niemal błagalnym głosem. — Gdyby wszystko było idealne, to byłoby nudnie, a tak to mogłem się z ciebie trochę pośmiać i zjeść dużo dobrego jedzenia.

— Właściwie ja zjadłem większość twojej porcji.

— No i widzisz, obaj na tym skorzystaliśmy.

Całkiem przyjemne było rozmawianie z Jeonggukiem o nic nieznaczących rzeczach. Mógł poznać go nieco lepiej i dowiedzieć się tak mało znaczących drobiazgów z jego życia, że prawdopodobnie i tak niewiele z nich zapamięta. Nie przeszkadzały mu nawet złośliwe uwagi, jakimi rzucał brunet, bo odwdzięczał mu się dokładnie tym samym, a droga powrotna minęła mu tak szybko, że ze zdziwieniem odkrył, że zatrzymywali się już pod domem jego babci.

— To pozwolisz mi się jeszcze kiedyś gdzieś zabrać skoro dzisiejsze spotkanie nie było takie złe? — zgasił silnik, obracając się w stronę Taehyunga. Wciąż widział w jego oczach te wesołe iskierki, które towarzyszyły mu przez większość drogi z Seulu.

— Nie wiem, będę musiał się nad tym zastanowić — odpowiedział z udawaną powagą i w zamyśleniu podrapał się po brodzie. — Ale masz spore szanse.

— Postaram się tego nie zepsuć — zapewnił go i obaj się więcej nie odezwali. Młodszy nie wiedział, co powinien powiedzieć przed wyjściem z samochodu, a Jeongguk po prostu nie chciał, żeby z niego wychodził. Dziwne napięcie między nimi było wyczuwalne, jednak wcale nie było w nim nic krępującego. Chłopak przyłapał się na tym, że od jakiegoś czasu wpatrywał się w delikatne usta Taehyunga, które od początku miał ochotę pocałować, a w tamtym momencie to pragnienie wzmocniło się jeszcze bardziej.

Nie był w stanie kontrolować tego, że Kim tak bardzo go do siebie przyciągał. Sprawiał, że zupełnie tracił nad sobą panowanie i miał ochotę zamknąć go w swoich ramionach i nigdy nie wypuszczać. Wiedział, że nie powinien tak myśleć, bo chłopak wcale do niego nie należał, ale ten przeklęty wilk wewnątrz niego uważał zupełnie inaczej. Przejmował nad nim kontrolę i sprawiał, że Jeon nie był w stanie nad sobą panować. Był już tak blisko twarzy Taehyunga, że dzieliły ich zaledwie centymetry, jednak wtedy smukły palec chłopaka znalazł się na jego wargach.

— Mówiłem już, że masz zakaz całowania mnie — mruknął cicho. Mimo wszystko Jeongguk nie widział w jego oczach gniewu, bardziej coś co przypominało rozbawienie z lekką nutką żalu i pragnienia. — Gdybyś to zrobił, nasze spotkanie zamieniłoby się w randkę, Jeon.

Taehyung nie mógł dłużej zostać w samochodzie z brunetem, bo resztki jego silnej woli zniknęłyby bezpowrotnie. Odpiął pas i bez pożegnania wysiadł na chodnik, żeby z drżącymi dłońmi wbiec po schodach. Otwierał już drzwi, kiedy usłyszał krzyk Jeongguka, który uchylił samochodową szybę.

— To i tak była randka!

Wbrew sobie uśmiechnął się na te słowa i wszedł do domu kręcąc głową z rozbawieniem.

Niestety wstawiam rozdział z telefonu, bo wattpad na laptopie nie chce mi działać (wam też??) więc przepraszam jakby było coś nie tak z rozdziałem, bo czasem publikuje mi się jakoś dziko z telefonu i się przestawiają akapity :(

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro