Rozdział 5 Przeszłość Briana
Pov. Brian
Miałem 5 lat. Biegłem przez las. Za mną biegł sznur wojowników. To był nasz trening. Pokonać jak najszybciej trasę z przeszkodami w zbroi i z bronią w ręku. Droga liczyła 15 kilometrów i czasem trzeba było się przedzierać przez gęste zarośla. Ojciec mnie trenował już od kilku miesięcy. Jak tylko zaczynałem odstawać od grupy, to on bił mnie biczem. Matki nie pamiętam. Zmarła 2 lata temu przy porodzie. Co się stało z dzieckiem mi nie powiedzieli. Ojciec się załamał i zaczął się wyżywać na wszystkich. Od tego roku uczył mnie walczyć i jeździć konno. Trenowałem tak samo ja gwardziści na naszym zamku. Mój ojciec mnie nie rozpieszczał. Nigdy. Jest jednym z najważniejszych lordów w królestwie, więc nasza armia też musi być silna. Mam jeszcze starszego o 4 lata brata, który wyzywa mnie od najgorszych.
W wieku 7 lat odkryłem, że mam moc. Umiałem wytwarzać mini wiry nad moją ręką. Instynkt mi podpowiedział żeby nikomu nie mówić. Ja zawsze słucham swojego instynktu. Nocami wychodziłem do lasu niedaleko zamku i tam ćwiczyłem. Zauważyłem, że gdy nie panuję nad sobą moc wymyka mi się spod kontroli i robi spustoszenie, więc najpierw zająłem się pracą nad kontrolą nad sobą i swoimi emocjami. Dopiero potem zacząłem ćwiczyć magię. Teraz byłem najlepszy w lennie i miałem lecje indywidualne.
Jak miałem 9 lat pierwszy raz zmieniłem się w wilka. W nocy podczas gdy ćwiczyłem magię i była pełnia. To było uczucie jakby energia skumulowana wewnątrz mnie nagle wybuchła. Wylądowałem na ziemi ok. 2 metry dalej niż stałem. szybko podniosłem się na nogi, ale nie mogłem się wyprostować. Spojrzałem w dół i zobaczyłem tam, zamiast rąk, czarne łapy. Podszedłem do pobliskiego jeziorka i to co zobaczyłem wprawiło mnie w osłupienie. Stałem tam jak słup soli przez bite 5 minut. Zobaczyłem w tafli wody wielką głowę wilka o czarnym jak noc futrze i niemal czarnych oczach. To wydarzenie dało mi kopa do działania. Postanowiłem przyzwyczaić mojego ulubionego konia, gniadego wałacha, na którym jeździłem na te treningi, do wilka. Lecz pierwej musiałem opanować swoje przemiany. Akurat dzisiaj, na szczęście, przyszedłem na nogach. Wemknąłem się do mojej komnaty, niezauważenie, jako wilk. Miałem nadzieję, że przemienię się samoistnie w człowieka. I tak się też stało.
Zaraz po mojej pierwszej przemianie w wilka zacząłem planowanie ucieczki z Badlandu i wprowadziłem system treningowy, gdzie na koniec każdego z nich przyzwyczajałem 19-letniego wałacha na emeryturze bojowej o imieniu Gall do mojego wilczego ciała. Przywiązywałem go do drzewa i podchodziłem do chwili, aż mnie widział i zaczynał się wiercić. Codziennie podchodziłem coraz bliżej, aż w końcu przestał się bać nawet jak przemieniałem się tuż przy nim i chodziłem mu pod brzuchem.
Poniedziałek- magia
Wtorek- wilk
Środa- magia
Czwartek- wilk
Piątek- magia
Sobota- wilk
Niedziela- ------------
Poza tym jeszcze codziennie trenowałem pod okiem ojca szermierkę, łucznictwo, maskowanie, skradanie oraz wiele podobnych umiejętności. Do szkolenia mojej wilczej strony przygotowałem specjalny tor crossowy składający się z wielu kłód i gałęzi. Szlak ten był widoczny tylko dla mnie. Każdy inny pomyślałby, że to po prostu kawałek lasu. Żeby się nie zgubić zaznaczyłem drogę zapachem Galla.
W dniu moich 10 urodzin spakowałem wszystkie potrzebne rzeczy do plecaka i sakw przytraczanych do siodła, zabrałem je, przyszykowałem Galla do ucieczki i wyprowadziłem go przed wejście do stajni. Na niezbędne wyposażenie składało się:
kopystka
zgrzebło
miękka szczotka
2 kantary
3 komplety ubrań
bielizna
metalowy garnek i kubek
nuż myśliwski
zapasowy kołczan pełen strzał
ostrzałkę
2 zapasowe cięciwy
zwój liny
derka
zestaw do szycia
3 bandaże
bochen chleba
1/3 worka owsa
suszone mięso
suszone owoce
mała ilość warzyw
manierka z wodą.
Poza tym na sobie miałem czarny, skórzany komplet, czarne, wojskowe buty, miecz w pochwie, łuk i kołczan na plecach oraz 4 noże (1 w cholewie buta, 1 w rękawie, 1 pod kapturem i 1 przy pasie). Teraz dla tych, co niewiedzą o co chodzi z 2 kantarami. Koń, w większości przypadków, podczas jazdy ma na sobie ogłowie. Ono jest, niemal zawsze, wyposażone w wędzidło, czyli metal lub w rzadkich przypadkach twardy plastik. I żeby koń się nie męczył w tym ogłowiu cały czas jest coś takiego jak kantar, który jest pozbawiony wędzidła. Służy on do codziennego użytku, a 2 bo 1 zapasowy. Gdy wszystko było przygotowane do ucieczki poszedłem do ojca. Nie był zadowolony, gdy spakowałem bez wezwania do sali tronowej.
- Co ty tutaj robisz? Nie miałeś przypadkiem ćwiczyć walki z żołnieżami?
- Miałem, ale nigdy więcej nie będę Cię już słuchać! Nigdy więcej! Za dużo przez Ciebie wycierpiałem. Ale jednak dziękuję za to. Teraz mam niezbędny trening i doświadczenie do walki przeciwko twoim żołnieżom i tobie.
- Dość!!! Nie ośmielisz się!
- Mylisz się. Nie przyjmuję już twoich rozkazów. Od dziś jestem samotnym wilkiem.
- Wydziedziczam Cię! Już nie jesteś moim synem!
- I bardzo się z tego cieszę.
- Straże! Pojmać go!
Gdy wykrzykiwał ten rozkaz ja już zmierzałem w stronę drzwi. Po drugiej stronie usłyszałem stukot wiele par butów na posadzce. Zacząłem biec. Na zewnątrz wskoczyłem na czekającego tam Galla i pocwałowałem na nim do lasu. Tak właśnie rozpoczęła się moja wędrówka.
_______________________________________
Witajcie drodzy czytelnicy. Wiem, że mnie długo tutaj nie było i nie będę zwalać tego na szkołę ani na brak czasu. Po prostu jestem aż tak leniwa, że mi się nie chciało. Od dzisiaj będę pojawiać się częściej, mimo iż zaczęłam właśnie naukę w Technikum hodowli koni. Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze będzie czytał. Zauważyliście, że okładka się zmieniła? To dzieło JennySunflowers. Do następnego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro