Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

TERAŹNIEJSZOŚĆ: TAJEMNICA XAVIRA

Po namowach i naciskach , wampir w końcu wyznał , co zobaczył w oczach Izis.

KAJ
-Mów natychmiast, co ujrzałeś. Co widzałeś w jej czerwonych ślepiach?

MAGNUS
-Xavir jesteś teraz w śród swoich. Nic się nie stanie , jak nam powiesz. Co zobaczyłeś w jej oczach. Przecież , to zwykła dziewczyna.

XAVIR
-No właśnie,nie zwykła. Ona ...ona jes...jest inna.

TORNAX
- Przestań wampirze z nami pogrywać. Bo cierpliwość , nasza się skączy. I to co widziałeś w jej oczach czerwonych, zapewne jak mówicie. Będzie małym liwem , przy tym. Co my z tobą zrobimy.

XAVIR
-Ostrzegałem, lecz nie słuchacie. Chcecie ,prosicie , naciskacie, i mnie zastraszacie. To wam powiem.

Widziałem w nich....

Tu przystał na moment i popatrzał na nich ze strachem.

....widziałem w nich, naszą zagłade. Zimne spojrzenie, martwe jak w mojej rasie. Tylko to spojrzenie było w jej oczach, nie moich.
Wielką masakre w niej widziałem,nie wiem kiedy i gdzie , to się zacznie. Lecz wiem że każdy z nas tu obecnych,życiem to przypłaci. Ona nie oszczędzi nikogo. Wszystko widziałem . Mnie rozerwie na strzępy, z pomocą Blacka. Magnusa spalą żywcem, Tornax ty zginiesz, w jakiś sposób magiczny.

Na pytanie to Kaj się wyrwał z pytaniem.

KAJ
-Aja, jak ja zgine. Co ze mną zrobią?

XAVIR
-Gdy zaatakujesz, dziewczyne by zadać jej cios . Ktoś stanie w jej obronie. Ale ciebie nie zabiją,nie widziałem jak zadają tobie śmiertelne rany. Tylko jak uciekasz.

KAJ
-O tyle dobrze, że żyć będę.

Wilkołak odetchnął z ulgą, po czym zmarszczył czoło.

KAJ
-Kto jest tą osobą. Która stanie w obronie , tej dziewczyny.

XAVIR
-Nie wiem , to ktoś z wasze rodziny. On jest wilkiem, nic dalej nie wiem.

KAJ
-Jak wygląda, czym się wyróżnie?

XAVIR
-Jego maść jest srebrna, z krzyżem na piersiach. Oczy zielone jak trawy barwa na wiosne.

Na jego słowa Magnus wraz z Kajem popatrzeli po sobie, i głośno pomyśleli.

MAGNUS, KAJ
-To niemożliwe? On nie żyje. Coś się tobie przewidziało.

Zaczeli kszątać się po pokoju, niespokojnie. Nie zadawali pytań, ni żadna odpowiedz nie padła. Pożegnali się wszyscy i zmierzali do swych pokoi.

O poranku gdy Izis otworzyła oczy. Poczóła,, ogromny ból w głowie iw klatce piersiowej.

GŁOS
" nie bój się , nic się tobie nie stanie. Czar ochronny przestał ciebie otaczać,, wnuczko. Niedługo się spotkamy. Mam nadzieje że nie,czyjesz do mnie urazy?"

IZIS
-" Chciałabym ciebie nienawidzieć,, lecz nie mogę. Jesteś z mej rodziny wilczej, we mnie płynie krew z twej krwi po którymś pokoleniu. Jesteś mym dziadkiem. Wiele mnie nauczyłeś, to ty mnie trenowałeś. Wybaczam tobie, choć ma ludzka natura, się buntuje to wilcza , cię kocha i tobie dziękuję"

ROWAN
-"Dokąd zmierzasz, Izis w która idziesz strone. Wyczówam twą moc i siłe, oraz to co tobie , od siebie dobrowolnie oddałm".

IZIS
-"Dziadku zmieżam, do swego stada. Może mnie ten mój niby akfa przyjmie. Jak nie. Nie będę miała wyjścia i odnajdę, biologiczná rodzinę. A ty gdzie idziesz, w jaką strone się kierujesz?

ROWAN
-Zmierzam do syna. Mam nadzieje że wybaczy mi to, co jemu uczyniłem. Nie chcę kolejnego , mileniu zacząć w nie zgodzie. Nie mogę wiecznie uciekać i się skrywać, przed tym co nieuniknione.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro