Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

- Młody chyba się zagalopowałeś. - warknął Szczęsny. - Nie pozwolę ci tknąć mojej córki! Żałuję, że w ogóle pozwoliłem jej być z tobą. - wywalił go z hotelu, a gdy wrócił to wtuliłam się.

- Kocham cię najmocniej na świecie. - odparłam.

- Ej, a ja to co? - spytał Sikorski. - Mogłem cię nie ratować, wcześniej z tej sytuacji! - oburzył się.

- No, ej ciebie też, sikorko. - zaśmiałam się. - A twoja dziewczyna nie będzie zazdrosna?

- Sysia cię uważa za siostrę, a nie za wroga. - uśmiechnął się. - Mimo, że cię zna krótko.

- Muszę się z nią spotkać.

- Chodźmy teraz! - wyciągnął telefon i wybrał numer do Sylwii. - No skarbie, jesteś w domu? Tak? To przyprowadzę Ci gościa! Do zobaczenia! - rozłączył się. - No więc zabieram cię do Sylwii.

***

Artur mi zadzwonił, że przyprowadzi mi gościa. Ciekawi mnie kto to będzie. Nagle usłyszałam dźwięk domofonu, a Karmel zaczął szczekać. Otworzyłam chłopakowi drzwi, naciskając na guzik. Po chwili był w środku, a za nim stała Lena!

- Jeju jak ja cię dawno nie widziałam! - przytuliłam ją od razu. - Siadaj i opowiadaj jak tam u ciebie. - uśmiechnęłam się, a szatynka usiadła na kanapie. Karmelek skoczył na jej kolana i zaczął ją lizać.

- Jaki słodki piesek. - uśmiechnęła się i go pogłaskała. - Jak się wabi?

- Karmelek. - odparłam. - Dostałam go od Artura.

- Naprawdę? Tyle cię znam Artur, a nie wydawałeś się taki romantyczny. - zaśmiała się, a ja razem z nią. Z kolei brunet przewrócił oczami.

- No, więc opowiadaj jak tam we Włoszech.

- Dobrze. Poznałam tam trójkę przyjaciół. - uśmiechnęła się, a po chwili osmutniała.

- Co się stało? - zapytałam z troską.

- Zerwałam z chłopakiem, bo był zazdrosny o to, że przyszłam z Arturem do hotelu. Chciał mnie uderzyć... - zauważyłam, że łzy zaczęły jej spływać po policzku.

- Lenka proszę nie płacz. - przytuliłam ją, a za chwilę do nas przyłączył. - Jesteśmy z tobą w każdym momencie. - siedzieliśmy tak przez chwilę, dopóki szatynki telefon nie zadzwonił. Odebrała.

- Jestem u Sylwii z Arturem. Dobra, za dziesięć minut będę. - rozłączyła się. - Muszę już iść. Do zobaczenia. - i wyszła.

***

Doszłam do hotelu, a następnie skierowałam się do tymczasowego pokoju. Przed drzwiami pomieszczenia już czekał Szczęsny.

- Już jestem. - odparłam.

- To dobrze. Marina do mnie dzwoniła i prosiła, żebyś do niej zadzwoniła. - powiedział i poszedł do swojego pokoju.

Weszłam do środka. Zabrałam z łóżka piżamę i poszłam do łazienki. Zdjęłam ubrania i wzięłam szybki, ale odprężający prysznic. Wytarłam się ręcznikiem, a włosy związałam w tak zwany kokon. Założyłam piżamę i wykonałam wieczorną rutynę. Opuściłam pomieszczenie. Włączyłam laptopa, a następnie skype. Wybrałam Marinę i włączyłam na wideo. Po sekundzie odebrała.

- No cześć skarbie. - uśmiechnęła się. - Wojtek mi wszystko opowiadał.

- Nie chcę o tym rozmawiać. Najpierw dowiedziałam się, że Wiktoria to wszytko zaplanowała, że nie będzie się ze mną przyjaźnić, a teraz Max chciał mnie uderzyć. Chyba już nic gorszego nic się nie stanie. - powiedziałam. - Przyjeżdżasz na mecz? - spytałam, bo miałam nadzieję, że przyjedzie i się do niej przytulę jak do mamy. Kocham ją mimo wszystko. Jest dla mnie jak przyjaciółka i zarazem mama.

- Dziesiątego o trzynastej będę w Warszawie.

***

3 dni później... Dzień Meczu

Obudziłam się około godziny jedenastej. Przetarłam oczy i wstałam z łóżka. Wyciągnęłam z przenośnej szafy poprzecierane jeansy i białą koszulkę. Weszłam do łazienki. Przebrałam się. Wykonałam poranną rutynę i zrobiłam makijaż. Włosy rozczesałam i związałam połowę włosów. Opuściłam pomieszczenie. Na stopy założyłam wysokie, białe converse. Wzięłam czarną torebkę i jeansową kurtkę. Do torebki schowałam najważniejsze rzeczy. Wyszłam z hotelu i skierowałam się do Starbucks'a. Zamówiłam sobie ciasto i kawę z mlekiem. Zabrałam zamówienie i usiadłam przy stoliku. Zjadłam przekąskę. Na telefonie była godzina dwunasta piędziesiąt. Zabrałam kawę i skierowalam się na lotnisko. Po piętnastu minutach byłam na miejscu. Nagle zauważyłam szczupłą sylwetkę. Uśmiechnęłam się na jej widok. Pobiegłam do niej i przytuliłam ją.

- Cześć kochanie. - uśmiechnęła się.

***
Postarałam się i napisałam nowy rozdział!! 😂

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro