29
Obudziłam się po trzynastej. W moje nozdrza uderzył zapach świeżo parzonej kawy i tostów. Rozejrzałam się po pokoju. Szafa była już zamknięta, więc stwierdziłam, że Alex już się "obudził". Narzuciłam na siebie bluzę dresową i udałam się do łazienki. Jakież było moje zdziwienie, gdy z tego pomieszczenia wyszła dziewczyna mniej więcej w moim wieku, do tego...W samej bieliźnie.
-Cześć, słodziutka.-powiedziała tylko i udała się do kuchni.
Szczęka opadła mi do samej ziemi.
Wściekła ruszyłam za nią.
Na miejscu zastałam następujący widok: Alex wyciągał z tostera kolejną porcję tostów. Dziewczyna siedziała przy stole, nad pustym już talerzem i kończyła kawę.
-Co tu się, do jasnej cholery, wyprawia?!? Sprowadzasz sobie panienki do mojego domu, nic mi o tym nie mówiąc?!?-ostatnie zdanie skierowałam do wampira.
-Wypraszam sobie!!!-krzyknęła roznegliżowana.
-Nie mówię do Ciebie, idiotko!-wydarłam się na nią.
-Mercy, Słońce...
-Nie mów tak do mnie, kiedy jestem wściekła!!!-przerwałam mu.-A teraz się tłumacz!
-To jest Julia. Zapewnia mi...życie. A właściwie egzystencję. Ustaliliśmy kiedyś, że nie mogę na tobie żerować, pamiętasz? A więc, potrzebuję kogoś, kto zapewni mi pożywienie. Tym kimś jest właśnie Julia.
-Mogłeś mi powiedzieć, że tu będzie.
-Spałaś jak zabiera, nie chciałem Cię budzić. A teraz jedz śniadanie.
-Dziękuję! Zjem u Samuela!-już chciałam wychodzić, gdy usłyszałam jego polecenie.
-Mercy! Siadaj przy stole i jedz to śniadanie!
Moje nogi, wbrew mnie, zawiodły mnie do stołu. Z przerażeniem odkryłam, że i ręce nie chcą mnie słuchać. Czułam się jak marionetka w teatrze lalek. W końcu zjadłam dwa tosty i wypiłam kawę.
-Tak lepiej.-powiedział tylko.
-Nie waż się więcej tego robić!-naskoczyłam na niego.
Julia patrzyła na mnie z zazdrością.
-Podarowałeś jej Dar Wampira?-zapytała Alex'a.
-To długa historia. Julio, kochanie, dziękuję Ci. Możesz już iść.
-Do usług, Alex.
Dziewczyna wreszcie opuściła moje mieszkanie.
-Nie waż się jej więcej tu zapraszać.-nakazałam wampirowi.
-Słońce, czy Ty coś sugerujesz?-zapytał z nutką rozbawienia w głosie.
-Nie. Nie będę pożywką dla nikogo.
-A może jesteś zazdrosna?-drążył dalej.
-Taaa... Chciałbyś. Chodzi o to, żeby po moim domu nie paradowała obca, naga kobieta!
-Wydaje mi się, że nie była naga.
Nic na to nie odpowiedziałam, tylko wyszłam z kuchni i udałam się do łazienki, aby wziąć prysznic, który uprzednio starannie wyszorowałam. Nie chciałam się niczym zarazić od tej...Pani.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro