Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V

consequences

„Stannisowi nie było dane posiadać syna. Królowa Selyse, przekonana, że klątwę na ich płodność łoża małżeńskiego sprowadził Robert Baratheon, przekonywała męża do różnych rzeczy, żeby spłodzić mu syna. Między innymi chciała oddać w ofierze R'hllorowi Edrica Storma, bękarta zmarłego króla i kuzynki Selyse. Król jednak nie przychodził do niej zbyt często, a nawet bardzo rzadko i nie był chętny tym razem, żeby ponownie starać się o męskiego następcę. Ale problem wzmógł się, gdy został Władcą Siedmiu Królestw.

Spłodził tylko dwie córki. Dwie damy były jego jedynymi spadkobiercami. Jego doradcy nalegali na niego, żeby ogłosił dziedzica. I nikt nie zdziwił się, gdy król obwołał nim swą najstarszą córkę, księżniczkę Argellę Baratheon, lecz nie spotkało się to ze zbyt dużym zadowoleniem. Historia dowiodła już, co się dzieje, gdy spadkobiercą zostaje kobieta. Poza tym, nie chcieli w przyszłości służyć dziewczynie, kłaniać się jej i jej usługiwać. Stannis nie ustępował. Kazał klęczeć swym lordom i rycerzom przed jego córkom, składać jej przysięgi oraz całować w dłoń dla wyrażenia szacunku. Groził, że jeżeli sprzeciwią się, wtrąci ich do lochów, a później spali w ofierze bogu.”

— maester Samwell w kontrowersyjnej księdze „Wielka”

Stannis zabronił Selyse i Melisandre wchodzić do komnat Argelli na następne kilka dni. Królowa była wściekła za wybryk córki. Ze swoim ostrym językiem i głośnym tonem głosu, zaczęłaby się wydzierać, że jest nieodpowiedzialną i bezmyślną dziewką. Księżniczka nie zniosłaby kolejnych godzin krzyków. Natomiast kapłanka bardzo pragnęła obejrzeć smoka. Już w ciągu następnych nocy po wydarzeniu odprawiła wielkie, uroczyste msze. Kazała rozpalić wielkie ogniska, które miały się tlić nieustannie całe dnie.

Mogła w spokoju odpocząć i zregenerować się po gorączce, której nabyła jeszcze tej samej nocy. Jej mięśnie bolały, a jej całe ciało dygotało z zimna. Ciepło zapewniało jej jedynie stworzenie. Na szczęście Dacey czuwała nad nią całą noc i kazała wezwać maestera. Argella przespała cały następny dzień dzięki mleku makowemu a także zielnemu wywarowi. Przebudzała się jedynie kilka razy, ale tylko po to, żeby zaraz usnąć ponownie. Nie wiedziała, co się wokół niej dzieje i gdzie znajdowało się białe stworzonko. Czasami czuła jego promieniujące ciepło ciała.

Obudziła się delikatnie. Księżniczce rzadko zdarzały się makowe sny, które inni określali jako gwałtowne i wyczerpujące. Argella była zmęczona trawiącą ją gorączką. Czuła w ustach gorzki smak. Spojrzała na kubek stojący na szafce nocnej, pewnie wypełniony słodkim napojem, którego miała już dosyć. Dacey poiła ją nim w nocy, a księżniczka piła go tylko ze względu na swoją damę. Ruszyła nogami i odkryła, że całe jej ubranie jest spocone. W swoim gorączkowym śnie na przemian było jej gorąco lub lodowato, tak że jej ciało dygotało.

Poruszyła palcami rąk. Dłonie miała zawinięte w bandaże. Sapnęła, kiedy poczuła ostre pieczenie. Pamiętała, że jajo ją poparzyło, mimo iż noc była chłodna. Uniosła delikatnie koc, pod którym przykryto jej ciało. Komnata nie zmieniła wyglądu. Okiennice były rozszerzone i mogła przez nie zobaczyć szaro-niebieskie niebo oraz gęstą mgłę. Świat jeszcze się nie skończył, ale to też nie był jej sen. Dla Argelli narodziny smoka wciąż były nierealnym wydarzeniem i nie pozwoliła sobie myśleć inaczej.
— Księżniczko! — usłyszała głos Dacey, która stała w progu. — Czy powiadomić Jego Miłość, że wstałaś?

Ból w brzuchu dał o sobie znać. Gorączka zawsze zabierała jej wszystkie siły i gdy ustępowała, była potwornie głodna.
— Na razie rozkaż przygotować dla mnie posiłek i pomóż mi się ubrać.

Włożyła jedną z wygodniejszych sukien, której gorset nie ściskał jej ciała tak mocno, by uciskać jej brzuch lub uniemożliwiać oddychanie. Argella bardzo lubiła nosić tradycyjne kroje ubrań z Dorzecza. Suknie były skromne, ale szykowne. Zwykle były w ciemnych, stonowanych odcieniach, bez dekoltu, ozdobione jedynie brokatem lub drogą nicią. Nie odkrywały za bardzo ciała, nie świeciły się i nie przyciągały uwagi, ale były bardzo reprezentacyjne. Zapewniały również ciepło i wygodę, ale nie nadawały się do noszenia ich w lato. Księżniczka nie wkładała również wielu klejnotów na siebie, chociaż zapinała złote kolczyki i nosiła na głowie tiarę wysadzaną połyskującymi perłami.

Dacey pomogła jej się uczesać. Argella uwielbiała, gdy jej palce wmasowywały w skórę jej głowy olejki. To działało na nią odprężająco. Lubiła też, kiedy gładziła jej czarne włosy i delikatnie je zaplatała. Dacey była taka… naturalna, normalna. Podczas gdy inni próbowali wpaść w łaski księżniczki, to dziewczyna Horpe'ów po prostu była sobą. Towarzyszyła jej i służyła, jakby to była praca do końca życia, której oddała całą siebie. Chyba znała niewiele osób, które były tak oddane oraz lojalne.

Obiad przyniesiono jej chwilę po tym, jak stała się gotowa stawić czoło całemu dniu. Próbowała nie rzucić się na jedzenie, które wyjątkowo dobrze jej smakowało, nawet jeśli była to ryba w sosie. Nie przepadała za owocami morza, ale teraz nie miało znaczenia czy był to pieczony kurczak, czy nawet żabie udka. Dostała również kawałek kruchego ciasta wyłożonego powidłami. Jego również wciągnęła z przyjemnością, lecz zawsze miała słabość do ciast. A któżby nie miał?

Z napchanymi policzkami wpatrywała się w drzwi, za którymi uwięziono smocze pisklę. Dacey powiedziała jej, że to dla bezpieczeństwa. Podeszła do nich, kiedy skończyła posiłek. Cicho i ostrożnie weszła do pomieszczenia spowitego w półmroku. Przez przymknięte okiennice wlatywało białe, blade światło dnia. Na stole stała metalowa klatka. Usłyszała, jak swój własny oddech staje się cięższy i szybszy. W środku coś białego się poruszało. Przy prawie każdym ruchu wydawało skrobanie, jakby ktoś drapał ostrym paznokciem o drewno. Argella powoli nachyliła się nad małym kojcem, próbując ujrzeć przejawy agresji w stworzeniu. Fioletowe ślepia smoka spoglądały na nią, ale nie było w nich wściekłości. Smoczątko uczepiło się krawędzi metalu i wspięło do góry. Na ten widok pękło jej serce. Jak coś tak niewinnego mogli uwięzić, jakby było ziejącym ogniem potworem?

Otworzyła klatkę z lekką trwogą. Pomimo rozmiarów, stworzenie mogło odgryźć jej połowę dłoni lub spalić twarz. Smok był szybki. Wspiął się na górę klatki, niczym małpa. Argella sądziła, że gady z ogółu są powolne, a jedynie w sytuacjach zagrożenia potrafią być szybkie - o ile smoki właściwie były… są gadami. Zaskoczyły ją więc żywe ruchy bestii. Księżniczka przyjarzała jej się uważnie. Malowidła Baleriona tylko trochę przypominały pisklę przed jej oczami. Bardziej było ono podobne do obrazów Caraxes - chudej i smukłej, bardziej wężowatej.

Fioletowe oko błysnęło w świetle świec. Dziewczyna słyszała ich oddechy, jej był wolniejszy. Z gardła smoka wydał się lekki klekot.
— Saelys — powiedziała, bo tak nazwała zwierzę.

Wyciągnęła do przodu dłoń. Stworzenie rozszerzyło swe nozdrza, gdy wąchało jej zapach. Zerkając na jej ruchy, wspięło się powoli na jej rękę. Jego pazurki naddrapały skórę przedramienia dziewczyny. Ciało smoka wydzielało ciepło silniejsze od ciepła Melisandre. Jednak oba te stworzenia były przerażające.

Usłyszała wyciszone głosy z drugiej komnaty. Zaraz po tym drzwi zatrzasnęły się, a w jej stronę powoli zaczęła zmierzać jakaś osoba. Argella postawiła kilka kroków w bok i zobaczyła swego ojca stawiającego na miejsce gablotkę z spreparowanym motylem w środku.
— Wybacz za te niespodziewane odwiedziny — rzekł.
— Dlaczego nie wezwałeś mnie do siebie? — spytała.
— Nie chciałem wywoływać sensacji.

Księżniczka usiadła wygodnie na fotelu i pozwoliła zrobić to samo Stannisowi. Kiedy widziała go po raz ostatni na deszczowym dziedzińcu, zmęczenie oraz głęboki żal zostawiły ślad na jego twarzy. Teraz jednak wyglądał lepiej. Zgolił brodę, przyciął włosy, był dobrze ubrany i czysty. Dni odpoczynku pozwoliły mu wrócić do dawnego siebie.
— Wypuściłem ser Davosa Seawortha z celi i zrobiłem z niego swego nowego Namiestnika — powiedział. Przyswoiła sobie tę informację za późno, bo nie zdążyła ukryć zaskoczenia. — Chciałem spytać, co o tym sądzisz.
— To dobry ruch — odpowiedziała od razu. — Ser Davos jest najbardziej szczerym i wiernym z ludzi, których posiadasz, ojcze. Postąpiłabym tak samo.
— Dobrze, że ty się ze mną zgadzasz, bo ser Axell Florent miał inne zdanie.
— Jeśli mogę wyrazić opinię na temat ser Axella, to uważam, że dostaje zbyt dużą dawkę politycznej swobody. Zwłaszcza ze strony mej matki.
— Jednak rozumiesz, że ród Florentów musi pozostać naszym sprzymierzeńcem. — Argella pokiwała głową. — Brak jego poparcia będzie naszym końcem, mimo że nasze siły zbrojne już dawno zostały zdziesiątkowane.

Jego wypowiedź zrozumiała jako również: „Nie sądzę, że podniosę się po kolejnej zdradzie”. 
— Ser Davos będzie służył ci dobrze — rzekła.

Oczy jej ojca spoczęły na stworzeniu wciąż przyczepionym do jej ramienia. Siedziało spokojnie i nie wydawało odgłosów. Łypało jedynie ślepiami z ciekawością po jej komnacie, aż w końcu skierowało swe spojrzenie na króla.
— Czuję gorzki smak w ustach, kiedy muszę przyznać, że przepowiednie Melisandre się sprawdziły — odezwał się.
— Wciaż twierdzę, że to bajki niewarte uwagi — powiedziała.
— Czyli sądzisz, że to zbieg okoliczności? Przepowiednia mówi o Azorze Ahai, który narodzi się w soli i dymie i zbuduje świat na nowo, a dodatkowo obudzi smoki z kamienia. Obiecany książę ma przegnać ciemność mieczem, który wyciągnie z ognia.

Zmrużyła oczy. Słyszałam to dziesiątki razy, czy muszę wysłuchiwać to ponownie?
— Właśnie, książę, nie księżniczka. Zaczynasz mówić jak moja matka fanatyczka, ojcze. — Argella wstała z fotela. — Czyżby noce spędzane z kapłanką, która ogrzewała ci łoże, zmieniły cię? Czy moja matka w ogóle wie, że zdradzasz ją z tą kobietą? Nie poznaję cię. Przez twą niechęć do prostytucji sądziłam, że jesteś wierny swojej żonie.
— Nie wiem, skąd się o tym dowiedziałaś, ale nie jest to twoja sprawa — warknął.
— Nie jest? A skąd wiesz, czy ta Melisandre nie zaczęła cię kontrolować, tak jak mą matkę?
— Argello…

Widząc gniew w oczach ojca, odwróciła się i wróciła, skąd przyszła. Zdjęła z ramienia smoka, nie przejmując się potencjalnym zagrożeniem z jego strony, po czym z ciężkim sercem włożyła go do klatki. Nie zamknęła jej jednak.
— Nie przyszedłem tutaj, by kłócić się z tobą o bzdury Czerwonej Kapłanki — usłyszała, jak mówi król. Stał teraz w progu drzwi. — Chciałem powiedzieć ci o twoich nowych obowiązkach jako mego spadkobiercy. Jako że nie możesz mieć męża, musisz rozpocząć naukę dla mężczyzn. Koniec z haftowaniem, tańcem oraz etykietą. Będziesz uczyć się o sztuce wojennej, o polityce, sposobu, w jaki należy trzymać miecz. Twoja obecność będzie wymagana na każdym spotkaniu rady.

Czuła, jak jej ciało zamiera na moment.
— Nie będę musiała wychodzić za mąż? — spytała jedynie.
— A jaki jest tego sens, skoro nie możesz urodzić dzieci?
— Myślałam, że twoi doradcy nalegali.
— Radzili mi, bym zaproponował sojusz małżeński, by zdobyć nowe poparcie. Ale nie byłybym królem, gdybym musiał zniżać się do takiego czynu. Królestwa mają obowiązek poddać mi się, a nie toczyć ze mną wojnę.

Argella delikatnie potarła podbrzusze, na którym miała rozciągać się długa, pozioma blizna.

Było jasne, że Selyse nie da Stannisowi upragnionego syna. Odwiedzał jej łoże zbyt rzadko, a w ostatnich latach pewnie w ogóle. Dała mu dwie córki, dwie bezużyteczne córki. Jedną, która nie może mieć dzieci, drugą, która prawie umarła w dzieciństwie i obecnie nie zachwyca urodą. Stannis najstarszej z nich miał w dalekiej przyszłości oddać swe królestwo.
— Jesteś gotowa spełnić nowe oczekiwania dziedzica Żelaznego Tronu? — zapytał.

Siedmiu Królestwami jak dotąd nie rządziła kobieta. Odważna królowa Visenya i piękna Rhaenys były poddane Aegonowi. Królowa Rhaenyra Targayen przy próbie odzyskania władzy została pożarta przez smoka swego przyrodniego brata. Wiele kobiet zostało pominiętych w sukcesji na rzecz mężczyzn, którzy nie powinni przejąć tronu- Rhaenys, córka księcia Aemona; Rheana Targaryen i jej córki; córki Aegona Młodszego, Vaella Targaryen oraz wiele, wiele innych prawowitych spadkobierczyń. Nawet Nymeria z Ny Sar, choć sprawowała realną i mocną władzę nad Dorne, była potrójnie zamężna.

Żadna kobieta nie zasiadała samotnie na Żelaznym Tronie.
— Jestem gotowa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro