Rozdział 1 Nowe życie
Obudziłam się na noszach zrobionych z płótna i gałęzi. Bolała mnie lewa ręka, a słońce raziło w oczy. Spróbowałam się podnieść, ale nie miałam na to siły. Zobaczyłam, że jeden koniec noszy był przywiązany do tułowia kasztanowatego konia. Ubrania miałam podarte, lewą rękę zabandarzowaną, a na mnie leżał koc. Wiał lekki wiatr, ale ciepły także nie było mi zimno. Byłam zmęczona, to poszłam spać. Przyśnił mi się wypadek. Jechałam z rodzicami i wszyscy śpiewaliśmy szanty, gdy nagle z lasu przez, który przyjeżdżaliśmy wyskoczyła ogromna, czarna, futrzasta bestia z czarnymi oczami i śnieżnobiałymi, ostrymi kłami. Biegł tak szybko, że był tylko czarną plamą. Wtem usłyszałam huk na dachu naszego auta. Tata prowadził i zjechał do rowu. Wtedy się obudziłam z krzykiem. Nade mną stał mężczyzna z krótkimi, czarnymi włosami i brązowymi oczami. Cały czas głęboko oddychałam chcąc się uspokoić.
- Spokojnie. Wszystko już dobrze. To tylko zły sen. Uspokój się. Już. Już dobrze.
Mówił spokojnym głosem trzymając mnie w ramionach. Po 3 minutach się uspokoiłam.
- To nie tylko zły sen. To się wydarzyło naprawdę. Moi rodzice nie żyją.
Rozpłakałam się w jego ramionach. Płakałam kolejne 5 minut, aż w końcu zasnęłam ze zmęczenia. Obudziłam się następnego dnia o świecie w jakimś obozie.
- Hej. Obudziłaś się śpiąca królewno? Mam na imię Brian, a to są Bell i Cropper.
Pokazał mi kolejno na srokatą klacz i potężnego kasztana.
- Hej. Jestem Sara. Kocham konie i umiem na nich jeździć, więc jak już odzyskam pełnię sił to będę mogła trochę pojeździć na Bell? To imię mi się bardzo podoba, a poza tym nigdy nie jeździłam na ogierach. Za bardzo się boję.
- No jasne. Tylko to zajmie dobre 2 miesiące. Masz złamaną rękę. Nie umiałem zrobić gipsu, więc ci ją tylko usztywniłem i zabandarzowałem.
- Dzięki. Ja jeszcze nigdy nie miałam nic złamanego i nie chcę mieć gipsu. A tak z innej beczki. Na oklep potrafię tylko wolno kłusować i boję się galopować. Może puki co będę podczas postojów ćwiczyć jazdę na oklep. Ale dopiero wtedy, kiedy nabiorę trochę więcej sił. A ile masz lat?
- 18. Od 8 lat mieszkam w tym lesie razem ze zwierzętami. Bell i Cropper mają po 6 lat. Znalazłem je zaplątane w ciernie. Wtedy miały zaledwie rok. A ty?
- 16. Co jest na śniadanie?
- Ryba. Pasuje?
- Jak najbardziej. Uwielbiam ryby. Szczególnie z ogniska.
- Mmm...Do tego ziemniaki pieczone w żarze z masełkiem.
- Najlepsze co może być.
Powiedziałam, po czym posmutniałam.
- Co jest? Coś powiedziałem nie tak? Coś cię boli?
- Nie, nic. Tylko zawsze na wyjazdach na żagle, albo na spływ kajakowy to jedliśmy i mówiliśmy: ,, Jakie to żarcie pyszne ".
Zobaczyłam tuż obok pień drzewa, usiadłam i się o niego oparłam. Trochę mnie zamroczyło, więc uznałam, że jestem jeszcze na to za słaba.
- To co. Jemy?
- Jemy.
Odpowiedział i przyniósł talerz z ziemniakami przekrojonymi na pół i rybą pozbawioną ości.
- Tylko czekało aż się obudzisz. Jak zjesz to przyniosę ci herbatę.
Zjadłam że smakiem i wypiłam do dna. Nabrałam trochę siły, ale też cały czas mnie nużył sen.
- A ile byłam nieprzytomna kiedy mnie znalazłeś?
- Masz szczęście, że cię znalazłem od razu. Gdyby nie to, to już dawno byłabyś martwa. Gonił cię wilk. Usłyszałem szelest i od razu przybiegłem. Od kiedy się walnęłaś byłaś nieprzytomna 2 dni. Trzeci dzień prawie cały przespałaś.
- Acha. Fajnie wiedzieć. A teraz obudź mnie na obiad.
Powiedziałam kładąc się i niemal natychmiast zasypiając. Nigdy tak nie miałam. Zawsze musiałam się trochę powiercić, a dopiero potem zasypiałam. Tym razem było inaczej. I na szczęście nic mi się nie śniło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro