Znowu...
Znowu pisze słabe zwroty,
bo choroby mam nawroty,
miłości najwyższym lotem,
z przerzutami na tęsknotę.
Bałem się cię stracić
kiedyś,
teraz boję się powrócić,
w ramiona twoje się rzucić,
wypuścić swoje uczucia,
lepiej pozbawić się czucia.
I uwolnić się,
od cierpienia tego świata,
od uczuć, myśli, i czynów,
zobaczyć jak dusza lata,
nie doczekać się synów.
Zostawić zmartwienia, problemy, nadzieje,
bo coś we mnie pęknie coś się wyleje,
a gdy przekroczę tą cienką granice,
zabije się, na łaskę nie liczę.
Zimna stal się zaczerwieni,
doleję swój odcień do barw jesieni,
Może pomysł zły ale potem,
go rozważe bo mój umysł przyćmiewają
głupoty.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro