Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#13

    Taehyung miał naprawdę dobry dzień. Nie zaspał do szkoły, pożegnał się z babcią, która napiekła mu zapas ciasteczek na kilka dni, włosy idealnie mu się układały, a nawet pomyślał o zabraniu parasola, dzięki czemu nie zmókł w drodze do szkoły, gdy zaczęło padać. Wszystko było niemal idealne, jakby Bóg w końcu postanowił się do niego uśmiechnąć.

Niestety tylko do czasu. Przez kilka godzin w szkole starał się na każdej przerwie ignorować widok Jeongguka i Seulgi migdalących się po kątach. Pomijając już fakt, że to właśnie konkretnie oni się obściskiwali, to ogólnie nie cierpiał publicznego okazywania sobie uczuć, a bynajmniej nie w taki sposób. Pocieszał się tylko myślą, że na najdłuższej przerwie w końcu będą razem z Dahyun i Jiminem i będzie mógł im powiedzieć o bardzo ważnej sprawie. Tak właściwie to tylko ona sprawiała, że tamten dzień wciąż był dla niego udany.

Pewnym kokiem szedł w stronę stolika, przy którym siedzieli jego przyjaciele. Pan Choi zatrzymał go chwilę na przerwie, żeby zaproponować mu olimpiadę z historii sztuki, co okazało się kolejną dobrą rzeczą tego dnia. Cała stołówka była już niemal pełna, a Taehyung zbyt podekscytowany nie myślał o tym, którędy idzie. Niestety ten jeden raz szczęście znów musiało go opuścić, bo wybrał drogę prowadzącą obok stolika, przy którym siedziała większość drużyny szkolnej.

— Aż mi się niedobrze robi na ten widok — niby przypadkiem wypowiedział te słowa zbyt głośno, mijając Jeongguka siedzącego bokiem i Seulgi znajdującą się między jego nogami i opierająca się plecami o klatkę piersiową chłopaka.

— Możesz powtórzyć, bo chyba się przesłyszałam? — dziewczyna momentalnie spoważniała, obrzucając go pogardliwym spojrzeniem, na które Taehyung zareagował niekontrolowanym parsknięciem śmiechem.

— Nie sądziłem, że seks tak źle wpływa na słuch. Chyba będziesz musiał być bardziej delikatny Jeon — blondyn poklepał wspomnianego po ramieniu z udawanym współczuciem, a w głowie przybijając z samym sobą mentalną piątkę. Nie wiedział, co było bardziej bezcenne. Czerwona ze złości Seulgi, czy raczej reszta chłopaków, która usilnie starała się powstrzymać śmiech. Wydawało mu się, że nawet w oczach Jeongguka przez chwilę rozbłysło coś na kształt rozbawienia, ale nie miał pewności.

— Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele.

— Bo co? Naślesz na mnie swojego nowego pieska obronnego? Już się boję.

— Z czym masz problem? — najwidoczniej nawiązanie do Jeongguka sprawiło, że i jemu samemu nie było już do śmiechu. Wyprostował się marszcząc brwi i lekko odsuwając od siebie dziewczynę.

— Z tym, że na każdej możliwej przerwie widzę, jak się obściskujecie i wpychacie języki do gardeł i jest to tak samo obrzydliwe, jak fajki, którymi cały śmierdzisz. Zróbcie wszystkim przysługę i najlepiej nie przychodźcie w ogóle do szkoły, a zostańcie w łóżku i tam się zabawiajcie, bo o ile mi wiadomo, to jedyny powód, dla którego tolerujesz tę sukę — Taehyung zdawał sobie sprawę, że w tamtym momencie pozwalał się ponieść emocjom, ale nie potrafił tego kontrolować. Był zły głównie na Jeongguka, ale fakt, że przez to obrywało się też Seulgi wcale mu nie przeszkadzał. Czuł silną potrzebę wyżycia się na tamtej dwójce, jakby byli odpowiedzialni za całe zło świata. — Jestem tylko ciekaw, czy tak łatwo cię zaspokoić, czy to ona jest tak zajebiście dobra. Nawet mi jej trochę szkoda, bo jest tak ślepo w ciebie zapatrzona, że pozwala z siebie robić dziwkę.

— Siedzę tu, więc nie musisz o mnie mówić w trzeciej osobie — chłodny głos Seulgi wydawał się być zbyt spokojny, jak na taką sytuację. Reszta stolika siedziała z szeroko otwartymi oczami utkwionymi w tamtej trójce, jakby nie mogli uwierzyć, że taka sytuacja naprawdę miała miejsce. Nawet jeśli Taehyung nie powinien tego wszystkiego mówić, to i tak w pewnym sensie miał rację. Po prostu nikt inny nie potrafił powiedzieć tego na głos. Dziewczyna wstała ze swojego miejsca, strzepując z uda dłoń Jeongguka, który przez chwilę chciał ją powstrzymać. — Następnym razem zanim powiesz coś podobnego, to spójrz w lustro i przypomnij sobie, że jedyną dziwką w twoim otoczeniu jest twoja własna matka i tylko dzięki temu możesz tu w ogóle stać. Obiecuję ci, że pożałujesz, że w ogóle pojawiłeś się w tym mieście.

Kiedy dziewczyna odeszła od stolika wciąż panowała przy nim cisza. Taehyung nie miał już nic więcej do powiedzenia, dlatego również planował odejść, jednak przejście zastąpił mu Jeongguk, który patrzył na niego gniewnym wzrokiem.

— Czy ciebie popierdoliło?

— Odsuń się, Jeon. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.

— Teraz nie masz ochoty, tak? — brunety zmrużył oczy i zrobił krok w bok w momencie, kiedy niższy chciał się tamtędy prześlizgnąć. — Przeproś ją.

— To chyba ciebie popierdoliło. Powiedziałem tylko prawdę, nie mam za co przepraszać. Za to ty byś mógł, w końcu to ty traktujesz ją jak zabawkę, a nie ja.

— Gówno wiesz o naszej relacji.

— To mnie oświeć — Taehyung skrzyżował ręce na klatce piersiowej, patrząc na chłopaka wyczekująco.

— Nie traktuje jej, jak zabawki. Odpowiada jej taki układ i dobrze wie, czego może się spodziewać, a czego nie.

— Więc nie wiem, czy to tylko świadczy gorzej o niej czy o tobie. Z resztą nieważne, oboje jesteście tak samo żałośni — znów spróbował przejść, ale i tym razem Jeongguk mu na to nie pozwolił. Jego oczy znów stały się ciemniejsze, bardziej przenikliwe, a postawa aż krzyczała, że jest gotowy rzucić się na kogoś w każdym momencie. Mimo wszystko Taehyung miał dziwną pewność, że nic mu nie zrobi. Może dlatego, że byli wśród tak dużej ilości osób, a może dlatego, że chociaż wcześniej miał tak wiele okazji, to nigdy nie skrzywdził go fizycznie.

— Sądziłem, że między nami wszystko jest już w porządku i zeszliśmy ze ścieżki wojennej — chłopak przechylił lekko głowę w bok, przyglądając się Taehyungowi uważnie. Po chwili uśmiechnął się niemal niezauważalnie, jakby odkrył coś bardzo zadowalającego. — Chodzi o to, co stało się w czwartek, prawda? Jesteś zazdrosny o Seulgi.

— Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, Jeon.... Ale tak, chodzi mi właśnie o to, co stało się w czwartek. A teraz mnie przepuść, bo to nie jest ani odpowiednie miejsce ani odpowiednia pora na takie rozmowy.

— A kiedy będzie?

— Nigdy.

Tym razem chłopakowi udało się przepchnąć i z cichym westchnięciem ulgi oddalił się od pechowego stolika i zdezorientowanego Jeongguka. Sądził, że już bez niespodzianek uda mu się dotrzeć do przyjaciół, którzy patrzyli w jego stronę zniecierpliwieni. Niestety tak się nie stało. Był już całkiem blisko nich, kiedy odezwała się dziewczyna siedząca przy stoliku, który akurat mijał.

— Nie tylko ciebie irytowali swoim zachowaniem — blondynka spojrzała na niego, utwierdzając go tym samym w przekonaniu, że to właśnie do niego się odezwała. Zmarszczył brwi, zatrzymując się w miejscu i patrząc na nią z lekkim zdziwieniem.

— Słucham?

— Jeongguk i Seulgi. Kocham go, ale czasem zachowuje się, jakby zamiast mózgu miał kleistą papkę.

Te słowa jeszcze bardziej zdziwiły Taehyunga. Jak mogła być tak spokojna, skoro właśnie wyznała, że go kochała podczas gdy on obściskiwał się na korytarzach z inną dziewczyną? Najwidoczniej domyśliła się, o czym myślał, bo lekko się uśmiechnęła, poprawiając włosy.

— Kocham, jak brata, tak dla jasności. Miło, że ktoś w końcu odważył się powiedzieć Seulgi, co o niej sądzi. Ja nigdy nie lubiłam się mieszać w takie rzeczy i uważałam je za bezsensowne, ale fajnie było popatrzeć, jak wkurzona wychodziła ze stołówki. Mocno jej nagadałeś.

— Słyszałaś wszystko? — Kim przerażony spojrzał za siebie, żeby oszacować odległość, jaka dzieliła ich od stolika, przy którym wcześniej się kłócił. Musiałby mówić naprawdę bardzo głośno, niemalże krzyczeć, żeby usłyszała ich przez stołówkowy hałas.

— Mam bardzo dobry słuch. Lubię cię, masz charakter. W razie, jakbyś kiedyś potrzebował pomocy, to jestem do twojej dyspozycji. Teraz już idź, bo twoi przyjaciele się niecierpliwią.

Dwa razy nie musiała mu tego powtarzać. Szybkim krokiem doszedł do stolika, przy którym po chwili usiadł, wciąż niedowierzając w to, co się stało. Ta przerwa była jednak zbyt obfita w przeżycia, żeby mógł je tak szybko przetwarzać.

— Czy możemy wiedzieć, co cię zatrzymało przy Jeongguku i dlaczego Seulgi wyszła ze stołówki z mordem w oczach? — Dahyun dopadła go zanim jeszcze zdążył zdjąć torbę z ramienia, a Jimin wcale nie pozostawał gorszy.

— I dlaczego właśnie tak po prostu rozmawiałeś z Hyejin?

— To nieważne, wolałbym nie mówić o tamtej sytuacji. Za to chciałbym wiedzieć, kim dokładnie jest Hyejin?

— Seulgi może sobie rządzić tą szkołą, ale ona mogłaby spokojnie zgarnąć jej to stanowisko sprzed nosa. Sześć lat temu jej rodzice zginęli w wypadku. Tata Jeongguka postanowił ją zaadoptować, bo był z jej rodzicami bliskimi przyjaciółmi. Od tamtej pory mieszka u nich w domu i to tyle, co wiadomo. Jest bardzo skryta i trzyma się na uboczu, ale z własnego wyboru. Mało z kim rozmawia, chociaż ludzie byliby w stanie bić się o chwilę jej uwagi.

— Właściwie, to jest bardzo ładna — Taehyung zerknął dyskretnie w stronę blondynki jedzącej swój obiad. Zastanawiał się, jakim cudem nigdy wcześniej nie zwrócił na nią uwagi, bo naprawdę wyróżniała się z tłumu. Wyglądała na bardziej dojrzałą od reszty uczniów i poważniejszą.

— I bardzo mądra — dodał Jimin, kończąc pić swój ulubiony sok pomarańczowy. — Trzyma się z dwiema dziewczynami ze swojej klasy, a poza tym można ją widywać z niektórymi członkami drużyny, oczywiście z tymi bliższymi Jeonggukowi.

— Ciekawe... Dobra, nieważne. Miałem wam coś bardzo ważnego do powiedzenia i prawie bym o tym zapomniał — wcześniejsze podekscytowanie Taehyunga powróciło. Od razu odrzucił od siebie myśli o wcześniejszych wydarzniach i przysunął się bliżej przyjaciół. — Pamiętacie, że moja babcia miała teraz jechać na dwa tygodnie do swojej przyjaciółki, która ma mieć operację i nie będzie miał jej kto pomagać w najbliższym czasie?

— Tak, nawet jak u ciebie spaliśmy, to prosiła nas, żebyśmy się tobą zajęli i dotrzymywali ci towarzystwa, jak jej nie będzie.

—No to właśnie dzisiaj się już z nią pożegnałem i przy okazji dostałem pozwolenie na to, żeby moje dwie przyjaciółki z Seulu przyjechały na weekend! Rozumiecie to? Seolhyun i Hyejeong przyjadą w sobotę z samego rana!

— Czekaj, czkeja... — Dahyun zmarszczyła lekko brwi, patrząc na siebie z Jiminem z niepokojem. — Nie mówiłeś, że po tamtej sytuacji w szkole zerwałeś wszystkie kontakty? Wciąż się przyjaźnicie, po tym, co ci zrobiły?

— Nie, spokojnie. One są w porządku, tak naprawdę z tych wszystkich ludzi one jedyne mnie rozumiały i w pewnym sensie mogłem być przy nich sobą. Do tej pory utrzymujemy kontakt i ze sobą rozmawiamy.

Dopiero w piątkową noc Taehyung zebrał się na odwagę, żeby opowiedzieć dwójce przyjaciół całą historię związaną z jego przeprowadzką z Seulu. Uważał, że powinni wiedzieć i odkładanie tego w czasie wcale nie sprawiało, że było to łatwiejsze. Po wszystkim czuł się o wiele lepiej, jakby zrzucił z siebie worek kamieni, który ktoś nałożył mu na plecy.

— Czyli w takim razie będziemy mogli je poznać? — Jimin wydawał się mieć nieco więcej entuzjazmu niż Dahyun, która nie wydawała się być przekonana do tego pomysłu.

— Jasne, jeśli tylko one też będą chciały. Zabiorę je na te urodziny Jaebuma, tam moglibyśmy się spotkać.

— Właściwie, to nie planowaliśmy tam iść... — dziewczyna lekko się krzywiła, czując pod stołem kopnięcie. Jimin spojrzał na nią karcącym wzrokiem i po chwili uśmiechnął się do wciąż szczęśliwego Taehyunga.

— Nie planowaliśmy, ale przyjdziemy.

***

    Dom bez babci okazał się być wyjątkowo pusty i nieco nudny. Kiedy miał trochę wolnego czasu kręcił się po nim bez celu, co chwila poprawiając rzeczy na szafkach albo zdjęcia w ramkach. W przeciągu kilku dni zdążył nawet trzy razy umyć podłogi we wszystkich pomieszczeniach i zjeść niemal wszystkie ciastka pozostawione przez babcię. Brakowało mu tej kochanej kobiety, która gładziła go po głowie, gdy nie mógł zasnąć i krzyczała, żeby posprzątał w łazience, gdy zostawiał tam ubrania i kosmetyki. Starł się zapełniać czas malowaniem i pisaniem, ale nawet do tego nie miał natchnienia. Dahyun i Jimin umilali mu czas, jak tylko mogli. O wiele bardziej wolał się uczyć z nimi albo rysować szkice, do których z resztą go inspirowali. Z niecierpliwością czekał już na sobotę, przez co czas jeszcze bardziej mu się dłużył.

O dziwo nawet Jongup raz go odwiedził, jednak nie na długo, bo musiał zajmować się młodszym bratem, ale Taehyung i tak to doceniał. Tak samo, jak to, że wilk pojawiał się każdego wieczoru o tej samej godzinie. Spędzał z nim zazwyczaj pół godziny, a później szykował się do spania i przez kolejne minuty próbował zasnąć.

Dopiero w piątek coś się zmieniło, bo zwierzę nie pojawiło się, jak zawsze o dwudziestej drugiej. Przez kilka minut Taehyung stał na zewnątrz pocierając ramiona dłońmi i czekając. Tego wieczoru był wyjątkowo zmęczony po treningu i kilku próbach uniknięcia Jeongguka, co niestety ostatecznie skończyło się niepowodzeniem, bo brunet dorwał go po treningu. Wiał wyjątkowo chłodny wiatr, a Kim zapomniał zabrać grubszej bluzy wychodząc z domu, przez co lekko się trząsł idąc ulicą. Jeongguk zatrzymał swoje auto tak gwałtownie, że blondyn trochę się wystraszył.

— Wsiadaj, podwiozę cię do domu.

Propozycja wydawałaby się całkiem kusząca, gdyby złożył ją ktoś inny, dlatego Taehyung grzecznie odmówił i ruszył dalej. Niestety chłopak nie miał zamiaru zrezygnować i skończyło się to tym, że przez kilka metrów kłócili się przez samochodową szybę, aż w końcu Jeongguk zagroził, że siłą wsadzi go do samochodu, w co akurat blondyn był w stanie uwierzyć.

— Zadowolony? — niechętnie zapiął pasy, siadając wygodniej na przednim siedzeniu.

— Tak, bo teraz w końcu możemy porozmawiać.

— Nie mamy, o czym.

— Taehyung... Mówiłem ci już, jak bardzo irytujący jesteś? I jak bardzo staram się nad sobą panować za każdym razem, gdy rozmawiamy?

— Możliwe, że tak, ale jak ci to pomoże, to możesz powiedzieć jeszcze raz — pseudo miły uśmiech blondyna wcale nie poprawiał sytuacji, jednak nie potrafił się powstrzymać.

— Do tej pory nie wyjaśniliśmy sobie sprawy z poniedziałku.

— Nie ma co wyjaśniać. Wszystko powiedzieliśmy wtedy na stołówce.

— Nieprawda — Jeongguk mocniej zacisnął dłonie na kierownicy, starając się nad sobą panować. — Wszystko było już między nami w porządku, a ty postanowiłeś zrobić aferę, jak zazdrosna nastolatka.

— Ile razy mam ci jeszcze powtarzać, że nie byłem ani nie jestem zazdrosny?

— Ale jednak ma to związek z tym, że się pocałowaliśmy, tak?

— Ty mnie pocałowałeś.

— Nie protestowałeś.

— Zaskoczyłeś mnie... Z resztą nieważne. Chodzi o to, że nie lubię, gdy ktoś traktuje mnie, jak zabawkę.

— A ja cię niby tak potraktowałem? — chłopak prychnął pod nosem, zerkając z litością na siedzącego Kima. — To był tylko jeden, głupi pocałunek pod wypływem chwili. Czego ty się spodziewałeś? Związku ci nie obiecywałem.

— Na pewno nie tego, że na następny dzień będę oglądał, jak wpychasz język do gardła Seulgi. W przeciwieństwie do niektórych mam szacunek do samego siebie i nie wymieniam ludzi, jak rękawiczki. Może tego nie zrozumiesz, ale dla niektórych pewne gesty coś znaczą, a czułości zarezerwowane są dla osób będących dla nich kimś ważnym. Ruchaj sobie kogo chcesz i ile chcesz, ale nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj, bo brzydzę się takimi ludźmi, jak ty. Nie oczekiwałem, że padniesz mi do stóp z wyznaniami miłości, ale odrobina szacunku by wystarczyła, wiesz?

Droga samochodem okazała się by dla niego o wiele gorsza niż dwudziestominutowe marznięcie. Chciał w pewnym momencie po prostu wyskoczyć na jezdnie, żeby dłużej nie musieć siedzieć z Jeonggukiem tak blisko siebie. Powstrzymało go tylko to, że miał na sobie ulubione spodnie, a do jego domu pozostało już niewiele.

Ostatecznie odwołał spotkanie z Jiminem i postanowił resztę dnia spędzić samotnie, bo akurat wtedy było mu to potrzebne. Głównie nadrabiał seriale, chociaż nie mógł się na nich skupić, bo myślał tylko o tym, że chciałby móc już zanurzyć dłoń w delikatnej sierści wilka. Zawsze go to uspokajało i relaksowało, dlatego wieczorem, gdy stał na tarasie wciąż miał nadzieję, że może jednak zwierzę się pojawi.

Zmęczony wrócił do salonu i usiadł na kanapie, cały czas obserwując podwórko. Nawet nie zauważył kiedy głowa opadła mu na ramię, a on sam zasnął z zaciśniętymi na kocu pięściami. Obudził go dopiero dziwny odgłos podobny do szurania. Zaspany spojrzał w stronę szklanych drzwi, gdzie duży wilk łapą sunął po gładkiej powierzchni.

Taehyung od razu pobiegł otworzyć drzwi, żeby móc wyjść na taras, jednak zwierzę prześlizgnęło się między jego nogami, niemal go wywracając. Był zbyt zaspany, żeby jasno myśleć, przez co jedynie wzruszył ramionami i zamknął drzwi, żeby nie wpadało do środka zimne powietrze z dworu. Szczelniej owijając się kocem wrócił na kanapę, przy której wilk już siedział, trzymając łeb na miękkim materacu.

— Mam nadzieję, że nie zaczniesz ganiać kota mojej babci — blondyn uśmiechnął się słabo, po chwili ziewając. Nie zdążył nawet zareagować, gdy masywne ciało wskoczyło na miejsce obok niego, ledwie się na nim mieszcząc. Chwilę szukało odpowiedniej pozycji, aż w końcu przecisnęło głowę za plecami Taehyunga, niemal go przy tym zrzucając na podłogę. Chłopak musiał się położyć, żeby obaj jakoś się mieścili i to w dodatku musiał leżeć praktycznie na samym wilku.

— To szaleństwo — szepnął sam do siebie, niepewnie obejmując zwierzę i jeszcze bardziej się w nie wtulając. Czuł się, jakby przytulał się do ogromnego, pluszowego misia, który potrafił oddychać. Wiedział, że niedługo i tak będzie musiał wstać, żeby wypuścić go na dwór, jednak póki co rozkoszował się chwilami przyjemności. To mogło brzmieć absurdalnie, ale w tamtym momencie, leżąc z dzikim zwierzęciem na jednym łóżku, czuł się całkowicie bezpiecznie.

Wilk starał się zmienić pozycję, ale blondyn nie miał już siły ani ochoty się ruszać. W końcu jednak mu się udało i leżał na boku, tak samo, jak Taehyung,przez co zrobił mu więcej miejsca, jednak chłopak nie był w stanie tego zauważyć. Oczy same mu się zamykały i ostatnią rzeczą, jaką pamiętał zanim ponownie zasnął było to, że mógł schować twarz w gęstym futrze na szyi wilka. 

Tym razem szybciej i dłużej, żeby wam wynagrodzić ten czas, kiedy długo nic nie dodaje:(
Mam nadzieję, że podoba wam się nowa okładka, dzisiaj się bawiłam w zmienianie wszystkich i nie pytajcie mnie, dlaczego, bo sama nie wiem, czemu xD taki nagły kaprys 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro