Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26

Nick uderzył mocno swojego przeciwnika. Zrobił wykop i posłał Omegę kilka metrów dalej. Sytuacja z bratem trochę wytrąciła go z równowagi, ale słowa miłości z ust Lary były niczym miód na jego zbolałą duszę. Zrobił kolejny zamach i powalił kolejnego z mężczyznę. Kątem oka widział, jak Brok rozprawił się z dwójką innych samców. Rozpiera go duma, ale czuł również, że to wszystko niedługo się skończy i jego partnerka będzie w końcu bezpieczna i być może spłodzą po...

- Brok! - Krzyknął, żeby zwrócić jego uwagę i ruszył w jego kierunku.

- Co jest? - Młodszy z braci przechylił lekko głowę na bok.

- Powiedziałeś, że zapach Lary się zmienia - wwiercał swoje spojrzenie w Broka. - Co miałeś na myśli?

Szare oczy młodszego Blackthorn'a skupił się na Aflie i bracie w jednym. Wiedział, że chociażby najmniejszy przebłysk w oczach go zdradzić, a obiecał Larze, że nikomu nie powiem. Lecz było za późno, jego wahanie przyciągnęło uwagę Nicka.

- Gada - warknął.

- Spokojnie - uniósł dłonie w geście pokoju. - Nic jej nie jest.

- Potrafię wydusić wszystko z innego zmiennego. Nie każ mi użyć swojego głosu ani siły, żeby dostać to, czego chcę. - Brok przełknął ślinkę, kiedy oczy brata zmieniły kolor i teraz żarzyły się złotem a jego źrenice były znacznie większe. - To jak będzie, braciszku?

- Nick ona je... - przeraźliwy wrzask przerwał mu w pół zdania.

Nick wraz z Brokiem i resztą jego ludzi spojrzeli na źródło dźwięku. Kobieta biegła w ich kierunku. Czyste przerażenie malowało się na jej twarzy.

- Luna... ona w piwnicy... - samica pokazała drżącą dłonią.

- Za mną! - Ryknął Alfa i kilkudziesięciu mężczyzn ruszyło posłusznie za swoim przywódcą.

Brok poczuł uścisk w sercu. Lara, jego obrończyni była w niebezpieczeństwie. A na dodatek nosiła w sobie młode Nicka.

- Kurwa! - Ryknął i popędził za resztą.

Kiedy Nick dotarł do piwnicy, poczuła smród Chrisa, a z jego piersi wydobyło się głośnie warczenie. Nie mógł zrozumieć, jak ten kutas dostał się do środka. Musiało być coś, co przeoczył. Jego nos poprowadził go w miejsce, gdzie zapach jego mate był  bardzo świeży. Oczy skanowały każdy zakamarek tego miejsca, a otwarte na oścież metalowe drzwi, prowadziły do nieznanego mu miejsca. Rozkazał połowie ludzi, wyjść na zewnątrz i patrolować okolicę. Druga połowa miała udać się za nim. Brok w końcu przedarł się przez mężczyzn i dopadł brata w podziemnym tunelu, o którym nie miała pojęcia. Deptał bratu po piętach, musiał mu o czymś powiedzieć. Najwyżej Lara go zamorduje lub traci swoje jaja, które bardzo lubił. Trudno, najważniejsza był ona.

- Nick, muszę ci coś powiedzieć.

- Nie teraz - warknął wkurwiony.

- Do cholery, to ważne.

- Muszę odnaleźć moja mate, to może poczekać.

- Nie - syknął - to dotyczy Lary.

Nick momentalnie zatrzymał się, aż Brok wpadł na jego plecy. Obnażył swoje kły i kłapnął na brata, ukazując mu swoje zdenerwowanie.

- Mów.

- Zabije mnie za to, ale musisz wiedzieć. - Nick warknął ostro, żeby przeszedł do rzeczy. - Ona jest w ciąży.

Tylko jedno słowo wystarczyło, żeby Balckthorn stracił nad sobą panowanie. Dziki wyraz twarzy był teraz bardziej zwierzęcy niż ludzi. A ryk jaki wydobył się z jego piersi, ranił uszy innych. Nick był rozjuszony, jego wilk domagał się krwi. Czerwone plany skakały mu przed oczami i nie patrząc na innych, rzucił się w głąb ciemnego tunelu, przybierając swoją wilczą postać. Jego krew była czystą furią, która wypełniała każda komórkę ciała. 

Zemsta. Śmierć. 

Chris uciekający z Larą przerzuconą przez ramię, wypadł z podziemnego tunelu, lecz jego uszom doszło przeraźliwe wycie. 

-Kurwa, on jest za nami. Prędzej! - Ponaglił swoich ludzi, jednocześnie przyspieszając kroku.

Zapach, a raczej smród Chrisa unosił się w powietrzu i wypełniał nozdrza szarego wilka. Jasne światło na moment go oślepiło, lecz po chwili wyskoczył przez zarośla zasłaniające wyjście. Z wściekłym warkotem ruszył do grupki mężczyzn, a za nim po cichu stąpali inni. Pięciu z nich pozostało w wilczej postaci, a czterech łącznie z Nickiem i Brokiem przybrało ludzką postać. Nick nakazał Brokowi, zająć się dwoma kobietami. Jednak młodszy z braci stojący obok brata zawarczał groźnie, uniósł głowę i powąchał powietrze.

- Ten blondyn jest mój - warknął, wskazując faceta, trzymającego nieprzytomną dziewczynę.

- Jesteś pewny?

- Tak - syknął, po czym na znak, rzucili się na mężczyzn.

Zaskoczony atakiem Chris odrzucił nieprzytomną Larę kilka metrów dalej. Jej ciało uderzyło o pobliskiej drzewo, po czym upadło z hukiem. 

- Już, kurwa, jesteś trupem! - Ryknął Nick.

- Pokaż na co się stać - prowokował Chris.

- Wypruję ci wszystkie flaki i ozdobię nimi drzewa niczym lampkami bożenarodzeniowymi!

Nick odsłonił kły i z przeraźliwym warkotem skoczył do Chrisa, który zrobił to samo. Bracia zrobili jednocześnie zamach, lecz to Chris przeorał pazurami ramię Nicka, który w odwecie uderzył go w żebra, aż rozniósł się trzask łamanych kości. Po czym obaj zaczęli szarpać swoje ciała, rozrywając skórę, z której zaczęły sączyć się szkarłatne krople. Im walka trwała dłużej, tym ich ciała były pokryte coraz większą ilością ran. Nic wysunęła rękę do przodu i zatopił swoje pazury w gardle Chrisa, po czym jednym płynnym smagnięciem, rozszarpał aż gęsta krewa  rozbryzgał się brudząc skórę Nicka. Bezwładne ciało upadło u jego stóp, a przeraźliwe wycie wyrwało się z piersi Nicka, po czym ruszył po swoją partnerką.

Cały nagi i ubrudzony krwią wziął w ramiona swoją maleńką i nie zważając na innych ruszył z nią do domu. Była jego kobietą, którą kochał ponad życie, a teraz będzie miał jeszcze jedną osóbkę do kochania. Ich dziecko, mały wilczek.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro