rozdział 1
- Marika! Zejdź szybko na dół!- krzyknęła moja mama. No to się zaczyna. Mamy końcówkę sierpnia. W tym roku musiałam wybrać szkołę do której chce iść. Pewnie o to chodzi. Przed zejściem spojrzałam jeszcze w lustro. Miałam bladą cerę oraz długie czarne kręcone włosy. Moje duże oczy miały kolor zielony.
-jestem Mamo. Co się dzieje?- pytam zdezorientowana. Moja mama miała również bladą cerę. Niebieskie oczy, długie proste brązowe włosy. Ja jedynie co po niej odziedziczyłam to cerę. Oczy miałam po tacie, włosy również. Chociaż tyle mi po nim zostało oprócz gitary.
- przyszedł do ciebie list. Otwórz go.- podała mi list a ja zaczęłam go otwierać i czytać
- "Mamy dużą przyjemność poinformować Panią Marike Devil o przyjęciu Pani kandydatury do Akademii Wilcze Serce. Prosimy o przybycie do akademii jak najszybciej po otrzymaniu listu wraz z rodzicem w celu dosterczenia oraz podpisania wszystkich dokumentów.
Z poważaniem
Dyrektor Akademii Wilcze Serce Adam Flint"- czytałam z niedowierzaniem- DOSTALAM SIĘ MAMO. TAK BARDZO CHCIALAM- Krzyknęłam radośnie.
-Jestem dumna córeczko. Idź się pakować. Odwiozę cię i podpisze wszystkie dokumenty. - poszłam do pokoju i zaczęłam się pakować. Nie spakowałam dużo ponieważ miałam zaledwie 11 lat. Wybrałam tą akademie ze względu na to, że bardzo uczyła samodzielności. Dostawało się klucze do mieszkania trzypokojowego i mieszkało się tam z jakimś chłopakiem, który oczywiście miał swój pokój. Tak szkoła chciała uczyć samodzielności. Gotowało się samemu, oczywiście przez pierwszy rok przychodziła Pani która uczyła podstawowych rzeczy, ale po roku musieliśmy sami sobie radzić. Niedaleko Akademii był przystanek autobusowy który wiózł nas do miasta dwa razy w tygodniu i mogliśmy robić sobie zakupy. Osoby, których nie było stać na utrzymanie dostawały stypendium przez co miały pieniądze na wyżycie. Spakowalam najważniejsze baletki oraz strój do tańca. Wzięłam ze sobą również moją ukochaną gitarę która należała od mojego ojca, który niestety już nie żył. Mój zegar również tykał. Miałam czas do 17 roku życia by znaleźć swoją bratnią duszę. Inaczej umrę. Mój ojciec zmarł chwilę po 19 urodzinach. Zdarzył mnie zobaczyć jedynie jak się rodziłam. Nie znalazł nigdy bratniej duszy. Kobiety muszą znaleźć swoją bratnią duszę do 17 roku życia. Po upływie czasu, który mają umierają. Wybił jej czas. Mój ojciec zmarł w wypadku jadąc po rzeczy dla mnie i mamy. Wspomnę tylko, że posiadając bratnią duszę trzeba się z nią ożenić, aczkolwiek jak umrze możesz żyć dalej. Moja mama miała 16 lat jak mnie urodziła. Kilka miesięcy po moich narodzinach znalazła swoją bratnią duszę. Był nią lekarz odbierający poród. Ciekawa historia. Spotykając swoją bratnią duszę po pocałunku wokół was krążą dusze które się ze sobą łączą. W ten sposób jesteś w stanie rozpoznać, czy aby napewno to ta osoba. Po złączeniu dusz każdy wilkołak dostaje moc, ale moc dostaje się jeszcze jak kobieta umiera, ponieważ ona umiera od swojej mocy która miała dostac. Chcę znaleźć swoją bratnią duszę, ale również chciałabym walczyć dla swojego królestwa. Być kimś ważnym. Po spakowaniu zeszłam na dół i wsiadłam do samochodu. Jadąc rozmawiałam chwilę z mamą. Minęło 30 minut i dojechaliśmy na miejsce. Poszłyśmy do gabinetu dyrektora.
- Dzień dobry. My do Pana dyrektora. Miałam dostarczyć papiery oraz podpisać kilka rzeczy w sprawie przyjęcia mojej córki.
- jasne proszę zapukać i wejść do gabinetu. U dyrektora akurat nikogo nie ma- tak jak powiedziała tak zrobiłyśmy. Chwilę później już siedziałyśmy a mama podpisywała dokumenty.
- Dobrze Mariko Devil. Dam zaraz Panience klucze do mieszkania. Miłego pobytu w Akademii Wilcze Serce. Liczymy na Panienki wyniki w nauce. Może również panienka wybrać sobie zajęcia dodatkowe. Twoje mieszkanie ma numer 24. Znajduje się na 4 piętrze w budynku C. W mieszkaniu twój pokój ma numer 2
- jasne. Już idę. - wyszłam z gabinetu i skierowałam się na dziedziniec. Wokół budynków było pełno pól na których rosło zboże, owoce, warzywa. Szkoła organizowała zajęcia, które uczyły pracy w polu. Fajna inicjatywa. Weszłam do budynku C i odnalazłam swoje mieszkanie. Otworzyłam drzwi kluczami oraz weszłam do środka. Mieszkanie było bardzo ładne już na wejściu. Przedpokój wyglądał ślicznie. Rozebrałam kurtkę i buty. Odłożyłam na półeczkę buty a kurtkę odwiedziłam na wieszak. Przedpokój miał długi, szeroki korytarz po obu stronach znajdowały się drzwi. Na wejściu do mieszkania znajdowała się również szafa w zabudowie . Dość duza. Weszłam przez drzwi z prawej strony. Łazienka. Duża łazienka. Miała wannę, prysznic umywalkę oraz ubikacje. Wyszłam z niej i skierowałam się do drzwi naprzeciwko. Ubikacja. Mała ale przydatna kiedy ktoś się kąpie w łazience. Idąc dalej trafiłam na salon z kuchnią. Piękny. W części salonowej znajdował się na środku narożnik a na ścianie wisiał telewizor. Z lewej strony od narożnika stał mały stół. Okrągły z czterema krzesłami. Kuchnia była w kolorze jasnego drewna z wyspą, która oddzielała salon od kuchni. Na wprost znajdowało się wyjście na bardzo duży balkon. Wyszłam na niego. Idealne miejsce do tańca. Będę tu częściej przychodzić na pewno. Po obu stronach od salonu znajdowały się pokoje. Ponumerowane. Z lewej strony pokój numer 1 a po prawej pokój numer 2. Otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do mojego pokoju. Nie należał do największych. Po prawej stronie na przeciwko okna znajdowało się łóżko. Duże łóżko. Koło okna stała biała toaletka z oświetleniem. Naprzeciwko drzwi stała duża szafa. Nic więcej do szczęścia nie trzeba. Zabrałam się za rozpakowywanie. Zajęło mi to trzy godziny. Poszłam do salonu usiąść i poczytać książkę. Nagle usłyszałam otwierane drzwi a przez nie wszedł chłopak. Przystojny chłopak. Stal w korytarzu i patrzył się na mnie, a ja na niego. Nie byłam w stanie nic powiedzieć.
- Hej. Ty pewnie jesteś Marika - Podczas gdy zdejmował buty i kurtkę odezwał się do mnie.
-t-tak. Jestem Marika a ty?
-Armin. Miło mi. Nie bój się mnie. Spędzimy tutaj conajmniej 8 lat więc miejmy dobre relacje.
- o ile znajdę swoją bratnią duszę... Jak nie znajdę to będziesz musiał ze mną wytrzymać tylko 6 lat.
- nie bądź pesymistką. Znajdziesz napewno. Pozwól że ja się również rozpakuje.
- a tak. Masz rację. Przepraszam. - powiedziałam i udałam się do pokoju. Mijały godziny i zaczęło się ściemniać. Ubrałam się w mój strój baletowy oraz baletki i wyszłam po cichu na balkon. W blasku gwiazd i księżyca zaczęłam tańczyć. Oczywiście po cichu włączyłam muzykę. Tańczyłam już tak z dwadzieścia minut póki nie poczułam wzroku na sobie. Odwróciłam się i zobaczyłam Armina.
- hej długo tu stoisz?
- od jakiś 10 minut. Nie stresuj się. Bardzo ładnie tańczysz.
-dziękuje. - powiedziałam zarumieniona. - mogę cię o coś spytać?
-jasne pytaj
- ile masz lat?
- 13 a ty?
-11. Mogę znać pełne twoje imię i nazwisko? Ja jestem Marika Devil. Pomyślałam że jak mamy razem mieszkać chciałabym wiedzieć. - zanim zdążył mi odpowiedzieć zadzwonił dzwonek do drzwi. Armin poszedł otworzyć. Przed drzwiami znajdowała się piękna blondynka o dużych brązowych oczach.
-aaaa Książę Armin! Znalazłam cię! - rzuciła mu się na szyję. Książę? Czy to książę Armin Moore? Niemożliwe.... Mieszkam z księciem. Blondynka bez pozwolenia weszła do naszego mieszkania. Nie zdjęła nawet butów tylko wparowała do salonu. Spojrzała na mnie spod byka i zaczęła krzyczeć do Armina. Przepraszam. Księcia Armina.
- Książę KTO TO JEST? Jakaś wywloka ci weszła do mieszkania? Zaraz ją wyrzucę!
- Uspokój się Lily. To moja współlokatorka. Marika.
- Jesteś księciem! Nie powinneś mieszkać z jakąś ofermą! Powinneś mieć osobne mieszkanie TYLKO dla ciebie.
- Ale ja zdecydowałem że chce mieszkać normalnie tak jak każdy! Nie chcę być lepiej traktowany.
- mogłeś poprosić o mieszkanie ze mną! Nie musiałabym się użerać z jakimś podludkiem, ale spokojnie. Pójdę do dyrektora i załatwię przeniesienie.
- NIE. Chce mieszkać z Mariką, a teraz proszę cię Lily wyjdź.
- pff jak tam chcesz. - powiedziała i spojrzała na mnie- a co do ciebie to jeszcze nie koniec. Nie ciesz się na zapas
- Lily nie strasz jej. Wyjdź. - chwilę później dziewczyna wyszła a ja patrzyłam w jeden punkt i przetwarzalam wszystkie informacje jakie dziś usłyszałam. Mieszkam z księciem...
- Marika... Przepraszam że ci nie powiedziałem odrazu.... Nie chciałem byś mnie traktowała inaczej... Chcę znaleźć normalnych przyjaciół oraz być traktowany jak każdy inny. Tak mi przykro, że nie dowiedziałaś się tego ode mnie...
- nic nie szkodzi Książę Arminie.
- proszę oszczędź tytułu. Mów mi Armin.
- Dobrze... Armin. Jestem głodna. Zaraz ktoś powinien przyjść i nam pomóc przy kolacji.
- nie musi. Uczyłem się gotować od małego. Chodź ze mną. Nauczę cię robić coś ciepłego. Może naleśniki?
- z chęcią. - i tak zaczęła się nasza przyjaźń. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy że połączy nas coś więcej. Tego wieczoru nie wiedziałam, że poznałam swoją bratnią duszę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro