Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26

Nazajutrz ze zdziwieniem stwierdziłam, iż dom jest prawie pusty. W kuchni zostałam tylko Kyle'a i Darryla oraz Warrena.
-Gdzie reszta?-spytałam, przeciągając się.
-Sam jest w piwnicy. Zaraz przyjdzie. Jane zabrała stado na spotkanie z innym klanem. Wrócą pojutrze. Mamy cały dom dla siebie.-odpowiedział Kyle.
-Super. W takim razie, nie muszę się na razie ubierać.-stwierdziłam.
Miałam na sobie koszulkę nocną i szlafrok w panterkę.
Zrobiłam sobie jajecznicę i usiadłam obok Darryla.
-Jak się czujesz?-zapytałam przyjaciela.
-Warren mówi, że będę żył.
-Taaa... jeszcze jakiś pożytek z niego będzie.-dodał Kyle.
-Za tydzień, kochanie. Za tydzień.
-Będę czekał z niecierpliwością.
Po czym zaczęli się namiętnie całować.
Pogodziłam się już z odmienną orientacją Darryla. Kiedyś było mi przykro, kiedy widziałam, jak całuje się ze swoim chłopakiem. Teraz cieszyło mnie ich szczęście.
W międzyczasie do kuchni wszedł Sam.
-Mercedes, masz plany na dzisiejszy dzień?-zapytał.
-Nie, przynajmniej na razie. A bo co?
-Może pobiegamy dziś na przedmieściu? Tam kręci się mało osób. Mam ochotę gdzieś wyjść.
-Ok. Daj mi chwilę.
Po skończeniu śniadania, poszłam wziąść kąpiel i przygotować się na wyjście z Samem. Zdziwiła mnie jego propozycja, bo od kilku lat nigdzie z nim nie byłam. W końcu zeszłam do salonu i czekałam na przybranego ojca.
Po chwili zjawił się, gotowy do drogi.
-Gotowa?-zapytał.
Z uśmiechem pokiwałam głową.
-To ruszamy.
Droga samochodem zajęła nam pół godziny. Sam zaparkował na leśnej dróżce. Wyszedł grzecznie z samochodu i odszedł na bok. W tym czasie rozebrałam się, wysiadłam i przemieniłam. Po chwili on zrobił to samo. Gnaliśmy po leśnych ścieżkach i pagórkowatych łąkach ponad cztery godziny. Wróciliśmy do samochodu zmęczeni, ale zadowoleni. Gdy już siedzieliśmy w ludzkich postaciach, ubrani i gotowi do powrotu, Sam zapytał:
-Mercy? Chcesz dziś zjeść ze mną kolację w West Sun?
To była jedna z moich ulubionych restauracji.
-Nie mam planów na wieczór. A z jakiej okazji?-zapytałam.
-Tak po prostu. Chciałem spędzić z Tobą trochę czasu. Dawno już tego nie robiliśmy.
-Zgoda.
Umówiliśmy się na dziewiętnastą. Po powrocie do domu, udałam się do mojej garderoby i wyciągnęłam z niej czarną sukienkę przed kolano i tego samego koloru, długie kozaki, ze złoceniem na czubkach.
Zrobiłam delikatny makijaż i czekałam na Samuela. Pół godziny przed umówionym spotkaniem, zapukał do mojego pokoju.
-Gotowa?-zapytał.
-Tak.
-No to idziemy.
Na miejscu byliśmy punktualnie.
Zamówił dla nas moje ulubione owoce morza i butelkę pół wytrawnego wina.
Byłam naprawdę zdziwiona jego zachowaniem.
-Mercy...Chciałem Cię o coś zapytać. Nie jesteś już małą dziewczynką. Wyrosłaś na cudowną kobietę. Jesteś piękna, mądra i odważna. Chciałabyś...Chciałabyś być ze mną?

No to się porobiło. Zmiennokształtna Mercedes, porzucona przez ojca, wychowana przez wilkołaki, przyjaźniąca się z hybrydą wampira i wilkołaka, polująca na wampira-czarnoksiężnika...
Co ma odpowiedzieć Samuelowi, którego, jako mała dziewczynka, traktowała jak ojca?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro