Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Portal

- O co w tym wszystkim chodzi?! - wyjąkała Melania.

Wilk westchnął.

- Zapewne niedawno znaleźliście pierścienie.

Na twarzach zebranych pojawiło się ponowne zdumienie. Owszem znaleźli, ale nie mieli pojęcia, że mogą mieć z tym coś wspólnego.

- Należą do ciebie..?- zapytała niepewnie Aelita zdejmując pierścień z palca. Reszta ze zdziwieniem odkryła, że również mieli swoje, choć część ich nie zakładała. Tylko Nicolas zerknął w stronę stodoły intensywnie o czymś myśląc.

- Ależ nie - uśmiechnął się Piorun. - Do dziś nie należały do nikogo. Nikt nawet nie wiedział gdzie są i czy w ogóle istnieją, ale teraz należą do was. Wybrały was, byście pomogli naszemu światu.

Aelita odetchnęła. Teraz mogła zadać kolejne pytanie.

- Co to właściwie jest... Wielowzgórze?

- To magiczna kraina jak już wspominałem. Jest równoległa do tego świata i łączą je jedynie ukryte portale. Przejdziecie właśnie przez jeden z nich.

- Ale... - zaczęła nieśmiało Lilian.

- Dlaczego akurat my? Dlaczego pierścienie wybrały nas? - zapytał Varian, nie zauważając nawet, że Lilian coś powiedziała. Jednak dziewczyna ucieszyła się, że zadał to pytanie za nią. Odetchnęła z ulgą.

- Na to pytanie nikt nie zna odpowiedzi.

Nicolas zmierzył wzrokiem wilka. To wszystko było zbyt nierzeczywiste. Z pewnością ktoś znowu chciał go upokorzyć. Tłumiąc i przygaszając w sobie część siebie, która miała nadzieję, że to wszystko dzieje się na prawdę, spojrzał po wszystkich.

- Serio mu wierzycie? - prychnął. - Pewnie ktoś chce nam zrobić żart. Tych zwierząt tu nie ma, to zwykłe hologramy. I nie gadają. Nawet chyba wiem kto za tym stoi - spojrzał zawistnie na Samuela.- Nie wiem jak wy, ale nie chcę stać się pośmiewiskiem dla całej klasy - powiedział ostro, zobojętniając głos.

- Zapomniałeś podkreślić, że znowu - rzucił jakby nigdy nic rudowłosy. Dopiero po chwili, gdy zorientował się, że wypowiedział te słowa na głos, miał ochotę zniknąć.

W tym momencie w Nicolasie zgotowała się złość, przykrywając tym cały wstyd. Jednak zanim zdążył cokolwiek zrobić, Piorun wszystko zdążył ugasić.

- Rozumiem, że możesz w to wszystko nie wierzyć i nie wiem jak mogę ci udowodnić prawdomówność moich słów. Jednak wiem, że od teraz będziecie jedną drużyną i powinniście działać w ZGODZIE.

- A... Czy to konieczne?... - zapytała Aelita zerkając na Chrisa.

- Tak. Ale przyszłość zostawmy Losowi. Nicolasie? Chyba powinieneś pójść po to, co zostawiłeś.

Chico się zdziwił. Skąd to zwierzę wiedziało jak miał na imię? I skąd wiedział, że... Nie, na pewno nie mogło mu chodzić o to. Jednak wilk spojrzał na niego wymownie, jakby chciał potwierdzić myśli, które Nicolas od siebie odganiał. Ten widząc to, spojrzał na niego z niesmakiem, nie pozwalając, by ktoś zobaczył jego zdziwienie.

Wszyscy patrzyli na chłopaka jakby oczekiwali od niego wyjaśnień, jednak jedynie się odwrócił, włożył ręce w kieszenie i odszedł spokojnym krokiem do stodoły olewając ich.

Lilian nie bardzo teraz interesowały tajemnice Nicolasa. Wolała dowiedzieć się czegoś więcej o Wielowzgórzu. Jak wygląda? Kim są jego mieszkańcy? Jak żyją? Chciała zadać te wszystkie pytania wilkowi, ale ten jakby pochwycił jej myśli.

- W Wielowzgórzu będziecie musieli przebyć długą drogę, która nie będzie do końca bezpieczna. Nie wszyscy od początku będą do was pozytywnie nastawieni...

***

Więc gdzie widział tą świecącą błyskotkę? No tak to było gdzieś na słomie. Świetnie. Wolał już się nie dobijać przysłowiem "szukać igły w stogu siana". Wdrapał się na szczyt suszonej trawy i zaczął się powoli rozglądać. Wciąż zbytnio nie wierzył w to "wybranie". Po co niby jakaś magiczna kraina miała by go potrzebować? Miał nadzieję, że ten pierścień będzie jakkolwiek użyteczny.

W końcu zadziwiająco łatwo znalazł przedmiot. Tak po prostu leżał na wierzchu, krwiście czerwony. Podniósł go nie potrafiąc na niego nie spojrzeć. Czarną kreską było wyrysowane serce. Zacisnął w pięści przedmiot i wrócił powoli do pozostałych.

***

- Właściwie, to jak cię rozumiemy? Bo wiesz... Jesteś wilkiem no i rozumiem, że jesteś magiczny... - mówił Samuel.

- Jako, że nie jestem zwyczajny, po prostu pozwalam wam, mnie rozumieć. Ale to dzięki pierścieniom będziecie rozumieli zwierzęta w Wielowzgórzu, tak jak reszta mieszkańców. Widzę, że wasz przyjaciel już wraca, w takim razie wytłumaczę wam na czym polega wasza misja.

Nicolas stanął niedaleko reszty.

- Od ośmiu już lat, pewna wiedźma Lokuncja, więzi księżniczkę Alicorn, przez co wszystkie pegazy nie mogą latać, a jednorożce utraciły swoją moc. Wszyscy w krainie próbowali ją uratować, jednak dotąd nikomu to się nie udało. W końcu w Naszej Księdze pojawiła się nowa przepowiednia, głosząca o siedmiorgu ludzi, którzy znajdą pierścienie i uratują księżniczkę. Więc czekaliśmy, dopóki Księga powiedziała nam, że już przybyliście. Dlatego tu jestem. Proszę, oto mapa - przed nimi zmaterializował się przedmiot, który natychmiast poleciał w ręce Lilian. - Pomoże znaleść wam drogę. Portal jest w tamtym lesie. To wielkie drzewo, powinniście je rozpoznać od razu.

- To znaczy, że mamy wyruszyć teraz? - zapytał zdziwiony Chris, który dotąd siedział cicho.

- Owszem, nie ma co zwlekać.

- Ale... Możemy się spakować, prawda?

- Czasem zapominam, że ludzie nie śpią na gołej ziemi. - Przeprosił. Smugi zorzy ułożyły się w drogę ku niebu. - Ja również już odejdę.

- Zostawiasz nas tak? - zdziwiła się Melania.

Wilk się uśmiechnął.

- Wiem, że sobie poradzicie, w końcu pierścienie was wybrały.

Piorun ze swoją wilczą armią wkroczył na zorzą ścieżkę, która poniosła ich ku niebu. Wszyscy spojrzeli na to w szoku, jedynie Christian krzyknął za nimi:

- Babciu! Dlaczego masz takie wielkie uszy?!

***

Niedługo potem wszyscy zebrali się przy parkingu. Na plecach mieli plecaki, a w nich to, co uważali za niezbędne.

- Nie wierzę, że to robimy - powiedział Varian.

- W takim razie uwierz. Powiedz to głośno, WIEJEMY Z WYCIECZKI SZKOLNEJ! - sprostowała Aelita. - Nie wiem jak wy, ale strasznie się cieszę.

- No... Pewnie będzie fajnie. I magicznie - Melania nie do końca wiedziała co ma o tym myśleć.

- W takim razie chodźmy. Mamy iść w tamtą stronę - Aelita wskazała na las i ruszyła do przodu, a reszta powłóczyła się za nią.

Lilian postanowiła rozłożyć mapę. Nie była duża i najwyraźniej pokazywała drogę do portalu. Zobaczyła zaznaczony ośrodek po prawej stronie kartki, a wokół były pola i lasy. Zorientowała się, że jak na razie idą w dobrym kierunku. Złożyła mapę z powrotem i wsadziła do kieszeni. Las, do którego powoli się zbliżali, nocą wyglądał naprawdę niesamowicie. Był cały zatopiony w mroku, a światło księżyca tylko gdzie nie gdzie przebijało się między liśćmi. Zastanawiała się kto może mieszkać w tym lesie, skoro magia istnieje naprawdę i jej fantazje się spełniły. Teraz magia mogła kryć się wszędzie. Gdy w końcu wkroczyli w las, dotknęła pnia drzewa w nadziei, że wyczuje jego bicie serca.

Christian Yoon, mimo iż poczucie humoru nigdy go nie opuszczało, to jednak energia szybko z niego wyparowywała. Miał już dość tej wędrówki przez długie pole, a teraz musieli błąkać się i rozglądać po lesie w poszukiwaniu wielkiego magicznego drzewa. Gdyby nie miał tym komuś pomóc, to sam nie podjął by tej wędrówki.
Od kiedy tylko wyruszyli, rozwiały się jego wątpliwości co prawdziwości wilka. Mimo, że tamto zdarzenie wydawało się być teraz snem, nie obawiał się już jak wcześniej Nicolas, że ktoś po prostu chciał im zrobić żart. I jak musiał przyznać - dość pomysłowy. Jednak wolał się z tym przespać, dla pewności. Gdyby tylko mogli chwilę odpocząć... Nogi zaczynały go już boleć od dłuższego czasu.

Samuel w ciszy i skupieniu wypatrywał drzewa. Zresztą nikt się nie odzywał. Między wszystkimi było jakieś dziwne napięcie, jakby nie do końca jeszcze się przekonali do tej wyprawy. Wszystkie bransolety i łańcuchy brzęczały za każdym jego krokiem, burząc harmonię ciszy wielkiego lasu. Lubił ten dźwięk i uśmiechnął się na myśl nowej błyskotki. Pierścień na prawdę mu się podobał i doskonale komponował z resztą. Miał nadzieję, że po misji będzie mógł go sobie zatrzymać.

Wielką ciszę przerwał Nicolas.

- Po co ja dokładnie jestem potrzebny?  - zatrzymał się. - Wiecie, może lepiej będzie jak was zostawię z tą całą magiczną przygodą. Wątpię, by ten wilk mówił nam choć cień prawdy. Nie mam ochoty na chodzenie po lesie bez celu.

- To idź, wracaj. Nikt cię nie zatrzymuje - powiedział Samuel.

- Nie, ja tak - odezwała się Melania. - Jeśli dobrze zrozumiałam... To jesteśmy potrzebni wszyscy, cała siódemka. Bez jednej osoby ta cała przepowiednia z ich wielkiej księgi się nie spełni.

- Kto powiedział, że ma się spełnić? - prychnął.

- Oni w nas wierzą... - starał się powstrzymywać sapanie Chris. - Zresztą, wszyscy się cofniemy, jeśli nie znajdziemy żadnego portalu.

Nicolas ponownie prychnął, jednak poszedł dalej za resztą.

Aelita cały czas szła pierwsza. Była prawie pewna o które drzewo chodzi i pamiętała mniej więcej drogę. Nie mogła już się doczekać, aż znajdą się w magicznej krainie i odbędą wspaniałą przygodę! Trochę tylko przeszkadzała jej obecność Christiana, który był... no czarny, ale na szczęście szedł na końcu, kiedy ona prowadziła grupę. Albo raczej szła do przodu, nie oglądając się za resztą.

W końcu stanęli przed wielkim drzewem. Wydawało się wyższe niż za dnia, a korona drzewa tonęła w mroku.

- Wydaje mi się, że to to. Co sądzicie? - zapytała dziewczyna.

- No... Jest duże - przyznał Samuel. - Tylko jeżeli to portal, to jak do niego wejść?

Aelita zbliżyła się do drzewa i obeszła całe w koło, szukając jakiejś luki lub ruchomej gałęzi.

- Nie wiem - przyznała gdy nic nie znalazła.

Melania przyjrzała się w drzewu.

- A te znaki?

-Jakie? - zdziwiła się Aelita przyglądając dokładnie drzewu.

- No tutaj - Mel wskazała palcem wyżłobienia.

Wszyscy podeszli bliżej żeby się przyjrzeć. Żeczywiście, w drzewie były wydrążone znaki takiej samej wielkości jak na pierścieniach. Gwiazda, serce, koniczyna, łapa, księżyc, oko, diament.

- To chyba te drzewo... - stwierdził Samuel.

- Nie zauważyliście ich wcześniej? - zdziwiła się Mel.

- Jest ciemno, nic nie widać - powiedział Varian zastanawiając się, czemu dziewczyna zauważyła znaki niemal od razu. Może po prostu jej wzrok szybciej przyzwyczaił się do ciemności?
Za to Melania nie wiedziała dlaczego reszta zauważyła te dziwne wyżłobienia tak późno. Przecież było je widać wyraźnie.

- Ważne, że je znaleźliśmy. Teraz musimy się zastanowić jak otworzyć portal - zakomunikowała Aelita.

- Może by tak... - zaczęła niepewnie Lilian. - Przyłożyć nasze pierścienie do pnia?

- To jest myśl - pochwalił Samuel i podszedł do drzewa. Przyłożył pierścień tam, gdzie była koniczyna, a za chwilę pierścień zaczął się jarzyć na żółto.

- Co się dzieje? - Christian spojrzał na to zaskoczony, tak jak wszyscy.

- Chyba musimy zrobić to samo.

Varian podszedł i przyłożył swój, który rozbłysł na niebiesko. Za chwilę wszyscy poszli w przykład za chłopakami, a gdy Nicolas jako ostatni przyłożył swój, w drzewie rozbłysło jasne, oslepiające światło. Cała siódemka wkroczyła w portal by już za chwilę zjawić się w świecie pełnym magii.

***

Światło zgasło. Varian otworzył powoli oczy. Nie mógł do końca uwierzyć w to, co widzi. Byli w lesie. Na pierwszy rzut oka wyglądał zwyczajnie, ale gdy się przyjrzało, można było dostrzec niespotykane kształty liści drzew. Krzaki miały fioletowy odcień, a białe małe jagody zdobiły liście. Trawa była soczyście zielona i nie za wysoka. Nad nimi świeciło słońce, można było stwierdzić, że jest około szesnastej.

- Niesamowite... - powiedział Samuel.

Wtedy tuż obok nich przebiegł przebiegł jasnoszary królik. Królik, nie zając. Jednak najdziwniejsze było to, że miał troje uszu.

- Widzieliście to? - wykrzyknął Varian.

- Tak... Ciekawe przed czym uciekał - Melania spojrzała za zwierzęciem

Więc jednak to była prawda. Nicolas spojrzał na drzewo z którego wyszli. Może rzeczywiście magia istnieje?

- No to fajnie. Dopiero co zaczynamy nasza "misję",  a coś nas zaraz zje - powiedział z irytacją.

- Albo to królik z Alicji w krainie czarów? - podsunęła nieśmiało Lilian.

- W takim razie, skoro mamy biegać za jakimś zającem, najpierw chwilkę odpocznę. - Christian usiadł pod drzewem i przymknął powieki.

- Jest środek dnia - fuknęła na niego Aelita. - Proponuję, żebyśmy ruszyli w drogę, póki jest jasno.

- Tak właściwie to w którą stronę? - Lecz gdy Varian wypowiedział te słowa, ziemia zaczęła się lekko trząść, a z oddali było słuchać stukot kopyt. Ze strony lasu cwałowała czwórka dziwnych zwierząt. Były budową podobne do koni, jednak znacząco się różniły. Maść miały myszatą, żebra widoczne były tak, że z łatwością można było na nich grać, niczym na cymbałach. Trzecia para nóg była tuż za pierwszą. Przy tym dzikim cwale, zwierzęta podkulały środkowe nogi do brzucha. Uszy miały mniejsze od koni, wokół bezbiałkowych oczu, które przynosiły na myśl śmierć, były jasne plamy.

Zwierzęta wyglądały naprawdę groźnie. Christian szybko zerwał się na nogi i jakby dostał nadmiar energii.

- Co tak stoicie? Zaraz nas rozdepczą jak jakieś nędzne robale!

Stworzenia galopowały prosto na nich. Wszyscy zaczęli uciekać w przeciwną stronę. Skręcili między drzewa uważając by nie potknąć się o korzenie. Aelita wspięła się na jedno z drzew, a Varian i Samuel poszli za jej przykładem. Melania upadła. W momencie gdy te dziwne konie miały już ją rozdeptać, wszyscy usłyszeli dziwny dźwięk. Przypominał coś między piskiem ptaków a warknięciem. Zwierzęta zatrzymały się i pogalopowały spowrotem, zostawiając podróżników w spokoju.

Wszyscy dyszeli. Melania roztrzęsiona powoli się podniosła.

- Nic ci nie jest? - Aelita zaskoczyła z drzewa podbiegając do niej.

Dziewczyna pokręciła głową.

- Piorun powinien dać nam jakąś... Osobistą armię obronną czy coś, jeżeli oczekuje od nas, że uwolnimy ich tą całą księżniczkę żywi - Varian powoli zszedł z drzewa.

- Ale najwyraźniej coś nam pomogło - zauważył Sam, a reszta przyznała mu rację.

- Tylko ciekawe co, lub kto.

***

Błąkali się po lesie. Odkąd tylko wrócili do drzewa z którego wyszli, nie bardzo wiedzieli w którą iść stronę.

- Ten wilk dał nam chyba jakąś mapę? - przypomniał w końcu Nicolas.

- Lilian? - Mel spojrzała na dziewczynę.

- No tak ale... - gdy tylko wyjęła mapę, Aelita od razu zdążyła ją przechwycić.

- No i to rozumiem! - rozłożyła kartkę na trawie i wyjęła kompas ze swojego plecaka. - Mam nadzieje, że w Wielowzgórzu kompasy działają na tej samej zasadzie.

Lilian się zdziwiła. Teraz mapa pokazywała znaczną część Wielowzgórza. Magia.

- Piorun nawet zaznaczył nam najbezpieczniejszą drogę - Aelita ustawiła kompas. - Z mapy wynika, że powinniśmy... Iść w stronę skąd przyszły tamte stworzenia.

- No nie - wyjąkał Christian.

- W takim razie chodźmy - Samuel poprawił plecak.

- Po drodze znajdziemy miejsce gdzie rozbijemy obóz! - ucieszyła się Aelita. - Będziemy spać pod gołym niebem.

- Mi pasuje - uśmiechnęła się lekko Mel.

W drodze Varian rozmyślał o zwierzętach, które widzieli. Żałował, że nie miał okazji pogłaskać trójuszatego królika, ale miał nadzieję, że jeszcze się na takiego gdzieś natkną. Jednak te dziwne stworzenia podobne wyglądem do koni, budziły w nim dziwny niepokój.

- Na tej mapie było napisane gdzie właściwie jesteśmy? - zapytał trochę ironicznie Nicolas.

- W Lesie Wykopców - poinformowała Aelita.

- Tylko żeby nas z tego lasu nie wykopali - zażartował Chris.

Gdy zaczęło się ściemniać, Aelita znalazła odpowiednie miejsce na odpoczynek. Rozłożyli śpiwory i rozpalili ognisko. Lilian pomagała Chrisowi w przygotowaniu kolacji (jak zawsze spakował ze sobą zupki chińskie oraz mnóstwo innych smacznych rzeczy), Samuel pilnował ognia, a Varian i Nicolas nosili chrust.

Natomiast Aelita była w swoim żywiole. Razem z Melanią ustawiały warty oraz plan podróży na następny dzień.

- Tyle powinno wystarczyć - Varian przyniósł kolejną porcję gałązek. - Kiedy kolacja?

- Prawie gotowa. Tylko musicie wymyślić z czego będziecie jeść - uśmiechnął się Chris. - Mam tylko dwa kubki.

- Nie chcesz nas otruć może? - Nicolas spojrzał na gotującą się wodę.

- Szczerze, czasem mam ochotę dać ci coś przestarzałego.

Chico tylko coś mruknął i usiadł.

- Chyba musimy się podzielić kubkami... - stwierdziła Melania.

Nie było innego wyboru. Najpierw Christian zalał zupę gorącą wodą ze swojego rondelka Varianowi i Nicolasowi, następnie Samuel i Melania przejęli kubki, dostając swoją porcję. Gdy ci skończyli Lilian i Aelita z uśmiechem wciągnęły posiłek, a Chris jako dobry "gospodarz", zjadł na końcu, by mieć pewność, że reszta się najadła.

- Jak myślicie, jak zareagowali nauczyciele, gdy rano nie pojawiliśmy się na śniadaniu? - Mel leżała na swoim śpiworze wpatrzona w gwiazdy.

- Pewnie zadzwonili na policję - Samuel grzebał w ognisku patykiem.

- Chciałbym zobaczyć ich miny... - rozmarzył się Chris. - Myślicie, że gdybym teraz nagle znalazł się cały w mące w pokoju babki od fizyki, myślałaby że jestem duchem? - zażartował.

Kilka osób się zaśmiało.

- Christian, masz pierwszą wartę, pilnuj ogniska - Aelita wsunęła się do śpiwora. - Następny jest Varian. Jakby co, w plecaku jest cała rozpiska - dodała ziewając.

Reszta też poszła spać. Tylko Yoon siedział oparty o drzewo i starał się nie zasnąć. Przejrzał zapasy w plecaku i stwierdził, że będzie trzeba sprawdzić które z otaczających ich roślin są jadalne, bo długo nie pożyją z tego co zabrał.
Jak się okazało, w Wielowzgórzu żyły koniki polne. Christian widział nawet jednego i wyglądał całkiem zwyczajnie. Jedynie muzyka, którą grały, wydawała się znacznie bardziej usypiająca. Tylko na chwilę zamknę oczy - pomyślał. Jednak zanim zdążył otworzyć oczy już spał.

Nawet gdyby nie spał, czający się w krzakach mali ludzie, mieli ze sobą strzałki. Dla pewności wstrzyknęli wszystkim środki usypiające, tak że nikt nie miał szans się przebudzić...

***

Nicolas jeknął i złapał się za kark. Coś go potwornie szczypało. Wyjął szybkim ruchem rzecz i dokładnie jej się przyjrzał. Strzałka. Obejrzał się dookoła. Wszyscy byli w jednym wielkim pomieszczeniu wykonanym z drewna. Podłoga była pokryta wielkimi liściami, na których reszta towarzyszy jeszcze spała. Nie wiedział jak tu się znaleźli, ale było to jak najbardziej podejrzane.

Nagle drzwi się otworzyły, a do środka niepewnie zajrzał niski człowieczek.

- Jeszcze śpią - zakomunikował komuś, kto najwyraźniej stał za nim.

- Powinni ruszać dalej, obudźcie ich jakoś - zmartwił się dziewczęcy głos.

Drzwi się zamknęły, a Nicolas udał, że śpi. Niedługo później człowieczek wrócił. Było widać, że jest dorosły, jednak był dziwnie... Nie wyrośnięty. Z łatwością niósł wielkie wiadro z wodą i zaczął wylewać ją wszystkim po kolei na głowy. Gdy doszedł do Nicolasa, ten się poderwał.

- Spokojnie, nie śpię krasnoludku.

Ten posłał mu nienawistne spojrzenie i zwrócił się do wszystkich, którzy siedzieli w oszołomieniu po nagłej pobudce.

- Królowa przekazuje przeprosiny. Zostaliście uśpieni i przeniesieni tutaj w zamiarze zidentyfikowania was. Bardzo przepraszamy, nie wiedzieliśmy, że to wy... - Był trochę zmieszany. - W ramach przeprosin i wdzięczności zapraszamy was na wielkie śniadanie.

Większość nadal jeszcze nie do końca się przebudziła i z trudem rozumiała co właściwie się właśnie stało.

------------------------------------
Poświęciłam dla was możliwość pojechania w dwu godzinny teren, więc doceńcie to :')

Okej to pytanka:

1. Jak na razie podoba Ci się Wielowzgórze?

2. Myślisz, że to dobry pomysł by iść na to śniadanie?

3. Jeżeli będzie taka możliwość, będziesz chciał zwiedzić miasteczko?

Tylko do Nicolasa:

4. Czy zamierzasz powiedzieć reszcie o tamtym głosie?

Macie tydzień by odpowiedzieć. Kolejny rozdział będzie już w czasie szkoły....

Miłych ostatnich dni wakacji!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro