Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R 3


Popołudniowa wizyta Remusa i Petera zmieniła się w dwudniową, aż w końcu w posiadłości pojawili się Państwo Lupin z Państwem Pettigrew i zabrali swoje dzieci do domu.

Znudzona Wiki opierała się o klatkę Syriusza, a ten opierał się o ścianę. James leżał obok nich, oparty jak Black i w trójkę dumali co mogą porobić.

-Mam pomysł!-Krzyknął nagle Black.

Wiki spojrzała w górę, patrząc w radosne szare oczy.

-Jaki?-Zapytał zainteresowany Rogacz.

-Spacerek...-Powiedział Syriusz.

-Nuda-Jęknął Rogacz.

-...po Nokturnie-Dokończył Syriusz.

-Co to Nokturn?-Zapytała Wiki.


-I to właśnie jest Nokturn-Powiedział James.

Aktualnie mieli na sobie peleryny z kapturami i przemierzali podejrzaną uliczkę. James chciał wstąpić do Borgina i Burkesa, aby zobaczyć podejrzane przedmioty. Wszyscy trzymali ręce w kieszeniach, prawe zaciskając na różdżkach.

-Dzieci się zgubiły?!-Zaśmiała się jakaś zwariowana wiedźma, głaskając pluszowego kota.

-Możemy wam pomóc!-Zaśmiał się mężczyzna.

-Co się gapisz?!-Ryknął na swój cień.

-Czy Pan się dobrze czuje?-Zapytała do Wiktoria, lecz Syriusz odciągnął ją od szaleńca.

-Nie doprowadzaj mnie do zawału-Poprosił Black.

W końcu dotarli do celu. Weszli do sklepu i w trójkę się przemieszczając zaczęli się rozglądać.

-Jak już coś kupicie, lub nie to możecie skorzystać z sieci fiuu-Zaoferował im właściciel, zerkając przez szybę na zbierający się tłum.

-Dziękujemy-Odpowiedzieli, wciąż się rozglądając.

Syriusz znalazł interesujące lusterko. Przedstawiało odbicie patrzącego, lecz odbijana postać krzyczała z bólu i szarpała się za włosy. James znalazł dłoń trupa, a Wiktoria bransoletkę z czystego srebra, która raziła prądem każdego oprócz właściciela.

-Jak dokładnie ona działa?-Zapytała zainteresowana, podchodząc do sprzedawcy.

-Jak Panienka ją złapie w dłoń i kogo dotknie, to ta osoba zostanie porażona prądem i straci przytomność-Odpowiedział sprzedawca.

Wszyscy zdecydowali się na zakup znalezionego przedmiotu.

Po zapłaceniu skorzystali z kominka i przenieśli się na Pokątną. James postawił im lody, po czym zrobili zakupy do szkoły. 

W pewnym momencie Wiki zgubiła Syriusza, lecz stwierdziła że ten zwyczajnie poszedł do innego działu Esów i Floresów, więc się nie przejmowała. Dopiero gdy znalazła Jamesa i mieli wychodzić to zaczęła się martwić.

-Jest-Powiedziała z ulgą, widząc wchodzącego do pomieszczenia Blacka.

-To dla ciebie-Powiedział i wręczył jej klatkę z sową. 

Sowa miała złote pióra i oczy niebieskie jak niebo.

-Śliczna, ale nie mam urodzin-Powiedziała, przytulając Blacka.

-I tak warto było-Wyszeptał jej do ucha.

Każda dziewczyna czasami potrzebuje pobyć z dala od chłopaków. Tym razem Wiktoria po prostu nie chciała ich męczyć.

-Idę na zakupu, spotkamy się w domu-Powiedziała.

-Idę z tobą!-Zawołał James równocześnie z Syriuszem.

-Ciuchy-Odpowiedziała, nie odwracając się nawet.

-Miłej zabawy!-Odkrzyknęli równocześnie.

Wiktoria spędziła kilka godzin w sklepach z ubraniami. Przymierzała akurat czarna, obcisłą sukienkę, gdy ujrzała jak do sklepu wchodzą dwie dziewczyny.

-Dorcas, Syriusz tym razem do ciebie nie wróci-Powiedziała znudzonym tonem rudowłosa, kierując się w stronę płaszczy.

-Zawsze pozostaje amortencja i Black znów będzie mój-Mruknęła brązowowłosa, mijając Wiktorię.

Wiktora szybko zapłaciła za sukienkę i wróciła do posiadłości Potterów.

Wyszła z kominka w salonie i zauważyła wszystkich Huncwotów, którzy grali w karty.

-Łapa, znasz jakąś Dorcas?-Zapytała.

Black skrzywił się.

-To moja była, a co?-Zapytał, nie odrywając wzroku od kart.

-Planuje podać ci amortencję-Ostrzegła chłopaka, dłonią psując mu fryzurę.

-Ona jest jakaś porąbana-Oburzył się Black.

Wiki przestała targać włosy Syriusza.

-Chodzi mi o Dorcas-Dopowiedział, zerkając na Leflag.

-No masz szczęście-Powiedziała, siadając na wolnym fotelu.

Po chwili zaczęło jej się nudzić. Zerknęła w karty Petera i wskazała mu kilka. Peter wyłożył je na stół, a pozostali rzucili kartami.

-To oszustwo!-Oburzył się Łapa.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro