Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R.38.

2 TYGODNIE PÓŹNIEJ

Dzisiejszego dnia wraca, druga grupa wycieczkowiczów. A jednocześnie, tego dnia dwie Alfy, miały wyruszyć na obławę, na tą zakałe która grozi Anabell oraz wszystkim uczniom szkoły którą prowadzi. Lecz aby go schwytać, muszą wyruszyć w podróż do odległego, o 1654 km terenu neutralnego, na którym przeważają zwykli ludzie. Więc teraz Any wraz z Naketem ustalają taktykę, by omówić ją na spotkaniu grupy. Musi ona polegać na tym, by nie skrzywdzić żadnego człowieka i by nadmiernie się nie ujawnić. Mimo iż wiedzą że, to nie będzie takie łatwe. Ponieważ przeciwnik może im to uniemożliwić.

Any
- Naket, zdajesz sobie sprawę z tego że nawet jak damy z siebie 100% to i tak, możemy zostać zdemaskowani. Prawda?

Naket
- Zdaję sobie z tego sprawę, lecz mam takią nadzieję iż...że ten idiota, nie będzie chciał się z tym odnosić. No wiesz, o co mi chodzi? Że nie będzie chciał, pokazać kim jest i do jakiej rasy należy.

Any
- A mi się zdaje...mam takie dziwne przeczucia że...sama nie wiem, jak to nazwać.

Naket
- Co, się dzieje? Jeżeli nie wiesz, jak to nazwać to...powiedz co chodzi tobie po głowie. Może te myśli, będą chaotyczne ale damy sobie z tym rade.

  Kiedy Any, wypuszczała z siebie słowa i myśli, które siedziały jej w głowie. Jej mate siedział i słuchał, wszystkiego w skupieniu. Z początku nie chciał dać wiary, w przeczucia i dziwne odczucia, swojej przeznaczonej ale po głębszym przemyśleniu tego, zaczął się zastanawiać nad sensem jej słów.

Naket
- To, całkiem możliwe ale...no nie do końca jestem tego pewny...no bo jak?

Any
-Nie wiem...i właśnie to mnie, nurtuje do tej pory. Ale też, nie ma dowodów że to oni, sam musisz to przyznać.

Naket
- Załużmy czysto teoretycznie, że masz rację, to co zrobimy? Jeżeli twoje przeczucia się nie mylą, i jest tak jak powiedziałaś i czujesz. To co my zeobimy?

Any
- To, będzie cios. Ale nie tylko dla nas ale też...dla naszych watah.

Naket
- DLA NASZEJ WATAHY! Boże kobieto, kiedy to zrozumiesz że...MAMY 1 WATAHE! A zaczynając ten temat to,pytanie podstawowe. Czy zastanowiłaś się, gdzie będziemy mieszkać?

Any
- Tam...gdzie zawsze się widzieliśmy. A teraz powiedz, kiedywyruszamy? I jakoś, musimy się rozdzielić.

Naket
- O, rozdzieleniu nie było mowy. Nawet tak nie patrz, nigdzie się nie rozdzielamy. Nie, ma takiej mowy. A teraz, wyjdzmy przed dom, nasi wrócili.

  Kiedy para, wyszła przed dom. Na podjazd wyjeżdżał y samochody i autokar wycieczkowy. Gdy zaparkowały wszystkie pojazdy, członkowie stada zaczeli z nich wysiadać.

Romer
- NO!!! NA REŚCIE W DOMU!!! ANY! Nigdy więcej, nie pojade na żadne wakacje...nigdy.

Any
-Ciebie również, miło widzieć przyjacielu. Rio, kochana! I jak się bawiłaś? Wypoczełas trochę? Ładnie wyglądasz, urlop tobie posłużył.

Ria
- Dziękuję Alfo. Co prawda, moja maruda dała siwe znaki. Lecz muszę przyznać, wypoczełam i...

Any
- JEZU RIA! JESTEŚ W CIĄŻY!!! Gratuluję.

  Beta i jego mate, patrzeli po sobie w szoku i zaraz zwrócili oczy na swoją Alfe.

Ria
-Skąd? Skąd Any wiesz o tym?

Any
- Czuję. No, co? Po wyglądzie widzę zmiany, a po zapachu je czuje. Jeszcze raz gratuluję. Teraz musisz Romer, na nich uważać.

Romer
- Ale...

Any
- Ale są dwie. Jedna daje, druga nie.

Romer
- Oczywiście Alfo. A czy tu wszystko dobrze? Czy już wiadomo coś, na " Ten" temat.

Naket
- Tak, ale o tym to potem. Teraz to pozwól że tobie pogratuluje. Ty masz tyle szczęścia że twoja ukochana, jest również uległa. Ja niestety...nie mogę dotrzeć z moją do 4 bazy.

Any
- Ty futrzaku, uważaj bo cofniemy się do pierwszej bazy.

Naket
- Nie!!!

Any
- Miło mi serdecznie, widzieć wszystkich z powrotem. Całych i zdrowych, a przedewszystkim wypoczętych. Teraz rozejdźcie się do siebie, i po tem zobaczymy się na kolacji.

Wszyscy

- DZIĘKUJEMY ALFO. RÓWNIEŻ CIESZYMY SIĘ Z POWROTU DO DOMU.

Sony
- Wszędzie dobrze, ale w domu NAJLEPIEJ!

WSZYSCY
- RACJA!

  Gdy po 10 minutach wszyscy wrócili do siebie. Any w drodze do budynku, przystaneła. Ponieważ miała dziwne wrażenie jakby ktoś ją obserwował. Zaczeła się rozglądać, ale niczego nie dojrzała. Skierowała wzrok w niebiosa i myśląc zwracała się do pradawnych.

Any
  " Czuwajcie i mniejcie w opiece te i bliskie mi ziemie. Miejcie w opiece ludzi mi bliskich i nasze nowe duże stado. Proszę was oto pradawni".

Naket
- Co się dzieje? Jesteś nie spokojna..

Any
- Nic takiego, wszystko jest w pożądku. Po prostu, coś sobie przypomniałam. Chodź mój ty kundelku czarny idziemy wypocząć.

  Kiedy oboje znaleźli się, w pokoju dziewczyny. Ta nie kłopocząc się, obecnością swojego mate. Ściągneła koszulkę, zostając w samym staniku sportowym i walneła się na łóżko, by się zdrzemnąć. Nie patrząc na faceta, ułożyła się na brzuchu, zakrywając w połowie twarz poduszką.

Any
- Przestań się tak lampić, cymbale. Zrzucaj te przepocone łachy i legaj koło mnie. Chyba że...wolisz warować na podłodze. Nie będę bronić....

   Nie usłyszała konśliwych odpowiedzi, tylko pi nie długim czasie. Poczuła jak strona łóżka po jej prawej stronie się ugina. A na karku i ramionach, poczuła ciepły oddech Naketa.

Naket
- Ty jesteś terrorystką i robisz wszystko z premedytacją, wiesz?

   Dziewczyna głowę w kierunku przeznaczonego i z wyżutami w oczach powiedziała.

Any
- Kochany mój, wiem co czujesz...jak bardzo na ciebie działam...jaką, masz na mnie ochote...bo to samo czuję ja. Lecz w obecnym momęcie, jestem zmęczona. I jednego czego pragnę...to twego zrozumienia, wsparcia i ciepłych, bezpiecznych ramion.

Naket
- Przepraszam Any...no to chodz sie przytul, moja kobitko.

C.D.N...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro