Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#12

     Minuty były dla Taehyunga sekundami, a okrzyki wydawały się być tylko cichym i niezrozumiałym szeptem, gdy krew głośno dudniła w jego uszach. W jednym momencie siedział na ławce, a w następnej trener kazał mu wchodzić na boisko. Był zbyt zdziwiony, żeby zareagować w inny sposób niż niedowierzającym spojrzeniem, przez co straszy mężczyzna musiał po raz drugi wydać mu polecenie. Nie potrafił uwierzyć w to, co się działo, bo w końcu mówiono mu, że cały mecz będzie mógł przesiedzieć na ławce rezerwowych, a tymczasem biegł truchtem w odpowiednie miejsce z drżącymi od stresu dłońmi.

Ostatnią rzeczą, jaką wyraźnie pamiętał był Jeongguk klepiący go po ramieniu i mówiący, że da sobie radę. Później wszystko stało się już tylko zlepkiem pojedynczych wydarzeń zlepiających się w jedną całość. W pewnym momencie poczuł ogromną dawkę adrenaliny, a wspierające spojrzenia reszty członków drużyny dodały mu pewności siebie i determinacji. Po kilku sekundach miał już tylko jeden cel, na którym się skupiał i tym razem nie było to robienie na złość Jeonowi. Podczas tamtego meczu współpracowali, jak jeszcze nigdy, nie było między nimi żadnej rywalizacji, jakby dopiero w tamtym momencie zrozumieli, że tak naprawdę mają wspólny cel.

Taehyung czuł pot spływający po jego czole i plecach, a nierówny oddech utrudniał mu bieganie, jednak nie poddał się tak łatwo. Wykonując ostatni rzut nie myślał o tym, że zaraz padnie ze zmęczenia, bo chorobowe osłabienie da o sobie znać. Dopiero głośny dźwięk kończący mecz sprawił, że powrócił na ziemię pochylając do przodu głowę ze zmęczenia. Nie mógł jednak zbyt długo odpocząć, bo zaledwie kilka sekund później reszta drużyny do niego podbiegła miażdżąc w grupowym uścisku.

— Cholera, zrobiłeś to! — podekscytowany krzyk Hoseoka nieprzyjemnie podrażnił jego ucho, ale sprawił też, że po raz pierwszy spojrzał na tablicę z wynikami. Mała przewaga dwóch punktów sprawiła, że otworzył szeroko oczy ze zdumienia, uświadamiając sobie, że to jego rzut zadecydował o wygranej.

Dopiero gdy przyswoił tę informację zaczął cieszyć się razem z całą resztą, na chwilę znów zapominając o potwornym zmęczeniu. Nawet Jeongguk w tamtym momencie patrzył na niego z radością, bez cienia jakiejkolwiek pretensji, że jednak tamtego dnia pojawił się na boisku, chociaż tak miało nie być.

***

    Wszyscy razem kierowali się w stronę szatni, wciąż głośno się śmiejąc i co chwila gratulując sobie nawzajem. To było idealne otwarcie sezonu z pierwszą wygraną na ich koncie i to dzięki Taehyungowi, przez co był w centrum zainteresowania. Mimo wszystko chciał móc spotkać się już z przyjaciółmi, którzy wciąż próbowali wydostać się z trybunów i poinformować babcię o wyniku, bo nie mogła tego dnia przyjść.

Byli już niemal pod drzwiami szatni, kiedy czyjś krzyk zatrzymał ich w miejscu, a drobna postać przebiła się przez tłum ludzi i samych członków drużyny, żeby rzucić się na Jeongguka. Brunet nie wydawał się być tym zaskoczony, wręcz przeciwnie. Złapał Seulgi niemal w ostatnim momencie i z chęcią oddał jej pocałunek, który reszta chłopaków mogła oglądać.

W tamtym momencie dobry nastrój Taehyunga prysł, a on sam poczuł się znów zmęczony i przybity, jak przez kilka ostatnich dni. Poczuł się, jak idiota obserwując tamtą dwójkę i przypominając sobie swój wczorajszy pocałunek z Jeonem. Dla bruneta nie był najwidoczniej niczym znaczącym i dla Taehyunga też nie powinien być, jednak i tak poczuł się, jakby w tamtym momencie ktoś uderzył go w policzek. Właśnie za takiego człowieka miał Jeongguka na samym początku i najwidoczniej się nie mylił. Ludzie i ich uczucia byli dla niego niczym, lubił się tylko zabawić i to właśnie z nim zrobił, pokazując tym pocałunkiem z Seulgi za jak mało znaczącego go ma. Nie powinien się tym przejmować, ale widok tej dwójki obściskującej się wśród tłumu na nowo budził w nim gniew i całą nienawiść, jaką początkowo żywił do bruneta. Nienawidził gdy ktoś traktował go, jak zabawkę, coś co można zdobyć, a na następny dzień wymienić. Zwłaszcza na kogoś tak bezwartościowego, jak Seulgi.

— Nie przejmuj się, przywykniesz — Jongup odezwał się tak niespodziewanie, że Kim niemal podskoczył z zaskoczenia. Spojrzał na niego pytającym wzrokiem, nie do końca rozumiejąc, o czym chłopak mówił.

— Przywyknę do czego?

— Do ich zachowania. Zawsze tak jest, Jeon odtrąca od siebie Seulgi i robi wszystko, żeby się od niego odczepiła, a później przychodzi moment, kiedy jest zbyt szczęśliwi, żeby nawet ją ignorować i przez jakiś czas wszędzie się ich widuje razem. Nie wnikam w ich chorą relację, ale pewnie ma zbyt duże korzyści, żeby zawsze jej odmawiać, a z czasem zaczyna się za bardzo męczyć i ją odstawia — wyższy wzruszył lekko ramionami i po chwili uśmiechnął się do Taehyunga. — Planujesz coś robić w ten wieczór?

— Właściwie to jestem umówiony na nocowanie z Dahyun i Jiminem, ale przychodzą dopiero po dwudziestej, więc najbliższe dwie godziny mam wolne, a co? — Kim oderwał w końcu wzrok od znienawidzonej dwójki i wszedł do szatni, w której znajdowała się już większość drużyny.

— Junhoe robi u siebie imprezę, więc myślałem, że może się tam spotkamy, ale w takim razie...

— Słyszałem o niej, ale stwierdziłem, że to byłby kiepski pomysł. Od kilku dni nie czuje się zbyt dobrze. Swoją drogą, czy w tym mieście, co tydzień są jakieś imprezy? W przyszłą sobotę przecież Jaebum robi swoje urodziny i z tego, co słyszałem to ma być wydarzenie roku.

— Właściwie Junhoe robi ją tylko dlatego, że nie ma jego rodziców i stwierdził w środę, że trzeba będzie opić wygraną albo ewentualnie zapić smutki po przegranej. Raczej nie będzie dużo osób.... Ale w takim razie skoro do dwudziestej jesteś wolny, to może dałbyś się namówić na jakiś krótki wspólny wypad? Moglibyśmy pójść coś zjeść, bo nie wiem jak ty, ale ja umieram z głodu po tym meczu — Jongup spojrzał na niego z taką nadzieją, że Taehyung nie był w stanie mu odmówić. Właściwie to nawet się ucieszył, bo w tamtym momencie potrzebował kogoś, kto skutecznie odciągałby jego myśli od snucia planów nad zabiciem Jeona.

— Właściwie, czemu nie. Wejdziemy tylko do kwiaciarni mojej babci, bo na pewno będzie chciała wiedzieć, jak poszedł mecz — Taehyung posłał mu lekki uśmiech, po czym wziął rzeczy i razem z innymi przeszedł do drugiego pomieszczenia, gdzie znajdowały się jego ukochane prysznice.

***

    Kolejna porcja czekoladowych ciastek jego babci znikała z talerza w zadziwiającym tempie, gdy razem z Jiminem i Dahyun wybierali odpowiedni do obejrzenia film. Chwilę wcześniej pożegnali się z Seokjinem, który wpadł pogratulować Taehyungowi, a jego babcia poszła do sypialni, przez co mieli dla siebie cały wolny parter, do którego wliczała się kuchnia. Chłopak czuł, że po tamtej nocy niewiele zostanie w lodówce i będzie musiał pomóc babci w zakupach, jednak niespecjalnie się tym przejmował. Trzymał nogi na udach Jimina, który siedział na jednym końcu kanapy, a głowę na kolanach Dahyun, która okupowała drugi koniec, dzięki czemu miał idealny widok na każdego z nich.

— I jak było na randce z Jongupem? — pytanie dziewczyny sprawiło, że niemal upuścił sobie telefon na twarz, na którym przeglądał jakąś stronę z polecanymi filmami.

— To nie była żadna randka, po prostu poszliśmy razem na pizze i miło spędziliśmy czas.

— Jasne, czyli byliście na randce.

— Czy jeśli chodzę z Jiminem na kebaba i dobrze się razem bawimy, to znaczy, że chodzę z nim na randki? — Taehyung uniósł lekko brew, po chwili czując lekkie pstryknięcie w stopę.

— Mnie w to nie mieszaj — Jimin wydawał się być w ogóle nieprzejęty aluzjami Dahyun, wręcz przeciwnie. On też patrzył na jasnowłosego z dziwnym błyskiem w oku. — A nie chciałbyś, żeby to była randka?

— Ostatnio bardzo zajmujecie się moim życiem towarzyskim, nie macie przypadkiem swoich?

— Szczerze? — tym razem, to Dahyun uniosła brew, a Taehyung wywrócił oczami z rezygnacją. — Twoje życie towarzyskie jest o wiele ciekawsze niż nasze, więc nie ma się co dziwić, że tak nas interesuje.

—Proponuje jednak zostawić ten temat w spokoju. Jongup to kolega i tyle, nie wyobrażajcie sobie zbyt wiele.

— A co z Jeonggukiem? On też jest tylko kolegą, czy po wczorajszym zajściu coś się zmieniło? — oczywiście Dahyun nie mogła zostawić w spokoju kolejnego drażliwego tematu. Jimin nie mógł się powstrzymać i wygadał jej się, że przyłapał ich na pocałunku zanim jeszcze Taehyung dobrze mógł przemyśleć całą tamtą sytuację.

— To tym bardziej proponuje zostawić w spokoju — chłopak uciął temat i odłożył telefon na niski stolik. — Po prostu zróbmy sobie seans Strażników Galaktyki i nie poruszajmy głupich tematów. 

Tym razem już nikt nie miał żadnych zastrzeżeń, a Taehyung mógł odetchnąć z ulgą i spróbować zapomnieć o tym, co już zbyt długo go dręczyło... A raczej o kimś. 

Przepraszam was za tak długą nieobecność, ale koniec roku i wystawianie ocen, więc zabawa w szkole jest przednia :)
W każdym razie podczas mojej nieobecności zdarzyła się cudowna rzecz- wybiło mi 1k gwiazdek pod tym ff i jejku jestem wam tak cholernie wdzięczna, bo naprawdę nie spodziewałam się, że to stanie się tak szybko albo że w ogóle do tego dojdzie... Teraz jest już sporo ponad ten 1k więc tym bardziej dziękuję (oczywiście kocham was też za wszystkie te cudowne komentarze, jakie zostawiacie i które uwielbiam czytać, kiedy mam gorszy humor albo chwile zwątpienia w to, co pisze)
Mam nadzieję, że to ff dobije do kolejnego tysiąca i że będziecie się przy nim dobrze bawić
Nie mogłam się już powstrzymać przed napisaniem tego niezbyt krótkiego rozdziału, chociaż powinna spać, bo rano ważny teścik z francuskiego i mam nadzieję, że trochę wam on umili czekanie na dalsze i dłuższe rozdziały, w których zacznie się już dziać ta prawidłowa i bardziej rozwinięta akcja

Jeszcze raz dziękuję, jesteście wspaniali! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro