#1
Taehyung kierował się powolnymi krokami do kuchni, gdzie już od parunastu minut starsza kobieta trzaskała naczyniami. Co prawda wolałby pozostać w przytulnym łóżku, ale nie miał wyboru. Wbrew pozorom zależało mu na zrobieniu dobrego wrażenia w pierwszych dniach szkoły, a to wymagało starannych przygotowań i oczywiście dużej dawki energii, co zagwarantować mu miało pożywne śniadanie.
— Wyspany? — jego babcia nie musiała nawet się obracać, żeby wiedzieć, że chłopak pojawił się w pomieszczeniu. Głośnego szurania po prostu nie dało się nie słyszeć.
— Przez te przeklęte wilki ani trochę. Czy to bezpieczne, że kręcą się tak blisko miasta? — Taehyung usiadł przy drewnianym stole, pragnąc z powrotem zasnąć i obudzić się za parę dni. Prawdopodobnie zrobiłby to, gdyby staruszka nie postawiła przed nim miski pełnej czekoladowych płatków z mlekiem, za których jedzenie ochoczo się zabrał.
— Właściwie, to czasem kręcą się nawet w nim, bo nie raz ludzie widzieli je na obrzeżach — jej słowa wcale nie uspokoiły chłopaka, który wyglądał na lekko wystraszonego. — Spokojnie, mieszkam tu od urodzenia i nie zdarzyło się, żeby kogoś skrzywdziły. Myślę, że póki nie zakłócamy im życia w lesie, to one nie chcą zakłócać naszego.
Ani trochę nie polepszyło to nastroju Taehyunga, któremu nie uśmiechało się małe spotkanie z krwiożerczym zwierzęciem na terenie miasta. Postanowił jednak przemilczeć tę sprawę i zająć się jedzeniem, żeby zdążyć z uszykowaniem się. Odstawił puste naczynie do zlewu i bez słowa udał się do swojego pokoju, gdzie przed dużą szafą spędził parę długich sekund, zastanawiając się, co założyć.
Taehyung znał swoje atuty i wiedział, jakie części jego ciała przyciągały uwagę i dlatego zdecydował się na jasną koszulkę odsłaniającą obojczyki i czarne, nieco opięte spodnie, które jeszcze bardziej wysmuklały jego zgrabne nogi. Z zadowolonym uśmiechem poszedł do łazienki, a po pół godzinie mógł już wychodzić z domu. Oczywiście babcia uparła się, że zawiezie go do szkoły, a on nie miał nic do gadania.
— Mam nadzieję, że spodoba ci się w tej szkole. Seokjin był bardzo zadowolony — odezwała się, gdy oboje siedzieli w samochodzie. —Stresujesz się?
— Nie — odpowiedź Taehyunga była całkowicie szczera. Chłopak nigdy nie miał problemów z zawieraniem znajomości, czy odnajdywaniem się w nowym środowisku. Nie należał do tych nieśmiałych i małomównych osób, które po korytarzach chodziły ze spuszczonymi głowami. Nie oznaczało to oczywiście, że się wywyższał i uważał za lepszego od innych. Może kiedyś było inaczej, ale postanowił to zmienić i twierdził, że w końcu mu się to udało. Wydarzenia z wcześniejszej szkoły otworzyły mu oczy. Teraz po prostu znał własną wartość, miał określone cele, choć oczywiście wciąż lubił przebywać w towarzystwie.
— To dobrze — kobieta posłała mu promienny uśmiech, a Taehyung nie potrafił być obojętny i odwdzięczył się tym samym. — Będę dzisiaj robiła większe zakupy, więc może przyjadę po ciebie? Będę mieć pod drodze.
— Może lepiej, żebyś odebrała mnie ze szkoły, a wtedy razem pojedziemy na zakupy? Nie będziesz musiała dźwigać ciężkich toreb do samochodu.
— Jesteś kochany, ale ciągle chyba zapominasz, że wcale nie jestem taka stara, a tym bardziej umierająca. Dam sobie radę z paroma torbami.
Taehyung westchnął cicho pod nosem, dobrze wiedząc, że z jego babcią nie było mowy o jakiejkolwiek dyskusji. Prawdą było, że kobieta bardzo dobrze się trzymała, jak na swój wiek. Zanim przyjechał, radziła sobie ze wszystkim sama. Cztery lata temu zmarł jego dziadek i chociaż bardzo ciężko to przeżyła, to szybko się pozbierała. Kim szczerze ją za to podziwiał, jednak nic nie zmieniało faktu, że skoro już u niej mieszkał, to chciał pomagać kobiecie w niektórych obowiązkach.
— Przemyśl to jeszcze, babciu — poprosił zanim wysiadł z auta na chodnik przed sporych rozmiarów budynkiem. Westchnął pod nosem, niechętnie kierując się w jego stronę i uświadamiając sobie, że właśnie od tego dnia przez kolejny rok będzie musiał patrzeć na ten beznadziejny widok niemal codziennie. Mało pocieszające i motywujące, jednak nie miał innego wyjścia, jak po prostu brnąć na przód.
Na rozpoczęciu roku niezbyt rozglądał się po szkole, raczej wyszedł z niej, jak najszybciej. Pożałował tego przez kilka pierwszych sekund po wejściu do nowego miejsca, kiedy nie miał zielonego pojęcia, gdzie powinien pójść, ale już chwilę później powtarzał sobie w myślach, że przecież da radę i najwyżej spyta kogoś o drogę. Prawdopodobnie kręciłby się bez sensu po korytarzach, gdyby nagle nie pojawiła się przy nim uśmiechająca się dziewczyna.
— Cześć, jestem Dahyun — zdezorientowany chłopak patrzył przez chwilę na jej wyciągniętą w jego stronę dłoń, aż w końcu delikatnie ją uścisnął.
— Taehyung— udzielił jej krótkiej odpowiedzi i odchrząknął zakłopotany, nie wiedząc, co powinien zrobić dalej.
— Pewnie mnie nie zauważyłeś wczoraj, ale chodzimy do jednej klasy, nawet nie zdążyłam się przywitać, bo za szybko wyszedłeś. Pan Choi poprosił mnie, żebym się tobą zajęła przez pierwsze dni i pomogła odnaleźć w szkole. Oczywiście o ile nie masz nic przeciwko — znów posłała mu lekki uśmiech, wyglądając na nieco zestresowaną. Taehyung miał ochotę uderzyć się mocno w czoło, uświadamiając sobie, że przecież nawet stał wczoraj obok niej, kiedy mieli już wychodzić z klasy, a ich wychowawca mówił jeszcze ostatnie słowa. Dahyun wyglądała na miłą osobę i aż głupio mu się robiło na myśl, że mógł ją w ten sposób urazić. A do tego oferowała mu swoją pomoc, której tak bardzo potrzebował.
—Z nieba mi spadłaś. Nie mam pojęcia, gdzie powinienem iść — sam również się do niej uśmiechnął i zadowolony ruszył za dziewczyną długim korytarzem, słuchając potoku jej słów, który zaczął się dosłownie chwilę później. Przynajmniej miał pewność, że nie będzie się z nią nudził.
***
Taehyung spodziewał się, że będzie chciał uciec do domu, jak najszybciej, a tymczasem czekała go duża niespodzianka. Dahyun na poważnie podeszła do swojej roli przewodniczki i na każdej przerwie pokazywała mu inne miejsca w szkole, przy okazji racząc historiami z nimi związanymi. Miał nawet okazję poznać jej przyjaciela z równoległej klasy - Jimina. Mówił o wiele mniej od samej dziewczyny, ale wydawał się być równie sympatyczny. Porozmawiać z nim dłużej miał okazję dopiero na długiej przerwie, gdy niemal wszyscy uczniowie zebrali się na stołówce. W trójkę usiedli przy jednym stoliku, bliżej ściany, gdzie kręciło się mniej osób.
— Zrobiłeś sporą sensację, jako nowy uczeń tej szkoły — stwierdził Jimin, napychając swoje policzki jedzeniem
— Naprawdę? Przecież sporo jest nowych uczniów, cały rocznik pierwszych klas doszedł— Taehyung spojrzał na niego zdziwiony, samemu nie mając ochoty na jedzenie. Bawił się swoim telefonem, bez przerwy obracając go w rękach.
— Tak, ale nie wyglądają, jak ty. Wyróżniasz się z tymi soczewkami i szarymi włosami. A do tego wszyscy chyba znają historię twojej mamy — jego rozmówca nagle się zmieszał, uświadamiając sobie, co powiedział i że raczej nie powinien. Niestety Dahyun była innego zdania i od razu zaczęła kontynuować temat.
— Właśnie, ludzie są ciekawi, czy wszystkie plotki o twojej mamie są prawdziwe i czemu wróciłeś po tylu latach do miasta — kiedy tylko skończyła mówić, Park uderzył ją w tył głowy, marszcząc ze zirytowania brwi.
— Dahyun! Czemu zawsze musisz być taka nietaktowna?! — chłopak spojrzał na Taehyunga przepraszająco, pod stołem znów uderzając dziewczynę, ale tym razem w nogę, za co ta mu od razu oddała. Kim za to odchrząknął nerwow, patrząc gdzieś w bok. Nie spodziewał się, że ten temat pojawi się w rozmowie aż tak szybko. Był świadomy tego, że znajdą się ludzie, którzy będą pamiętać wybryki jego rodzicielki, ale żeby prawie cała szkoła? — Przepraszam, ona czasem naprawdę nie potrafi ugryźć się w język.
— Nic się nie stało... Ale wolałbym o tym na razie nie rozmawiać, okey? Uznajmy, że to tylko mój wygląda przyciąga ich uwagę — uśmiechnął się do nich lekko, chcąc jakoś poprawić ciężką atmosferę, jaka się między nimi wytworzyła. Niemal od razu znalazł idealny temat, o którym zawsze można było długo rozmawiać. — Opowiedzcie mi trochę o uczniach. Kto z kim trzyma i tak dalej.
— Znasz te wszystkie filmy, gdzie grupa sportowców rządzi szkołą, a kilka lasek szczególnie chce im się dobrać do spodni i mają się za lepsze od innych? — Dahyun znów postanowiła przejąć inicjatywe, odbierając prawo głosu Jiminowi. Na swoje pytanie dostała odpowiedź w postaci skinięcia głową przez Taehyunga. — No to witaj w naszym liceum.
— W szkole, do której chodziłem w Seulu było tak samo — Kim rozejrzał się uważnie dookoła, starając się wyłapać, jak najwięcej szczegółów z zachowania poszczególnych osób. — To gdzie jest ta wasza zła dziewczyna, która chce rządzić wszystkimi?
— Seulgi, siedzi w beżowej podkoszulce przy stoliku pod oknem — do rozmowy wtrącił się Jimin, dyskretnie wskazując na dziewczynę pałeczką, a Taehyung równie dyskretnie na nią spojrzał. No prawie dyskretnie, bo wspomniana dziewczyna w tym samym momencie wstawał od stolika i akurat spojrzała w jego stronę. Uniosła brew widząc, że nowy chłopak przyglądał jej się z niezbyt miłym wyrazem twarzy, a do tego nie spuścił wzroku, gdy został na tym przyłapany. Od paru przerw miała w planach rozmowę z nim i już miała iść w jego stronę, gdy na stołówkę weszła grupa chłopaków, która skutecznie odwróciła jej uwagę.
— A oto i nasi bogowie szkoły, seksu, sportu i czego tylko zapragniesz — Dahyun nawet nie spojrzała na Taehyunga, znów zajmując się swoim jedzeniem. Tamci niezbyt ją interesowali i wiedziała, że Jimin przedstawi ich chłopakowi lepiej.
— Połowa z nich należy do drużyny koszykówki. Ten na przodzie, Jeon Jeongguk, jest kapitanem. Ten obok niego w białej koszulce, to Yoongi, a zaraz za nim Hoseok — Kim zauważył, że Jimin nagle ożywił się, gdy zaczął mówić o grupie przybyłej na stołówkę. - Jest jeszcze z nimi Junhoe i Namjoon, ale akurat on w drużynie nie jest. Podobno woli tworzyć muzykę i tym się zajmuje. Przy stoliku obok tego dużego kwiatka siedzi już Jongin, Jaebum i Jinhwan. Ten ostatni też nie gra. W sumie nawet do nich nie pasuje i nikt nie wie, czemu się z nim zadają. Co prawda jest bratem Seulgi, ale nie wiem, czy to ma jakiś związek.
Taehyung słuchał słów chłopaka, od czasu do czasu zerkając w stronę siadających przy stoliku. Chwilę wcześniej Seulgi rozmawiała o czymś z Jeonggukiem, ale widać było, że niezbyt go to obchodziło i szybko ruszył dalej. O wiele bardziej interesujące dla bruneta było pojawienie się nowego chłopaka w mieście. Kiedy tylko usiadł na swoim miejscu szturchnął ramieniem Jongina i lekko skinął głową w kierunku stolika, gdzie siedziały tylko trzy osoby.
— Ten w szarych włosach jest tym nowym? — w odpowiedzi dostał jedynie ciche mruknięcie. Jeongguk usiadł wygodniej, skupiając się na odległym o kilka metrów chłopaku. Był ciekaw, o czym rozmawiał z pozostała dwójką. Jego uszy niemal niezauważalnie się poruszyły, a on już po zaledwie sekundzie słyszał każde wypowiadane przez nich słowo.
— Wszyscy wiedzą, że Seulgi na niego leci, ale nikt nie wie, dlaczego on z tego nie korzysta — Dahyun znów wtrąciła się do rozmowy, kończąc swój posiłek. — Chociaż... Jakby byli razem, to mogłoby się skończyć źle dla całej szkoły. Największa suka w mieście z wysportowanym przydupasem u boku, czy może być coś gorszego?
— Fakt, że leci na niego dodatkowo połowa szkoły? Może jeszcze nie są razem, bo mimo wszystko dziewczyna ma za dużą konkurencję? Albo woli blondynki? — Jimin przez chwilę naprawdę się nad tym zastanawiał, bo w sumie mogłoby to mieć sens. Parę farbowanych blondynek w szkole by się znalazło, więc może to one kręciły Jeona?
— Kupa mięśni i brak mózgu chyba są teraz w modzie, bo inaczej zainteresowania tym całym Jeonem nie umiem wytłumaczyć. Takich, jak on w poprzedniej szkole miałem aż do porzygu. Fajnie się na nich patrzyło, ale podczas rozmowy mieli do zaoferowania jedynie dawkę swojej głupoty. Przynajmniej reszta jego znajomych wygląda na nieco bardziej inteligentnych — słowa Taehyunga spowodowały, że Yoongi pijący swoją wodę niemal się nią zadławił, przy okazji polewając siebie i Junhoe, a reszta chłopaków starała się powstrzymać śmiech cisnący im się na usta, co świadczyło o tym, że i oni podsłuchiwali rozmowę. Właściwie, to rozbawieni byli prawie wszyscy poza Jeonggukiem, który chciał już nawet przejść się do tego całego Taehyunga. Niestety powstrzymał go Hoseok, nie pozwalając mu nawet wstać.
— Daruj dzieciakowi, nie zna cię — chłopak starał się być poważny, jednak nie potrafił powstrzymywać uśmiechu rozbawienia, nawet kiedy wiedział gotującą się złość na twarzy przyjaciela.
— No właśnie, kurwa. Dlatego nie pozwolę, żeby mnie obrażał.
— Jeon, zluzuj. To tylko głupie słowa, przecież nie będziesz z ich powodu robić jakiejś afery.
Brunet już nie odpowiedział, zamiast tego siedział zirytowany do końca przerwy. Już pierwszego dnia Kim Taehyung sprawił, że chłopak znienawidził go z całego serca. Nie miał zamiaru pozwolić na to, żeby jakiś nowy obrażał go za jego plecami, w dodatku nawet go nie znając.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro