Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R.17.

WYZNANIE

Noc była spokojna, Naket cały wieczór i noc czuwał nad Any. Nawet oka nie zmrużył, nic nie mówił a przymknął oczy, dopiero nad ranem. Mimo iż oczy, zamknięte miał to czuwał, dalej trzymał dłoń dziewczyny w swojej ręce. Nie Puszczając jej nawet na moment, usłyszał jak drzwi od pokoju Alfy "Mglistych kłów" się otwierają i wyczuł kto wszedł. Wiedział że, nie musi interweniować.

Any
- Co on, tutaj robi? Dlaczego jest w mojej sypialni, a przede wszystkim...kiedy puści moją ręką. Romer uwolnij mnie.

Romer
- Natet, jest tu całą noc. Jako pierwszy był przy tobie,gdy miałaś jakiś koszmar...potem przyszedłem ja, a później Nataniel oraz ta czarownica...jak ona się nazywa.

Any
- Noemi, ta czarownica nazywa się Noemi. Czyli znów to mi się przydarzyło...ale to nie powód, dla którego ten kundel to śpi.

Romer
- Any! Trochę więcej wyrozumiałości...Naket, nie przestał ani sekundy, tylko nie czuwał nad twoim, spokojem snem, poza tym...

Any
- Co?!

Romer
- Powinnaś się cieszyć że...śpi na fotelu, a nie z tobą w łóżku. No chyba że...

Any
- Radzę, tobie przestać! To, nie jest śmieszne. Tego osobnika, nie dotknęła bym nawet kijem. Cholerny samiec alfa i Bad Boy w jednym. I co z tego że, jest pociągający, przystojny ale jest głupi, gburowaty, zadufany w sobie.

Romer
- A, patrzyłaś w jego oczy?

Any
- Nigdy, tego nie zdradzę. Nigdy nie spojrzę już w jego piękne, zwierciadła duszy.

Romer
-  Dlaczego? Boisz się wpojenia, może on nie jest ci pisany. Pomyślałaś o tym?

Any
- Nie wiesz co mówisz przyjacielu. On, Alfa Watahy "Mrocznych Wilków", jest moim mate...Naket jest moim przeznaczonym!

Romer
- Skąd, ta pewność...nie wiesz tego.

Any
- Jestem pewna...Już raz, się w niego wpoiłam, ale wyjeżdżając osłabiłam bardzo więź mate. Myślisz że dlaczego...noszę wisior kryjący, przyjacielu my...ja i on, nie możemy być razem. Uwolnij mnie z jego uścisku. Muszę iść do toalety siku.

  Słowa dziewczyny, bolały go w głębi duszy. Rozkruszyły serce, które myślał iż ma z marmuru. odtrąciła go, zrezygnowała ze szczęścia i przynależności. Wpoiła się w niego? Ale kiedy to było? Kiedy, on był tylko jej, a ona należała do niego...nie pamiętał tego. Poluźnił uchwyt, by Romer mógł uwolnić dłoń dziewczyny z jego uścisku. Agdy nie czuł jej dłoni i jej ciepła, ciepłej i delikatnej skóry, poczuł się pusty samotny i przygnębiony. Przeszedł po nim dreszcz zimna, poczuł się zmęczony. Gdy usłyszał szum wody. Otworzył oczy rozglądał się na boki i wpatrywał się w postać bety stojącego i patrzącego w jego własne oblicze.

Romer
- Wiem że...słyszałeś wszystko, przykro mi...

Naket
- Tobie jest...przykro. Daj spokój...dam sobie radę, przecież jestem...alfą, szkolnym Bad boyem, posuwam wszystkie panny i nie mam rozumu, bo jestem głupi i niewychowany. Powiedz, swojej Alfie że wróciłem do siebie, na swoje terytorium i by była spokojna nie przekroczyłe, progu nawet waszego terytorium, bez pozwolenia ja jestem tu zbędny. Zrobiłem co miałem zrobić, nic tu po mnie.

  Nawet, mijając Romera klepnął go w ramię na znak iż, nie ma w nim wroga. Otwierając drzwi, usłyszał jeszcze słowa.

Romer
- Walcz o nią.

  Odwrócił się by, spojrzeć na bete i pokiwał głową.

Naket
- Po co, jeśli "Królowa lodu"... mnie nie pokocha. Niech znajdzie szczęście, gdzieś i kiedy będzie pewna i gotowa.

  Wyszedł z pokoju, na korytarz wpadł prosto na Noemi.

Noemi
- O! Cześć...Alfo " Mrocznych Wilków" czy Any...

Naket
- Tak, już wstała. Spała, całą noc spokojnie.

Noemi
- Dobrze...w takim razie...pójdę do niej. Miłego dnia Naket.

  Kiedy wilk, kiwnął głową w podzięce. I odwrócił się, w stronę schodów usłyszał trzy słowa, które nie dawały mu, później spokoju.

Noemi
- Ona się boi...

Przywódca stada, sfory, watahy wrócił już na swoje terytorium. Od razu, dopadł go beta, Koki i jego matka. Luna stada  "Mrocznych Wilków", odesłała nie zadowoloną wilczyce, bo chciała wraz z Betą porozmawiać z ich przywódcą na osobności. Dlatego poszli do gabinetu w głównym domu.

Anabell
- I jak było? Wszyscy przybyli, którzy byli wezwani?

Naket
- Mamo błagam...dopiero przyjechałem...nie spałem całą noc...

Anabell
- Dlaczego?!

Beta
- Zabawiał się zapewne, z jakąś wilczycą.

Naket
- Żadne z takich...czuwałem prZy Any, całą noc. Gdzieś przed północą, usłyszałem jej krzyki, więc poszedłem sprawdzić o co chodzi. Zapukałam, ale nikt nie odpowiadał...krzyki nie ustały, więc wszedłem, zobaczyłem że rzuca się, po całym łóżku...płakała, krzyczała. Próbowałem wszystkiego, ale nawet to nie podziałało...przez 10 minut ją l próbowałem ocucić, ale nic z tego. Wtedy wpadł jej Beta a później  renegat i czarownica. Noemi bo tak, się nazywa ta dziewczyna podała i jakieś napar i dopiero wtedy się uspokoiła.

  Luna, przysługiwała się uważnie słowa swojego syna, patrzyła w jego oczy i dostrzega coś jeszcze, coś co tkwiło w nim i nie chciał się tym dzielić.

Anabell
- Set, mógłbyś zostawić nas samych?

Set
- Oczywiście luno. Alfo, później będziemy musieli, omówić sprawy watahy.

Naket
- Dobra, za jakieś 3,4 godziny.

  Kiedy drzwi zamknęły się, za betą stada. Luna od razu przysiadła się, naprzeciw syna i patrzyła na niego.

Naket
- Boże mamo...nie patrz tak, na mnie.

Anabell
- To, nie wszystko, co się tam wydarzyło prawda?  Więc mów...opowiedz mi o wszystkim.

Naket
- Poważnie?  Chcesz słuchać jak się zbłaźniłem? Jakie zdanie ma na mój temat, przywódczyni "Mglistych kłów"...

Anabell
- Nawet jeśli, tak było...to nie o to mi chodzi.

Naket
- Mam kilka pytań. Czy mogę,  zacząć od nich?

Anabell
- Dobrze. Jeśli będę, znała odpowiedź, to ci odpowiem.

Naket
- Czy jest możliwe...wpojenie się w kogoś, o tym nie wiedząc.

C.D.N...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro