Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R.22.

W poprzednim rozdziale.

Any po słowach Alfy, zaczeła drżeć z obawy że on tu przyjdzie. Kiedy chłopak zobaczył zlęknione oczy, swojej ukochanej. Bez namysłu podszedł do niej i objął ramionami.

Naket
- Spokojnie " aniołku", złapie go i zabije. Przy mnie jesteś bezpieczna.

Any
- PUŚĆ MNIE!!! CHOLERA WIE, CO TRZYMAŁEŚ TYMI ŁAPAMI!!!...KUNDLU!

Naket
- Ale ty uparta jesteś?! Idę, ale wrócę...a później...będziemy tylko we dwoje...

****

  Po słowach, chłopak wstał i kierował się do wyjścia. Pożegnał się z Luną i Beta stada " Mglistych Kłów". Gdy wsiadł do swojego samochodu by odjechać, popatrzał w przednią szybę auta i zmarszczył brwi. Tego, kto opierał się o jego maskę, to się nie podziewał. Stała tam Koki, z grymasem i wykrzywioną z nerwów twarzą. Naket opuścił szybę i spytał co tu robi? I, czego chce?

Koki
- To prawda?! Powiedź mi, czy to prawda...Dupku. To dlatego, nie chciałeś przyjść do mnie...wolałeś ją!

  Kiedy Alfa zobaczył że, wściekła i nie zrównowarzona dziewczyna, kieruje się w stronę drzwi od domu głównego, szybko wyszedł z samochodu.

Naket
- Koki stój!- powiedział głosem Alfy, którego żaden podwładny nie mógł zlekcewarzyć.

Koki
- Co, ona ma takiego, czego nie mam ja?! ONA. NIE.DA. CI.TEGO.CO JA!!!

Naket
- Ona jest...

Any
- Mam mózg, którego używam to po 1. Mam pozycję, której ty...nigdy nie będziesz posiadać to po 2. A po 3. To, to iż ten ruchający wszystko, co na drzewo nie ucieka, dupek...JEST MOIM CHOLERNYM MATE! Słoneczko, a wiesz doskonale że...przeznaczenia i więzi mate, nie można zerwać. Uwież, wiem coś o tym , bo próbowałam...ale niestety nie wyszło. Zapewniam, oddałabym ci go z dopłatą, gdybym mogła, ale nie stety...to nie możliwe.

  Wypowiadając każde słowo, Alfa " Mglistych kłów", kierowała się w stronę Alfy " Mrocznych wilków". Staneła na przeciw niego tak, że stykali się nosami i patrząc w prost w jego oczy, wbiła się w jego usta. Na początku Naketem wstrząsnął szok, nie dowierzenie ale po chwili, zmieniło się to, z zdezorientacji po namiętny, pełen uczuć i pożądania pocałunek. Chłopak swoje dłonie ułożył na biodrach dziewczyny, przybliżając ją jeszcze bardziej. Koniuszkiem jezyka próbował prosić, o głębszy dostęp do wnętrza jej ust. Ale zaraz został odepchnięty i uderzony w pysk.

Any
- Nic...zagalopowałeś się troche.

Naket
- Przecierz to ty...

Any
- To, nie upoważniało cię by wkładać tego jęzora, do moich ust. Pozwoliłam tylko posmakować tobie to, co nigdy nie będzie twoje. Zrozum to wreście, że nie jestem łatwą panienką która przez jakieś cholernej zięzi, rozłoży nogi przed tobą.

Naket
- Jesteś pewna? Nawet jeżeli użyję, głosu przed którym nikt się mu sprzeciwia?

Any
- Spróbuj słoneczko, a się przekonasz.

Naket
- Any, pocałuj mnie! Daj mo dostęp do siebie!

  Dziewczyna przybliżyła się do chłopaka z ogniem w oczach, złapała za kark i patrząc w oczy, powiedziała.

Any
- NIGDY!

  Po czym odsuneła się i popatrzała na niego. Odwróciła się i popatrzała na dziewczynę która stała jak wryta.

Any
- Widzisz " skarbeczko", to facet powinien za tobą ganiać, a nie ty za nim. Ten " dupek", jest mój i trzymaj...od niego, swoje lepkie łapki.

Koki
- Ale...ty go nie chcesz!!!

Any
- Nie muszę chcieć, nie muszę pragnąć...ale pradawni tak chcieli i no...nie stety jest MÓJ. Wiesz co Naket, jednak zmieniłam zdanie... Nie jedź, poleż ze mną. Jako mój Mate, musisz teraz być przy mnie...wiesz co się dzieje, gdy mate są z dala od siebie. Więc dziś, ty będziesz u mnie, a ja będe u ciebie jutro. Nie możemy, pozostawić naszych watah bez nadzoru.

Naket
- Mówisz poważnie? Jesteś pewna...a może?

Any
- Idziesz, czy nie bo się rozmyślę...nie będę stała tutaj, bo tobie się tak chce. Rusz tą swoją, zapyziałą dupe.

Naket
- Idę, idę...a będziemy...

Any
- Oczywiście że tak, " słoneczko"...wybierz jaki film, będziemy oglądać.

Naket
- Ale ja myślałem...

Any
-To nie myśl, bo ci to nie wychodzi. Powiadom Seta, że będziesz późno i przejdziesz stroną " Strumienia prawdy".

Naket
- Przecież...miałem tutaj nocować. Wytolowałaś mnie...

Any
- Nietety skarbie, ale twój władczy ton...na mnie nie dxiała. Daruj sobie, też jestem Alfą i twoją drugą...i LEPSZĄ połową więc, możesz xobie pogadać i władać sobą i twoimi ludzmi w stadzie.

  Rozmowe młodych przywódców przerwał, warkot silnika samochodowego. Kiedy dziewczyna rozpoznała marke samochodu, odrazu na jej ustach, pojawił się wielki uśmiech.

Romer
- Alfo, mamy gości...jakiś intruz zawitał. To człowiek.

Any
- To nie intruz. Romer to rodzina. Bardzo bliska i ważna rodzina, to moja...

  Kobieta zaparkowała auto, nie daleko gdzie stali młodzi...gdy silnik pojazdu zgasł, a kobieta wysiadła i zamkneła za sobą drzwi. Nie zdążyła przejść kroku, jak poczuła dużej iliości balast, ciążący na jej barkach.

Any
- Ciociu...co ciebie, do nas sprowadza? Czyżbyś w końcu, postanowiła wrócić do domu?

  Kobieta szczerząc się delikatnie, przytuliła siostrzenicę bardziej do siebie i zaczeła przepraszać.

Irene
- Przepraszam cię Any, tak bardzo mi przykro...gdybym tylko wiedziała że to, mój syn...sama wyprułabym mu falaki. Zakała jedna, żałuję że nie utopiłam go, gdy miałam okazje...

Any
- Ale ciociu, co ty mówisz. Przecież to, nie twoja wina, nie możesz obwiniać się o coś...

Irene
- Mogę i będę, bo wydałam na świat taką zakałe...

Any
- Romer, weź bagarze cioci i umiejscowij ją, w jednym pokoju dla gości. A ty, MÓJ drogi...niestety, ale musisz wrócić do siebie. Jak widzisz, nie musisz się niczego obawiać, w razie potrzeby dam znać, albo Romer ciebie powiadomi.

  Mimo iż, nie podobało się jemu, taki obrót sprawy, nie sprzeciwiał się...wiedział iż takie zachowanie, kłucenie się czy zprzeciwianie nic nie da. Jego mate, jest bardzo uparta i nic nie skłoni jej, do zmiany decyzji. Więc zawieszając ręce w zdłóż tułowia, z bezradności, wsiadł do swojego samochodu i odjechał.

Irene
- Any, czy to nie był Nak...

Any
- Tak ciociu, to on...Alfa " Mrocznych wilków", niestety jest moim mate. Przeznaczony od którego, uciekłam 4 lata temu.

Irene
- Ale...

Any
- Ciociu, nie drąż...chodźmy lepiej...najpierw coś zjemy i się napijemy, a później odprowadzę ciebie do twojego pokoju.

  Kobieta kiwnęła głową, po czym siostrzenica chwyciła ją za ręke i jiż były w dużj kuchni, gdzie dziewczyna usadowiła swoją krewną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro