Rozdział 2 Informacje
「Eir Aoi - Tsubasa」- [Arslan Senki : Fuujin Ranbu Opening]
Wróciłam wczoraj około 24, kto za mną tęsknił?
Od teraz rozdziały będą pojawiać się w każdy piątek. Chciałabym was od razu uprzedzić, że będzie to raczej krótka opowieści, w której miłości i słodkich scen nie będzie zbyt dużo - prawie, że w ogóle. Mam dla niej całkiem co innego! ;* Mimo to mam nadzieję, że was nie zniechęciłam i poznacie historię Talii, która tak naprawdę jest o wiele bardziej zawiła niż, by się wydawało. Mówiąc szczerze, to nie będzie nawet mogło podchodzić pod książkę, a raczej krótkie opowiadanie, więc... No mam nadzieję, że mimo wszystko przypadnie wam do gustu. (Opowieść będzie mieć przypuszczalnie około 15-25 rozdziałów, ponieważ chyba tyle wystarczy.)
– Talia –
Stanęłam z tyłu, oczekując, że podczas wędrówki usłyszę coś ciekawego – buntownicy zazwyczaj idą na samym końcu i czasami rozmawiają na bardzo interesujące tematy. Może to niegrzeczne, ale obecnie wszyscy myślą tylko o tym, by przeżyć, a część tych informacji nieraz już sprawiła, że zdołałam przetrwać. Zacisnęłam dłonie w pięści. Gdybym tylko wtedy też bawiła się w szpiega...! Może moja siostra była by tu, obok mnie. Zapięłam brudną bluzę i założyłam swój bagaż na plecy. Było to trochę niekomfortowe nieść łuk i plecak, lecz komfort jest obecnie ostatnią rzeczą jakiej pragnę. Moim głównym celem jest uratowanie Marii.
– Dobra! – zawołał staruszek, z którym wcześniej rozmawiałam. – Grupo dziś wyruszymy w kierunku wschodu – oznajmił, a wszyscy spojrzeli na niego zaskoczenie.
Miałam ochotę się zaśmiać. Przecież właśnie wczoraj stamtąd przyszliśmy! Co oni odwalają do cholery?! Ja wiem, chcą dla nas dobrze, ale czy logicznym jest cofanie się? Powinniśmy chyba iść na przód w kierunku zachodu, gdzie podobno znajduje się Główna Baza. Ech... Ja naprawdę nie jestem wstanie ich zrozumieć.
– Ale to właśnie stamtąd przyszliśmy! – zawołał ktoś przypadkowy.
Staruszek westchnął, łapiąc się za głowę. Uśmiechnęłam się. Najwyraźniej jest zmęczony rolą przywódcy. Mówiąc szczerze, nie zazdroszczę mu – ma zapewne wiele uciążliwych obowiązków.
– Nasi szpiedzy donoszą, że wilkołaki przygotowały na nas zasadzkę. Jeśli podążymy ku bazie, zapewne w nią wpadniemy i zostaniemy przez nich złapani – wyjaśnił z powagą. – Wiecie, co się stanie, jeśli spotkamy się z ich Alfą?
Wszyscy energicznie pokiwali głową. Każdy słyszał opowieści o przywódcy tych psów. Podobno ma on dwadzieścia siedem lat i na imię mu Alios. Szczerze, to mało mnie interesuje jak wygląda i dlaczego to robi. Wszystkie wilkołaki są takie same, aroganckie i pewne siebie. Zabierają nasze własności i pozbawiają życia naszych bliskich. Zmrużyłam gniewnie oczy. Nie mogę uwierzyć, że nas przywódca powiedział do mnie coś takiego. My niby sprowokowaliśmy ich do tego? Pff... Niech nie będzie śmieszny!
– Właśnie! – uniósł dłoń do góry, a wszyscy oprócz mnie zrobili to samo. – A więc w drogę! Niech bóg nas prowadzi! – krzyknął, uderzając się w pierś, a reszta uciekinierów zawołała za nim, po czym uczyniła to samo, co mężczyzna.
Wszyscy szli do przodu. Poczekałam chwilę, po czym ruszyłam za nimi. Księżyc oświetlał nam drogę, lecz nie wprawiło mnie to w dobry nastrój. To właśnie w takie noce najwięcej ludzi zostaje złapanych i zaprowadzonych przed oblicze ich pana. Piękno tego nieba jest wręcz zabójcze.
W odróżnieniu od reszty osób, kroczyłam w cieniu. Mimo wszystko chciałam pozostać niewidoczna dla pilnujących tyłów buntowników. Gdyby mnie zauważyli, zapewne zaraz nakazaliby mi dołączyć do reszty.
– Ej! – szepnął jeden z strażników. Uśmiechnęłam się w złośliwy sposób. A więc wreszcie zaczynają mówić. Ciekawe czego się dzisiaj dowiem. – Dzisiaj moja grupa była na zwiadach i nie uwierzysz, co widzieliśmy! – zawołał cicho. – Ludzi prowadzonych przez wilkołaki. Najwyraźniej w okolicach, do których zmierzamy wybudowano jakiś nowy obóz – wyznał.
Jeszcze bardziej wsłuchałam się w to, co mówi. Widzieli jednych z nas... Czy to możliwe, że pośród tej grupy była moja siostra? Mam taką nadzieję, lecz to by było za proste. Ale! Jeśli tylko natrafi mi się okazja, to przyjrzę się bliżej temu obozowi.
– Z której grupy pochodzili złapani? – spytał drugi.
Strażnik westchnął.
– Mówiąc szczerze dość ciężko stwierdzić. Ale wydawało mi się, że była wśród nich kobieta, którą z skądś kojarzę – wyznał, rozglądając się. – Miała brązowe włosy i jeśli pamięć mnie nie myli, jest to chyba siostra tej nastolatki, co tak strasznie chce do nas dołączyć.
Brązowe włosy? Maria! Wiem, że na świecie żyje wiele kobiet z takimi włosami, ale z jego dalszych słów mogę wywnioskować, że mówi o mojej siostrze. Maria była tam! Czuję to w kościach! A więc to oznacza, że będę musiała wkraść się do obozu. Ech... Spojrzałam na księżyc z mordem w oczach. O ile w ogóle dotrę tam w jednym kawałku. Czuję, że coś jest nie tak... Jest zbyt spokojnie, jak na tę noc. Dziwne, ale jeśli buntownicy niczego nie zauważyli to chyba wszystko jest okej.
– Tej?! – zawołał trochę za głośno, ponieważ część osób stojąca z tyłu, obróciła się w ich stronę i posłała gniewne spojrzenia.
Miałam ochotę się zaśmiać. Ktoś tak głośny ma być obrońcą ludzkości? Ach... Wiem, że sama nie robię zbyt wiele, ale ja przynajmniej nie przywołam do naszej grupy wilków, choć nawet i bez tego nas znajdą – prędzej czy później.
– Cicho bałwanie! – syknął cicho jego towarzysz. – Tak, tej. Małolata nawet ośmieliła się pyskować do Matta.
Buntownik zatrzymał się. Zrobiłam to samo, skrywając się za pobliskim drzewem.
– Nie no! – zawołał dość cicho. – Nie wierzę. Przecież to niemożliwe, by była wstanie to zrobić. Dowódca jest przerażający – oznajmił.
Uśmiech pełen kpiny pojawił się na mojej twarzy. Przerażający? Nie wydaję mi się. Według mnie to starszy mężczyzna, który trochę się pogubił. No ale okej. Każdy ma inną opinię o danej osobie – mogą być one podobne, lecz nie takie same.
– Ale wiesz... – zaczął młodszy. – Trochę ją rozumiem. Podobno siostra, była jej jedyną rodziną, którą znała. Dziewczyny wychowywały się w sierocińcu i tak naprawdę nie są prawdziwymi siostrami. Matt jest przerażający, lecz troska o członka rodziny jest silniejsza niż strach – wyznał.
Skąd oni tyle wiedzą o moim życiu? Czyżby zawsze sprawdzali osoby, które się do nich zgłaszały? Co za nieposzanowanie czyjeś prywatności! Jednak to i tak jest lepsze niż, to co uczyniły wilkołaki. Odebrały większości ludzi wolność i zamieniły w swoich służących.
– Wiesz o niej całkiem sporo – stwierdził starszy.
– Tak – potwierdził. – Akurat tak się złożyło, że to ja robiłem wywiad na jej temat – wytłumaczył, a ja przekręciłam oczami. – Mówiąc szczerze, cieszę się, że jej nie przyjęli – wyznał, ruszając za oddalającą się coraz bardziej grupą.
Maszerowałam za nimi, starając się nie nadepnąć na żadną gałązkę – było to dość trudne i wiele razy mi to nie wychodziło, lecz dźwięk pękającego drewna był tak cichy, że buntownicy najwyraźniej go nie słyszeli. Cieszyło mnie to, ale i jednocześnie martwiło. Jeśli nie są wstanie mnie usłyszeć, to jak oni sobie radzą z wilkami? Zawsze mi się wydawało, że instynkty buntowników są o wiele bardziej wyostrzone.
– A to dlaczego?
– To jeszcze dziecko, na dodatek działa pod wpływem impulsu i jest bardzo lekkomyślna. Szybko by zginęła.
Zacisnęłam dłonie w pięści. Dlaczego nikt nie potrafi we mnie uwierzyć? Ech... Tylko Maria zawsze mi ufała i powtarzała, że jeśli zechcę to zdobędę nawet góry. Tak strasznie mi jej brakuje... Uznałam, że nie dowiem się już od nich niczego ciekawego, więc przyśpieszyłam kroku, starając się dogonić grupkę i się w nią wtopić. Jak na dziś dowiedziałam się dość ciekawych rzeczy. Teraz wystarczy, że wykorzystam te informacje.
CDN
Akcja rusza do przodu, kolejny rozdział już w piątek! Jak minęły wam wakacje? Gotowi na powrót do szkoły?
(Data opublikowania tego rozdziału: 03.09.17r)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro