Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R.14.

WYKONANIE WYROKU

     Jeszcze pół godziny, by księżyc był w pełni. A wielki już rozrabiają ale tylko te które, nie mają partnera czy partnerki. Luna wraz z Beta, obawiali się najgorszego, że osobniki bez pary szczególnie mężczyźni samce będą skłonne do gwałtów. Ale co bardzo zdziwiło Lunę i Berę, to było to iż oni tylko i wyłącznie pomrukiwali, zaś samice nagabywanie. I tak oto każdy, znalazł parę na tę pełnię. No, prawie każdy bo nie tylko Naket pozostał bez pary, ale również Leon, Xelon, Zenit, starszy były Alfa, Luna stada i Alfa stada "Mglisty kłów" ale... Any to nie jest, pierwsza pełnia bez samca, bez parowania bez mate. Ona, sama taką  dolę sobie wybrała. Teraz tylko do egzekucji się szykowała i w tym celu, poszła w stronę " Strumienia Prawdy", rozebrała się do naga i w toni wody podążała...już woda jej stopy dotykała...już kostki obmywała, a ona szła dalej przed siebie. Wpatrując się w ciemny granat i miliony gwiazd nad sobą. Co krok stawiała, słowa wypowiadała ni to modlitwę, ni prośbę do pradawnych  słała...

    "  Wodo przejrzysta ze Strumienia prawdy...

Ty jedna czysta, nieskalana, nie naruszona łgarstwem...

Wodo nie zmącona, pradawnych ojców i matek zwierciadło...

Pokaż im, co jesteś w stanie Pokaż im prawdę...

Wodo wiecznie spokojna, obdarz mnie swym  spokojem...

Obdarz mnie prawdą i swoją siłą...

Wodo jedyna...która widziała wszelakie zniszczenia,podłość, zawieźć, niezgodę...

Tyś jedyna, ta sama...ma łza, spływa  w twą otchłań...

Przyjmij ją, jako ofiarę...to znak mój, prosto z głębi serca...

Ona ci pokażę, prawdy ślad...

Wodo ze Strumienia Prawdy, jeśli niegodna jestem, to mnie spal...

Naznacz mnie...czym zechcesz. Jestem tylko...niczyim jestestwem...

   Do piersi już woda dziewczynie sięgała, już po nos, zanurzyć się miała. Z oczów co chwilę łza za łzą leciała, cały ból i prawdę strumieniowi oddała. Ale spokój, zamątcił intruz młody, ten który po drugiej stronie, swoje Wilcze plemię howie.

Naket
- No, no takie widoki co noc mógłbym oglądać...ty tak zawsze...na golasa się kąpiesz w pełnię.

Any
- I znowu ty? Nie masz co robić? Znajdź sobie kogoś i zamknij się z tym kimś, a nie podglądasz sąsiadkę.

Naket
- Nie mam ochoty, na amory! Poza tym, za chwilę rozpocznie się rytuał i egzekucja z wyrokiem. Alfa Xelon, On kazał mi ciebie poszukać, więc oto jestem. Ile jeszcze będziesz...a właściwie to, co ty robisz? Nie boisz się, że któryś samotny wilk...no wiesz...

Any
- Nie,nie wiem i się nie boję.

   Dziewczyna zanurkowała pod taflą, niezmącone i wody. Ale zaraz, wynurzyła się na powierzchnię. Wychodząc na brzeg, nie krępowała się swojej nagości, nie zwracała uwagi iż Naket, się jej przegląda w pełni oszołomiony. Podeszła do swojego okrycia i chwyciła w dłonie, czarną długą jedwabną suknię gdy ją nakładała usłyszała za sobą tylko, głos starego przyjaciela.

Naket
- Czy zawsze...na twoim ciele, no...no są te wzory. Wygląda to obłędnie, jakby ktoś malował na tobie srebrno białą farbą.

Any
- O czym ty...co ty mówisz?

  Any spojrzała na swoje ręce, piersi, brzuch i nogi popatrzała z szeroko otwartymi oczami. Jej ciało, zdobiły wzory i wywijasy, w miejscu gdzie, pod skórą ma serce na skórze kwiat lilii widnieje. To widok,rzadko spotykany, tylko nieliczni zostają w ten sposób w czasie pełni oznakowani. Dziewczyna szybko, suknie włożyła i długą narzutę z kapturem czarną narzuciła. Schowana pod materiałem czarnym, w drogę powrotną zmierzała. Gdy dotarli, oboje na miejsce gdzie odbyć miał się  rytuał oznakowania, inne Alfy i członkowie stada przygotowywały wszystko do obrzędu. Północ na zegarze wybiła, pełnia się rozpoczęła, dziś srebrna tarcza księżyca, bardzo jasno świeciła. Ognisko na środku okręgu, już porządnie się paliło. Dwóch strażników po skazańca posłano. Alfa "Szarych Wilków" szarpał się wyrywał, warczał i krzyczał, wszystkich wkoło wyzywał i zastraszał, a Any stała, nie wzruszona niczym skała, niczym woda ze strumienia prawdy, nie zmącona.

Xelon
- Alfo "Szarych Wilków", zebraliśmy się tutaj wszyscy,byś miał możliwość na godny wyrok. Wysłuchaliśmy 3 strony i świadków naocznych, a teraz godnie przyjmij wyrok.

Alfa " Szarych Wilków"
-  Nigdy!!! Zemszczę się!!! Jesteście...plugastwem tego świata.

Leon
- Jeżeli, będziesz się opierał, bardziej będzie bolało...ani nam, tak jak i tobie, przyjemności to nie będzie sprawiało...

Alfa "Szarych Wilków"
- A pfu...w dupie mam, was wszystkich i wasze prawa...a ty suko, jeszcze mnie popamiętasz, pilnuj się i swoje marne stadko, bo zniszczę cię i przyjmę twoją watahe, a później wyrżnę je jak świnie.

Any
- Te groźby, zostaw na inną parę. Twoje słowa, nie wzbudzają we mnie lęku ani strachu.

Alfa "Szarych Wilków"
- Czy wy wszyscy, ślepi jesteście... ta gówniara,wami manipuluje. Robicie to co chcę, jak posłuszne tresowane pieski.

Any
-Dość!!!  Nikt, nikim nie manipuluje. Mogłam oderwać ci łeb, a nie zwoływać " Sąd Pięciu", dałam tobie, możliwość na godny wyrok, więc uszanuj to, i przyjmij go z godnością. Zacznijmy już...

Leon
- J,a Alfa " Starotypowych",skazuje ciebie na wygnanie i oznakowanie, znamieniem splugawienia. Niech mój wyrok, trafi w tarcze księżyca i jest zgodny z prawem wilczej razy. Nie cofne swoich słów, na wszystko co mi drogie tak postanowiłem i tak mówię.

Xelon
- Ja, jedyny z nielicznych starych Alf, oraz przywódca stada " Wichrowych Wzgórz*, skazuje ciebie na wygnanie i naznaczeni znamieniem splugawienia, to i tak łagodna kara za twój haniebny czyn.

Naket
- Ja przywódca Watahy " Mrocznych Wilków*, przychylam się do wyroku, który skazuje ciebie na wygnanie i naznaczenie. Żaden alfa, nie powinien najeżdżać i podważać przywódstwa innego alfy, innego stada. Ani zbezcześcić pamięć zmarłego przywódcy...nagabując i szargać  dobre imię Luny... osobiście, gdyby taki czyn...był na moim terenie, znieważył byś moją Lunę i moje przywódstwo... rozszarpał bym ciebie gołymi rękami, nie znalazłbym w sobie tyle wyrozumiałość co alfa i przywódczyni "Mglistych Kłów".

Dziadek Zenita
- Nie dość że, postawiłeś całe stado, w złym świetle. Znieważył Lunę z innego stada, podważyłeś przywódstwo Alfy Any. Znieważyłeś przede wszystkim, Prawo Wilków, ja jako były Alfa " Szarych Wilków", odbieram ci prawo miana Alfy... nie masz już stara ani prawa powrotu, na tereny Watahy. Niniejszym, to prawo przekazuję twojemu pierworodnemu Zenitowi. Teraz i on, ma prawo głosu, jako 5-alfa "Sądu Pięciu".

Skazaniec
- Niby, ten dzieciak...ma mnie osądzić...ha ha ha, staruchu ty jesteś śmieszny...

Any
- Obraź jeszcze kogoś, na tym terenie, a obiecujesz że ziemia cię lekką nie będzie. Twoje zachowanie jest...szkoda słów i określenie, na twój brak ogłady... mógłbyś zamilknąć i wysłuchać co Alfa i inni mają do powiedzenia. Ty dość już powiedziałeś, więc teraz milcz. Zenit proszę...teraz twoja kolej.

Zenit
- Dziękuję, Alfo " Mglistych Kłów", będę się streszczał...nie mam zamiaru, zabierać dużo czasu. Skazuje cię na wygnanie i naznaczenie, bez prawa powrotu!

Xelon
- Wyrok został ogłoszony. Alfy były jednomyślne i żaden przywódca, niezwyrockował o twojej śmierci. Teraz wykonać pora wyrok...

Leon
- Ale, kto go wykona? Nie mamy żadnego osobnika, z renegatów.

Skazaniec
- Ha ha ha...i wszystko na marne. Wy, tu wszystko szykujecie, jednego ze swojej skazujecie. A co do wykonania wyroku, w miejscu stoicie. Bo chociażby jednego z tych plugawych renegatów nie macie. To może, ja sobie pójdę i zapomnijmy o tym...

Any
- Trzymać go! Wyrok został ogłoszony, zostanie wykonany.

   Po tych słowach, Any kaptur zrzuciła, głowę do nieba w zwróciła, medalion z szyi zdjęła, powietrze czyste do płuc wpuściła i przeciągle do księżyca zawyła. Potężnym władczym rykiem Alfy, tak władczym że wszyscy z  Watahy " Mglistych Kłów", zaczęli się w sobie kulić, nawet Leon jej wuj i Zenit wraz z dziadkiem. Naket stał z boku w niemałym szoku, bo wyczuć coś czego od dość dawna nie wyczuwał. Zaś Xelon stał i patrzył z podziwem, na młodą Wilczyce. Any głowę wyprostowała, a w jej oczach ogniki ognia zabłysły.

Any
-  Nathanielu przyjacielu, mój kamracie i bracia. Przestań bawić się, w podchody i wyłaź z tego lasu, potrzebny mi jesteś! Przybyliście moi mili, przed czasem ale w porę, by pomóc nam w wykonaniu wyroku.

   Po słowach dziewczyny z ciemnego lasu, w ich stronę zmierzał tuzin, bądź  więcej osobników wilczych, którzy nie przestali i nie podporządkowali się innym alfim przywódcą.

Nathaniel
-  Witaj Any. Witaj nasza  Alfo. Wybacz że wcześniej jesteśmy, ale już się za tobą stęskniliśmy. Trochę przez ten czas, nas przybyło. Siostro nasza, nasza przywódczynio. W czym mogę pomóc, czy coś się stało?

Leon
-Ale, przecież...to są...

Xelon
- Renegaci, Leonie. To są renegaci...i to nie jeden, ale co najmniej dwa tuziny.

Any
- Drodzy panowie, Alfy przywódcy innych watach. O moich gościach i kolejnych członkach stada, porozmawiamy po wyroku. Nathanielu, proszę czy mógłbyś...przeprowadzić obrzęd i na znaczenie, znamieniem splugawienia?

Nathaniel
-  Oczywiście, ale będzie mi potrzebna, pomoc Noemi.

Xelon
- Noemi? Czy, czy...to możliwe?!

   Dziewczyna ubrana w odzież bojową, skórzany gorset na śnieżnobiałą koszulę, pas skórzany przy spodniach przywdziany, po boku pasa sakiewki zwisały. Podeszła pewnym krokiem, stanęła koło Nataniela i Any. Patrzałam na młodszą dziewczyna i chciała już się tłumaczyć, ale przywódczyni Wilczej Watahy, położyła jej dłoni na ramieniu uśmiechnęła się ciepło i wypowiedziała słowa, które niejednego był w murowały w  ziemię i zdziwiły.

Any
-  Spokojnie, wiem kim jesteś... czarownico. Ale dla mnie, jesteś siostrą, rodziną. Mój dom jest twoim domem. Nie bój się, tu na ziemiach jesteś bezpieczna. Te ziemie, przed 1000000 lat były niczyje i wszystkich. Między szuwarami leśnmi gąszczami, i w wysokich drzewach,każdy szukał schronienia. Pradawni chcieli ,by mój pradziadek się tu osiedlił. I zostały te ziemię w mojej rodzinie. Mimo iż jestem przywódcą stada, jestem alfą to...nie jestem bestią, ani potworem. Każde stworzenie jest moim bratem i moją siostrą...więc ty nie jesteś gorsza. Nie bój się mnie, ani innych z mego stada...tu cię pokochają i gdy przyjdzie pora, gdy ktoś nas spróbuje atakować... będziemy walczyć o siebie nawzajem.

   Dziewczynie z oczu, łzy się polały. Kiwnęła głową i w stronę ogniska poszła, do rąk sakiewkę chwyciła otworzyła, na rękę błękitny proszek wsypała. I jednym ruchem w ognisko rozsypała. Ogień  zasyczał i wzniósł się nad czubki drzew. Błękitny płomień, pną się w tarczę srebrnego księżyca.

Noemi
-  Od dziś i na zawsze wygnany, zostanie skazany. Ty bracie księżycu, jesteś tego świadkiem. Zanieś te słowa pradawnym, niech wiedzą że...z godnością ich jeszcze są tu wydawane wyroki. Że nieliczni żyją zgodnie z prawem Wilków. Ty Błękitny ogniku naznacz mi symbol splugawienia.  Jeden z Alf wilczej rasy, doprowadził się haniebnego czynu.

  Na moce mi dane, na wiatry i wody, na ogień gorący i lód mrożący. Przyzywam was moimi mocami! Niech wyrok będzie godnych, znak się wypali!

Niech symbol, czynów niegodnych, widnieje na zawsze. Niech obręcz czerwona, otacza znamię. Niech przekreśli wilka, czerwona wstęga. Utworzy znak X-a to będzie symbol czynu, którego się dokonał skazany. Niech po nim odejdzie w dal, zapomniany.

    Po słowach czarownicy, płomień otoczył skazanego. On zaczął krzyczeć, wyć i skowyczeć na wypalone znamię. Po czym przemienił się w wilka i uciekł, w czeluść nocnego lasu. Hen daleko, opuścił tereny Watahy " Mglistych Kłów".

Any
- On wróci i będzie szukał zemsty, na każdym z nas. Wiem to ja i wiecie to wy, przywódcy innych stad.

Xelon
-  Wiemy, ale to nie powód do strachu. Noemi? Dlaczego...dlaczego uciekłaś z domu?

   Wszystkie oczy skierowały się na postać czarownicy. Ta natomiat, zwiesiła głowę i wpatrywała się w ogień.

C.D.N..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro