6. W świętej pamięci
Klasa szybko opustoszała po urywku jakiejś mało znanej, ale dość popularnej w starszych klasach piosenki. Lilian wykorzystała fakt lekcji z wychowawcą, by wolno się spakować, a gdy nikogo już nie będzie w klasie, podejść nieśmiało do biurka. Nauczyciel, kapłan ubrany po cywilu, z koloratką umieszczoną w kołnierzu, oderwał wzrok od monitora komputera i spojrzał prosto na dziewczynę. Lilian już pierwszego dnia szkoły nabrała do niego dziwnego zaufania i z każdym kolejnym się w tym utwierdzała. Tak, jej wychowawcą był dyrektor szkoły, którego mogła usłyszeć na rozpoczęciu roku. Dziś nadeszła środa, wyjątkowa dla niej, ponieważ postanowiła sobie, że zapyta go o nurtującą ją sprawę.
- Czegoś potrzebujesz, Lilian? - zapytał się z sympatycznym, może trochę figlarnym uśmiechem.
Lilian podsunęła sobie krzesło.
- Chciałabym o coś zapytać. To pewnie trochę dziwne i nie wiem, czy mogę... Ale chodzi o jedno ze zdjęć na gimnazjalnym tablo.
Nauczyciel dalej patrzył się na nią wyczekująco, a Lilian szybko szukała w głowie słów, które najlepiej wytłumaczą jakiej odpowiedzi oczekuje.
- Jakiś czas temu przyglądałam się im... i chyba zobaczyłam moją znajomą. Dawno się nie widziałyśmy i właściwie nie wiem co się z nią stało. Pomyślałam, że może pan... ksiądz... wie co się z nią stało?
Mężczyzna był lekko rozbawiony jej zakłopotaniem. Usiadł wygodniej na krześle.
- Jak się nazywała? Bardzo możliwe, że ją pamiętam.
- Nora - powiedziała szybko, bo czym nagle się zawahała. - Nie pamiętam jak miała na nazwisko. Miała duże zielone oczy i takie falowane, brązowe włosy.
Dyrektor szeroko się uśmiechnął.
- Nora! Kisińska. Tak, chodziła do naszego gimnazjum. Nie była jedną z najlepszych uczennic, ale zawsze w jakiś sposób się wyróżniała. Chociaż jej przyjaciele zostali tu również w liceum, ona wyjechała uczyć się w mieście. Od tamtego czasu jej nie widziałem. Nie pojawiła się nawet na pogrzebie przyjaciółki... - wydobył z siebie jakby westchnienie.
Lilian poczuła, jak coś się w niej zapala i lekko drga z radości. Chciała wiedzieć więcej.
- A do jakiej szkoły poszła? Albo mogłabym dostać jakiś kontakt do jej rodziców? - zapytała z lekkim zapałem, choć bardzo delikatnym i ledwo dostrzegalnym. - Jeśli oczywiście mogę...
- Niestety, trzy lata po ukończeniu szkoły wyrzucamy dokumenty uczniów - uśmiechnął się jakby z poczuciem winy. - Nie wiem, gdzie mieszkają jej rodzice. A jak mówiłem, najlepsza przyjaciółka zginęła. To było parę miesięcy po rozpoczęciu pierwszej klasy liceum. Zima była mroźna, a w okolicach świąt często zbierały się śnieżyce. Smutna historia. - Zamyślił się chwilę. - Gdybyśmy się przeszli do tablo, może mógłbym ci wskazać, z którymi dziewczętami się trzymała. Może je znajdziesz i ci pomogą - uśmiechnął się. - Sam jestem ciekawy co u Nory.
Co u Nory? Aktualnie żyła w magicznym świecie, w Wielowzgórzu, Lilian nawet nie wiedziała dokładnie w którym miejscu. Albo miała sobowtóra, który niczego nieświadomy żył w mieście, obgadywany teraz przez nią i przez dyrektora. Zgodziła się, nie myśląc o tym, że przerwa wkrótce się skończy i ruszyła z nim korytarzem do zdjęć absolwentów.
- O! Jest jej klasa - powiadomił dyrektor, ale nie musiał tego mówić. Lilian błyskawicznie odnalazła uśmiechniętą twarz koleżanki. Czy mogła ją nazywać koleżanką?
- To Marie, w świętej pamięci. O, a to Mika. Były spokrewnione, możesz spróbować ją znaleźć. Jeśli dobrze pamiętam, chciała się dostać do liceum plastycznego. Z Mitchie chyba też się lubiła. A Kate pomagała uczyć jej się historii... - Wodząc dalej po tablicy, nagle się zaśmiał i wskazał zdjęcie dziewczyny ze związanymi długimi włosami w kolorze skorupy orzechów włoskich. Oczy otaczały jej prostokątne, ciemnoczerwone oprawki okularów. - To była naprawdę ciekawa klasa. Z Julie nie lubiła się zbyt bardzo, ale często pomagała rozwiązywać konflikty między nią a Kate.
Lilian wyjęła notes i zapisała wszystkie nazwiska. Nawet Julie. I zmarłej Marie. Marie Samson, siostry Abry.
- Mógłbym tak gadać i gadać, ale czas zbierać się na lekcje! Jeśli się spóźnisz, powiedz, że to z mojego powodu.
Dyrektor przyjrzał się dziewczynie.
- A ty gdzie poznałaś Norę?
Lilian spojrzała na nauczyciela i wypowiedziała krótką historyjkę, którą wcześniej wymyśliła, przygotowując się na spotkanie.
- Chodziłyśmy razem na zajęcia z rysunku w mieście. Niestety nie dałyśmy sobie żadnych kontaktów.
- Ach! Nie dziwię się - była marzycielką. Pisała niesamowite opowiadania i wygrywała konkursy. Czasem mi opowiadała...
Lilian chciała słuchać dalej, ale na korytarzach znów rozbrzmiała melodia. Dyrektor przeprosił i wrócił do klasy, a ona jeszcze chwilę stała i patrzyła to na Norę, to na inne twarze, jej koleżanek. Ale głównie na nią. Później wyjęła z kieszeni telefon i zrobiła jeszcze jedną rzecz, którą uważała za słuszną.
***
Riley niespiesznym krokiem wyszedł ze swojego bloku i ruszył chodnikiem. W uszach dźwięczała mu piosenka zespołu Metallica "Enter Sandman", a gdy doszedł do osiedlowego śmietnika, akurat w do linii melodycznej dołączyła gitara elektryczna. Dyskretnie poruszał jedną dłonią w rytm muzyki i wrzucił dwa worki ze śmieciami do kubłów. Nie rozglądał się, całkowicie pochłonięty nastrojem, który narzucała mu muzyka. Ruszył z powrotem do klatki ze wzrokiem wbitym w chodnik.
Miał wrażenie, że ktoś gdzieś coś mówi, ale nie spojrzał w tamtą stronę. Nie był zainteresowany.
***
Nicolas ponownie stał pod domem przyjaciela. Dziś pracę kończył o trzeciej, tak jak Chris szkołę, więc miał nadzieję, że zastanie go w domu. Niestety, był pusty. Jego rodzice również nie wrócili jeszcze ze swoich obowiązków, a Christian mu nie odpisywał.
Ruszył w stronę swojego miejsca zamieszkania parę dzielnic dalej. Droga zazwyczaj zajmowała mu pół godziny - wcale nie tak dużo, a nie chciał marnować pieniędzy na bilety. Dzisiaj nie padało i nie był zmęczony.
Z niechęcią zauważył, że dzieciak Chrisa siedzi na ławce przed swoim domem, popijając sok przez słomkę. Zwrócił uwagę na napis "100% pomarańcza", po czym zignorował obecność chłopaka, niestety, na próżno.
- Chris raczej zbyt szybko nie wróci. Dziś jest środa. W środę odrabia lekcje ze swoją dziewczyną.
Znowu ta dziewczyna. Nicolas sam nie wiedział, czy ten fakt powinien go przekonać o jej istnieniu.
- A ty czemu tu siedzisz? - zapytał.
- Zapomniałem kluczy - Eric spuścił wzrok, gdy to mówił i pociągnął trochę soku przez słomkę.
Stojąc i patrząc na niego, Nicolas dostrzegł, że chłopak siedzi na rozłożonej, białej chustce. Domyślił się, że miało go to chronić przed brudem i zarazkami. Wiedział też, że ściemnia mówiąc co się stało z kluczami, ale nie zamierzał drążyć tematu.
Zapadło milczenie, lecz szybko przerwało je parę głośnych siorbnięć. Sok się skończył.
- Może powiem Chrisowi, że tu byłeś - oznajmiłił obojętnie Eric, na co Nicolas kiwnął głową i poszedł dalej.
W trakcie drogi stwierdził, że jeszcze nie chce wracać do domu i zaczął błądzić chodnikami miasta. Żałował, że nie zastał Chrisa, ale postanowił, że sam podejmie decyzję co do swojego pomysłu. Miał wrażenie, że Lilian i tym razem nie zjawi się na zaproszenie, dlatego wymyślił jak inaczej dobrze wykorzystać ten czas. Pierścienie znikały? Tak się składało, że albo ktoś je kradł, albo, co również było prawdopodobne, znajdowały nowych właścicieli. Dlatego trzeba było ich znaleźć i zebrać w jedno miejsce. Nie wiedział co, ale mogło to coś dać. I być może przygotować bandę nowych dzieciaków do bliskiego zderzenia z innym światem.
Jakie to głupie, że akurat on rozwodził się nad Wielowzgórzem.
Jeśli będą w jednym miejscu, to może znów Piorun do nich przyjdzie i powie o co chodzi. To było nie wykluczone, choć Nicolas niezbyt wyobrażał sobie, żeby zgraja wilków na zorzy polarnej miała pojawić się na murzyńskiej dzielnicy, gdzie tak na prawdę każdy mógł ją przez przypadek zobaczyć. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej nieprawdopodobne zdawały mu się wcześniejsze myśli o tym, że niby mieliby wrócić do Wielowzgórza.
Nie wiedział kiedy, ale doszedł do osiedla pełnego wysokich, modernistycznych bloków mieszkalnych. Zauważył nieopodal Rae siedzącą na ławce placu zabaw. Patrzyła się na chłopaka, który właśnie odchodził od kubłów na śmieci. Chyba go kojarzył, ale nie był pewien.
- "Life is usless" - powiedziała. - Hm, niezły napis, chyba już kiedyś widziałam tę koszulkę - zawołała drwiąco, ale chłopak nie zareagował. Oboje patrzyli, jak wchodzi na klatkę schodową i zamykają się za nim drzwi.
Twarz Rae nagle się zmieniła, przybierając konsternację. Gdyby zdawała sobie sprawę z jego obecności, pewnie by sobie na nią nie pozwoliła. On też nie spodziewał się, że trafi na nią akurat wtedy, kiedy jej potrzebuje. Jeśli można było tak to ująć. Postanowił do niej podejść.
- Rude włosy. Chyba się nie dawno widzieliśmy.
Jego słowa specjalnie zabrzmiały w podobny sposób co przed jej kierowane do tamtego kruczoczarnego chłopaka. Nie były jednak ani trochę złośliwe, powiedziane raczej jakby od niechcenia. Usta dziewczyny momentalnie ułożyły się w charakterystycznym zadziornym uśmiechu. Odwróciła się w jego stronę. Najwyraźniej nic sobie nie robiła z ich ostatniego spotkania.
- Czegoś potrzebujesz?
Informacja za informację - pomyślała rudowłosa. Miała świadomość tego, że informacja to niezwykle cenna waluta i miała nadzieję to teraz wykorzystać. Była pewna, że wie to, co chciałby wiedzieć Nicolas Chico. Patrzyła na niego lekko, lecz uważnie. Ostatnim razem zdążyła zauważyć ile się zmienił od kiedy chodzili razem do jednego gimnazjum. Niezwykle nieprzyjemny i niebezpieczny smarkacz z niższej klasy nie miał już pryszczy, głos mu zmężniał, a fryzura też była nieco inna. Po raz kolejny jednak zaskoczona odkryła, że kpina zeszła z jego twarzy. Jego wzrost i obejście ją dezorientowały.
- Niedawno znalazłaś pierścień, prawda? - postanowił nie zakładać kradzieży.
- A co? Należy do ciebie? - zapytała beztrosko. Po chwili powoli wstała. - Mam wrażenie, że coś o nim wiesz. - Nicolas patrzył się na nią w sposób, którego nie potrafiła odczytać. - Co powiesz na wymianę informacji? Ty mi powiesz dlaczego w jakiś sposób przypomina te, które dotąd widziałam u innych, a ja Ci powiem, kto również je posiada. Hm?
Zauważyła, że rozbłysło mu spojrzenie. Kiwnął głową.
- Mogę zacząć. Te pierścienie po prostu nie są zwyczajne. Nie pochodzą z żadnego znanego ci miejsca - oznajmił poważnie. - Są wyjątkowe.
Naprawdę tak myślał? Naprawdę potrafił tak o nich mówić? Czuł się chlernie głupio wywyższając jakiś tam przedmiot. Jakiś tam?
- Myślę, że wszyscy, którzy je mają, powinni spotkać się w jednym miejscu - kontynuował, starając się, by nie brzmieć zbyt głupio. - Dlatego zapraszam Cię na obiad do Chrisa w tę sobotę. Tam dowiesz się więcej - zakończył dość ponuro. - Teraz ty powiedz, kto jeszcze ma pierścienie i gdzie mogę ich znaleźć.
Dziewczyna nie była do końca zadowolona z odpowiedzi, ale zauważyła, że Nicolas pamięta jak cenna jest informacja. Założyła, że nie powiedział jej wszystkiego, by złapać ją na przynętę i mieć z całego przedstawienia więcej korzyści. Poczuła, że raz może stracić i ani przez chwilę nie przeszło jej przez myśl, że prawda, której pragnęła mogła ją przestraszyć, lub po prostu nie wziąć jej na poważnie, dlatego Nicolas nie zdradzał jej wszystkiego.
- Aris Lu, trzecie liceum ogólnokształcące. Riley Spencer, lub jak kto woli, Emotek z naszego rozkosznego gimnazjum, blok za nami. Nie wiem, które mieszkanie, więc sory, dziś go nie zaprosisz na obiad. Ale chyba go zauważyłeś? Do zobaczenia w sobotę!
_________________________
Mam nadzieję, że rozdział nie był nudny. To znaczy - nie był za krótki i za mało sycący. Nie uważam, żeby miał genialną jakość, ale mam nadzieję, że jeszcze zdołam napisać rozdziały podobne do tego pierwszego. Wciąż zachwycam się "Krzykiem na gorącym asfalcie", to naprawdę był mój rozdział-marzenie, heh.
Mama nadzieję też, że nie skaczę za bardzo i te porozrzucane rozdziały jakoś się łączą i płynnie idą! Chyba nie, ale jestem romantyką, więc musicie mi wybaczyć.
Czy do końca roku pojawi się jeszcze jakiś rozdział? Nie wiem. Wiem tylko, że przez wolne zawalam szkołę, choć nie powinnam i postanowiłam zarówno sobie i jak i wam zrobić tą przyjemność i się tu pojawić.
Piszcie jeśli macie jakiś uwagi co do swoich postaci! Naprawdę wyszłam z wprawy.
Nicolas:
1. Jak myślisz, jaka jest szansa, że tym razem Lilian się zjawi?
2. Jak się teraz czujesz? Z tą całą sprawą z pierścieniami...
Chris:
1. Jak zareagujesz na nowinki od Nicolasa? PS znasz Rae i Rileya, Arisa CHYBA nie.
Eric:
1. Jeśli masz jakieś przemyślenia, czy cokolwiek, to śmiało.
Lilian:
1. Masz jakieś teorie dotyczące Nory, lub innych spraw, których się dziś dowiedziałaś?
Rae:
1. Jak nastawienie na sobotni obiad?
Aris:
1. Zgodzisz się przyjść na obiad? I kto by musiał cię zaprosić?
Riley:
1. Jeśli jakaś nieznajoma dziewczyna przyjdzie ci do domu i każe iść na obiad do znajomego z gimnazjum... Jak się zachowasz?
Życzę wiele weny na nowy rok!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro