Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R.7.

  Dziewczyna pewnym krokiem, podążała szkolnym korytarzem w stronę powrotną. Przystanęła przy sekretariacie, i zapukała w drewnianą powłokę, która kryła pomieszczenie. Po usłyszeniu zaproszenia, weszła z uśmiechem na twarzy, i przystanęła bo do jej uszu, dobiegł donośny głos, dyrektorki. Za zamkniętymi drzwiami jego gabinetu.

DYREKTORKA

- Ty! Już lepiej, nic nie mów. Czy Cię do reszty, pogrzało? A ty, synu nie potrafisz, zmusić go, do znalezienia sobie stałej partnerki?

Samuel

- Ale..

Naket

- Zamknij się w reście...mało ci było? I, co z nim zrobisz? Wydalisz?

DYREKTORKA

- Nie. Wydalenie nie wchodzi w grę...Zawieszam go, na...trzy tygodnie. Po karze zawieszenia, do końca roku...będzie pomagał słabszym uczniom.

Samuel

- Co?! Ale...

Naket

- Zamknij tą mordę. I tak dobrze, zagrasz...

DYREKTORKA

- Nie zagra, w eliminacjach. Porozmawiam z trenerem.

Samuel

- Kurwa! Ja pier...

DYREKTORKA

- Słownictwo chłopcze. Naket, zobacz czy Any, już jest z powrotem.

  Chłopak otworzył drzwi, od gabinetu swojej matki. Przystanął i przyglądał się uroczemu widokowi. Dziewczyna opierała się o blat biurka sekretarki i śmiała się uroczo, i szczerze do starszej kobiety.

Matilda

- Chyba, czas na ciebie rybko- kiwnęła głową, na znak że ktoś przysłuchuje się ich rozmową.

Any

- Tylko, nie zapomnij i przekaż wujowi, że jest zaproszony na kolację dzisiaj. Oraz, że muszę omówić z nim, sprawy dotyczące watah.

Matilda

- Dobrze słoneczko, nie zapomną. Zaraz do niego zadzwonię i powiadomię o wszystkim. Alfa, z początku będzie psioczył, ale przyjedzie na pewno. A, Any...kiedy mają przyjechać, ci twoi goście?

Any

- Na dniach. Dałam tobie wszystkie papiery, możesz mi je dać. Od razu, osobiście załatwię ich przyjęcie, u dyrektorki. Trochę ich będzie, a ciebie od ciąże.

Matilda

- Proszę i zmykaj już.

   Chłopak przepuścił dziewczynę w drzwiach, i zaciągną się jej zapachem. Który przypominał jemu, dziecinne niewinne lata. Czasy gdy, jeszcze się przyjaźnili. Gdy spotykali się nad ''Strumieniem prawdy''.

DYREKTORKA

- Już jesteś Any, i co jest Mice?

Any

- Kilka zadrapań i siniaków. Wyliże się z tego. Chciałabym, usprawiedliwić  od razu, nie obecność swoją i członków mojego stada. Nie było nas w zeszłym tygodniu. Robiliśmy renowację terenu i domów mieszkalnych. 

DYREKTORKA

- Dobrze. Czy coś jeszcze, w czym mogę tobie pomóc. 

Any

- Ach tak, bym zapomniała. Tutaj mam papiery o przyjęcie, grupy osób. Na dniach powinni już przyjechać na miejsce. Była bym wdzięczna Pani, gdyby Pani zechciała ich przyjąć. To również wilki, tylko...

  Kobieta wzięła papiery i zaczęła przeglądać. Imiona, Nazwiska, wiek, partnerstwo, przynależność...BRAK. W każdym podaniu, tylko przynależności do watahy brakowało. Kobieta marszcząc brwi, spoglądała z kartki na kartkę.

Naket

- Co jest, matko?

  Kobieta uniosła głowę i w nikłym uśmiechu, popatrzała na osiemnastolatkę.

Anabella

- Any, czy to są...

Any

- Tak, proszę Pani. To grupa RENEGATÓW.

Naket

- RENEGACI?!

Samuel

- Renegaci?

Any

- Tak, a co w tym złego? To też wilki, tylko bez Alfy. Teraz członkowie mojego stada. Biorę, pełną odpowiedzialność za te osoby.

Naket

- Matko, nie możesz ich tu przyjąć!

Anabella

- Mogę, i to zrobię. Jeżeli bierzesz za nich odpowiedzialność, i zapewniasz że nie będą sprawiać kłopotów, to czemu nie. Szczególnie że...teraz należą do watahy ''Mglistych kłów''. Czyli mają, przynależność i Alfę. Rozumiecie! A, i jeszcze jedno Naket. Nie radzę tobie, prowokować kogokolwiek, bo będę zmuszona, wydalić ciebie ze szkoły. A zostały, dwa lata. Pamiętaj.

Naket

- Ale, Matko...

Anabella

- Nie ma, żadnego ''ale''. Powiedziałam raz i uszanuj moją decyzję. To wszystko, możecie chłopcy wyjść. 

  Dwóch męskich osobników, nie chętnie wyszło z pomieszczenia. A, dziewczyna usiadła na krześle przed biurkiem dyrektorki. Omawiały kwestie, przyjęcia i rozmieszczenia na skrzydła.

DYREKTORKA

- To wszystko, możesz już iść. Proszę to karteczka dla wykładowcy, by nie psioczył że przeszkadzasz spóźniona. Bo teraz masz zajęcia ze starszą klasą. Chemię organiczną rozszerzoną. Tak?

Any

- Tak i dziękuje Pani serdecznie. Pani Anabell, chciałabym przeprosić i złożyć słowa ubolewania, po stracie...

DYREKTORKA

- Dziękuję Any. Ale wiem doskonale, że to niczyja wina. Mój mate, tak jak twój ojciec, byli starymi upartymi osłami. Do końca, to nawet nie wiemy, o co był ten spór. Do tej pory, zastanawiamy się, c wywołało tą wojnę. Przepraszam za syna i jego zachowanie, oraz za Samuela...

Any

- Luno ''Mrocznych Wilków'', nie godzi się przepraszać, za coś co nie jest twoją wina. Odpowiadasz za dobro i siłę stada, ale nie za zachowanie poszczególnych jednostek. Gdybyś miała to robić, to życia by tobie nie starczyło, by wychować każdego z osobna. I zapewniam, że jeszcze nie raz...spotkamy się w podobnej sytuacji. Bo nie pozwolę, pomiatać swoimi wilkami. Jestem Alfą i Luną, dla watahy ''Mglistych kłów'', ma Matka Camelia również jest Luną. I nie pozwolę, by ktoś pozbawił godności kobietę, która wydała mnie na podły świat. Dziękuje i już idę. Niech Pani, nie zapomni, o późniejszym lunchu z moją Luną.

   Dyrektorka nawet nie wiedziała, jakich słów użyć. Bo słowa Alfy''Mglistych kłów'', nie dość że...zaskoczyły, zszokowały ją. To jeszcze, dziewczyna uświadomiła jej prawdę i odzywała się, z Alfią stanowczością i szacunkiem do Luny z innego stada.

Anabella

- Dziękuje, Alfo ''Mglistych kłów''.

Any

- Za prawdę...się nie dziękuję. Proszę Luno, ''Mrocznych Wilków'', przyjmij ja z godnością.

C.D.N

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro