Rozdział 4. Wypadek.
/Gabriel/
Od wypadku Hachiego minęły 2 miesiące. Hachi już jest w lepszej formie. Obecnie byłem w kawiarni. Kupowałem kilka ciasteczek. Po zapłaceniu za ciastka wyszedłem z kawiarni. Hachi siedział przed wejściem do kawiarni. Poszedłem z nim do bazy. Zacząłem jeść ciastka.
-21 S zgłoś się.- Usłyszałem głos dyspozytora. Wziąłem radio do ręki.
-21 S zgłaszam się.- Powiedziałem przez radio.
-Wezwanie do potrąconego mężczyzny.- Na słowa dyspozytora od razu wstałem.
-Przyjąłem.- Powiedziałem idąc do karetki.- Doktorze, Martyna wezwanie mamy.- Powiedziałem wchodząc do karetki. Po chwili do karetki wszedł doktor Góra i Martyna. Kiedy byliśmy na miejscu zacząłem wykonywać polecenia Artura. W pewnej chwili usłyszałem pisk opon. Poczułem mocne uderzenie, a potem ciemność.
/Martyna/
Obudziłam się po chwili. Jakiś wariat w nas wjechał. Strasznie bolał mnie bark. Powoli usiadłam. Góra stał przy karetce i chyba wzywał pomoc. Po chwili podbiegł do mnie. Mężczyzna pomógł mi z ręką.
-Gdzie Nowy?- Spytałam się rozglądając się.
-Nie wiem. Zostań tu, a ja go poszukam.- Powiedział Góra i poszedł go szukać. Po chwili wrócił. Wziął deskę i kołnierz. Po chwili z pomocą jakiejś kobiety przyszedł z deską na której był Nowy. Był nieprzytomny i ranny. Po kilku minutach przyjechała karetka. Piotrek od razu do mnie podbiegł.
-Martyna nic ci nie jest?- Spytał się mój mąż.
-Mną się nie martw. Ważniejszy jest Nowy.- Powiedziałam kiedy do Nowego podbiegł Wikto i Kuba.
-Piotrek zanieś Martynę do karetki i przynieś nosze.- Powiedział doktor Banach, a Piotrek szybko wykonał swoje polecenie. Po chwili do karetki wszedł doktor Banach. Piotrek włożył nosze na których był Nowy po czym zamknął drzwi od karetki. Po chwili karetka ruszyła. W szpitalu opatrzyli mi rękę ale gorzej było z Nowym. Miał poważny uraz mózgu. Kuba dzwonił po jego mamę ale nie odbiera. Obecnie szłam pod blok operacyjny. Siedział tam Banach, Anna i Zosia. Usiadłam obok córki Wiktora. Po około 3 godzinach z sali operacyjnej wyszła Górska.
-Co z Nowym?- Zapytałam wstając w tym samym momencie co Zosia, Anna i Wiktor.
-Mam dobrą i złą wiadomość. Dobra jest taka, że żyje ale musieliśmy wprowadzić go w śpiączkę farmakologiczną. Zaś zła wiadomość jest taka, że dajemy mu 40% szans na wybudzenie się ze śpiączki.- Słowa lekarki sprawiły, że Zosia się do mnie przytuliła. Po czasie poszłam z nią pod sali Nowego. Leżał na łóżku. Był podłączony do respiratora. Zosia ubrała fartuch i weszła tam. Usiadła przy Nowym, a ja poszłam do bazy. Hachiko leżał przed wejściem na podwórko. Powiedziałam o wszystkim pozostałym. Wiedziałam, że są przerażeni. Nie dziwiłam się im. Teraz musieliśmy czekać i wierzyć, że Nowy się obudzi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro