rozdział 2
3 lata później
Wstałam z samego rana. Nie wiedziałam jeszcze, że to najgorszy dzień w moim życiu. Pogoda nie była najładniejsza. Padało. Strasznie padało. Była sobota więc wstałam trochę później niż zwykle. Przez drzwi słyszałam kłótnie.
- Armin musimy jej powiedzieć. To prawdziwa tragedia.
-ona się załamie! Nie może wiedzieć.
- słuchaj. Królestwo jest w niebezpieczeństwie. Musisz znaleźć bratnią duszę inaczej królestwo upadnie i nie będzie następcy tronu! - nagle usłyszałam jak drzwi do mieszkania się otworzyły.
- Ja jestem bratnią duszą Armina. Przy nim czuje jak moje moce buzują. - Lily. Ona nie da spokoju.
- skoro jesteś jego bratnia duszą to go pocałuj. Duszę się wtedy połączą i zobaczymy czy mówisz prawdę. - odezwał się mężczyzna którego głosu rozpoznać nie potrafiłam
- pocałuje go na ślubie. U nas w rodzinie jest taka tradycja. Trzymamy się jej.
- jak mam ci wierzyć Lily skoro nie chcesz mnie pocałować? Ja nie czuję przy tobie przypływu mocy... Czuję ją przy Marice...
- bo to twoja przyjaciółka. Żyjecie ze sobą od 3 lat dlatego tak myślisz. Musisz mnie chronić. To ja jestem twoją bratnią duszą.
- Armin nie możesz zwlekać. Królestwo jest w niebezpieczeństwie. Świadkiem na to jest mama Mariki.
- o co chodzi z moją mamą i kim wy jesteście ? - wyszłam z pokoju
- Marika... Daj wytłumaczyć. Usiądź proszę...- zaczął Armin. Usiadłam.
- otóż jestem twoim wujkiem. Bratem twojego ojca. Mama ci nic nie mówiła dla twojego bezpieczeństwa ale teraz kiedy...
- kiedy co?
- kiedy nie żyje Marika... Zabiło ją królestwo Vineci. Chcą przejąć nasze królestwo. Jeśli Armin nie ożeni się ze swoją bratnią duszą w przeciągu 4 lat to przejmą władze. Taki pakt porozumienia podpisal z nimi król.
- czy... To prawda, że Lily jest twoją bratnią duszą? - powiedziałam ze łzami w oczach. Wiedziałam, że to ja nią jestem, ale nie wyobrażałam sobie tego jakbym była królową. Lily była z dobrej rodziny... Nadawała się do tego i była tego uczona od małego. Nawet jeśli mu powiem nie uwierzy mi. Wolę by był z Lily. Płakałam. Bardzo płakałam. Wszyscy myśleli, że to przez to że moja mama nie żyje, ale tak naprawdę płakałam bo traciłam swoją bratnią duszę. Wiedziałam, że za trzy lata to i ja umrę.
- nie wiem Marika ale jej zaufam... Nawet jak nią nie jest... Mogę nie spotkać swojej bratniej duszy a małżeństwo jest ważne by uratować królestwo. - powiedział i mnie przytulił. Gdybyś tylko wiedział...
- przejąłem nad tobą opiekę. Marika... Twój czas również tyka... Wiesz, że jeśli nie znajdziesz bratniej duszy... Umrzesz
- znajdzie! Nawet niech pan tak nie mówi. Będzie żyła...- krzyknął Armin.
Wszyscy wyszli oprócz księcia. Wzięłam się za śniadanie. Zrobiłam nam naleśniki. Nasze pierwsze danie które razem zrobiliśmy.
- Armin usiądź. Zrobiłam nam śniadanie.
- idę! - chwilę później już był przy stole. Siedzieliśmy w ciszy, aż zaczęłam rozmowę.
- Armin... Jeśli... Nie znajdę bratniej duszy....
- nie mów tak nawet. Znajdziesz.
- słuchaj mnie uważnie. Jeśli nie dam rady znaleźć. Pamiętaj, że kocham cię... Jak brata oczywiście. Nie zapomnij o mnie nigdy proszę.
- Marika. Nie umrzesz. Nie mów tak proszę bo to boli. Nigdy nie byłbym w stanie zapomnieć o tobie a tym bardziej bez ciebie żyć. Jesteś moją kochana młodsza siostrzyczką. - gdybyś tylko wiedział Armin, że nie jesteś dla mnie tylko bratem... - Marika? Muszę chronić Lily... Nie czuję nic do niej, ale małżeństwo jest ważne... Nie obraź się jak będzie tutaj częściej bywać. Wiem, że się nie lubicie.
- nie martw się. Rozumiem. - wstałam od stołu i ruszyłam do pokoju. Wzięłam swoją gitarę i zaczęłam grać. - " Tam, gdzie w morze wbiega wiatr
Czeka rzeka niosąc brzemię lat.
Śpij, Kochanie, w świetle gwiazd
W tej rzeki falach wszystko masz.
Odpowiedzi znajdziesz tu
Ścieżkę życia wśród meandrów stu.
Lecz ostrożnie nurkuj w toń bo wiry tam zdradliwe są.
Co noc wód magiczny nurtu dźwięk
Usłyszy ten, kto tego chce
Czy stać cię, by pokonać lęk? Wiedzieć to, co ta rzeka wie?
Tam gdzie w morze wbiega wiatr
Czeka matka niosąc brzemię lat
Chodź kochanie drogę znasz
Gdy nie masz nic to wszystko masz. "- śpiewałam kołysankę którą śpiewała mi moja mama jak byłam mała. Usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam. Stała w nich Lily.
- mogę wejść? - zapytała. Wpuściłam ją i zamknęłam drzwi.- dobrą decyzję podjęłaś oddając mi księcia. Będę dobrą królową. Nie wtrącaj się w nas i nie komplikuj. Robisz to dla dobra królestwa. Nie zapomnij o tym. Wiem, że to ty jesteś jego bratnią duszą. Nie ukrywam, że mi się to nie podoba. Chcę ci dać do zrozumienia, że im bardziej będziesz się wtrącać tym szybciej ci go zabiorę. Ciesz się póki możesz. - nawet nie zdąrzyłam nic powiedzieć a ona wyszła. Ma rację. Robię to dla dobra królestwa. Czas nagli a ja chcę skorzystać chociaż trochę z życia. Ściemniło się a ja jak zawsze ubrałam się w strój. Włączyłam muzykę i zaczęłam tańczyć. To jedynie dało mi odskocznię od tego wszystkiego. Tańcząc płakałam. Wiedziałam, że umrę. Tak bardzo chciałam żyć a jednocześnie wiedziałam, że to niemożliwe. Armin poszedł do Lily więc usiadłam na ziemi. Spojrzałam na księżyc i zaczęłam szlochać.
- Chciałabym tak bardzo żyć, ale obiecałam, że zrobię wszystko dla dobra królestwa. Nawet kosztem swojego życia. Nigdy nie zobaczę swoich dzieci. Nie pocałuje męża ani nie zostanę baletnicą. Nie będę nikim ważnym dla królestwa. Zwykła szara dziewczyna. Nic nie znacząca Marika Devil. - szeptalam. Po chwili usłyszałam otwieranie drzwi. Nie minęło 5 minut a Armin wszedł na balkon. Zdąrzyłam otrzeć oczy z łez oraz zmusić się do uśmiechu.
- Hej Marika wróciłem.- spojrzał na mnie. - płakałaś? Co się stało?
- nic Armin. To przez to, że dowiedziałam się, że mama zmarła. Kochałam ją. - skłamałam. Chociaż tak bardzo nie chciałam tego robić. Nie może znać prawdy... - jak u Lily? Cieszysz się na ślub?
- tak szczerze mówiąc to nie... - usiadł na ziemi i podwinął kolana do swojej klatki piersiowej- nie czuję do niej nic. Nie wiem czemu ale mam wrażenie że nie jest moją bratnią duszą, ale nic na to nie poradzę. Nie mogę zwlekać. Tak bardzo chciałbym poznać moją bratnią duszę. Poczuć się kochanym nie ze względu na tytuł a to jaką osobą jestem. Wiem to głupie.
- nie. Nie jest to głupie. Rozumiem ciebie w 100%. Sama bym chciała by moją bratnią dusza kochała mnie za to jaką jestem. By kochała mnie tak prawdziwie. Nigdy jej pewnie nie poznam i umrę, ty za to będziesz żył. Będziesz szczęśliwy. Życie to wielki dar. Niektórzy żyją krócej a niektórzy mają możliwość życia dłużej. Szanuj życie bo nie każdemu jest dane żyć długo. Ja zaczęłam korzystać z życia póki żyje. Zaraz może mnie nie być.
- nie mów tak nawet. Jesteś wspaniałą dziewczyną. Napewno znajdziesz swoją bratnią duszę. Pomogę ci. - gdybyś wiedział Armin...
- Miłość bywa trudna niestety. Nie zawsze jesteśmy w stanie sobie z nią poradzić. Czasem lepszym rozwiązaniem jest odejście.Zniknięcie. Mam nadzieję, że z Lily ci się uda. Zobaczysz swoje dzieci i będziesz szczęśliwy Armin.
- Ty też Marika. Wierzę w to i nie poddam się. Nie mogę ciebie stracić... Za dużo dla mnie znaczysz- spojrzał mi prosto w oczy
- gdybyś tylko wiedział Armin...- nie mając pojęcia,że powiedziałam to bardzo cicho na głos. Tak by chłopak nie usłyszał. Niestety nie byłam świadoma tego że książę to usłyszy.
- co bym wiedział ? Marika? Wytłumaczysz ?
- och przepraszam. Mówiłam sama do siebie. Nic znaczącego. Idę się położyć. Miłej nocy- powiedziałam to bardzo szybko i wstałam. Zaczęłam się oddalać od Armina. Niestety chłopak nie uwierzył. Poszedł za mną i przed drzwiami mojego pokoju złapał mnie za nadgarstek oraz przyciągnął do siebie tak mocno że wylądowałam na jego klatce piersiowej.
- Nie okłamuj mnie Mari. Widzę, że coś się dzieje.
- Gdybym ci powiedziała, że wiem kto jest moją bratnią duszą ale ta osoba jest z kimś innym i nic do mnie nie czuję poza przyjaźnią?
- ale... Jak to? Kto to jest? Czemu nic nie mówiłaś... Przecież pomoglabym ci.
- nikt nie może mi pomóc. On... Jest z inną i nie zmienię tego. Liczy się dla mnie jego szczęście a nie moje życie. Chcę korzystać z życia póki mam taką możliwość.
- tak mi przykro... Może... Gdybyś mu powiedziała, że to ty? Bo nie wie? Prawda?
- Nie wie ale chcę by mnie pokochał za to jaką jestem osobą a nie za to, że jestem jego bratnią duszą. Przepraszam ale idę spać. Dobranoc Armin. - powiedziałam to otwierając drzwi do pokoju i przed wejściem do niego dałam chłopakowi buziaka w policzek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro