Rozdział 17 - "Demony nigdy nie odpuszczają"
Bartek próbował jeszcze tego samego dnia przebrnąć przez liczne łacińskie zdania, ale uznał, że nie miał do tego głowy, szczególnie że Liren nadal leżał chory i piszczał ciągle. Postanowił poświęcić mu więcej uwagi i poprosił ojca, żeby pozwolił mu zostać, zająć się pupilem. Zgodził się – przy tym pokrzywił się trochę, ale taka już jego natura.
Liren początkowo tylko kichał, pokładał się na okrągło, ale potem zaczął zachowywać się wyjątkowo dziwnie. Owszem, miewał tendencję do głupich, niezrozumiałych zachowań, ale nigdy dotąd nie zdarzało mu się bez przyczyny szczekać i wyć na cały dom. Mało tego nie jadł (odmówił nawet ulubionej przekąski!), co zwróciło większą uwagę Darii. Przyglądała się, doszukiwała, ale nie dostrzegła w ciele Lirena niczego niepokojącego.
Bartek wziął go na spacer. Pomyślał, że Liren pobiega chwilę na podwórku, tam się wyszaleje i wróci do formy. Już po przekroczeniu progu, Liren zwariował. Na zamarzniętej tafli jeziora siedziało zbiorowisko kruków, a Liren pobiegł w ich kierunku i postanowił je rozgonić. Bartek w normalnej sytuacji uznałby to za zabawę, ale Liren obszczekiwał ptaki ze wściekłością. Gdyby nie szybka reakcja, mogłyby skrzywdzić wilka.
Po powrocie do domu Liren nie potrafił usiedzieć minuty w ciszy. Skomlał, prosił o ciągłą atencję. Jacek dostawał białej gorączki przez niego i nie ukrywał, że najchętniej wyrzuciłby go na noc poza dom, ale bał się, że zrobi sobie krzywdę. Bartek stawał na głowie, by wreszcie ułożyć zwierzaka do spania. Liren odmawiał współpracy.
Udało mu się to dopiero po północy.
Mimo iż Liren wreszcie zasnął, Bartek domyślał się, że to tylko kwestia czasu, zanim zwierzę wstanie i rozpocznie nieznośny koncert. Choć nie miał w zwyczaju, to zrobił mocną kawę i ponownie przysiadł do materiału otrzymanego od Roksany. Było to kilka zdjęć wysłanych przez telefon – znalezienie numeru do Bartka to ponoć najmniejszy problem. Zakazano mu pokazywania tego innym domownikom. Chłopak zdał sobie sprawę, jakim zaufaniem został obdarzony. Postanowił dotrzymać słowa, utrzymać język za zębami.
Przecież kto chciałby wiedzieć, że niezależnie od starań trafi do piekła, bo tam znajdywało się jego miejsce?
Fragmenty napisane odręcznie nie stanowiły problemu, jeśli chodziło o odczytanie. Bartek trochę namęczył się przy tłumaczeniu. Niekiedy dostawiał zaćmienia umysłu i nawet nad najprostszymi słowami siedział przynajmniej pięć minut.
Przez cały czas tłumaczył to na oddzielną kartkę, którą później chciał schować w dobre miejsce, a najlepiej spalić – wtedy nikt przypadkiem jej nie odnajdzie.
Około trzeciej trzydzieści postawił ostatnią kropkę. Odetchnął z ulgą. W przekładzie używał raczej prostych słów, bo na więcej nie było go stać o tej porze.
Przez lata główkowano, jak prezentuje się wewnętrzna hierarchia piekła, gdyż dowiedziono tylko, że demony są wyżej niż Zaklinacze. W końcu jeden z martwych Twórców imieniem Ivy postanowił przedstawić prawdziwe oblicze piekła. Niestety, hierarchia była aż zbyt skomplikowana, by rozpisać to na papierze. Jest ścisła, ale spisanie jej graniczyło z cudem. Wyróżniono jednak najbardziej podstawową wersję hierarchii i prezentuje się ona następująco:
Lucyfer
Bogowie piekła
Demony
Diabły
Impy
Gdzie Bogowie piekła są najliczniejszą grupą. Pomiędzy nimi istnieją podklasy o podobnych nazwach, lecz, jak wspomniano, to zbyt skomplikowane, by to spisać po jednym spotkaniu z Twórcą. Tymczasem Diabły to Zaklinacze. Co ciekawe, Ivy raczej używała określenia: „użytkownicy niebieskiej magii".
Demony potrafią korzystać z obu typów magii i wyraźnie wykazują, że żółta nie wywiera na nich negatywnego wpływu. Ponoć także Demony są długowieczne, choć o tym Twórca wspomniał stosunkowo niewiele. Skupił się raczej na stosunku Demonów do Zaklinaczy. Mają one wspólne korzenie, lecz to Zaklinacze stanowią słabsze ogniwo przez zupełny brak kontroli nad żółtą i uzależnieniem od wpływów niebieskiej (bo należy pamiętać, że niebieska wyraźnie wywiera zły wpływ, ale o tym wspomniane jest w innym rozdziale). W piekle Demony uwielbiają bawić się żółtą magią i poddawać jej działaniu Zaklinaczy. To jedna z wielu innych rozrywek. Niektóre faktycznie robią to ze złośliwości, ale część z nich pragnie, by słabsi bracia mogli stać się Demonami i nie unikać żółtej magii niczym wody święconej. Tak samo w przypadku „Ziemskich Zaklinaczy".
Warto zaznaczyć pewną różnicę między Zaklinaczami w piekle a Zaklinaczami na Ziemi. Zaklinacze na Ziemi są śmiertelni i przechodzą przez procesy ewolucyjne jak każdy zwykły organizm. Wpływy niebieskiej magii również się różnią. Wbrew pozorom niebieska magia na Ziemi jest „mniej agresywna", natomiast żółta magia wykazuje silniejsze zdolności. Zaklinacze na Ziemi wypędzają Twórców do piekła, by tam Demony powoli dokończyły proces przemiany w Demony.
Czy wierzenia Zaklinaczy są prawdziwe? Zdecydowanie tak. Bardzo dużo przesądów okazuje się prawdą i pojedyncze przypadki to zwykłe wymysły. Powtarzalność niektórych zdarzeń, jak twierdził Twórca, to tylko znak, że świat działa wedle naszych przesądów.
Gdy Ivy odchodziła, mówiąc, że nie może zdradzić więcej, inaczej rozgniewa Lucyfera, wspomniała o czymś, co zmienia poniekąd pogląd. Cytując:
„Twórcą jest się do końca życia
Demony nigdy nie odpuszczają".
Bartek usłyszał, jak coś spadło piętro niżej, a następnie rozległo się przeraźliwe szczekanie, wycie i skomlenie. Bartek schował kartkę pod poduszkę. Czym prędzej zbiegł na dół, by sprawdzić, co stało się Lirenowi.
Zamarł na ostatnim schodku.
Było ciemno, ale dostrzegł, że coś leżało na podłodze.
I po kształcie poznał, co to takiego.
Podbiegł, czując, jak zaczynał drżeć. Dotknął miękkiej, czarnej sierści Regent, która ostatkami sił brała wdechy. Spojrzała błagalnym wzrokiem na Bartka. Wydała z siebie jedne, urwane wuff, po czym ułożyła głowę i nie podniosła jej już. Bartek zacisnął dolną wargę. Powstrzymał łzy. Z ust wydarł mu się mimowolny szloch.
Rozejrzał się dookoła z pomocą magii. Ani śladu Lirena. Poczuł chłód na karku i dopiero zwrócił uwagę na wybite okno oraz na kawałki szkła na podłodze. Szybko zrozumiał, że Liren uciekł, a wcześniej zagryzł Regent.
Co mu odbiło...
— Bartek, co się stało? — spytała zaniepokojona Daria.
Nagle wzięła gwałtowny wdech.
— Regnet, nie!
Również podbiegła i uklękła przy martwym pupilu. Zaczęła przeraźliwe płakać, gładząc przy tym jeszcze ciepłe ciało wilka. Mamrotała pod nosem. Wtulała się w sierść. Bartek przyglądał się temu w ciszy, ale zamartwiało go zachowanie Lirena. Dlaczego? Przecież uwielbiał Regnet, ciągle bawili się w śniegu w najlepsze. Dlaczego ją zagryzł?
Nie... Proszę, żeby to nie była ta magia... – poprosił w myślach, ale szybko zdał sobie sprawę, że klamka zapadła.
— Bartek, gdzie Liren? — Rozległ się poddenerwowany ton Jacka. Chodził po mieszkaniu jak poparzony z Akim u boku.
Chłopak opuścił głowę. Zacisnął dłonie w piąstki.
— On... chyba jest pod wpływem żółtej magii...
~To be continued~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro