Rozdział 11 Warunek
[Imaginary] Juuou Mujin no Fafnir OP
– Talia –
Zamrugałam parę razy, chcąc dostrzec gdzie jestem. Przez chwilę wszystko wokół mnie było rozmazane, lecz z sekundy na sekundę obraz się wyostrzał. Byłam w sypialni, w której zostawił mnie Wilczy Król, a obok mnie leżał wąż wcześniej. Westchnęłam, masując swoje skronie.
– Wiieeessszzz juuuuż kiiimmm jessssteśśś? – spytało zwierzę, a ja wzruszyłam ramionami.
– Widziałam wiele rzeczy i mam wrażenie, że są one częścią mnie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Chcę jednak wiedzieć... Kiedy to się stało? I czy jestem dwudziestą? A także czego dotyczyła klątwa rzuca na naszą dwójkę?
Gad zasyczał rozbawiony.
– W obecccnnymmm ssssstaaanieee, niiiieeee moooogę ciiii teeegooo pooowiedzieććć – syknęło, a ja zmarszczyłam brwi. – Jessstemmm choooowańcccemm, którrrryyy towaaaaarzyszy ciiii oood wiiieków... Jeśśśliii chcceeesz, zmiiieńń mą fooorrrmę, a wszyssstkoo ciiii opooowiiiem – oznajmił.
Prychnęłam pod nosem. Ciekawe jak niby mam zmienić węża w coś innego. Złapałam się za głowę, czując w niej dziwne pulsowanie. Usłyszałam huk niedaleko mnie, lecz nie był to jedyny dźwięk. Szepty, działający telewizor, radio i lecąca z prysznica woda. Mój słuch się polepszył! To takie dziwne słyszeć tak wiele odgłosów na raz. Kolejna salwa bólu przeszła przez moje ciało. Zgięłam się w pół i gdyby nie to, że siedziałam na materacu, zapewne upadłabym na podłogę. Przez moją głowę przewijało się coraz to więcej wspomnień i głosów. Mówiły one do mnie, bym uwierzyła w swój instynkt. Oddychałam bardzo szybko, a do moich nozdrzy docierały coraz to dziwniejsze zapachy. Najwyraźniej nie tylko słuch się mi polepszył... Ale jeśli to wszystko jest prawdziwe, to ja jestem... wampirem? Tak by wynikało z wspomnień, ale czy to możliwe? Istoty, które piją krew już dawno zginęły. Jak to niby mogłoby, być możliwe, że jestem jedną z nich? Odruchowo położyłam dłoń na skórze gada i zamknęłam oczy. Chwilę później usłyszałam cichy syk i pękające kości. Uniosłam pośpiesznie powieki i dostrzegłam, że zamiast węża obok mnie siedzi młody mężczyzna o jasnej karnacji. Jego oczy były tak podobne do tęczówek tego gada... Pokręciłam głową, zdruzgotana swoją głupotą. Jak mogę myśleć o czymś takim, kiedy obok mnie znajduje się nieznana mi osoba?
– Udało ci się – stwierdził, pochylając delikatnie głowę. No nie! Nie mówicie, że to jest...! – Tak, to ja byłem tamtym gadem. Mam nadzieję, że część twoich wspomnień już powróciła i możemy czym prędzej przejść do spraw wojennych – oznajmił.
Spraw wojennych? Relacje panujące pomiędzy ludźmi i wilkołakami można porównać do małej bitwy, lecz nie do wojny. Ech... Czyżby ten – nie wiem czym to jest, lecz wcześniej wspomniał, że jest chowańcem – chowaniec nie zdawał sobie sprawy z zaistniałej sytuacji?
– Mówiłaś wcześniej, że chcesz wiedzieć coś o klątwie, a więc opowiem ci wszystko, co kiedyś sama mi przekazałaś. Jednak to trochę zbędne, ponieważ z czasem wszystko sobie przypomnisz, tak samo jak on – choć nie, on już jest prawie, że wszystkiego świadomy... – dodał zamyślony, po czym nagle się wyprostował. – Ale przejdźmy do konkretów. Alios i ty, moja pani, spotkaliście się już dziewiętnaście razy. Sytuacje, które doprowadzały do waszych spotkań były różne, lecz to sobie już sama przypomnisz. Za każdym jednak razem coś nie pozwalało wam być razem. Jeśli pamiętasz to ostatnim razem, była to wojna pomiędzy wampirami, a wilkołakami i ludźmi. Tak, mowa o TYM sporze, przez który wampiry zapadły w sen, oczekując powrotu swojej królowej. Obecnie to fakt, że porwano bliską ci osobę... Marię? Tak się nazywa?
Cała się spięłam. Jeśli coś jej zrobi, to nie ręczę za siebie! Mówiąc szczerze, wspomnienia o niej wywołało we mnie o wiele więcej uczuć, niż ta cała jego gadka o moich poprzednich wcieleniach. Skinęłam tylko głową, dając mu do zrozumienia, że się nie myli.
– Ale to nie tylko przez to, musicie się zabijać. Nie wiem czy słyszałaś o tej legendzie, więc opowiem ci to tak jak było naprawdę. Ty i Alios byliście dziedzicami tronów dwóch zwaśnionych rodów. Już wtedy relacje wampirów i wilkołaków były bardzo napięte. Wszyscy szykowali się na wojnę, lecz niedługo przed jej rozpoczęciem, wasza dwójka się spotkała. Nie wiem jak to możliwe, ale pokochaliście się od pierwszego wejrzenia. Wasi rodzice uznali, że wasz ślub będzie bardzo dobrym pomysłem. Wszystko wydawało się być doskonałe, jednak wcale takie nie było. Okazało się, że Alios miał wcześniej narzeczoną, którą była czarownica i to nie byle jaka. Była to sama Przywódczyni Sabatu. Groziła wam, jednak ani ty i ani on nie chcieliście zrezygnować z miłości do drugiego. Koniec był tego taki, że wściekła wiedźma was przeklęła, po czym została zabita przez twojego ukochanego.
Już chciałam się wypowiedzieć na temat słowa, którego użył, jednak powstrzymałam się. Ja ze wspomnień czułam coś do tego mężczyzny i z tego, co zrozumiałam to nie naszej dwójce jest dane żyć razem, a kolejnemu wcieleniu. Uśmiechnęłam się wrednie. A więc mogę go zabić i nic się złego nie stanie!
– Zostaliście przeklęci. Klątwa polegała na tym, że musicie się odrodzić dwadzieścia razy i dopiero za tym dwudziestym razem, będzie wam dane żyć razem. Do tego czasu musicie zabijać się. Na początku chcieliście zignorować to uznając za zwykłe bzdury, lecz... – zamilkł, spoglądając w przestrzeń. – Klątwa zaczynała niszczyć wszystko wokół was, zabijała innych i sprawiał, że wasze ciała czerniały. Cierpieliście, by w końcu i tak zostać siłą zmuszeni do zabicia ukochanego – wyjaśnił. Uniosłam wyżej brwi. Jakoś ja nigdy nie miałam takich objawów. A może to jednak nie chodzi o mnie? – Ta próżna nadzieja. – W twoich przypadku przekleństwo było uśpione do momentu, w którym się o nim nie dowiedziałaś.
Mój gniew jeszcze bardziej wzrósł. Gdyby nie on, nie wiedziałabym o niczym i dalej mogłabym wieści swoje życie. A co teraz? Jeśli nie zabiję wilkołaka, spotka mnie kara, ponieważ kiedyś ten buc rozkochał w sobie jakąś wiedźmę?! Na prawo niebieskie, dlaczego moje życie musi być tak porąbane?
– Skąd pewność, że mowa o mnie? – spytałam, lecz po chwili pokręciłam głową. – Głupie pytanie – dodałam po chwili, łącząc wszystkie fakty.
– Musimy iść, przebudzić twoich ludzi. Chodź – podał mi swą dłoń. – Pomogę ci, doprowadzić to wszystko do końca, pani – oznajmił, a ja zrezygnowana westchnęłam.
Nie chcę brać udziału w czymś tak porąbanym, lecz najwyraźniej nie mam innego wyboru. Jednak co mi szkodzi postawić pewne ultimatum?
– Dobrze, pójdę z tobą i zrobię to, co do mnie należy, lecz chcę byś sprowadził moją siostrę.
CDN
Dziś pojawią się wszystkie części ;P Wyczekujcie ich, moi kochani!
(Data opublikowania tego rozdziału: 23.09.17r)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro