Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

TERAŻNIEJSZOŚĆ: "COŚ NADCHODZI, COŚ SIĘ ZBLIŻA".

Black wraz z Tonym i Kevinem stali na polanie, wsłuchiwali się w przestrzeń. W oddali słyszeli szepty, szmery, krzyki, myśli, uczucia innych. Lecz wnet spojrzeli po sobie , wyczóli wspólnie "COŚ" , nie mogli rozpoznać tej woni.
Black z Kevinem wspólnie, usta otwożyli i słowe te , z siebie wydobyli.

BLACK I KEVIN
-" Coś nadchodzi, Coś się zbliża" . To jest niewyobrażalna siła. Nie wiem , czy ona ze sobą. Pokój niesie , czy zagłade naszą.( te słowa padły z ust Blacka).
Może pokój, choć wyczówam w niej, mrok ogromny. Ból , tęsknotę i krew koło niej.

TONY
-Chłopcy, chodżmy. Przygotować się , trzeba powiadomić, naszych sprzymieżeńców. Czuję że niebawem , dotrze do nas. Szybko się zbliża.

Samce Alfa rozstali się na trzy strony, pognali ile sił w łapach wilczych. Powiadomić sprzymieżone rody, że "Coś" od zachodu nadchodzi.

ELFY

BELINDA(władczyni rasy elfickiej)

Niezwykła niewiasta o uzdrowiających mocach, jej dotyk uspokaja zdenerwowanych i spiętych. Szczupła z długimi nogami, białowłosa istota o siwym korze oczu.

-Witaj Black. Cóż Ciebie sprowadza, czy coś się stało, że zaszczyzasz nas swoją , niezapowiedzianą osobą.

BLACK
-Tak. Droga Królowo elfów. Przyszedłem z informacją. Coś od zachodu się zbliża, z niewiarygodną siłą i mocą. Dość szybko. Wyczóliśmy to zaledwie kilka godzin temu, odrazu przybyłem do Ciebie z tą nowiną.

BELINDA
-Dziękuję przyjacielu. Lecz też to wyczółam, tą aurę, mroczną i dobrą za razem. Obawiam się tylko, kto może mieć taką wielką moc i aurę. Mamy nadzieje że w dobrej wierze, zmieża w naszą stronę.

BLACK
-My takrze mamy taką nadzieję. Teraz wybacz, ale wróce do siebie.

BELINDA
-Black przyjacielu... odezwała się życzliwie . Bądz dobrej myśli, ona przyjdzie do Ciebie. Ale pamiętaj , gdyby ciebie odżuciła. Zawsze możesziczyć, że ciebie do siebie przyjmę.

Chłopak zrobił oczy, jak wielkie kręgi, zdziwiło go wypowieć królowej elfickiej. Lecz wiedział i odpowiedział jej bez namysłu, nie ważne że zranił jej uczucia , czy zranił jej ducha.

BLACK
-Zaskoczyłaś mnie o Pani, lecz niestety muszę ciebie zranić. Nawet gdyby Izis mnie odżuciła, nawet po tym jak się we mnie wpoiła. Nie wybiorę innej, na swą alfę. Nie ważne czy będzie, z mej rwsy czy innej. Gdy Izis mjie odżuci ,wygnam się sam na banicje, i umrę. Bez niej me serce, będzie wydarte. Nie obdarze uczuciem, żadnej innej niewiasty. A teraz wybacz o Pani, oddale się w stronę z której, ty dotarłem.

Chłopak w drodze powrotnej, zastanawiał się, nad słowami elfickiej królowej. I myślał nad swoimi słowami. "...żadnej, innej niewiasty..."

Tony zaś pognał na południe, do rasy czarownic. Wiedział że stanie przed Prastarą Wiedzma. Lecz zdziwiły go jej słowa.

TONY
-Witaj o prastarej Pani, przyszedłem...

Przerwała mu kobieta.

PRASTARA WIEDŻMA

-Wiem Wilczku, po coś tu zawitał. Jestem wdzięczna, za to ześ o wiedzmach i czarownicach pamiętał. Dziękuję ze zechciałeś nas ostrzec, przed tym co się zbliża, przed mocą silną. Lecz uprzedzę twe , następne pytanie. Wyczówam ją, i widziałem kto nadchodzi. Lecz niestety musisz, mi wybaczyć. Tego tobie nie mogę zdradzić.
Mogę jednak wyznać Tobie, drugą część przepowiedni, drugą część legendy.

TONY
-O Pani, o czym ty mówisz? Czy przepowiednia, o trzec alfach , to nie koniec?

PRASTARA WIEDŻMA
-Nie Wilczku, nie koniec. Słuchaj uważnie: " od trzech alf się wszystko zacznie,przepowiednia się wypełni. Zwyciężą zło idobro przywrócą. W między czasie , jedna z alf, przywróci do życia "KOGOŚ" kto miał być martwy. Stanie on po stronie dobra, uratuje życie, które z jego krwi pochodzi. I tak przepowiednia w pełni się wypełni. Co dalej będzie. Tego , nikt nie wie".

TONY
-To wszystko, o Pani . To nie zrozumiałe dla mnie, część przepowiedni. Dlaczego to ukryłaś, matko czarownic?

PRASTARA WIEDŻMA
-Wybacz Tony. Jestem już stara, a szczeże mówiąc zapomniałam o tym, z głowy mi wleciało. Lecz gdy dziś wyczółam tą silną energie, mieszaną zło z dobrem. Druga część przepowiedni. Same mi przed oczami staneła. Do końca prawde mówiąc, sama jeszcze zastanawiam się nad tą przepowiednią, nad tą częścią. Dla mnie również jest zagadką.

Przepraszam wogóle, gdzie moje maniery, usiądz, napijesz się czegoś? Dość długą drogą, do mnie przebyłeś.

TONY
- Dziękuje za twą godzinę, o wielka matka z ras czarownic. Poproszę tylko o wodę zwykłą, w powrotną zmierzam drogę.

PRASTARA WIEDZMA
-Tony Wilkokrwista istoto, masz przy sobie dwie z trzech alf, powiedz co czujesz? Przy tobie jest bratanek i twój przyszły zięć, jak to mówią ludzie.

TONY
-Szczeże to nic nie czuję, dopuki najwarzniejszaz tej trójki, alf nie stanie przy mym boku. Wypruty jestem z uczuć, czekam tylko na powrót cirki. Wtedy będ3 , przeszczęśliwą istotą.

KEVIN zaś pognał na wschód, gdzie swą siedzibę mieli zmniennokształtni. Byli bardzo zdziwieni , wizytą KEVINA. Z początku nie byli,nastawieni przyjacielsko. Otaczały go z każdej strony, zmieniając się w różne stwory. Od smoków, po prastare ptaki. Krzyczeli i ziali ogniem. Gdy z pewnego domostwa w oddali, przeraźliwy krzyk usłyszeli.

DANIEL(jeden z trzech przywótców,). Chłopak 23lata o zielonych włosach, średniego wzrostu o fioletowych oczach.

-Dość! Spokuj powiedziałem, to nie wróg a przyjaciel.

Wszyscy ucichli po tych słowach, do postaci ludzkiej wrócili, ich miny zdziwienie ukazywały. Lecz Kevin nic z tego sobie nie robił.

DANIEL
-Kevinie witaj, powiedz czy już. Coś wiadomo o Izis?

KEVIN
-Nie, od oststniego spotkania. Nie wiem niczego. Dlaczego pytasz, czy coś się stało?

DANIEL
-Magnus tu był i się pytał o nią wypytywał, mówił ześ ojca zdradził i do wuja przystał. Czy to prawda?

KEVIN
-Tak. Danielu, prawda. Lecz nie do wuja, a do kuzynki. Do dziewczyny która w moim życiu. Staje na drugim mkejscu, jako kobieta, a pierwszym jako człownek z rodziny. Nie pozwole jej zginąć, nawet gdybym miał to własnym życiem przypłacić.

DANIEL
-Rozumiem . Usiądż porozmawiamy. Co ciebie do mnie sprowadza, o co chodzi bracie?

KEVIN
-Gdy z wujem Tonym i Blackiem, byliśmy na polanie. Równocześnie wyczóliśmy "coś" , konkretnie nie wiemy co to , " czy ktoś, czy coś". Tylko wiemy że to ma w sobie , niespotykano dużo siły i mocy sprzecznej. Dobro i zło koło tego kroczy, czóć żal, ból, smutek, tęsknote. Co dziwniejsze, krew i mrok. Przybyłem was ostrzec że to , kieryję się w naszą strone.

DANIEL
-Jezu, coś dostrzegliśmy. Zwierzęta w okolicy, jakoś dziwnie się zachowują. Latają to koło okręgi na niebie robią , są niespokojnie. Wyczówają że coś nadchodzi. Dzięki za wiadomość, będziemy czujni. Zapytam Magnusa czy twój ojciec, żadnego ataku nie szykuje.

KEVIN
-Dziękuje bracie. A właśnie od dawna chciałem o to zapytać. Kim jest dla ciebie Magnus?

DANIEL
-Moją rodziną. Wiem to dziwne, że oby dwoje stoimy,po dwóch stronach barykady, na przeciw siebie. On jest sprzymierzeńcem Kaja Mrocznego, a ja waszym. Ale , jesteśmy rodziną, on jest moim....

Przerwał wypowiedz, gdyż usłyszeli chałas za oknem. Podeszli, za szklanej przezroczystej tafli. Przyglądali się co dzieje się na zewnątrz, i to co zobaczyli, zdziwiło ich ogromnie. Wyszli przed wejście domu, a tam trwała pogoń , za zwierzyną domową.

DANIEL
-Co , wyście narobili?

EDI
-Wybacz Panie. To nie nasza wina. Poszliśmy im podać zarcie,a oni jak opętane, zaczeły biegać.

Pod wieczór, trójka samczych alf wróciła do posiadłości Tonego.
AISZA wyruszyła na polowanie do tutejszego lasu. A Tony, Black i Kevin w jej ślady pognali, przecież również pożywić się musieli.

W czasie gdy wataha "Rodziny" i przyjaciół po lesie chasała, z płową zwierzyną, w berka ganiała. Od północy, z dala od nich . Kaj Mroczny zwołał narade , w środku nocy.

MAGNUS
-Kaju, byłem ostatnio u sna. Pytałem o tą dziewczynę, ale niczego o niej nie słyszeli. Ale tak z innej beczki. Czy czujesz to , co my czujemy. Wyczówasz to coś, co się zbliża. Może to ta dziewczyna?

KAJ
-Czuję doskonale, siłę mroczną, zła a zarazem dobrą. Najdziwniejsze że zapach krwi jest mylący, szczeże nie wiem co o tym sądzić. Lecz wątpie , by to była ta dziewczyna. Wątpie by tkwiła w niej ,moc i taka siła. Chyba że ktoś dobrowolnie z jej rodziny, oddał jej swoje nadprzyrodzone moce i siłę. Jestem lewny że ani Tony, ani AISZA tego nie uczynili. A mój syn, także by tego nie zrobił. Nikt już nie żyje z naszej rodziny, a musiała by otrzymać ją od , mej matki czy ojca, a oni zgineli.

TORNAX
-Więc czas pokaże, mamy czekać. Może to co się zbliża, do nas się przyłączy, wraz z nami zawże sojusz?

KAJ
-Oby tak było. Wtedy wszystko by, po naszemu się skączyło . Czy ktoś z obecnych tutaj, widział ostatnio XAVIRA?

Magnus, Tornax (razem)

-Właśnie, gdzie ten wampir się podziewa?

W tym momencie, drzwi z chukiem się otworzyły. I pytający otrzymali, odpowieć na pytanie. Spojrzeli na Xavira, który zdyszany , padł plackiem na ziemię. Popatrzał na nich błagalnie. Kaj rozkazał przyprowadzić , jakiegoś człowieka. By wampir , mógł się posilić. Gdy Xavir wyssał krew, z ludzkiej postaci. Wziął głęboki oddech i powiedział.

XAVIR
-Ale, smaczne.

Kaj popatrzał groźnie na przybysza, tonsamo Magnus i Tornax. Przypatrzeli się uważnie z wytrzeszczem , churem zapytali.

KAJ, MAGNUS I TORNAX

-Przestań się wydurniać, bencfale. Mów zaraz. Co się stało, kto cię tak załatwił?

Na to wampir , spojrzał na swe ramię, i z wielkim strachem popatrzał na Kaja.

XAVIR
-Mam tobie , coś do przekazania.

KAJ
-Gadaj. Co takiego?

XAVIR
-Ona, kazała tobie przekazać cytuje-" Nadchodze, strzeż się. To nie początek i nie koniec".

Wszystkie pary oczu, zwriciły się w jego strone, z niedowierzaniem Tornax zapytał.

TORNAX
- To Ona, tobie to zrobiła. Jak do tego doszło?

XAVIR
-Atakowałem jej przyjaciela, ostrzegła go. ON się pochylił , ja upadłem , a ta dziewucha. Usiadła na mjie i wyrwała mi rękę po samo ramie. Kazała przekazać to co , przekazałem. A potem... a potem..

Zaczął się jąkać, wspominając to co, zobaczył wtedy w jej szkarłatnych oczach.

KAJ
- Do cholery jasnej, co potem. Nie jąkaj się Xavir, wiatru tu nie ma . Opowiadaj za tem dalej.

XAVIR
-Nie mogę, nie potrafie. To co widziałem w jej oczach szkarłatnych, było straszne.

MAGNUS
-Mianowicie co? Co takiego, było aż tak straszne, że przestraszyło wampira?.

XAVIR
-Ja naprawde nie mogę, wybaczcie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro