Jesteśmy wolni
Zanim to wszystko się stało tylko patrzyłem w sufit.
Wiem, że czasem trudno nam się pozbierać z podłogi.
Naprawdę, nie łatwo spojrzeć na ścianę pozbawioną zdjęć.
Zaś kable ładowarek i słuchawek ograniczają oddychanie.
Czy tak ma wyglądać każdy następny dzień?
Twoje oczy zaczynają tracić swój blask,
głowa pęka od zbyt dużej ilości obrazów,
nie wspomnę o tym, że zostawiasz żywych ludzi.
Znów włączam facebook'a chcąc jakiejś rozmowy,
ale wszyscy moi znajomi, to tylko marna iluzja.
Telefon milczy - kłamca jak oni wszyscy.
Pytam, gdzie moje życie poszło źle?
Zrezygnuj wreszcie z osamotniającego internetu.
Zostaw telefon i tak nikt nie zadzwoni.
Do tej pory nic ci nie dały, dziś też nic nie dadzą.
Kradną tylko twój czas oraz realny świat.
Na chwiejnych nogach próbuję wstać z podłogi.
Nie chcę tracić kolejnej szansy, chociaż się boję.
Raczej nie zmieni się wiele, ale warto zaryzykować.
Pytam, gdzie zmierza twoje życie?
Brudne powietrze miasta napawa wolnością.
Czuję się dziwnie szczęśliwy i przerażony.
Trudno jest podnieść głowę do góry, ale dałem radę.
Nie wierzę w to, że nagle całe życie się zmieni.
Nie jestem naiwny, nie znajdę przyjaciół od tak.
Masa ludzi dalej tkwi w kodzie zero jedynkowym.
Na tę chwilę jednak mnie to już nie dotyczy!
Może jednak moje życie będzie lepsze?
Po tym wszystkim co się stało patrzę tylko w niebo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro