R 7
Wróżba Wiktorii spełniła się wieczorem, natomiast wróżba Syriusza miała spełnić się częściowo następnego dnia. Wiktoria i Syriusz ubrani w stroje kąpielowe stali w Łazience Prefektów. Dziewczyna tak się bała, że nawet nie podziwiała ciała Blacka, co zaniepokoiło chłopaka.
Syriusz postanowił zacząć. Wszedł do wody, którą miał do ramion i wyciągnął ręce w stronę Wiktorii.
-No chodź-Zachęcił.
-Nie ma mowy-Odpowiedziała, odsuwając się.
-No proszę-Jęknął Black, robiąc szczenięce oczka.
-Sam się utop, jak lubisz-Powiedziała Wiktoria.
-Dam ci bon na dziesięć osobistych masaży-Zaoferował Black.
-Piętnaście-Usłyszał w odpowiedzi, na co się uśmiechnął szeroko i ochoczo zgodził.
Dziewczyna niechętnie usiadł na brzegu. Black złapał ją w pasie i wsadził do wody, następnie kładąc na swoich rękach.
-Boisz się?-Zapytał.
-Tak!-Wrzasnęła.
Dziewczyna była sparaliżowana ze strachu, lecz wierzyła że Black jej nie upuści do wody.
-Liczę na twoje bicepsy-Przyznała.
-Mogę cię tak trzymać przez tydzień-Zapewnił.
Trzymał ją przez pięć minut, aż odrobinę się uspokoiła i rozluźniła. Następnie zaczął jej dawać instrukcje, zaczynając od prostej Żabki.
Nauka Żabki zajęła jej dziesięć minut, po czym już pływała bez pomocy Blacka, ale w zasięgu jego rąk.
-No to jedna część wróżby zaliczona-Powiedział Black i zaczął pływać z nią.
Po nauce pływania wysuszyli się i przebrali za specjalnymi parawanami, aby następnie skierować się na boisko do Quidditcha.
-No w końcu-Powiedział kapitan drużyny - James Potter.
-Dzień dobry Kapitanie, ja na nabór-Powiedziała Wiktoria, salutując.
-Spocznij-Zaśmiał się James.
-Masz miotłę?-Zapytał niepewnie, spoglądając na dłonie dziewczyny.
-eee nie?-Odpowiedziała.
W ogóle nie pomyślała, że miotła może jej być potrzebna. Blackowi również nie przyszło to do głowy.
-Ja skocze po mo...-Zaczął Black, lecz Potter mu przerwał.
-Pożyczę ci-Powiedział, delikatnie podnosząc swoją ukochaną miotłę i wręczając ją dziewczynie.
-Nic jej się nie stanie-Zapewniła Wiktoria.
-To na jaką pozycję mam cię sprawdzić?-Zapytał James, zerkając na Wiktorię.
Dziewczyna nie miała pojęcia i skierowała swój wzrok na Blacka.
-No pałkarzem to raczej nie zostaniesz, na obrońce też niezbyt-Zaczął niepewnie Black, przyglądając jej się.
-Na szukającego się nie nadaje-Dopowiedziała Wiktoria.
-Więc ścigający-Powiedział James i wyjął kafel.
W tym momencie na boisko weszło dwóch chłopaków, a jeden trzymał w dłoni miotłę.
-Jeremy!-Zawołał James, a chłopak przerwał rozmowę z kolegą i poleciał w stronę bramki.
-Dajesz, Wiki-Powiedział Black, po czym ruszył na trybuny.
Wiktoria wsiadła na miotłę, złapała kafla i ruszyła w powietrze. Pierwsze pięć prób odbyło się bez udziału tłuczka, lecz następnie nie było już tak łatwo. James w końcu wypuścił nawiedzoną piłkę i gra stała się trudniejsza. Oprócz skupienia na obrońcy i jego ruchach, musiała również orientować się, gdzie aktualnie jest tłuczek i czy nie leci w jej stronę. Raz prawie oberwała nim, lecz ostatecznie minęli się o sekundę.
-Nie było źle-Powiedział James, gdy wylądowali.
-Niestety mamy lepszych ścigających i jedynie zastępce mogę ci zaproponować-Powiedział Potter.
-Zgoda-Odpowiedziała z szerokim uśmiechem, po czym została podniesiona w górę i posadzona na barkach Blacka.
-Do szkoły, mój rumaku!-Zawołała, a Black parskając śmiechem ruszył.
-Moja zastępczyni, została ostatnia część wróżby-Powiedział Black, gdy przekraczali próg szkoły.
-Tu nie mam nic do roboty-Powiedziała zadowolona.
Black odstawił ją na ziemię, wyczarował różę i zapytał:
-Wiki, czy pójdziesz ze mną w Piątek do Hogsmeade na randkę?
-Nie-Odpowiedziała smutna.
-Dlaczego?-Jęknął Black..
-Bo wyjście jest w sobotę, Pacanie-Zaśmiała się.
-Ale my możemy iść w Piątek-Odpowiedział chłopak, pokazując jej język.
-Więc chętnie-Powiedziała Wiki, a chłopak wręczył jej różę.
-Piękna-Przyznała, oglądając kwiat z każdej strony.
-Jak ty-Powiedział Black i pocałował jej dłoń.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro