R.19.
SZKOŁA
Po dwóch dniach,na stał mało oczekiwany dzień, przez niektórych. Dziś swój pierwszy dzień nauki, zaczynają renegaci. Nowi i prawni już członkowie stada, " Mglistych kłów". Za grupę 8 osobową, odpowiada Any na swojej części szkoły, a za kolejną ósemkę Romer z Ria. Gdyż druga grupa składała się z par a na tamtą stronę , Any nie miała ochoty wchodzić. Wysiedli z autokaru, który był im przeznaczony przez samą interwencję dyrektorki. Kiedy wszyscy wysiedli, po zakładali plecaki podążali za Any, czyli prosto do wejścia i dużego budynku i nie przejmowali się, ani wgapionymi osobami, ani szeptami. Gdy tylko zbliżyli się do bramy od wejścia, Any usłyszała już znany sobie głos.
Samuel
- A kogo, moje oczy widzą? To te odmieńce, renegaci! Oby tylko, nie było z wami!
Any, zobaczyła jak Nathaniel zaciska pięści i zaciska mocniej szczękę. Wiedziała doskonale że słowa tego kundla, jego zabolały. A co więcej zdenerwowany po patrzała z ogniem w oczach na Samuela i osobą która stała obok. Naket walnął, otwartą ręką w tył głowy swojego członka stada po czym, dał mu burę. Nawet nie przeszkadzała mu w tym Koki, które nagminnie wisiała na jego ramieniu. Any, pokiwała tylko głową z niesmakiem i ruszyła łapiąc Nathaniela za dłoń i Noemi w drugą, postanowiła się trochę zabawić i miała już plan. Jak raz na zawsze, utrzeć nosa i ogon, temu kundlowi.
Naket
- I, widzisz co narobiłeś?- Any usłyszała słowa Alfy kiedy się zbliżali- znowu będzie dym. Po ostatnim, ci było mało?
Samuel
- Przepraszam Alfo...
Naket
- To nie mnie, powinieneś przeprosić.
Samuel
- Ale...
Naket
- Żadne ale, nawarzyłeś piwa? To nie pij sam.
Po tych słowach, Any stanęła naprzeciw Naketa. Z uśmiechem który oświadczył go, że to samica coś knuje, tylko nie wiedział co... ale tego miał się dowiedzieć niebawem.
Any
- Alfo "Mrocznych Wilków", jeden z twoich "psiaków". Obraził i znieważył, mojego członka stada.
Samuel
- Prze...
Any
- Daruj sobie " kundlu". Widać że nie dość nauczyłeś się po ostatnim więc...teraz zwracam się do twojego Alfy...
Naket
- Any, o co ci chodzi? Chciał przeprosić..." I nadal, nie patrzysz mi w oczy".
Any
- Przepraszam...nic tu nie zmieni. Darł ryja na półchodnika, a więc...chcemy zadośćuczynienia.
" Nie zamierzam...nigdy patrzeć ci w oczy".
Naket
- A jak to...zadośćuczynienie miało wyglądać?
Koki
- Pewno,ta Alfa myśli że...w ten sposób. Umówisz się z nią,albo przelecisz ją.
Any
- Wybacz "skarbie", mimo iż jestem suką, to nie rozkładam nóg przed każdym samcem z wysokim ego. To że, ty obciągasz każdemu. A twoje wargi, obydwie są jak po plastyce, rozciągnięte i wyglądasz jak żaba...Radzę ci, nie znieważyć wilczycy wyższą rangą...i nie bój się "kochanie" ten "psiak" jest twój. Ale zapamiętaj jedno "rybeńko"... jedno spojrzenie. A ten bad boy, będzie biegał za mną i jakbym była kotką w rui.
Koki
- Nie byłabym...
Naket
- Zamknij się! Więc, o co chodzi Alfo " Mglistych Kłów"?
Any
- Możemy przyjść do, gabinetu dyrektorki. Wolałabym jednak, aby władze szkoły wydały pozwolenie na to. Idziemy Ty i ja, ten osobnik, Nathaniel, twój beta i mój.
Naket
- Dobrze.
Kiedy sześć osób, znalazło się w gabinecie dyrektorki.. a ona sama, zobaczyła kto znowu znajduje się tutaj...załamała ręce.
Anabell
- Matko! Znowu ty, Sam...co znowu? Naket, czy ty naprawdę... nie możesz, nad nim zapanować. Mam tego dość! Zawieszenie to za mało. Na ile teraz, mam cię zawiesić...
Any
- W ogóle go pani dyrektor nie zawiesi. Przyszliśmy tu, ponieważ mój członek stada, został znieważony i przyjmujemy wyzwanie.
Naket
- Jakie wyzwanie? On tylko...
Any
- Wyzwał go od: renegatów i odmieńców. A! przypominam iż to pełnoprawni członkowie Watahy " Mglistych Kłów", więc sprawdzimy jakim jest... odmieńcem mój członek stada.
Naket
- Czyli? Bo nadal nie wiem, w jaki sposób chcesz to sprawdzić?
Any
- W czystej walce, sam na sam. Bez pomocy, osób trzecich...przy pełnej widowni na trybunach ale by teraz, was nie ośmieszać... zrobimy to w dzień wolny od szkoły. Na szkolnym boisku, przy pełnych trybunach, drugiej grupy i to w sobotę. Po przegranej, przegrany publicznie przeprosi wygranego. Tylko potrzebna zgoda pani dyrektor i nadzorowanie trenerów i Sashi, bo wątpię by odbyło się bez ran.
Naket
- Dobrze...na taki układ...mogę się zgodzić. Ale jak stwierdzimy, kto przegrał i kto niby ma walczyć?
Any
- No skoro, Samuel jest, taki cięty w gadce...i znieważył mojego...
Naket
- Zgoda.
Samuel
- Co?! Ale dlaczego ja?
Naket
- Bo powiedziałem, nawarzyłeś piwa, to pij je sam. Nie będę, stale odpowiadał za twoje wybryki. Mam dość a przeciwko komu...ma stanąć naprzeciw?
Any uśmiechnęła się, przepięknie i odwróciła się w stronę Nathaniela.
Any
- Nathanielu, mój ty odmieńcu i nieposkromione renegacie...czy uczynisz mi przyjemność, staniesz naprzeciw?
Nathaniel
- Z miłą przyjemnością, MOJA ALFO. Jeśli wyznaczasz i prosisz mnie o to, sprawia ci tą przyjemność.
Any
- Pani dyrektor, wszystko zależy tylko od pani decyzji.
Anabell
- Dobrze, wyrażam zgodę. Osobiście jeszcze dzisiaj, porozmawiam z trenerami i resztą pedagogów. A ty Naket, dopilnuj by wszystko odbyło się na czysto. A teraz, możecie wyjść. Proszę o pozostanie tylko Any i ciebie Nathanielu, jeżeli jest jeszcze wasza reszta, gdzieś w pobliżu to proszę Romerze byś ich zawołał, teraz zajmę się w waszym przyjęciem.
Nathaniel
- Dobrze, pani dyrektor zostanę.
Po wyjściu na Naketa, Samuela Seta oraz Romera, dyrektorka zaczęła się uśmiechać szeroko, co wywołało zaskoczenie na twarzy chłopaka.
Nathaniel
- Przepraszam...nie chciałbym być nietaktowny, albo w jakiś sposób panią urazić. Ale dlaczego się pani tak cieszy?
Anabell
- Wiem nie powinnam, ale gdybyś przyjrzał się uważnie, ich wyrazom twarzy, sam chłopcze wybuchłbyś śmiechem. A cieszy mnie to, że Any już drugi raz, utarła nosa mojemu synowi i Samuelowi. No, no Any muszę przyznać tobie że masz większe jaja niż myślałam a wyprowadzenie z równowagi, Naketa i pokazanie jemu jego miejsca, stało się twoim zwyczajem.
Any
- Pani Anabell...może i poczułam odrobinę o satysfakcję ale...nie o to mi chodzi. Chcę udowodnić wszystkim, że nowi uczniowie którzy byli zwani renegatami tak naprawdę są, takimi samymi istotami jakim jesteśmy my. No może, nie wszyscy są wilkołakami ale są również ważnymi stworzeniami a przede wszystkim, są moją rodziną.
Anabell
- I, dlatego w geście wyjątku, jako jedyna Dyrektorka szkoły dla Wilków, przyjmuje całą grupą. Zapoznałam się, z ich papierami dokładniej i zauważyłam iż są w niej także inne rasy. Może przez to znikną uprzedzenia, innych dyrektorów z innych szkół. Pamiętaj Any, że wasze pokolenie początkuje nową Erę, i nie powiem że będzie łatwo. Jest wielu zwolenników, obecnych praw ale tylko dlatego iż...są starymi głupcami i boją się zmian. Bo mają wiele na sumieniu, ale tym nie musisz się obawiać, nikt nie byłby takim głupcem by zadzierać, z jakimkolwiek członkiem "Sądu pięciu". To wy, tworzycie i strzeżecie prawa i to, wy możecie je zmienić. A z tego co słyszałam od syna to poparcie masz, u samego Xelona. Leon również stanie po twojej stronie, nawet nowy Alfa " Szarych wilków".
Any
- Tylko pani syn, będzie zachowywał się jak dzieciak.
Anabell
- To dlaczego...nie wykorzystać więzi, która was połączy...wiesz doskonale o czym mówię.
Any
- Pani Anabell, to nie jest odpowiedni temat by poruszać go teraz. Nie będę wykorzystywać więzi...on sam ma, podejmować ważne decyzje które mogą zaważyć na losie innych. Nie wiedząc jak więź o głupia i zmienia, światopogląd na rzeczywistość. Wolę się z tym wstrzymać, poza tym on ma już suczkę która zanim gania. Ja dam na wstrzymanie, a teraz zmieńmy temat bo naprawdę chcę iść na lekcje.
Anabell
- Dobrze, więc tak...Nathanielu z racji wyników i wieku, będziesz chodził do klasy Any, wraz z niejaką Noemi, Rico i karą. Zaś Ben i Suzi, będą chodzili rok niżej, a Conor i Trey rok wyżej ale....Wszyscy chodzicie na chemię rozszerzoną i inne rozszerzone przedmioty.
Do gabinetu dyrektorki ktoś zapukał i wychylił głowę. Po czym, ukazał się uśmiechnięty Romer.
Romer
- Pani dyrektor, można?
Dyrektorka
- Oczywiście. Czy wszyscy są?
Romer
- Tak.
Dyrektorka
- To, zapraszam serdecznie, w moje skromne progi.
Po tych słowach, Romer wszedł do środka i machnął ręką w geście by reszta weszła. Po chwili z lekkim oporem, do pomieszczenia zaczęli się wttaczać, nowi uczniowie. Inni z lękiem przed nieznanym, inni z nadmierną ostrożnością, ale gdy zobaczyli Any i Nathaniela, siedzących na wprost postawnej i uśmiechniętej kobiety w gabinecie było słychać wydechy ulgi, co rozbawiło starszą kobietą.
Dyrektorka
- Poważnie? Aż taką złom, mnie spostrzegacie. Nie bójcie się, nie gryzę ani, nie połykam w całości więc spokojnie. Nic się wam nie stanie, zaś mi miło jest gościć i przyjąć nowych uczniów. Wcześniej zapoznałam się z papierami, każdego z was i jestem mile zaskoczona, waszymi osiągnięciami oraz wynikami w nauce. A teraz, by nie przeciągać wyczytam poszczególne imiona i prosiłabym, aby wyczytana osoby stanęły za Any. A reszta poszła z Romerem, najpierw do mojej sekretarki po plany lekcji a później na wasze skrzydło. Bo pewno nie wiecie, ale osobne skrzydło jest dla uczących się singli a osobne dla par. Więc tak, Noemi, Rico, Tara, Ben, Suzi, Conor i Trey staną za Any,a reszta pójdzie za Romerem a są to: Lili i Baz, Coni i Mark, Tirana i Norton oraz Xenna i Ramon. Miło było mi, osobiście was wszystkich poznać i zobaczyć. Mam nadzieję że nauka w mojej placówce, odmieńców będzie dla was miła. Gdyby w razie nieprzyjemności, zgłoście się bezpośrednio do Romera, Any a najlepiej do mnie. Chociaż wiem że, wasza Alfa stanie w waszej obronie murem. Osobiście muszę przyznać że wybraliście odpowiednią osobę, na swojego przywódcę.
Po mówie Anabell, Romer wyszedł z ósemką przypisaną do siebie. I tak jak, na początku zakomunikowała dyrektorka, poszli po plany a później, Romer odprowadził ich pod odpowiedniej klasy. Zaraz po nich, wyszli pozostali ale teraz to Any odprowadzała resztę uczniów, tak jak byli rozmieszczeni, ale gdy tylko zapukała w drzwi pierwszej klasy, rozległy się...szepy i gwary ludzi.
Any
- Dzień dobry. Przepraszam że zakłócam zajęcia. Przeprowadziłam, dwoje nowych uczniów.
Sony
- Dzień dobry, Any. W porządku. Dawaj tu moje...świeżynki.
Po słowach nauczyciela, dziewczyna przepuściła w drzwiach Bena i Suzi, którzy podeszli do nauczyciela. Podali mu, swoje karty oceny i po prowadzeniu, usiedli na wyznaczone miejsca. Suzi usiadła obok jakieś dziewczyny, Ben obok jakiegoś chłopaka, który od razu wyciągnął dłoń i przedstawił się. Był członkiem stada "Stereotypowych" i nie miał zupełnie nic, przeciwko nowym uczniom. Od razu Ben, złapał z nim wspólny język, tak samo jak Suzi z dziewczyną, z ławki. Gdy Any zobaczyła to, to odetchnęła z ulgą i kiwając głową na pożegnanie do nauczyciela, zamknęła drzwi i kierowała się do klasy drugiej. Any tak jak poprzednio, czyli zapukała przeprosiła i wpuściła, pozostałą dwójkę która również, została rozmieszczona osobno Conor i Trey, również nawiązali nowe znajomości szybko. Na co, Alfa "Mglistych kłów", oddała z ulgą.
Rico
- A my?
Any
- A my, w końcu możemy iść do... swojej klasy.
Tara
- Jak to?
Nathaniel
- A, tak to. Ja, Noemi, Any, Rico i ty...chodzimy do jednej klasy. Czy to, nie fajnie?
Noemi
- Super. To co, teraz mamy?
Any
- Auuuu, sssss....
Nagle Noemi, spojrzała na swoją przywódczynie, które oburącz łapie się za skroni i zgina, lekko przy ścianie.
Noemi
- Any, Any!!! Co, się dzieje?
Any
- Nie wiem...sssss...to pierwszy raz....
Rico
- Może choćmy, do pielęgniarki?
Any
- Nie...mam nadzieję, że to przejdzie. Idziemy na lekcje.
Tylko że, to co wywołało ból po chwili, gdy weszli do sali. Gdy Any, odruchowo spojrzała w 4 ławkę od ściany i ujrzała znajome już kiedyś oczy. Wprawiły ją w paraliż a zaraz po tym, zemdlała.
C.D.N...
Czyje to, były oczy?
Kogo, wilczyca Alfa ujrzała?
Dlaczego, doznała paraliżu i zemdlała?
Tych i wiele pytań przed, nami tak jakie odpowiedzi. Ale mi, cisną się inne pytania na język...
Czy Any, spojrzy w końcu Naketowi w oczy?
Czy dojdzie, między tą dwójką do wpojenia?
Jak, Naket zareaguje?
Czy prawda, wyjdzie na jaw? Czy będą szczęśliwy, i co będzie dalej?
Tego to ja sama nie wiem,więc cóż...czas pokaże i odpowie na zadane pytania, te czy inne. Jeżeli macie swoje pytania, czy wątpliwości jakieś piszcie a pogłowimy się przy nich razem.
Wasza i dla was autorka. Do rychłego czytania.:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro