Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

Wróciłyśmy z Mariną do hotelu. Chłopaki siedzą w swoich pokojach i nie wychodzą z nich. No cóż przed meczowy stres się odezwał. Weszłam z brunetką do mojego pokoju. Położyła walizkę i usiadła na łóżku.

- Za jakieś dwie godziny idę się spotkać z Anią, Sarą, Oliwką i Amelką. Idziesz ze mną? - spytała.

- Jasne, czemu nie. - uśmiechnęłam się. - Jak prace nad nową płytą?

- Dobrze.

***

Dwadzieścia minut przed wyjściem, zaczęłam się zbierać, bo wiem, że później nie wróce do hotelu, tylko od razu pójdziemy na stadion. Wyciągnęłam z walizki szarą bluzkę na ramiączkach oraz czarne spodnie z dziurami. Weszłam do łazienki. Przebrałam się w czyste ubrania. Poprawiłam makijaż, a włosy rozpuściłam. Wyszłam z pomieszczenia. Na plecy narzuciłam jeansową kurtkę, a na ramię zarzuciłam torebkę, do której wcześniej włożyłam przydatne rzeczy. Na stopy założyłam białe, wysokie converse. Razem z Mariną wyszłyśmy z hotelu. Skierowałyśmy się do kawiarnii, która za blisko nie była, a brunetka chciała się przejść. Ania i Sara razem z córkami już tam były. Lewandowska przyszła razem z Klarą. Usiadłyśmy przy stoliku.

- Lenka, czy mi się wydaje czy wypiękniałaś? - uśmiechnęła się Sara.

- Nie, raczej to tona makijażu. - zaśmiałam się.

- A jak tam z tym twoim nowym chłopakiem... Jak on miał, a Max! - odezwała się Lewandowska, a mnie zbiło z tropu. Z brunetem to świeża sprawa i nie chcę tego nikomu rozpowiadać, ale no.

- Zerwałam z nim ze względu na sprawy prywatne. - odparłam, a kobiety kiwnęły głowami na znak, że rozumieją. - No, ale nie wracajmy do mnie, jak tam Klara? - uśmiechnęłam się i podeszłam do wózka, w którym była mała. - Mogę?

- Tak, jasne. A co do Klary to ten czas szybko mija. Niedawno ją urodziłam, a tu już ma miesiąc. - uśmiechnęła się, a ja wzięłam kruszynkę na rączki.

- Nie wiedziałem, że tak dobrze się opiekujesz dziećmi. Może Karmelka też ci zostawie. - zaśmiał się Artur, który z nikąd się zjawił.

- A ciebie skąd tu przywiało? - uśmiechnęłam się.

- Wolny kraj, Lena. - znowu się zaśmiał. - Dobra, ja lecę. Do zobaczenia na meczu.

- To ten Artur, który chodził z Wiktorią? - odezwała się Marina, a ja kiwnęlam na tak. - Wysoki chłopak. Ma już kogoś?

- Tak, niedawno byłam u Sylwii razem z nim.

- A wy dziewczynki macie już kogoś? - zwróciła się do Oliwki i Amelki. Blondynka się zaśmiała.

- To chyba nie ten wiek na chłopaków. - głos zabrała Sara.

- Do kiedy zostajecie w Polsce, Sara? - zapytałam, chodząc z małą wokół stolika.

- Do wtorku.

- A może bym tak zabrała Oliwie i Amelie w poniedziałek do parku?  trampolin?

- Dziewczyny, chcecie iść? - zwróciła się Boruc do swoich córek, a one kiwnęły głowami na tak. Odłożyłam Klarę do wózka i usiadłam na krzesełku. Nagle poczułam duże dłonie na moich ramionach. Pierwsze przeczucie, że to Max. Odwróciłam się, a przede mną stał Jeremi.

- Śledzisz mnie? - zaśmiałam się.

- Nie, skądże. - uśmiechnął się. - Idziesz ze mną na spacer, a później na stadion?

- Czemu nie. - wzruszyłam ramionami i zabrałam swoją torebkę. - Do później. - pomachałam im ręką i wyszłam z kawiarni z brunetem. - Jak tam u ciebie?

- Bardzo dobrze. Kariera się rozwija, a niedługo wydaje nową płytę. - powiedział, uśmiechając się. - A u ciebie?

- No to gratuluje. Niedawno zerwałam z chłopakiem i no, ale nie za bardzo mam ochotę o tym rozmawiać.

- Rozumiem. Idziemy na lody?

- Czemu nie. - uniosłam kąciki ust do góry. Niedaleko parku była budka z lodami.

- Jaki sobie życzysz smak?

- Czekoladowe. - zaśmiałam się, a po chwili podał mi wafelek z jedną gałką czekoladową. - Dziękuję.

- Proszę bardzo. To teraz gdzie idziemy?

- Nie mam pojęcia. - zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Za pięć dziewiętnasta. - Mamy jeszcze ponad godzinę czasu.

- Chodźmy do mnie, a później pójdziemy na stadion.

W oddali zauważyłam Bartka. Stał sam i patrzył w moją stronę. Odwróciłam wzrok i poszłam przed siebie, a dokładnie do domu Jeremiego. Po niecałych kilku minutach byliśmy na miejscu.

- Kosia? Artur? - odezwał się Jeremi, a po chwili odpowiedział mu dziewczęcy głosik.

- Ja jestem, a Artur jest u Sysi. - wyszła ze swojego pokoju i uśmiechnęła się. - Lena? - kiwnęłam głową na tak, a ona przytuliła mnie.

***
Jak tam u was w szkole? Za 2 dni już znowu WEEKEND 😎
Ps. Prawdopodobnie w tych dniach 15-20 listopad pojawi się nowa Książka 💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro