15. Pożar
Słońce unosiło się ponad linią drzew. Wielkie niezwykłe kwiaty już dawno pochowały się między gęstymi źdźbłami traw, a w rogu polany pojawiły się pierwsze jelenie. Poranek był naprawdę przyjemny i zachęcał do dalszej wędrówki, dlatego, ku zdziwieniu nie jednego, dziś jako pierwszy obudził się Christian. Zadowolony ze sprzyjającego słońca, począł rozpalać na nowo ognisko, aby zagrzać wody na herbatę. Podparł się dłońmi na biodrach i wciągnął jednym wdechem masę tlenu do ust, po czym wypuścił dwutlenek węgla uśmiechniętymi ustami.
Nie zastanawiał się zbytnio, co dało mu tyle dobrego samopoczucia z rana. Christian Yoon na co dzień miał w zapasie masę optymizmu i dobrego poczucia humoru, a każdemu przydarza się czasem taki poranek, że czuje się masę chęci do życia. A tak właśnie miał dziś nasz czarnoskóry bohater.
Gdy woda zaczęła bulgotać, zalał zioła w naczyniach i zbudził brygadę. Wiedział, że tym razem więcej zrobić nie może. Jedzenia już dużo nie było i zarządzał nim Samuel, a zrywanie jabłek nie szło Chrisowi najlepiej.
Lilian usiadła na trawie i natychmiast dostała do rąk napar. Uśmiechnęła się serdecznie do chłopaka, po czym lekko rozejrzała.
- Gdzie Nora? Gdzieś poszła? - zagadnęła.
Christian wzruszył ramionami odwzajemniając uśmiech.
- Nie widziałem jej.
- Mówiliście coś, że lubi znikać, tak? - Samuel zajmował się właśnie krojeniem chleba. - Powiedzcie Aelicie, żeby pozbierała trochę jabłek. Może coś pospadało przez noc, a w razie czego, połazi sobie po drzewie przedśniadaniowo - powiedział głosem pełnym sympatii.
- Tak - powiedziała krótko, trochę zaintrygowana tym Lilian. Nie spodziewała się, że tego poranka nie ujrzy nie lubianej przez nią towarzyszki.
- Już idę - odparł za to Christian i śmignął ku wejściu do namiotu, żeby zawołać Aelitę.
Lilian widząc to, zawołała, że wyszła z namiotu ostatnia i nie było w nim dziewczyny. Musiała wyjść wcześniej.
- Nie widziałem jej.
Zaskoczony chłopak zajrzał do środka, a później obszedł cały namiot.
- Po kim miała wartę? - Sam spojrzał po zebranych. - Nicolas, miałeś pierwszy, a po mnie jako trzecia Lilian.
Dziewczyna szybko kiwnęła głową.
- Po mnie była Aelita. Miała obudzić Christiana wczesnym rankiem.
Czarnoskóry przysiadł obok.
- Obudziłem się sam.
Samuel zerknął na koronę drzew, a później przez chwilę wpatrzył się w horyzont. Wziął kawałek cienkiej deski, na której kroił pieczywo i położył między rówieśnikami.
- Aelita też lubi sobie gdzieś chodzić. Może poszły z Norą razem? - zaproponowała z nadzieją Lilian. - Albo to Nora za nią poszła?...
Samuel rzucił każdemu po jabłku i usiadł przy nich. Nicolas spróbował zręcznie złapać owoc, ale przeszkodziła mu w tym przysłaniająca oczy grzywka. Podniósł go więc z ziemi i chwycił suchą kromkę. Po pierwsze, nie wiedział jak Sam radził sobie ze swoimi lokami, które wciąż przysłaniały mu oczy. Jemu samemu nie za bardzo wychodziło tak dobitne funkcjonowanie z upośledzonym widokiem. Po drugie, dobrze wiedział, że Nora już nie wróci i wątpił, że ma coś wspólnego ze zniknięciem Aelity. W końcu tutejsza dziewczyna jasno powiedziała, że będą po kolei znikać, a ostatecznie do celu dojdzie tylko jedno z nich.
Kiedy ja zniknę? - pomyślał.
- Jedzmy szybko i idźmy dalej. Nie czekajmy na nią, najwyżej nas dogoni - powiedział Chico. - A jak nie, chyba wszyscy dobrze wiemy, że spotkało ją coś podobnego, co tą dwójkę, którą zostawiliśmy za sobą.
Twarz Lilian przybrała przygaszony wyraz. Nadal miała lekkie wyrzuty, że zostawiła Melanię w tamtym rowie. Nagle uświadomiła sobie, że jeśli Nora jednak nie wróci, zostanie zupełnie sama wśród chłopców.
***
Zjedli, napchali do plecaków jabłek, zapakowali namiot i ruszyli dalej. Pod jabłonią zostawili jedynie plecak Aelity z jej osobistymi rzeczami. Wiedzieli, że jeśli wróci, znajdzie ich i będzie potrafiła sobie sama poradzić, dlatego nie zostawiali jej żadnego jedzenia. Mogła przecież też nie przyjść, a nie mogli pozwolić sobie na to, by ich małe zasoby pożywienia się zmarnowały.
Dziwnie czuli się w tak małym gronie. W czasie marszu panowało zupełne milczenie, a najgłośniejszym dźwiękiem zdawały się być sapania Chrisa. Samuel zamykał przemarsz.
Otaczały ich zielone łąki, zagajniki drzew i lasy, bliżej, bądź dalej horyzontu. Trzymali się wydeptanych ścieżek, a czasem szli przez gęstwiny traw. Tak im minęła dalsza droga. Krótkie postoje, sprawdzanie mapy, dużo ciszy. Nie spotkali na swej drodze nic niezwykłego, prócz wcześniej spotykanych wykazów fauny i flory. Teren coraz widoczniej się podwyższał, zalesienie się przerzedzało, aż zachód słońca okazał się na tyle bliski, że najbezpieczniej było rozłożyć ponownie obóz.
Byli tak zmęczeni, że nie chciało im się rozkładać namiotu. Nikt nie miał nic przeciwko, spania pod gołym niebem. Dzień był ciepły, noc też się taka zapowiadała. Nicolas wypatrzył płytką kotlinę, idealną, by spędzić tam noc przed dalszą podróżą.
- Dobry pomysł, zaraz możemy tam zejść.
- Zaraz? - podniósł brwi ze zmęczonym spojrzeniem Chico.
- Pomyślałem, że tu usiądę - Sam rzucił plecak na trawę. - i może popatrzę sobie na niebo - wzruszył ramionami siadając.
Jego przyjaciel przeczesał bezowocnie dłonią włosy i przekręcił oczami.
Lilian po chwili zawahania usiadła obok rudolokiego i skierowała wzrok na rozpalające się niebo.
- Jak cudownie! - ucieszył się Christian. - Teraz odpoczynek, a później możemy się stoczyć na dół - posłał im uśmiech. - Będzie dwa razy szybciej, a jaka zabawa?
Samuel prychnął.
- Nie starczy ci turlania? - nawiązał do incydentu sprzed paru nocy w lesie.
Gdy czarnoskóry z dziewczyną zorientowali się o co mu chodziło, aż się zaśmiali.
- Jak wolicie, możemy rozkładać śpiwory po ciemku - burknął Nicolas i również usiadł.
- Nie wydaje wam się, że gdzieś daleko zaczął się ogromny pożar, który wkrótce pochłonie cały ten świat? - przerwała nostalgicznie ciszę Lilian, po parudziesięciu minutowym milczeniu. Chłopcy przyjrzeli się horyzontowi w poszukiwaniu dymu, gdy zorientowali się, że to była metafora.
- A my jesteśmy tak malutcy, że nie jesteśmy w stanie go zatrzymać, nie mamy takiej mocy. Możemy za to na niego patrzeć i go podziwiać. Dostrzec w nim coś pięknego i zdążyć go docenić, zanim zostanie po nim sam ciemny pył. Szare niebo i czarna, naga ziemia.
- Lilian, czy ty przypadkiem nie piszesz czegoś do szuflady? - zapytał po chwili Sam.
Dziewczyna lekko drgnęła.
- Może? - spróbowała się wymigać od głębszej odpowiedzi.
- Widać - stwierdził krótko Nico.
- Gdyby nie ten popaprany inny świat, pewnie nigdy byśmy się o tym nie dowiedzieli - westchnął nostalgicznie Sam.
- Zgłaszam sprzeciw! - zaoponował Christian. - Pamiętam, że Lili zgłaszała parę opowiadań na konkursy nauczycielce.
- No dobra, w takim razie ja bym nie wiedział. I Nico pewnie też nie. Właściwie, to chyba nigdy nie bylibyśmy choćby na dzień skazani na siebie w takim składzie.
- Z waszej trójki, tylko od Chrisa słyszę regularnie jakieś żarty, a ty Sam, raz pożyczyłeś mi temperówkę w podstawówce.
- Ha! To chyba sugestia, że jestem od was milszy - ucieszył się czarnuch.
- No weź, Lilian wybacz nam! - powiedział opresyjnie Sam i spojrzał na Nicolasa. - Patrz! Nico też wyraża skruchę. Gdzieś tam w głębi serca - dodał i przedzierając się ręką przez szerokość wszystkich, poklepał chłopaka po lewej części klatki piersiowej.
W tym momencie ciemnowłosy się uśmiechnął. Szczerze.
- Chyba mogę wybaczyć, nie mam wam tego za złe... To wina mojej nieśmiałości, że nie mam relacji z większością klasy - Była lekko rozśmieszona ich zachowaniem.
- Zobaczysz, wrócimy do domu, to ja już się tym zajmę i wszyscy będą wiedzieli, kim jest Lilian Brooks - mrugnął w jej stronę.
- Właściwie brzmi jak jakaś sławna pisarka - podrzucił Chris. - Lilian-Brooks.
- Masz rację.
Dziewczyna lekko się zaróżowiła.
Wkrótce zeszli w dół depresji terenu. Nie widzieli już niestety podłoża tak dokładnie, jak by to było za dnia. Zapomnieli też, że Yoon proponował sturlanie się z górki.
- Wróciłbym już do domu. Do ciepłego łóżka - zatarł ręce Sam i zaczął rozkładać swoje posłanie.
- O tak, ciepłe, miękkie łóżko brzmi dobrze - podłapał Christian. - Do tego spanie do dziewiątej piętnaście.
- Myślałem, że dłużej sypiasz - rzucił Nico.
- Bez śniadania? Nigdy w życiu! Po nim mam pośniadaniową drzemkę.
Co jakiś czas ktoś jeszcze coś powiedział, zanim jakoś się ułożyli. Nicolas przed snem pomyślał, że już wie, dlaczego przyjaźnił się z Samem. Gdy miał dość atmosfery w domu, zawsze mógł z nim wyjść i pogadać. Tak samo było w przypadku rudowłosego.
*****************************
Hejaaaaa! Każdy wie, jak to wygląda, gdy się zaczyna chodzić do szkoły, a weekendy miałam zawalone w związku z przeprowadzką. Lecz dziś usiadłam i skończyłam (co jakiś czas przysiadywałam i pisałam co nieco)
Taki krótki rozdział dziś, zbliżamy się coraz bardziej do końca... Nie martwcie się, mimo przeciwności, dociągnę tę powieść do końca.
Coś spokojnie dziś było, prawda?...
Pytania:
Nico, Lili, Chris, Sam:
1. Jakieś refleksje na temat do zbliżającego się powrotu do domu?
2. Myślisz, że co się stało z Aelitą? I Norą? Widzisz raczej plusy, czy minusy tego? (na Norę Nico nie odpowiada)
3. Refleksje z dnia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro