Dziś, posyłam ci uśmiech. 
Ciepły,dobry uśmiech który ma ci pomóc. 
Także dziś, śmieje się z Tobą i żartuję.  Ocieram twoje łzy.
Słucham twoich bólów.
Wydaje ci się, że nie mam zmartwień.
Jednak...
....
To kłamstwo.
Mój uśmiech to kłamstwo!
Zwykła maska, by nie zostać odrzuconym.
Zwykła maska,by udawać że jest dobrze.
Ale nie jest,czuję że się rozpadam.
Rozpadam w drobny mak.
Gdy maska spada, znika twoja dobrać.
Mówisz, bym dorosła. 
Że,  denerwuje cię i..toksyczna jestem.
To boli....
Boli
Ronię gorzkie łzy.
To nie moja wina!
To wina tych którzy mnie skrzywdzili.
Nie widzisz,że wołam o pomoc?
Mojej wyciągnięte dłoni?
Nie widzisz prawda? Ty nie chcesz jej widzieć.
Dlatego dziś, i jutro,pojutrze i do końca mych dni włożę maskę.
By poczuć, choć trochę fałszywej nadziei.