R 3
Popołudniowa wizyta Remusa i Petera zmieniła się w dwudniową, aż w końcu w posiadłości pojawili się Państwo Lupin z Państwem Pettigrew i zabrali swoje dzieci do domu.
Znudzona Wiki opierała się o klatkę Syriusza, a ten opierał się o ścianę. James leżał obok nich, oparty jak Black i w trójkę dumali co mogą porobić.
-Mam pomysł!-Krzyknął nagle Black.
Wiki spojrzała w górę, patrząc w radosne szare oczy.
-Jaki?-Zapytał zainteresowany Rogacz.
-Spacerek...-Powiedział Syriusz.
-Nuda-Jęknął Rogacz.
-...po Nokturnie-Dokończył Syriusz.
-Co to Nokturn?-Zapytała Wiki.
-I to właśnie jest Nokturn-Powiedział James.
Aktualnie mieli na sobie peleryny z kapturami i przemierzali podejrzaną uliczkę. James chciał wstąpić do Borgina i Burkesa, aby zobaczyć podejrzane przedmioty. Wszyscy trzymali ręce w kieszeniach, prawe zaciskając na różdżkach.
-Dzieci się zgubiły?!-Zaśmiała się jakaś zwariowana wiedźma, głaskając pluszowego kota.
-Możemy wam pomóc!-Zaśmiał się mężczyzna.
-Co się gapisz?!-Ryknął na swój cień.
-Czy Pan się dobrze czuje?-Zapytała do Wiktoria, lecz Syriusz odciągnął ją od szaleńca.
-Nie doprowadzaj mnie do zawału-Poprosił Black.
W końcu dotarli do celu. Weszli do sklepu i w trójkę się przemieszczając zaczęli się rozglądać.
-Jak już coś kupicie, lub nie to możecie skorzystać z sieci fiuu-Zaoferował im właściciel, zerkając przez szybę na zbierający się tłum.
-Dziękujemy-Odpowiedzieli, wciąż się rozglądając.
Syriusz znalazł interesujące lusterko. Przedstawiało odbicie patrzącego, lecz odbijana postać krzyczała z bólu i szarpała się za włosy. James znalazł dłoń trupa, a Wiktoria bransoletkę z czystego srebra, która raziła prądem każdego oprócz właściciela.
-Jak dokładnie ona działa?-Zapytała zainteresowana, podchodząc do sprzedawcy.
-Jak Panienka ją złapie w dłoń i kogo dotknie, to ta osoba zostanie porażona prądem i straci przytomność-Odpowiedział sprzedawca.
Wszyscy zdecydowali się na zakup znalezionego przedmiotu.
Po zapłaceniu skorzystali z kominka i przenieśli się na Pokątną. James postawił im lody, po czym zrobili zakupy do szkoły.
W pewnym momencie Wiki zgubiła Syriusza, lecz stwierdziła że ten zwyczajnie poszedł do innego działu Esów i Floresów, więc się nie przejmowała. Dopiero gdy znalazła Jamesa i mieli wychodzić to zaczęła się martwić.
-Jest-Powiedziała z ulgą, widząc wchodzącego do pomieszczenia Blacka.
-To dla ciebie-Powiedział i wręczył jej klatkę z sową.
Sowa miała złote pióra i oczy niebieskie jak niebo.
-Śliczna, ale nie mam urodzin-Powiedziała, przytulając Blacka.
-I tak warto było-Wyszeptał jej do ucha.
Każda dziewczyna czasami potrzebuje pobyć z dala od chłopaków. Tym razem Wiktoria po prostu nie chciała ich męczyć.
-Idę na zakupu, spotkamy się w domu-Powiedziała.
-Idę z tobą!-Zawołał James równocześnie z Syriuszem.
-Ciuchy-Odpowiedziała, nie odwracając się nawet.
-Miłej zabawy!-Odkrzyknęli równocześnie.
Wiktoria spędziła kilka godzin w sklepach z ubraniami. Przymierzała akurat czarna, obcisłą sukienkę, gdy ujrzała jak do sklepu wchodzą dwie dziewczyny.
-Dorcas, Syriusz tym razem do ciebie nie wróci-Powiedziała znudzonym tonem rudowłosa, kierując się w stronę płaszczy.
-Zawsze pozostaje amortencja i Black znów będzie mój-Mruknęła brązowowłosa, mijając Wiktorię.
Wiktora szybko zapłaciła za sukienkę i wróciła do posiadłości Potterów.
Wyszła z kominka w salonie i zauważyła wszystkich Huncwotów, którzy grali w karty.
-Łapa, znasz jakąś Dorcas?-Zapytała.
Black skrzywił się.
-To moja była, a co?-Zapytał, nie odrywając wzroku od kart.
-Planuje podać ci amortencję-Ostrzegła chłopaka, dłonią psując mu fryzurę.
-Ona jest jakaś porąbana-Oburzył się Black.
Wiki przestała targać włosy Syriusza.
-Chodzi mi o Dorcas-Dopowiedział, zerkając na Leflag.
-No masz szczęście-Powiedziała, siadając na wolnym fotelu.
Po chwili zaczęło jej się nudzić. Zerknęła w karty Petera i wskazała mu kilka. Peter wyłożył je na stół, a pozostali rzucili kartami.
-To oszustwo!-Oburzył się Łapa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro