30
Oesu!
Nie sądziłam, że ta książka będzie miała tyle rozdziałów.
Ale OK. Niech sobie trwa. To przedostatni rozdział na dzisiejszy dzień.
Mam do Was kilka pytań.
1. W poprzednim rozdziale pojawiła się Julia.
Wprowadzić ją do książki, czy nie?
2. Chcecie tu happy end, sad end, czy nie do końca wyjaśniony koniec?
3. Który chłopak bardziej przypadł wam do gustu?
Alex, Samuel, a może Darryl?
To na razie tyle. Zapraszam do rozdziału.
Wyszłam z łazienki. Alex siedział przed telewizorem. Podeszłam do niego, zasłaniając mu ekran.
-Chcesz umawiać się z tą panienką, proszę bardzo. Ale najlepiej u niej w domu. Nie chcę, żeby przyniosła mi tu jakieś...jakieś...no, jakieś gówno.-powiedziałam.
-Mercy, Słońce. Porozmawiamy kiedy indziej. Bądź grzeczna i idź już do wilków. Spotkamy się wieczorem.-powiedział. Jego głos brzmiał jakoś dziwnie.
-Jak śmiesz wyrzucać mnie z własnego domu?-spytałam oburzona.
-To tylko przyjacielska rada.
-Co?!?
-Po prostu wyjdź stąd najszybciej jak się da.
Stałam osłupiała. Nigdy tak do mnie nie mówił. Zawsze był grzeczny, albo żartobliwy. Teraz wyglądało to, naprawdę jak ostrzeżenie.
-Alex? Co się dzieje?
-Po prostu tak jest, kiedy wampir dopiero co się pożywiał.
-"Pożywiał", akurat.-stałam przed nim dalej, niewzruszona.
-Mercedes! To nie jest zabawne! Mogę stracić kontrolę nad sobą!!!
Przestraszyłam się nie na żarty.
-Mogę...Mogę Ci jakoś pomóc?-spytałam niepewnie.
Milczał przez chwilę.
-Po prostu stąd wyjdź. Porozmawiamy wieczorem.
-Ale...-nie dokończyłam.
Wampir wstał i w jednej chwili znalazł się przy mnie. Zamknął mój nadgarstek w żelaznym uścisku. Opadł na skórzany fotel, pociągając mnie za sobą tak, że znalazłam się na jego kolanach.
Spojrzałam zaskoczona w jego oczy. Nie wyglądały jak zawsze. Jego białka i źrenice ustąpiły miejsca krwistej czerwieni. Patrzyłam w nie jak zahipnotyzowana. Przyciągnął moją głowę do siebie i wpił się zachłannie w usta. Jedną ręką podtrzymywał mnie za włosy, drogą włożył pod koszulkę i błądził po moim ciele. Stwierdziłam, że postąpiłam głupio, nie ubierając tego dnia stanika, ale nie spodziewałam się TAKIEJ sytuacji. Gdy jego dłoń znalazła się pod moją lewą piersią, jęknęłam mu w usta. Na moment przerwał pocałunek. Spojrzał na mnie zaskoczony. Jego oczy wróciły prawie do normalności.
-Mercy...Słońce...-wychrypiał.-Natychmiast stąd wyjdź. I nie wracaj, póki nie dam Ci znać. Wstałam z jego kolan. Wydusiłam cichutkie: przepraszam.
Machnął tylko ręką. Natychmiast ulotniłam sierż mieszkania i udałam do willi Sama.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro