Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13

-Kyle! Co Ci się stało?-podbiegłam do przyjaciela, przerażona.
-To nie moja krew...Darryl...Wielki niedźwiedź  zaatakował stado...-mówił, a łzy płynęły mu z oczu.
-Stado zaraz tu będzie. Alex, musisz stąd zniknąć. Sam nie będzie zadowolony z wizyty obcego wampira. Spotkajmy się po 22:00. Mieszkam teraz w pokoju, którego okna wychodzą na zachód. Żółte rolety. Zostawię otwarte okno.-po tych słowach chłopak poszedł do łazienki i w postaci nietoperza wyleciał przez okno.
Chwilę potem do domu wpadła Jane w ludzkiej postaci.
-Mercedes! Chodź ze mną do piwnicy! Szybko!-krzyknęła, po czym pobiegła tam.
Ruszyłam za nią. Bez słowa wyciągnęłam czyste prześcieradło i poduszki. W rogu pomieszczenia stało łóżko, służące do przeprowadzania zabiegów. W watasze mieliśmy bardzo dobrego chirurga. Nazywał się Warren. Jego ludzką postacią był około pięćdziesięcio letni  (nigdy nie wiem, jak się pisze takie liczebniki) mężczyzna. Posłałam łóżko. Gdy skończyłam, przybyli Sam i Warren, niosąc zakrwawionego Darryla.
Zrobiłam im miejsce. Położyli go na łóżku.
-Mercy, przygotuj kroplówkę. Jest połamany, kości się zdążyły zrosnąć, jednak nierówno. Jeśli ma jeszcze kiedykolwiek stanąć na własnych nogach, musimy go na powrót połamać.-instruował Warren.
Takie rzeczy widziałam tylko na filmach. Niestety, nasz ranny, właśnie odzyskiwał przytomność.
Starszy wilkołak założył mu wenflon i podłączył kroplówkę.
Biedny Darryl...
-Darryl? Słyszysz mnie?-zapytał lekarz.
Tamten był jeszcze w postaci wilka, więc tylko niezauważalnie skinął pyskiem.
-Kości nierówno się zrosły. Musimy Cię połamać jeszcze raz. Podałem środki przeciwbólowe, ale jeszcze nie zaczęły działać. Ale muszę to zrobić teraz. Dobrze, że jesteś w postaci wilka. Będzie łatwiej. Nie zmieniaj się. Inaczej nie przeżyjesz.
Samuel założył mu na pysk skórzany kaganiec, by z bólu nikogo nie ugryzł.
-Mercedes, Ty go przytrzymasz. Sam pomoże mi.
Podeszłam do wilka i silnie go trzymałam. Chłopaki podeszli do jego tylnych łap. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Trzask łamanych kości, skowyt i szarpanie wilka, potem to samo przy przednich łapach. Darryl z bólu stracił przytomność.
Zrobiło mi się niedobrze. Odeszłam na bok i zwymiotowałam. Sam podszedł do mnie i pokrzepiająco poklepał po ramieniu, podając szklankę wody.
-Świetnie sobie poradziłaś. Chodź na górę.
-Nie! Chcę z nim zostać.
-Jest nieprzytomny. Warren przeprowadzi operację. Darryl potrzebuje spokoju.
Dałam mu się poprowadzić do kuchni. Przy stole siedział zrozpaczony Kyle, pocieszany przez Jane.
-Jak to się stało? I nie opowiadaj mi tu o niedzwiedziu. Już to słyszałam. Nie pokazują się w tych rejonach od osiemdziesięciu lat.
-Ale taka jest prawda. Gdyby nie Darryl, to ja bym teraz walczył o życie. Obronił mnie własnym ciałem. Przypuszczam jednak, że nie było to zwykłe zwierzę.
-Zmiennokształtny?
-Tak.
W tamtej chwili postanowiłam, że ten potwór zginie z mojej ręki. Nie ważne jak i gdzie. Byle jak najszybciej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro