Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Dopóki nie przyszedl czas na wyjście z domu siedzieliśmy u Jeremiego razem z Konstancją. Zabraliśmy młodszą siostrę Sikorskiego i poszliśmy na stadion. Po dwudziestu minutach spaceru, byliśmy na miejscu. Tym razem miałam miejsce na widowni. Zajęłam miejsce obok Mariny koło której siedziała Sara, a dalej inne WAGs. Po mojej lewej siedział Jeremi, a obok niego Kosia. Nagle na moim ramieniu poczułam dotyk Odwróciłam się. Sylwia razem z Arturem. Przytuliłam ją, a ona odwzajemniła uścisk i zajęła miejsce obok Konstancji. Piłkarze zaczęli wchodzić na murawę. W pierwszym składzie był: Lewandowski, Cionek, Błaszczykowski, Piszczek, Pazdan, Jędrzejczyk, Grosicki, Mączyński, Linetty, Zieliński, a na bramce mój tata oraz mąż brunetki. Na początek swój hymn odśpiewała Rumunia. Teraz czas na nas. Każdy Polak wstał i zaczął śpiewać hymn narodowy. Po zakończeniu utworu, rozpoczął się mecz.

***

Pojedynek zakończył się wynikiem 3:1 dla nas. Wszystkie trzy bramki strzelił Lewy. Pożegnałam się z Jeremim, Kosią, Arturem i Syśką, a następnie poszłam do chłopaków do szatni. Z korytarza było słychać krzyki. Weszłam do środka, a wszyscy skierowali swoje oczy na mnie.

- Brawa dla was. - uśmiechnęłam się i zaczęłam klaskać. 

- Dziękujemy! - odpowiedzieli chórem i zaczęli śpiewać, chociaż nie brzmiało to jak śpiewanie tylko darcie ryja. Po piętnastu minutach świętowania, piłkarze zaczęli się ogarniać, więc wyszłam z szatni. Założyłam na plecy kurtkę i wyszłam przed stadion, gdzie stały WAGs. Po niecałych dziesięciu minutach ze stadionu zaczęli wychodzić Polscy piłkarze. Szczęsny podszedł w naszą stronę i przytulił Marine, a następnie mnie.

- No i jutro wracamy do domu. - uśmiechnął się. Wszyscy skierowaliśmy się do autokaru, który zawiezie nas pod hotel. Zajęłam miejsce obok okna. Nagle nie wiadomo skąd usiadł obok mnie Bartek. Gorzej już być nie mogło?

- Widzę, że układa ci się z Jeremim. Szybko ci przeszło po Max'ie. - odparł, a we mnie już się gotowało.

- Problem z tym masz? Przecież masz Wiktorię. - mruknęłam.

- Zerwała ze mną, bo stwierdziła, że ona nie chcę widzieć, że przez nią cierpiałaś.

- No słuchaj, przykro mi. - warknęłam i odwróciłam się w stronę okna. Oglądałam widoki Warszawy. Po pięciu minutach dotarliśmy do hotelu. Wyszłam z autokaru jako ostatnia. Gdy miałam zamiar wchodzić do hotelu, ktoś pociągnął mnie za nadgarstek i przerzucił przez ramię. Po jakimś czasie postawił mnie na ziemi. Pod światłem latarnii, zobaczyłam, że to Bartek. - OSZALAŁEŚ?! - warknęłam. - Po co mnie tu przyprowadziłeś?!

- Chcę się z tobą pogodzić. Nie liczę na to, że do mnie wrócisz, ale przynajmniej zostańmy przyjaciółmi. - rzekł.

- Tu się walnij. - pokazałam palcem na czoło. - Idę stąd. - pociągnął mnie za nadgarstek i przyciągnął do niego. Nasze twarze dzieliły milimetry, wtedy ja go odepchnęłam. Jak najszybciej pobiegłam do hotelu. W holu widziałam panikującego Szczęsnego, a obok niego Krychę, Marinę i Lewego, którzy próbowali go uspokoić. Gdy mnie zobaczył od razu mnie przytulił.

- Gdzieś ty była?! On od zmysłów odchodził... - krzyknął Krychowiak, a do hotelowego holu wszedł idiota, Kapustka.

- Szczęsny radzę Ci pilnować Leny. - puścił oczko w naszą stronę. Zabiję go własnymi rękami!

- Co?! Sam mnie ciągniesz do parku, żeby się niby pogodzić ze mną, a później chcesz mnie całować! A teraz mówisz mojemu tacie, żeby mnie pilnował?! - warknęłam. - Nie wiem co w tobie widziałam. - skierowałam się do windy.

Otworzyłam pokój i weszłam do środka. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Zabrałam piżamę i poszłam do łazienki. Nalałam do wanny wody. Postanowiłam na długą, odprężającą kąpiel. Po pewnym czasie wyszłam z wanny. Wytarłam ciało ręcznikiem, a następnie założyłam piżamę. Wykonałam wieczorną rutynę. Opuściłam pomieszczenie. Nakryłam się kołdrą i zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro