Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30

Niewielkie mdłości dopadły Larę, kiedy wysunęła się z łóżka, jednak powstrzymała je, zanim skończyłoby się gorzej. Czyli jednym słowem- pawiem na podłodze. Niestety co rano budziła się sama, co też wytrącało ją z równowagi. Do wczoraj nie wierzyła, że to przez jej ciążowe hormony, ale dzisiaj była skłonna uwierzyć. Zła jak osa powędrowała do łazienki, a po szybkim prysznicu wciągnęła na siebie zwykłe czarne leginsy oraz szary podkoszulek Nicka, którego zapach  trochę ją uspokajał. Nie wiedziała co się z nią działo. Poza tym chciała wrócić do domu, najlepiej teraz.

~ Chodzisz non stop nabuzowana - odezwała się jej wilczyca.

~ A tobie co do tego? Pilnuj własnego nosa - warknęła Lara.

~ Oho, już siedzę cicho - nawet jej wilcze ja nie miało ochoty się z nią kłócić.

Lara cicho westchnęła i obrała kierunek - kuchnia. Tęskniła za swoim partnerem, chociaż od kilku dni Nick był niemożliwy. Doprowadzał ją do szału swoją nadopiekuńczością. Owszem uwielbiał go i jego opiekuńcze ramiona, ale te wszystkie "nie rób", "nie wolno" wywoływały w niej złość. Od zawsze sama decydowała o sobie i nie przypuszczała, że będąc w ciąży, jej świat zostanie wywrócony do góry nogami. Właśnie siedziała w kuchni i jadła śniadanie, gdyż ostatnio naprawdę miała przysłowiowy wilczy apetyt, kiedy wszedł Nick. Kanapka wypadła jej z dłoni i zakrztusiła się kęsem, którego jeszcze nie przeżuła. Nick cudownie nagi kroczył w jej kierunku.

- Dlaczego jesteś nagi? - Zapytała, kiedy w końcu przełknęła.

- Biegałem w swojej wilczej postaci - wzruszył lekko ramionami.

- Aha - zacisnęła usta.

- A co to niby ma znaczyć? - Nick uśmiechnął się tym swoim czarującym uśmiechem, od którego miękły jej kolana, ale nie dzisiaj.

- A to, że tak po prostu paradujesz wszem i wobec na golasa. Super - warknęła, gdyż na samą myśl, że jakaś inna kobieta go widziała, skręcało ją w środku. Zresztą i tak te wszystkie niesparowane samice patrzyły się na niego, jakby był czymś do zjedzenia. Wyprowadzało ją to z równowagi. Kipiał dosłownie ze złości.

- Kochanie - przysunął się do niej i stanął za blatem tak, że nie świecił gołym tyłkiem wszem i wobec, ale dał jej popis swej męskości.

- Idź się ubierz - fuknęła.

- Przecież nikogo tutaj nie ma,  poza tym jestem zasłonięty i mam na ciebie ochotę.

- Ochotę, to ty możesz mieć na moją kanapkę - warknęła i ruszył z talerzem w kierunku kanapę.

Boże ależ jestem jędzą - pomyślała.

- Co jest grane? Lara mówi do mnie - ruszył za nią.

- Nic, zupełnie nic - odparła poirytowana i oklapła na wygodną sofę.

Nick popatrzył na swoją partnerkę i nie wiedziała, dlaczego tak się zachowywała. Dosłownie buchała od niej złość. Czyżby wkurzyła się oto, że nie miał nic na sobie. Wcześniej jej nie to przeszkadzało.

~ Ale wcześniej nie była w ciąży, ty idioto - odezwał się jego futrzak.

~ A co to ma do rzeczy?

~ Jesteś tępy czy tępy? Samice czasem się tak zachowują, kiedy spodziewają się młodego. Masz ją otoczyć opieką i nie paradować w stroju Adama.

~ Przecież ja...

~ Taa, jasne, cokolwiek chcesz powiedzieć, nie interesuje mnie to - warknął wilk - ona jest naszą mate i zniesiesz cierpliwie wszystko.

~ A co ja niby, do cholery, innego robię? Zamknij się!

- Się robi - i już go nie było.

Nick podszedł do Lary i bez słowa poderwał ją w ramiona, po czym pognał w kierunku ich sypialni. Lara tylko mocniej się w niego wtuliła i cicho zamruczała. Podobał mu się ten dźwięk, był naprawdę seksowny, az jego fiut stwardniał. 

- Kotek, jeżeli będziesz tak mruczeć, to obiecuję ci, że jak tylko przekroczymy próg sypialni, zerżnę cię.

- A może tego właśnie chcę? - Bawiła się jego ciemny włosami.

- Doprowadzasz mnie do szaleństwa.

- Ty mnie też - tylko ona miała zupełne co innego na myśli niż on. - Musimy porozmawiać.

- Dlaczego mam wrażenie, że nie spodoba mi się to? - Burknął i usiadł z nią na łóżku, sadzając sobie na kolanach. 

- To tylko rozmowa, Nick. Nie ugryzę cię.

- Nie byłbym tego taki pewien - wskazał swoje ramie, gdzie w nocy podczas seksu zatopiła w nim swoje zęby.

- Daj spokój, kochasz to.

- Kocham ciebie. Więc co się dzieje, kochanie?

- Nie wiem - westchnęła - to znaczy wiem. Kurwa... to przez tę ciążę. - Nick się nie odzywał, miał zamiar jej wysłuchać. - Chodzę poirytowana. Z rana miewam mdłości. Kiedy się budzę, ciebie nie ma, sama jem śniadania... Brakuje mi ciebie. Jezu, ale jestem zrzędliwa - zaśmiała się ponuro.

Nick uwielbiał budzić się z przytuloną do niego Larą, ale wymykał się z rana, żeby pobiegać, później nie miał czasu.  I jak widać, nigdy nie zdążał wrócić przed jej pobudką. Miał trochę wyrzuty sumienia. Była w ciąży, nosiła jego dziecko, więc potrzebowała jego opieki i ją dostanie.

- Przepraszam maleńka. Poprawię się i mam dla ciebie nowinę.

- Jaką? - Ożywiła się.

- Chyba powinniśmy wrócić do domu. No wiesz, na tereny Dzikich, tam jest... - nie  dała mu dokończyć.

- Chwała Bogu! Już myślałam, że tutaj spędzimy resztę życia. - Jej słowa zaskoczyły Nicka.

- Cieszysz się?

- Bardzo, tutaj nie czuję się jak u siebie, ale i tak pójdę tam gdzie ty. To ta nasza wilcza krew.

- Dokładnie, a skoro mowa na wilczej krwi. Nie masz czasem ochoty, zatopić we mnie swoich kiełków? - Warknął zmysłowo, aż dreszcze przebiegł jej po ciele.

- Może i mam, ale ty, panie Blackthorn, musisz się dzisiaj bardzo postarać.  Musisz mnie zadowolić, a kobiecie w ciąży się nie odmawia. 

- Nawet bym nie śmiał - zachichotał i zabrał się do rzeczy.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro