19
MERCEDES
Obudziłam się w jakiejś celi. Byłam przykuta do szpitalnego łóżka. Próbowałam się poruszyć, jednak pasy bezpieczeństwa skutecznie mi to uniemożliwiały. Po chwili do mojego więzienia wszedł Mefisto.
-Widzę, że już się obudziłaś. Wspaniale. Teraz przeprowadzę mały zabieg.-to mówiąc, podszedł do mnie z dość dużym pojemnikiem.
W ręce trzymał żyletkę. Jednym, mocnym ruchem, podciął mi żyłę w lewej ręce. Syknęłam z bólu i zaskoczenia. Poczułam, jak gorąca krew spływa do podstawionego pojemnika. Byłam zmiennokształtną, więc byłam silniejsza od zwykłego człowieka. Ale byłam śmiertelniczką. Mógł mnie tym zabić. Im więcej krwi traciłam, tym bardziej słabłam. Wkrótce znowu straciłam przytomność.
ALEX
Mefistofeles krzywdził moją kochaną Mercedes. Nic nie mogłem zrobić. Jedynie czekałem na jego wyjście. Miał się udać do willi wilków. Byłem pilnowany, nie dam rady ich ostrzec. Nienawidziłem być bezsilny. Wszak jestem wampirem! Postrachem wszystkich istot! A jednak on jest o wiele silniejszy. Ma mnie w garści. W końcu wyszedł z pomieszczenia, niosąc wiaderko z krwią. Przeraziła mnie jej ilość. Zmiennokształtni są tylko trochę silniejsi od normalnych ludzi. Człowiek po utracie takiej ilości, już by nie żył.
Wampir, nie zwracając na mnie żadnej uwagi, wyszedł w ciemną noc.
Chwilę odczekałem, spodziewając się powrotu tego stwora. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Poszedłem do dziewczyny.
Była podłączona do kardiomonitora. Nie znałem się na tym zbytnio, jednak w końcu udało mi się znaleźć uderzenia serca na minutę i puls. (Wiem, że to zdanie jest "nie po polsku", ale nie umiem napisać go lepiej składniowo).
Jej serce biło regularnym rytmem, jednak puls z każdą chwilą słabł. Dziewczyna była nieprzytomna. Nagle urządzenie zaczęło piszczeć, a na monitorze, do tej chwili nieregularna kreska, była prosta.
-Nie. Słoneczko, nie umieraj.-szepnąłem, chociaż wiedziałem, że mnie nie słyszy. Była tylko jedna możliwość przywrócenia jej życia. Mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno. Uwolnilem ją z krępujących ciało pasów, usiadłem obok na łóżku, kładąc jej głowę na swoich kolanach. Nadgryzłem swój nadgarstek, przystawiłem krwawiącą ranę do jej ust i powiedziałem:
-Pij, Słońce. Pij.
W końcu zaczęła przełykać. Nie mogłem pozwolić na to, by wypiła za dużo, bo w przeciwnym razie stanie się wampirzycą. A tego by mi nigdy nie wybaczyła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro